Panie Nikodemie jeżeli chce pan wiedzieć, co jest porażką prtalu to proszę postudiować komentarze Lectera, które właściwie nie są komentarzami, a raczej wyzwiskami i obelgami.
Ktoś, kto się tak ustosunkowuje do innych osób traktujących swoje pisanie poważnie nie zasługuje na szacunek. Może ma pan rację, że nie znam się "kompletnie na poezji", ale gdybym
nie potrafił swojego stanowiska uzasadnić, nie zabierałbym głosu.
Jeżeli chodzi o ten wiersz, jest on bezsensownym zlepkiem skojarzeń pisanych dla zrobienia
wrażenia na czytelniku. Pan to określił najlepiej - ten wiersz JEST o niczym.
I parę uwag o tym, co panu się w tym wierszu tak bardzo podoba:
"...w koszyku podłogi krzepną ostatnie mdlące wiśnie..." ??????? Czy chodzi tu o wiśnie, które
mdliły w żołądku... a teraz...? Całe szczęście, że ktoś mocny zdążył podłożyć koszyk podłogi!
Bo gdyby chodziło o mdlejące wiśnie, mógłbym wyobrażać sobie mahoniową podłogę
o zachodzie słońca, choć też nie mówiło by nam to wcale jaki związek ma ta podłoga z resztą
wiersza.
A do tych " złych dzielnic bioder" należałoby jeszcze dodać: ulice wygłodniałych penisów - po to aby było nam łatwiej się w tych dzielnicach poruszać.
Wiersz jako całość ukazuje tylko o tym, iż autor usiłuje oszukać czytelnika, i co gorzej - sam siebie. Im się szybciej z tego wyleczy tym lepiej dla niego, co mimo swej, jak pan to nazwał " zawiści", z całego serca mu życzę. A także tym wszystkim, co zbiegli się do tego wiersza jak do świętego obrazu, aby się spostrzegli, że tak na prawdę nie ma tu, ani obrazu, ani wiersza.