Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sam jeden

Użytkownicy
  • Postów

    497
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sam jeden

  1. dla mnie to krzyk rozpaczy i bezsilności pomimo braku wykrzykników nie wiem, czy wiersz wibruje, lewituje, czy pączkuje wiem, że lubię Twoje wiersze, pomimo nieobycia :) pozdrówka:) M.
  2. Rzeczywiście, trochę hałaśliwe, jak na ciszę przedpółnocną, jednak można by to było zakwalifikować do cisz przedpółnocnych, ale w wersji bezprądowej, czyli unplugget. Nawet Satriani bardziej ugłaskany w ten magiczny czas: www.youtube.com/watch?v=0EsXxXY5lkE
  3. Cisza nas opatula zewsząd: www.youtube.com/watch?v=YhdGkZ6Fngw
  4. Niezły szelest amerykańskich dolarów:) A ja staram się stworzyć odpowiedni klimat:) www.youtube.com/watch?v=8HohnS6hVcI
  5. J.W. - In The End: www.youtube.com/watch?v=i8IqYNlUtII
  6. Dawno nie słyszany David - niech leci... no, bo niedziela i w ogóle... www.youtube.com/watch?v=X2zZgA6Xgc4
  7. I ja się dopisuję :) www.youtube.com/watch?v=dcoRRkG7cvA i inny Steve, równie utalentowany: www.youtube.com/watch?v=M1ZmIFR4Sc0
  8. Absolutny mistrz instrumentów perkusyjnych :) www.youtube.com/watch?v=A_kloG2Z7tU
  9. Dzięki, żeś przeczytał :) Asherze, moje wszystkie przemądrzenia wszechwiedzącego narratora mają czemuś służyć, zawsze tak robiłem. Przykro mi, że ludzie tym gardzą, bo nie taki był mój zamysł, żeby się wymądrzać, lecz żeby raczej sprowokować dyskusję na tematy niewygodne, ciemne, przeczące temu ogólnemu radosnemu modelowi pojmowania świata. Może to forum temu nie służy rzeczywiście, to raczej miejsce do napinek mięśni literackich, niemniej jednak każda okazja jest dobra do autorskich prowokacji :) Wiesz, to kolejny z moich przystanków w kierunku znalezienia najwłaściwszej drogi. Raczej więc wezmę się za coś innego, zdawałem sobie sprawę, że to może nie wypalić :) Pozdrówka :) M.
  10. Do Chrzanowskiej Agnieszki nie mam nic, no ale przecież nie można tej Pani prezentować na równi z jednym z najpiękniejszych utworów wszech czasów, prowokatorko Ty jedna :) Nawet Starless mu nie dorównał, choć wyśpiewywał go mój ulubiony John Wetton - www.youtube.com/watch?v=4dWT2dKw4fk
  11. Trochę już poprawiłem. Dzięki za czytanie i krytykę :) Na dzień dzisiejszy nie stać mnie na lepszy tekst. Może jutro będzie lepiej? Pozdrowienia - M.
  12. A, nic nie zmieniam na razie ( oprócz tej końcówki, którą wywaliłem ), nie mam czasu. Niech straszy ludzi, przynajmniej na coś się przyda :) Dzięki za czytanie :) M.
  13. Dobra już, dobra, wywaliłem te łechtaczki w diabły. Dzięki za koment :) M.
  14. Znany pisarz założył nogę na nogę i przechylił szeroką lampkę z czerwonym winem. - No jak, zaczynamy? Pomiędzy jego palcami zalśniła rozżarzona końcówka papierosa. Zaciągnął się łapczywie, wypuszczając przez usta niebieskawą chmurkę. - Dobrze, oczywiście. Zaczynamy. Okulary o ciemnych, grubych oprawach nie przesłoniły dziennikarce obiektywnego podejścia do każdego tematu, z którym miała styczność. Wciąż jeszcze jej wywiady należały do jednych z najbardziej profesjonalnych, jakie dziennikarze przeprowadzają na rynku. Popatrzyła na niego. Ubrany w dżinsy, skórzane ciemnobrązowe buty o grubych podeszwach, kraciastą, tweedową koszulę i czarną, sztruksową marynarkę z owalnymi łatami na łokciach, zdawał się spełniać wyobrażenia o tym, jak może wyglądać pisarz. Ciepłe, jasnoniebieskie oczy, łagodnie lustrowały jej zmagania z jakimiś papierzyskami. Sieć zmarszczek na twarzy oraz wypłowiałe, kruczosiwe włosy, dodawały mu lekko dystyngowanego uroku. Przynajmniej ona tak to odbierała. Siedzieli w wytwornej, nieprzyzwoicie drogiej restauracji, stylizowanej na Muzeum Historii Naturalnej. Dziwnie było rozpoczynać wywiad, obok groźnie spoglądającego na nich australopiteka, o szerokiej twarzy i bardzo niskim czole. - Ile mamy czasu? – mruknęła, bardziej do siebie, w ogóle nie mając nadziei na odpowiedź. - Kochana, nie wiem, ile tam wydarli z naszego życiorysu nasi menedżerowie, ale wydaje mi się, że chyba jakieś pół godziny. Gryzący, ostry dym z papierosa przeszkadzał w artykułowaniu zdań. Oddychać nie było można! - Ehm! – zakasłała znacząco. - Och, przepraszam. Czy mam zgasić? – niedbale machnął papierosem. - Naprawdę, byłabym wdzięczna. - Okej, dla pięknych kobiet wszystko, co najlepsze. Zaciągnął się raz jeszcze, po czym zdusił rozżarzonego papierosa w metalowej popielniczce. - Dziękuję – rzuciła z ledwo dostrzegalną wdzięcznością. – A tak, w ogóle, przecież tu nie wolno palić? - Och – uśmiechnął się – mam tu rozległe znajomości. Pozwalają mi na małe wybryki, rozumie pani… Część z tych eksponatów – rozejrzał się dookoła - jest sztuczna, jednak niektóre są autentyczne, i… należały kiedyś do mnie. Dyrektor tego restauro – muzeum, jak to nazywam, jest moim serdecznym przyjacielem. I to cała prawda. - Dobrze więc, w takim razie, moje pierwsze pytanie będzie dotyczyło motywacji – zerknęła spod okularów. – Skąd bierze pan inspiracje, żeby tworzyć swoje historie? Pisarz westchnął. Był trochę zawiedziony taką sztampą na wstępie. - Proszę pani – rzekł uprzejmie – inspiracje otaczają mnie zewsząd. Ja jestem tylko przekaźnikiem czegoś, co unosi się w powietrzu. Ja tylko to uaktywniam, nadaję temu ton. Bardzo długo dochodziłem do wniosku, że cała ta twórczość, to nic innego, jak interpretacja czegoś, co już istnieje, istniało wcześniej i będzie istniało w przyszłości - mam nadzieję – dodał z przekonaniem w głosie. Zwiewna sukieneczka przed kolana, w którą była odziana, zniekształciła się nieco w górnej części. Powodem były jej spore, proporcjonalne piersi. Szeroki trójkąt dekoltu, przyciągał męski wzrok. Była profesjonalistką, jednak z premedytacją ubrała się w ten sposób, żeby zaobserwować jego reakcję. Czytała o nim, przygotowując się do tego wywiadu, że bardzo lubi lustrować w co ubrani są rozmówcy, czasem nawet posuwając się do jakiegoś kąśliwego komentarza. A jako, że ona była urodzoną prowokatorką, nie mogła sobie tego odpuścić. Ze smakiem prezentowała zgrabnie, wyrzeźbione na siłowni nogi. Opadające na ramiona jasne, gęste włosy dopełniały jej apetyczności. Jego, niczym nie skrępowana szczerość w wypowiedzi sprawiła, że trochę się obsunęła ze swojego pantałyku. - W swojej ostatniej powieści – rozpoczęła z lekkim drżeniem głosu – poruszył pan temat śmierci, jako ogólnie rozumianego stanu. Dlaczego akurat śmierć? Praktycznie, cała książka jest jej poświęcona. Czy nie boi się pan, że tym razem powieść może nie osiągnąć statusu bestsellera - jak poprzednia? I dlaczego u pana tak ciężko o wieloznaczność w wypowiedzi, skoro to właśnie znamionuje dobre pisarstwo? - Wieloznaczność każdy sobie znajdzie, jeżeli tylko będzie chciał – odpowiedział z lekkim sarkazmem. - Nie jestem akurat do końca przekonany, czy to właśnie jest to. Wieloznaczność jest niezbędna wręcz w poezji, w pisaniu wierszy. – A temat śmierci – kontynuował - jest tematem przepięknym, nie w pełni wykorzystywanym, ponieważ jest to niezbyt mile widziane, żeby gadać o umarciu. Przecież śmierć, jest jedyną pewną rzeczą na tym świecie. Napisałem już dość bestsellerów, książek, które przyniosły mi mnóstwo kasy. Ta książka jest pierwszą, jaką napisałem od siebie, rozumie mnie pani? Chciałem przekazać moim potencjalnym czytelnikom, ten śmiertelny aspekt życia, poprzez temat psychicznego znęcania się nad ludźmi, którzy w danym momencie życia są nam podlegli. Temat jest… zajebisty – spojrzał, jaka będzie jej reakcja. Westchnęła, unosząc na moment swoje obfite piersi. - Proszę pana – zaszeleściła kartkami – proszę mi w takim razie powiedzieć, co… - Nie panujmy już więcej, co? - uciął – Jestem Jerzy, dla przyjaciół – po prostu Jurek. Podał jej rękę z wielką pewnością siebie. - Z kim więc mam przyjemność? - Ja jestem Anna. – odpowiedziała zaskoczona – dla przyjaciół Ania. Przyjrzała mu się jeszcze uważniej. - No, tośmy się poznali, pierwsze koty za płoty, nie? Facet lekko ją konsternował. Jeszcze nie wiedziała, czy rzeczywiście jest taki wyluzowany i szczery, czy jest to tylko kolejny zmanierowany bufon. Działo się to wszystko za szybko. Za szybko się spoufaliła, za szybko jego wzrok ją rozbierał, domagał się powabnej kobiecości, za wiele mówił. - Zajebiste słowo najpewniej wykasuję – uśmiechnęła się, starając się zachować resztki profesjonalizmu – nie wiem jednak, co z resztą. ’’ – Jak to co? – pomyślał – Pojedziemy do mnie i będziemy się pieprzyć, jak króliki. Zedrę twoje aromatyczne majtki, po czym wejdę w ciebie od tyłu, a na końcu twoje blond włosy będą się trzęsły, podobnie jak piersi, w spazmach rozkoszy na moim rozgrzanym ciele. Wytrysnę wprost do twojej buzi, aż będziesz gulgotać z podniecenia’’. - Zrób więc, jak uważasz – machnął znacząco ręką. - Tak zrobię – odrzekła. Rezon momentalnie powrócił w jej władanie. - Powiedz mi, w takim razie, dlaczego w tej innej książce odszedłeś od stereotypów i skupiłeś się na aspektach psychicznego zniewolenia, na uciążliwości bycia podległym? - Czy ja wiem, czy jest to aż taka uciążliwość? – odpowiedział pytaniem – Niektórzy ludzie wręcz uwielbiają być kopani w tyłek, inna sprawa – i tu masz rację – że ta definicja traci na znaczeniu, jeżeli jest narzucona odgórnie, czyli jeżeli ktoś za nas postanowi, jak mamy myśleć i co odczuwać. O to właśnie mi chodziło w mojej książce, żeby uwypuklić ten problem. Nie można przecież żyć życiem przez kogoś wymyślonym. Nie można tak robić, chyba, że rzeczywiście ma się naturę niewolnika. Czy ty wiesz, że istnieją ludzie, którzy autentycznie potrzebują wręcz, żeby być podległym? Jest to straszna przypadłość, nie przeczę ale z drugiej strony na to patrząc, tacy ludzie są potrzebni. - Do czego niby, są potrzebni? – odrzekła ironicznie – Do polepszenia własnego wizerunku? - Jakbyś zgadła – machnął ręką – jak to przedstawiał… chyba Hobbes? – przejechał dłonią po przerzedzonych włosach - ’’ Wszelka uciecha duchowa i wszelka radość ma swoje źródło w tym, iż człowiek ma takich, z którymi siebie porównując, może umocnić się w znakomitym mniemaniu o sobie ’’. - Coś w tym jest, na pewno – odpowiedziała po chwili. – A mnie najbardziej interesują powody, dla których ty w ogóle piszesz? Czy jest to tylko kasa? – zapytała trywialnie. - Och, oczywiście, że nie – odparł lekko zażenowany – pieniądze dają komfort, nie przeczę, lecz nie mogą być celem samym w sobie, jeżeli mógłbym tak to ująć. Ale w mojej świadomości są, jak piszę – uśmiechnął się. – Dobrze, możesz mnie posądzić o komercjalizm, jeśli chcesz. I tak do końca, nie będziesz się myliła. - A więc jednak – stwierdziła z przekąsem – żadnego pisania od siebie, tylko samo grafomaństwo? - No, kochana, to już jest poważny zarzut – jego wzrok się zmienił. – Każdy czerpie z jakiegoś źródła, nie powiem, ale żeby od razu być posądzonym o tak niecny proceder? Nie wiem, czy jestem grafomanem, być może tak, niemniej jednak wartości, które, mam nadzieję, przekazuję w moich utworach, są moimi na wskroś subiektywnymi odczuciami. Przecież nie musisz czytać, co napisałem, prawda? - Ale przeczytałam. Dziennikarka może i by go zaliczyła, bo zobaczyła to w jego wzroku, że chciałby ją posiąść, jednak coś ją od niego odstręczało. Nie potrafiła bliżej sprecyzować swoich obiekcji, ale był to drażniący umysł fakt. - Nie chciałam Ci niczego zarzucać – popieściła przez moment dłońmi swoje krągłe kolana – pragnę jedynie, aby prawda ujrzała światło dzienne. - Słońce – odrzekł łagodnie – jaka prawda? Twoja? Moja? Nasza? Jedynej prawdy nie ma, wszystko jest w bezustannym ruchu. Świat wiruje, przekształca się, zmienia swoje oblicze. Ja jestem tylko obserwatorem na arenie. Czy ty wiesz, że śmierć nie istnieje? Śmierć, jako bezruch? Nie ma czegoś takiego w całym wszechświecie. Śmierć jest zrzuceniem zbędnych ciuchów, jest spaleniem fizyczności. - Kochanie – zwrócił się do niej, a ją aż załaskotało w kroku, bo nikt już dawno nie zwracał się do niej w ten sposób – Twoje ciało jest prześliczne i niezwykle ponętne, lecz i ono kiedyś się rozpadnie. Twoja brzoskwiniowa skóra zmurszeje, wcześniej, czy później. - Nie ułatwiasz mi mojej pracy – odparła podniecona. Odstręczenie odfrunęło gdzieś w niepamięć. - Może więc, już pora na przerwę? - Byłby to więc najkrótszy wywiad, jaki przeprowadziłam. - Ale najbardziej owocny. - To się dopiero okaże – odrzekła, patrząc mu prosto w oczy. - Jedziemy – podrzucił w górę srebrne klucze z emblematem Toyoty – a ty – zwrócił się do plastikowego australopiteka – niczego nie słyszałeś.
  15. Dobrze, że jesteś pacyfistą, bo w nieco innych okolicznościach - realnego rejestru rewolwerowej recydywy, rehabilitowałbyś się przez resocjalizację :D Pozdrówka :) M.
  16. Adresatowi ten list mógł się podobać. Obawiam się, że z Czytelnikami może być różnie :) Pozdrówka - M.
  17. Właściwie nie wiem, dlaczego Ingrid mnie tak pociąga, może to okulary są fetyszem? Nie wiem. A to znane, ale ze snem związane, więc wklejam ochoczo: www.youtube.com/watch?v=Yam5uK6e-bQ
  18. Tak, mało znany, lecz uroczy, jak wszystkie Anny, albo Beaty :) To moja propozycja: www.youtube.com/watch?v=MKfDwChOoHI
  19. W kwestii snu: www.youtube.com/watch?v=7wnTJWRKzDg
  20. This is my world: www.youtube.com/watch?v=JqJKWOwxG3c&feature=related
  21. Dobryj wieczier mam pragnienie... www.youtube.com/watch?v=XHgT_rOKcuQ
  22. Zapomniałem jeszcze dodać, że Twoje recenzje filmowe zawsze znamionuje rzetelność i koneserstwo. Ale wszyscy to przecież widzą, nie? :) M.
  23. Minął kolejny rok. Raj dla jednych, piekło dla innych. Ile ludzi, tyle historii. Tutaj przeżyty rok jest opowieścią o zwykłych ludziach, nie jakichś mutantach, o do końca nie sprecyzowanych mocach. Ludzie z krwi i kości, ich historie, otaczają nas zewsząd. I o nich jest właśnie ta opowieść. O nich. Opowieść Mike'a Leigh. Jak NASZ rok miniony, ma się do tej opowieści? Reżyser nakreślił nam przecież tylko przykład, punkt odniesienia do naszego życia, do życia większości ludzi - zwykłych, utrudzonych, zagubionych. ''Po takim - proszę wybaczyć, jeśli nazbyt egzaltowanym - wstępie, nie będzie żadną niespodzianką, jeśli powiem, że moim skromnym zdaniem, najnowsza, niezwykle zwykła, a może właśnie w swojej zwyczajności niezwykła... może po prostu: niezwykła Pozdrówka :) M.
  24. Jeżeli jest to debiut - a wszystko na to wskazuje ( choć oczywiście, mogę się mylić ) - to jest on bardzo udany. Podoba mi się próba wejścia Autora w '' skórę psa '' i przekazanie pewnych wartości, od których, wciąż za wielu ludzi, tak bardzo odeszło. Ostatnie zadnie powinno być mottem życiowym każdego z nas. Pozdrówka - M.
  25. Przeczytałem :) Jestem na tak, aczkolwiek dla mnie, jako czytelnika, niektóre zdania są zdecydowanie za długie i zbyt złożone ( co już zostało wspomniane ). Np: '' Większość z wyznaczonych nie kwapiła się specjalnie do tego, ale obietnica zwolnienia na rok z dziesięciny tego, kto schwyta wiedźmę, okazała się nadspodziewanie mobilizująca i gdy tylko Pikkunen, zmuszony przez matkę, wyjawił miejsce spotkania z Käreitar udano się tam i rozpoczęto obławę '' albo: '' Wtedy okazało się, że surowej zemście boga Hiisi uszli jedynie Pikkunen z matką oraz mała Tulikki z rodzicami, przez całą zimę leśne myszy znosiły do ich chat żołędzie i orzeszki, które miały jednak tę właściwość, że dla innych były niejadalne lub nawet przybierały wysoce nieapetyczny wygląd '' Może amputować każde z nich, na dwie części, jakąś kropką? Zbyt długie zdania troszeczkę męczą, szczególnie, jeżeli zawarte jest w nich dużo '' dziania się '' :) W kilkunastu miejscach brakuje mi przecineczków :) Sprawiedliwość tym razem górą, można by rzec, choć nie zawsze tak jest w legendach... Przeczytałem z przyjemnością :) Pozdrówka - M.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...