Ludwik Perney
Użytkownicy-
Postów
86 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Ludwik Perney
-
Która planetoida nosi twoje imię? Moja to ta skuta lodem. Tysiące lat wirowała nade mną - Hej Ötzi! – wołałem z mojej bryły – Hej Ötzi! – odpowiadała i kręciła się dalej. Jadłem mięso kozicy i chleb, aż rozbolał mnie brzuch, mam wygodne buty, futro, siekierę i nóż – jestem gotowy. To dla mnie chmury układają się w kształty zwierząt, a gwiazdy mrugają zanim zasnę. Wszystko co widzę z góry, należy do mnie, jednak ja nie należę do tego świata. Moja planetoida krąży gdzieś między Marsem i Jowiszem, przyczaiłem się w dolinie Ötzi, jak nazywa się twoja dolina?
-
Wiecznie ostra żyletka
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
to miły komentarz, dziękuję :-) -
Wiecznie ostra żyletka
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przepraszam, mój ojciec jest starszy od twojego, może nawet młodszy – drugie imię, które nosi, mogłoby zapłonąć najwyższym drzewem, ale obsuwa się z błotem, wybucha magmą, albo uderza tsunami – mam do dyspozycji gamę podpisów i parafek. Słuchaj, opowiem jak wyciąć, przewieźć i ułożyć głazy. Gdzie północ, południe już chyba wiesz, zdradzę kilka nowych zasad biologii, matematyki i fizyki, mogę je nawet lekko zmienić, tylko posłuchaj. Wysłuchali więksi i mądrzejsi - ich ciała nie zgniły do dziś, a klątwy wyciskają trzewia tych, którzy nachodzą świątynie. -
Raport - popękał asfalt
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
:-) ogromnie miłe słowa, bardzo dziękuję, Jolu!!! -
Raport - popękał asfalt
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziadku, niedobrze - znów zrobiłem się senny podczas rodzinnego święta, a po przebudzeniu wiem, jak to jest zabijać; znam strach, decyzje i pośpiech, żeby zdążyć, zanim ktoś zabije mnie. Niedobrze. Na płycie naszego grobowca obok imion, z którymi już dawno się oswoiłem, pojawiły się nowe. Nie licują z żadną opowieścią, rodzinną anegdotą, a wszyscy wokół zachowują się, jakby to było normalne. Dobrze, dziadku, przejdę do klasztornego ogrodu; tam łatwiej ochłonąć ze zdumienia a nawet gniewu. Pamiętam twojego przyjaciela - księdza z domu obok. Dobrze znał rodzinę, ale nie spotkam go, on też umarł. Niedobrze, między cmentarzem a ogrodem salezjanów popękał asfalt. Potknąłem się. Bliscy znów zerkają na mnie z niesmakiem. Udam znudzenie, a ty pokaż, jak się przerzuca przez ramię ciała nabite na bagnet. -
Rodzynki i orzechy
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jolkowa, moja poezja.org czytelniczko :-) bardzo Ci dziękuję za ślady po czytaniu. W klimacie emocji z moimi przodkami powstał cykl. Będę wklejał kolejne wiersze z tego cyklu, ale poprzeplatam je innymi, żeby nie zanudzić. Serdecznie pozdrawiam! -
Rodzynki i orzechy
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przesyłka dotarła. Nieswojo się czułem czekając w deszczu przy wylocie kanalizacji nad brzegiem Wisły. Słuchałem cię jak instynktu – mógłbym napisać list adresowany do mnie. Skąd byłby nadany? Czuję ten sam strach, który wypełnił adrenaliną żywe komórki, gdy złapali mnie - z czekoladą pod kurtką. Rodzynki i orzechy. Płócienny woreczek rozlazł się w palcach, trzymam dziesięć monet, które kilkadziesiąt lat temu trzymałeś - przesyłka dotarła, pachnie ziemią i rzeką, nadzieją na życie dłuższe niż pokolenie - łamanie kodów, deformowanie naszych ciał, Ludwiku. -
Ludwik Perney - miło nam
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za komentarze! Ten wiersz przy okazji tłumaczy mój literacki nick. Ludwik to imię mojego dziadka Perney to panieńskie nazwisko babci. Pozdrawiam Marek Radecki :-) -
Ludwik Perney - miło nam
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ojciec opowiadał, że Ludwik wydał wyrok i go wykonał: zdrajca puszczał zajączki do samolotów przelatujących nad Wyszogrodem. Więc dziadku, drewniany most zniszczyły kry - ścięły filary, jak ty głowę po wojennym sądzie. Już wtedy byliśmy razem; jeździliśmy konno, z szabelką w naszej dłoni. Ściąłem cię szybko - kilka lat przed moim narodzeniem; Ludwik mam po tobie. Marianna była silna, wierzyła w pracę i porządek. Potrafiła okazywać miłość surowym spojrzeniem. Mama do dziś trzyma jej gorzkie listy. Pamiętam smak kawy zbożowej: popijaliśmy nią kanapki chroniąc się przed skwarem pod orzechem na malinowym polu. Walczyłaś babciu. Nie pozwalałem ci jeść, rozlałem żółć, skóra przyległa do kości - polubiłem cię; tuż przed końcem nakarmiłem rosołem z kury. Twoje panieńskie było Perney. Jestem włókniakiem – kawałkiem bezkształtnej tkanki tuż za rąbkiem naszej koszulki. Rozpoznał mnie lekarz, zmierzył centymetrem. Tym razem mam trzydzieści trzy lata - za mało, by się zezłościć. -
Apokryf z Czermnej
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za komentarze i.. dzień dobry! -
Apokryf z Czermnej
Ludwik Perney odpowiedział(a) na Ludwik Perney utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Odwracam się, ale obok nikogo nie ma - obojętnie czy jestem wzruszony, spokojny, czy kpię – zostaję sam. To pewnie te zbyt mocno unerwione palce. Wsadzam je w wytrawiony oczodół, przesuwam po żebrach - chcesz, mogę wystukać rytm. Będziemy się w nim kołysać. Ulegniemy aurze lekkiego wiatru i czerwonych blasków płomieni odbijających się od skał; zaśniemy z poczuciem nowej religii starej jak świat. Obudzę się w mokrym śpiworze, zmarznięty - jak przystało – na kość. Nie będzie za mną nikogo, komu mógłbym wsunąć dłoń w ciepłą ranę.