bezdroże. piję dzikie wino, a pragnęłabym z tobą
i uśmiechać się przez maciejki, usłane przy stole.
jak na deszczu wysławiane łzy - chodź ze mną
o zmierzchu ujrzeć fioletową łąkę z lotu ptaka,
która w chłodnym blasku stałaby się świętem.
a dalej za mgłą wszystko, co można sobie wyobrazić.
spójrz. fruczak gołąbek przysiadł na twojej dłoni,
żeby nagle zaistniała cisza, i miesza oddech z moim.
z lekka wyczuwalny dotyka obłok - usłyszę cię.
jeśli chciał nas znaleźć, musiał przejść przez to samo.