Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Michał Kosiński

Użytkownicy
  • Postów

    97
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michał Kosiński

  1. Kurczę, mea culpa! - rzeczywiście, ten twór wcale nie jest taki w pełni regularny, rytm nie zachowany... motyla noga! Ale moje niedopatrzenie wynika chyba z tego, że.. w ogóle nie przeszkodziło mi to w lekturze... Co jest niesamowite, gdyż zazwyczaj zwracam na to uwagę natychmiast :o Więc gratuluję! (Muszę chyba zajrzeć do wcześniejszych utworów ażeby zweryfikować talenta :P ) PS. Kurza twarz! Jestem w szoku :o
  2. Michał Kosiński

    Kołysanka

    Dobrze być dzieckiem jak najdłużej się da, oj bardzo dobrze :) Miło tak spać i śnić, iż się bezpiecznym jest... Ech... Treść na piątkę, ale forma.. wydaje się, jakoby mogła być o wiele lepsza. Filister niezadowolony, o więcej i bardziej rymowano się uprasza! Więcej i wyżej!
  3. Hmm, aż nazbyt dużo prawdy tutaj. Ale cóż czynić, gdy Dajmonion wrzeszczy "nie!"? Przecież starożytni nie mogli się mylić! Chyba, że łatwo zwykły strach zinterpretować jako zbawczy głos rozsądku w podświadomości...? "O krok od źródła konają z pragnienia O krok od piekła szaleją z rozkoszy Trzeźwieją z marzeń o krok od spełnienia O krok od celu własny cień ich płoszy..." Dodam jedynie, iż forma - jako regularna i rymowana - olaboga! rzadkość w dzisiejszych czasach! - niezwykle się podoba :) PS. Czy kwiat pelargonii ma w "języku kwiatów" jakiś specyficzny symbol, czy też może odczytanie metafory jak najbardziej dowolne?
  4. Kto? "Rozbitkowie nieklasyczni", jak sam tytuł powiada :) Tytuł jednym z najważniejszych elementów wierszyka być może ;) Pisanie "do obrazów" jest wszakże prostsze, niż pisanie "ot tak"! Nie trzeba budować rzeczy od fundamentów, gdyż te już inspiracja artystyczna posiada. Wygodnictwo takie straszne, ale cóż : Pozdrawiam!
  5. A, rzeczywiście - to też rzuciło mi się w oczy, choć nie uczyniłem z tego fundamentu mojej mętnej interpretacji :) Niestety morał / pointa odegrał największą rolę - z tym tylko, że z odczytaniem metaforycznym "brudu" (mając w pamięci komentarz którejś z moich przedmówczyń, zawiedzionych przekazem). Przepraszam, żem do interpretacji własnego utworu Cię zmusił, Panie Sylwestrze! No ale "nie ma tego złego..." (do wiersza nawiązując ;) )
  6. No tak. Myć się. Trzeba. Szkoda, że nie da się zmyć, gdy świństwo już nazbyt się wgryzie w skórę. Kiedy już korzenie nazbyt głęboko wejdą. Wyplewić wtenczas? Za późno, bez fundamenta nie wyjdzie. Jeno zmywać na bieżąco. Podoba się, chociaż nie potrafię jakoby jednej i pojedynczej interpretacji wykrystalizować. Tako to wszystko mętną zawiesinę wytworzyło. Mętną, lecz bogatą w substancje odżywcze. Pozdrawiam!
  7. Dziękuję bardzo za lekturę i skomentowanie :) @Sylwester: Hmmm, czy tam świat się nie zmienia... Świat raczej się zmienia, ale ludzka mentalność wcale. Z takim młodzieńczym buntem włącznie - nieważne czy negując pozytywne rzeczy, ważne coby zaprzeczać! (Niczym Mefisto z "Fausta": . (czy jakoś tak, dowolna parafraza chyba wyszła zamiast cytatu) @Bernadetta: Niezbyt TYM razem? To znaczy, że innym było całkiem? (łał!) Szczerze, to mnie też się wydaje, że mogło być lepiej - nie był to szczyt mojej twórczej możliwości chyba... Ale potrzebna była kontynuacja myśli... Forma długo poszukiwana była, własna niestety nie powstała... @Oxyvia: O, może i satyra - choć bliżej chyba do niej poprzedniemu wierszykowi - "O nieklasycznych rozbitków ratowaniu" - przedstawiający problem ze strony obozu drugiego (klasyków, "starych ojców"). A stylizacja całkowicie niezamierzona - jedynie forma zapożyczona z jego "Pieśni konfederatów barskich" oraz melodii tejże, przez Andrzeja Kurylewicza skomponowanej... Choć może, gdzieś tam w superego, jakiś duch Juliuszowy... Widać w każdym razie, że mój ulubiony autor epoki romantyzmu miał na mnie jakowyś wpływ :)
  8. refleksja nad obrazem F.K. Lampiego pod tytułem "Rozbitkowie". "Nigdy z królami nie będziem w aliansach..." - J. Słowacki Choć nas zmęczyły dzikie świata sztormy, Spienione morza górnolotnych idej, Po burzy wieków zbudujemy domy W ziemi ciernistej. Dość myślom zbożnym naszych starych ojców I uciskaniom sympatyków młodych: Własnym pomnikiem wyzwolimy synów Z kajdan prawd przeszłych. Klasykom nędzy hołdującym wiekom, Żyjącym w złudzie, iż prawdą historia, Wnet pokażemy jak się bawić ludom: Niechaj drwi Gloria! Wyrosną miasta niczym zboża kłosy, Lecz wiatry bogów ich nie będą zginać. Będą żyć ludzie, nie zdrewniałe sosny: Krew nie żywica! Stworzymy wreszcie oazę wolności I źródło wody żywej uchwycimy: Niech rośnie palma naukowej mądrości. Ją tu wsławimy! Choć za lat kilka czy też kilkadziesiąt Ocean myśli znów się pewno wzburzy, Na tratwach marzeń porwie stada dzieciąt, Szumem odurzy. Jak ojców naszych porwał raz dziecięta W przekory pęta. z dedykacją wszystkim twórcom nowych porządków wszechświata
  9. No ja przepraszam, ale jeżeli strofę drugą można odebrać inaczej, niż w kategorii przedstawienia służki męskim kaprysom erotycznym (czy jak Pan to trafnie ujął "dupy") to ja już nie wiem... No i "mała czaszka - puzdro głupoty" nie trąci dupą, a jakoś tak westchnienie wywołoła (takie eksklamacyjne "ech!"). Ale cóż - no to jest, jak się odbiera wszystko w kategoriach dupska. Zgadzam się z Panem najmocniej, widocznie jeszcze czasy gimnazjalne z głowy mi nie wypłowiały (i te gwałcenie dziewczyn przed kamerkami z komórek... ach, piękne, liryczne chwile!) Co do uwagi Pana Sebastiana jednak wtrzymałbym się - nawet nie jeśli chodzi o jej bezzasadność, ale... nosz proszę Pana, czy coś jeszcze nie zostało kiedyś napisane? Toć po tylu wiekach istnienia języków ludzkich wszelka rzecz została powiedziana, a my jedynie możemy powtarzać, nawet nieświadomie...
  10. Hehe, jak Pan Sylwester pierwiej oceniłem wiersz skierowany do męskiego adresata, a teraz tutaj... Przez moment aż zdziwiła mnie zbieżność tematyczny i podobieństwo formy... ale tylko na pierwszy rzut oka. Denerwują mnie przede wszystkiem przerzutnie w drugiej części... A co do przekazu... Do diabła, no proszę wybaczyć - ale za "równouprawnieniem" nie jestem i nie byłem nigdy - podczas gdy męskość można łajać do granic dobrego smaku, to jednak niewyparzona gęba skierowana w stronę kurew najgorszej Sodomy czy Gomory podnosi ciśnienie mojej krwi. Wstrentnyś Pan, Panie Wstrentny, tyle rzeczem.
  11. To taki drobny, szyderczy śmiech. Przepełniony beznadziejnością. Beznadziejnością obu skrajnie odległych postaw, równie zagorzałych i upartych. Oraz beznadziejnością czasów dzisiejszych, gdy stajemy często przed podobnym dylematem... W przygotowaniu kolejny opis obrazu z serii rozbitków - tym razem z punktu widzenia strony drugiej, już nie spętanej przez swoich ojców i dziadów... Pozdrawiam!
  12. Po pierwsze to jakim tytułem grzecznościowym mam się zwracać? :P Po drugie - paleta kolorów rzeczywiście jest bogata, ale zachód słońca nierozerwalnie kojarzy się w mojej męskiej głowie z czerwienią - bądź jakimś jej bliżej nienazwanym odcieniem... Może jeszcze "szkarłat", ale to chyba tylko ze względu na szlachetne brzmienie, nie określenie danej barwy (hmm, to taka bardzo czerwona czerwień chyba...?). Po trzecie - czuję się zaszczycony, że zostały podjęte działania lingwistyczne "uwspółcześniające" mój wierszyk. Ciekawa interpretacja, chociaż nieco łamią mój zamysł jak i regularność, którą za wszelką cenę starałem się utrzymać. Ale ciekawe, niezwykle ciekawe! Dziękuję za zainteresowanie i konwersację za pośrednictwem tego forum :) Pozdrawiam i zapraszam do wierszydła kolejnego, również obrazem zainspirowanego.
  13. opis i refleksja nad obrazem Franciszka Ksawerego Lampiego pod tytułem "Ratowanie rozbitków" Solidne kolumny firmament wstrzymują: Nie runie, nie runie, choć wichura dmie! Choć słońce ukrywa się za mroczną chmurą A śmiałków, a śmiałków sztorm grzebie - na dnie! Ratujmy! Ratujmy! Ratujmy szaleńców! Patrzcie jak uciesznie wyciągają dłoń! Wariatów! Wariatów! Ciżbę opętańców! W pysze przebyć chcieli niezdobytą toń! Tak skusił ich oczy horyzont baśniowy - Ruiny i ruin tych zmartwiały kształt! Nie przestrzegło widmo wraków roztrzewionych - Głupota! Rozsądku totalny to brak! Wyłówmy! Wyłówmy! Wyłówmy odkrywców! Niech na suchym lądzie dostrzegą swój błąd! Salwujmy! Salwujmy! Ten tłum samobójców! Oddalmy na chwilę Ostateczny Sąd! Płakał ocalony, że chce znów do fali: Najdalej! Najdalej! Byle dalej stąd! Ci trzej, co go nieśli, potem powiadali, Że Napór i Burza - to jego był brzdąc. Szaleniec! Szaleniec! Trzeba było spełnić Życzenie idioty, więcej miejsca nam! Niech płynie! Niech płynie! Trytonów odwiedzi Lub wraca przez morze ku ojczyźnie - wpław! Co z tego, że fale wciąż kruszą tu grunty? Spokojnie! Spokojnie! Jest jeszcze gdzie stać! Niepotrzebne są jakiekolwiek nam bunty, Bierzmy co jest dane, nie trzeba nic dać. Ocalmy! Ocalmy co da się ocalić! I żyjmy! Wciąż żyjmy, jak trzeba nam żyć! Niech nawał ten będzie klasycznym morałem I nauką, że z marzeń nie ziści się nic!
  14. Całkiem, całkiem. Gdzieniegdzie coś zgrzyta, ale ogólnie pozytywnie. Troszkę klimat zbytek współczesny - ale to raczej kwestia gustu. Ale jedno poważne zastrzeżenie: "Nawet kiedy fakty WALIŁY po oczach" - litości! Ten kolokwializm do całości nie pasuje zupełnie... W tym momencie naprawdę chciałem przestać czytać - lecz się przemogłem i nie żałuję ;) Pozdrawiam!
  15. Upraszam się o pilnowanie rytmu. Wypada kiepsko, jeżeli o to chodzi. Patrzaj, gdzie średniówka w wierszu każdym wypada i staraj się to utrzymać. Albo na początek spróbować jedynie z równą sylabicznie długością wersetów. Tekścik nieco naiwny, ametafizyczny. Filister niezadowolony : No i gubi się adresat - raz do kochanki, drugi do Boga? Do kogo skierowane w końcu wyznanie? Wynikałoby z tytułu, iż do Architekta - a z początkowej treści, iż do tej pierwszej. Hmm? [Edit:] Ach, jeszcze bym zapomniał: ogonki polskie czasem umykają.
  16. Podoba mi się - ale jeżeli byłby zachowany rytm, podobałby się jeszcze bardziej :) To jedna z klasycznych zasad (w tym wypadku dotyczącą wierszopisarstwa), które również z każdym nowym wiekiem odchodzą bądź są spaczone! Czemu "filister Gromowładny" jest oksymoronem? Filistrów od artystów więcej! A to w nas siła spoczywa - wedle zasady demokracji, iż większość rację posiada... Zatem jesteśmy potężni, niczym Zeus!
  17. Hmm, ciekawy... Powtórzenia są - zdaje się - zaplanowane? Dodają płynności utworowi... Jedyne, czego mogę (a nawet muszę się przyczepić ze względu na moje klasycystyczne maniactwa) to pewna nieregularność... Najgorzej pod tym kątem plasuje się strofa trzecia. Ale to tylko takie moje bablanie :) Jest dobry. Oniryzm, oniryzm! [ pochwalić się terminem z lekcji polskiego zapamiętanym trzeba! ;) ]
  18. Szczególnie "nie mają kolejności na stroje / przebierane" przypadło mi do gustu... Staram się ogarniać, ale nie wychodzi zawsze - weteran żaden, po prostu niedouczony odbiorca, grapho-man :)
  19. Tak, to ten obraz. Pierwszy, do którego napisałem później wierszyk - do teraz jakoś to mi pozostało, już mały "cykl" kilku tekstów do obrazów zdążył powstać (i powstawać nadal będą). Ale nic nadzwyczajnego, wszystkie jeszcze gorsze od tegóż oto... :/ Hmm, a więc ten kolor to karmel? ;o No cóż, typowo męski daltonizm mnie cechuje, dlatego umieściłem czerwień w tekście :) Ale wydaje mi się, że brzmi dobrze. Chyba że doradza waćpanna zmienić? "Schyłek maluje karmelem szuwary..."? ;>
  20. Hmmm, interesujące. Jak napisał poprzednik wcześniej: "Niektóre fragmenty podobają mi się bardziej, niektóre mniej, a za częścią nie nadążam"... Niestety, tego ostatniego jest chyba w moim przypadku najwięcej. Taki już mój los filistra :(
  21. Tak, to właśnie do tego obrazu. Niestety nie mam możliwości obejrzenia go bezpośrednio, dlatego medium internetu musiało mi w tym pomóc. Znam również "Krzyż w zadymce", także przeze mnie lubiany :D (do niego również zamierzam coś nagryzmolić...) Jakieś słowo co do samego wiersza może? ;)
  22. opis i refleksja nad obrazem Józefa Chełmońskiego "Odlot żurawi II". Wiosna przekwitła i lato spłonęło - Wschód życia przeminął w cyklu corocznym. Na ziemi tej bogactw źródło minęło - Przykrywa ją całun zimny i mroczny. A my są żurawie, stadem żyjące; W okresach burzy niebem płynące. A co nam z tego, czy wichura dmieje, Czy bieda i głód glebę tą ściele? Już karmazyn słońca gaśnie na niebie, Schyłek maluje czerwienią szuwary, Klucz naszych krzyków znów niesie się w świecie - Niech innej głupi szukają ofiary. Bo my są żurawie, w przyszłość patrzące; Przed okresem burzy ciche i drżące. Bo co nam z niego? My nieprzyjaciele Biedy i głodu, nam za nic idee. Większość z nas w locie już zenity dławi Lecz nawet tutaj marzyciel się znajdzie: Błazeński filozof, co morał prawi I spojrzy w niebo ku ojczyzny gwieździe. Spojrzy i szaleńczą łzę wnet uroni, Na myśl: czy w drodze przypadkiem nie zginie? Albo, że kraj jego tytan zniewoli I dom jego snów na wieki przeminie? Bo my są żurawie, hieny cmentarne, Najprostsze kąski zjadamy bezkarne. Gdy mróz w oczy kole, głód w brzuchach zgrzyta, To tam lecimy - gdzie jasność świta.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...