Łukasz W
Użytkownicy-
Postów
77 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Łukasz W
-
"- przystanek pełen ludzi, a ty? - dość często zastaję zmurszenie" zbieracze świetlistych mchów zostawiają po sobie ślady mozaiki z popiołu więc i ja wypatruję przemytników jutra z kieszenią pełną filtrów wyciągniętych z zapatrzenia w słońce tutaj gdzie siedzimy ławki szepczą że trzeba z tym skończyć mówiąc samemu za siebie a ktoś za siebie rzuca tylko niedopałki które inny ktoś pozbiera
-
to już prawie maj a ja z grymasem zapytania blisko przy boku prowadzę siebie tak mijam napoleonki smak mokrej szyby i karuzelę łańcuchową tylko sala luster odstrasza prawdą o jutrze za rzadko lunaparki witają miasteczko i ja za często przyklejam nos do szyby marznąc gdy zimno na dworze bo tu wczoraj jeszcze podwórko a tam przecież jutro bez taty i mamy nie puszczaj nie puszczam
-
pamiętam, że zmoczyliśmy słowa ociężałe, nasiąknięte westchnieniem uciekły od ust nie mając za grosz wyboru zmęczone ścięgna nasłuchiwały porównań do ewangelii według nieopisanego braku potem już tylko: weź karabin, biegnij zgiń za nas, za spokój prześcieradeł za wilgoć bez źródeł suszy jedynie tak dało się zasnąć w echu łkającego dziecka, bez logiki bez ciebie
-
usiądź porozmawiajmy najlepiej o poezji albo nie o tym że nie umiemy już rozmawiać tak będzie lepiej co? śpieszy się twój też? no proszę całe 6 minut wspaniale nam idzie nie sądzisz?
-
„cywilizacja dała nam samochody, prawdziwa miłość gołe stopy” przebyłeś kiedyś boso odległość między dwojgiem ludzi - zapytałem przechodnia, który nie miał zapalniczki zobacz, wsiądę do tramwaju, a twój świat nawet nie drgnie, minie tyle czasu co zawsze i co z tego a wystarczy odnaleźć czterysta kilometrów w linii prostej i pokonać je odświętnie gołymi stopami pozwolić nieletnim myślom pojechać pod namiot i nie modlić się o piękną pogodę - kupimy zapałki, przejdziemy się, na rataje przecież tak blisko
-
Spokojny oddech samotności późno w nocy telewizor okazuje się być takim jakim widywałem go w filmach pokój pulsuje odcieniami walk drukarskich kolorów chociaż ty śpisz spokojnie załatwienie jutrzejszych spraw pozwala dostrzec osamotnienie odpoczywasz jak kiedyś ja z miejsca na miejsce krzątanina wyczekiwań i już zagarnięta noc poczekaj pójdę po szklankę wody popatrzę na siebie z perspektywy czasu może tym razem obudzisz mnie pierwsza z rozpiętą koszula - pustą szklanką ja twój zamknięty dzień
-
kiedy przychodzimy do siebie drzwi nie mają znaczenia w przestrzeń dziecięcego zasłuchania wchodzimy inną drogą chociaż nie nauczył nikt gdzie kilka doniczek pukają okna, aromat dnia a my zapraszamy nawet wspomnienie zasłonek które zawisną za moment i poduszki takie jak ty i męskość, niby ja dom
-
Kołując nad wysypiskeim (tak upada się by wstać)
Łukasz W odpowiedział(a) na Łukasz W utwór w Wiersze gotowe
tak, ma byc nielatwo pozdrawiam -
Kołując nad wysypiskeim (tak upada się by wstać)
Łukasz W odpowiedział(a) na Łukasz W utwór w Wiersze gotowe
tak czysto wydaje się, że w środę wieczorem wywieźli błędy spisane na brudno nie pytając czy trzeba, bo przecież tak chyba nie podniosłem z ziemi nic a to właśnie mewy są jeszcze sobą kochają i śmieci i plaże bo tam głęboko w piasku są wysypiska godne uwagi niegodne mew poprawny tytuł: Kołując nad wysypiskiem (tam upada się by wstać) -
o jedno więcej czy może nawet mniej albo i ulica dwa kroki dalej od już z wyrzutem znienawidzonej nie to nie ucieczka może wszystko niedopowiedziane powinno stawić czoła uchyleniu biec nie umiejąc ustać o własnych siłach jeśli nikt nie powiedział od czasu do czasu zapomnisz na wszystko trzeba zdążyć niech to nawet będzie wiadomość że pranie na sznurku nie zdążyło wyschnąć
-
lekki refresh tytulu: "Odurzenie międzyczasem"
-
gałka na pięć pomyślane ciepło a przecież nie jest zimno palce zamocowane na przewodzeniu to chyba nietknięty wybór doskwiera bardziej niż jego brak pewnie nie było aż tyle mnie
-
bez śladu zaufania przez dalekich bliskich zastygły w źrenicach spokój uciszył niedowierzania a przecież lipiec tętnił zatajoną intymnością tylko dla wybranych pomiędzy zapytaniem a brakiem świadomości spakowane zawczasu bagaże rzadkich gatunków słów roznoszą zapewnienia nocy gdzieniegdzie jeszcze zasilone prześwitywaniem nieudolnych prób nic nie znaczące prawdy obalone zanuconym w drodze (miastem) ze snów
-
miłość w wierszach - konkurs
Łukasz W odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Kwadratowe guziki, okrągłe guziki Od dwóch sekund własnego życia myślę o zapewnieniu ci bezpieczeństwa, ciało, które posiadasz nie zniesie marazmu powszechnego uwzględnienia czasu, nie chcę by ktokolwiek nas skrzywdził. Rozważam stępienie kuchennych noży, wigilijny gość zaoferował szlify spinek przy mankietach, tak aby nie uszkodzić twoich alabastrowych paznokci podczas kurczowego łapania się za obietnice. Jak tylko zachorujemy, nie powiem ci, że też zacieśniam bawełniane żakiety, niech wydaje się, że słowa ważą tyle samo, prędzej czy później powietrze zgęstnieje mnożąc siłę grawitacji. -
mówią gorzkie to też kolor matki na wsi bo tak trzeba wózek pchany dziecinnością uśmiechami bez znaczenia
-
Pewien Pan Łukasz W w melancholii traktach nie zauważył znów że czai raptor a zwierz to pazerny poetów łakomy pożarł rym misterny i lezie w te strony - czy można wiedzieć jaki charakter ma ten komentarz bo jest troszkę niejasny..:)
-
zadaszenia spartaczone melancholią nikłych szans niedaleko raptem nocy utopijne plany miast ociężałe od skroplenia korytarze mętnych rzek toalety w stylu retro gdzie ręczniki pachną snem
-
nikt nigdy nie zauważył wytartych ze starości skrzydeł każdego dnia mimo zimna ociekały świeżym woskiem skwerami pachnących cukierni dziękowała chłodom za garście śniegu w których krzesała ulubione imiona dzieci co najwyżej ukłony drzew szumiały ze spokojem w rytmie mijanych kroków te ostatnie spacery a w domu brak walizek tylko w śniegu ślady pożegnania zimą
-
niepocieszone wieczory jako wymówka droczenia się z minutami samotności ratunek-dożylne fragmentacje posągowych godzin niby retrospekcja niespełnionego a jednak pulsujące impresje ułamków sekund zastępują mi Dom Perignon rocznik nieznany jeszcze tylko stary projektor rzuca na ściany kolorowe wspomnienia nawet nie zauważam że potrafię być dla siebie zupełnie obcy dopiero zaparzona herbata przypomina że międzyczas minął
-
gdy spytałem o blizny dobyłaś skrzypiec nigdy nie mówiłaś, że grywasz od lat futerał jakby nie stąd, podobnie chwyty zastygła w lekkim półbrzmieniu koisz pytania wibracją szkła topione w strumieniu płócienne ubrania rytuał sławiący zmienność pór roku wiesz, że nie musisz wiecznie śnić za nas dwoje milczysz tylko susząc kwiaty dawno tak powierzone Bogu
-
w miejscu, gdzie nikt nie pyta o sens delikatnych miesięcy przeczekuję szarugę wychwytując drobiny zbędnych słów. a przecież to takie proste przypomnieć sobie kalejdoskop zamkniętych powiek, uczyliśmy się tego oboje. inność filiżanek nic nie znaczy, stłuczone zawsze sklejają się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. to nic, że pada spłukane chwilą zapomnienia płyną śladami stóp, naszych stóp
-
wiersz powstal po prostu pod wplywem silnej, negatywnej emocji. moze faktycznie nie jest odkrywczy jesli chodzi o forme, ale chodilo o jak najdosadniejsze przekazanie mysli, pomysle nad szlifem. dzieki i pozdrawiam
-
Czym jest zbawienie dla gwałconej córki przez ojca tyrana, dla innych człowieka, czy tym czym dla Ciebie poczciwa istoto jest eden i życie w niebiańskich uciechach? Czym jest ta miłość dla dziecka bez grzechu, co pozostawione wśród brudu w śmietniku, czy ciepłym spojrzeniem dającym wiarę, którego doświadczasz od zawsze bez liku? Co znaczy spokój, gdy dziś katowane niewinne dziecko znów ucieka z domu, czy to czym nazywasz zaśnięcie o zmroku wśród pięknych fantazji nieznanych nikomu? Czym wreszcie jest życie, w stłumionym krzyku zabitego syna przez matkę bez uczuć, czy tym czym dla nas jest obecność znaków od Boga, co kiedyś pozwolił nam poczuć…?
-
cisza i przekrzyki to dwie różne rzeczy...