pomiędzy słowami
to dla obietnic przestrzeń
niewygodnych więc rozdzieramy
uśmiechem usta
i w pośpiesznych gestach
gubimy
smak nagości
papierowy jak miłość
o uśmiech cięższa
kiedy się wślizgujesz
w moją noc
nie słychać kroków
tylko kot
pręży się więc przeczesuję
ciepło
trzymam zamknięte
imię kłuje
pod powiekami
rutyna powitań
opowiedziane wszystko i więcej
ani słowa co wieczór
o stałej porze odjeżdża
ostatni tramwaj
od braku oddziela
nieobecność to kilka godzin
zwieńczonych uściskiem
i uśmiechów serie
rytmiczne jak w miłości
ucieczki
kolejne