Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

M._Krzywak

Użytkownicy
  • Postów

    11 587
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez M._Krzywak

  1. Joaxii - tak jest, ale co do wieczorka, jak sama wspomnialaś, to byli dobrzy poeci, a dobry poeta, nie zazdrosny o swój warsztat chetnie udzieli porad, chętnie wytłumaczy, aczkolwiek nie widze sensu chodzic akurat do ludzi po porady jak mam pisac. Tutaj I-Bliss wskazuje na to, że wierszy nikt nie czyta, to juz za daleko - czytują ludzie, czytują... Kolejny problem to z ta nieszczęsną poetyką... To już jest sprawa gustu odbiorcy. Niektórzy liczą zgłoski i maja takie prawo, inni patrza na metafory itp... A jeżeli oprzec się na Bergsonowskiej intuicji??? Pisac nie dla kogoś, a dla siebie??? I miec swiadomośc tego, jak się piszę??? A co do kolesiarstwa, to jednak tak to działa czasami, że cięzko wytknąc komuś błędy, szczególnie że poeci są często nadwrażliwi na swoim punkcie. I wtedy opierają się właśnie na poetyce - że taki a taki układ strof, że zgłoski się zgadzają itp. Poetyka nie jest dla Twórców, a dla krytyków. Łatwo zauważyc, że jak pojawia się jakiś poetycki fenomen, to poetyka dostosowywana jest do niego... Jeżeli by tak nie było, to do dzisiaj pisalibyśmy tylko heksametrem... I właśnie położyłbym jednak nacisk na treśc. Bo po co ciągle pisac jedno i to samo??? Jeden temat przyobleczony formą powtarzający sie ciągle (najczęściej miłośc) i gdzie tu szukac odkrycia??? A każdy nowator okrzyknięty zostaje innowiercą, bo śmiał poruszyc święte prawa formy... I jeszcze ośmielił się naruszyc sacrum...
  2. poprawka: Joaxii ma racje, że wiersz biały opiera się na "misternej konstrukcji", a nie jak ja napisałem, że uważa, że łatwiej jest napisac wiersz biały. Przepraszam i pozdrawiam!!!!
  3. Hm, ciekawe argumenty... Tylko faktem jest, że na miliony poetów tylko nieliczna ich liczba (nawet bardzo) jest faktycznie w ponadczasowa. Miłosz, Czy wcześniej Mickiwicz wykładali na Uniwersytetach, ale nie uczyli, jak pisac wiersze. Właśnie tutaj jest moja wątpliwośc - bo sądze, że wiersza nie da sie nauczyc napisac. Ewentualnie można zgrabnie go podrobic. A oczywiście, że wiersz biały ma naprawdę misterną "konstrukcje" (vide Peiper. czy Przyboś) i faktycznie Joaxii ma tutaj racje, że niby prościej jest pisac wierszem białym. Ale czy ta pomoc warsztatowa nie bedzie bardziej krzywdząca? Bo wcześniej czy później wyjdzie na jaw, że ta poezja jest taka niekoniecznie samodzielna. I kto ma się później wstydzic??? Uważam też, że tacy "początkujący" poeci to dobry narybek dla jakiś tam znawców, którzy grzebiąc w twórczosci owego delikwenta nie dośc, że czerpia satysfakcje, jacy to oni nie są wspaniali, a ponadto uzyskuja piewców własnej, czasem dośc wątpliwej twórczości. I tworzy się błędne koło... A ludzie, którzy nie chcą pzryłączyc się do chóru wzajemnej adoracji sa wykpiwani i w ten sposób odpadaja nieraz faktyczne, te nieśmiałe jednak talenty...
  4. Joaxii - Ale czy nie od czytelników zależy wartośc poety? Nie sztuką jest przy czyjejśc pomocy byc lepszym, sztuką jest byc lepszym samemu. Można czytac samego siebie, poprawiac, dyskutowac a nie podkładac komuś do poprawy - piszę o poprawie bezpośredniej, bo o to mi cały czas chodzi. Bardzo za to ładnie napisane o tym "kocham cię" - bo rzeczywiście na to sens. Poezja albo jest samodzielna, albo przestaje byc poezją... (ale patos mi wyszedł) - a wysiłek artysty to właśnie długa droga do sukcesu, ale po co kroczyc podpartym przez obce ręce? Zresztą zauważyc błąd, a poprawic go, to też różnica. Jak ktoś chce pisac, nie powinien popełniac błędów...
  5. Czy nie zna Pan przypadkiem Wojciecha Kowalewskiego ? Też pisał w podobnych klimatach, a pisał (może jeszcze piszę) bardzo dobrze. a co do Pana wiersza - nie jest tak znowu wspaniale, ale nie jest tak źle. Ja stanę w opini tak pośrodku, bo nie wszystko tutaj mi sie podoba. Pozdrawiam!!!
  6. Całkiem niezły, aczkolwiek poezja przestała juz dawno byc powazna, nawet ta, co uważa siebie za poważną. Ale i fajny pomysł, i rzetelne wykonanie. Czuję coś ze Staffa... (? ) Pozdrawiam!
  7. Dobra, mocna rzecz, nareszcie nie o miłości i wschodach słońca. Mnie sie podoba, a jedyne zastrzezenia - zwolniłeś przy końcu.
  8. Joaxii: Już Pan( i ) wytłumaczę : nie ma dróg pośrednich. W sumie odeszliśmy nieco ot sedna tematu, gdzie bardziej chodziło mi o to, czy po obcych przeróbkach, nawet jednym wersie itp. wiersz nie przestaje byc autorski. Bo sam fakt uwag co do wiersza to ja popieram i sam je chętnie czytam. Napisze obrazowo: x pisze tekst, y, z, poprawiaja po zdaniu. I w tym momencie praca x przestała byc własna pracą tego x, a zostaje bardziej wspólnym dziełem. Bo to, co Pan( i ) piszę, dotyczy bardziej komentarzy pod wierszem i tutaj zgadzam się całkowicie. A żeby nie wyważac otwartych drzwi, to trzeba troszeczkę znac poezje, czyli po prostu ją czytac. Rady co i jak pisac, zawsze sa radami, tego, co radzi ( konkretny przykład - pewien znawca prowadził kółko poetyckie i zakazywał (!!!) pisac rymami, argumentując, że rymowac potrafił tylko Mickiewicz). Tak więc zgadzam się z Pan ( i ) komentarzem, bo rzeczywiście tutaj jest słusznośc. Pozdrawiam!!!
  9. Na pewno ciepłe. Na pewno spodoba się wybranej. Mnie niekoniecznie. Za to podziwiam umiejętnośc tworzenia nastroju. Wiersz dojrzały i świetnie napisany, no ale... Pozdrawiam.
  10. Nieprawda. Ma sie (albo nie) talent. Ale to nie wystarczy - trzeba jeszcze mieć warsztat. A warsztatu można się nauczyć. Pozdrawiam, j. A z tym to ja się nie zgodzę. Własnie warsztatu szczegolnie trzeba sie samemu uczyc. Oczywiście korzystając z porad, i tego nie neguje. Ale bycie naprawdę dobrym przychodzi raczej własną, ciężką pracą. Na cóż kilkunastu znawców do jednega wiersza, szczególnie, że nie zawsze ci "znawcy" sa kompetentni. No, chyba że wracamy do epoki Oświecenia. Albo na tyle sobie nie ufamy, że musimy miec poparcie.
  11. Tak właśnie czułem. Może to lepiej jednak uczyc sie na własnych błędach? A co do ingerencji - to jest mniej groźne groźne, niż np. przerobienie cudzego wiersza i uznanie go za własny. Ciekawe, czy zdarzyła sie komus podobna sutyuacja? Panie Romanie - uczeń i tak jest sprytniejszy, niz nam sie to wydaje. A już pomijam, że to co wypisują, to nieraz takie brednie... No ale to juz taka dola nauczyciela. Ale wiersze to faktycznie delikatniejsza sprawa. Bo osoby bardziej delikatne moga miec przykrośc, czytajac lekceważącą ich wypowiedź właśnie w opinii.A z drugiej strony, jak wiersz jest słaby, to co zrobic? Faktycznie sam czasem nie wiem jak podchodzic do tego.
  12. Hm, nie lubię takich wierszy, nawet mnie drażnia, ale tutaj jest coś..., cos innego. Co na nie: schemat odrzucenia, bycia niechcianym, niezrozumiałym itp. Po prostu jest tego za dużo wszędzie. Ale plus - tworzysz klimat przez efekt wyznania. Czyli to coś, co w jakiś sposób porusza. Literacko smutna treśc zaczyna byc rzeczywiście smutna, a ten efekt jest bardzo pożądany. I w tym momencie wiersz nabiera znaczenia. Czuję, że przy dalszej pracy będą powstawały dobre wiersze.
  13. Liryka nocy, może to przebrzmiałe i nie do końca dopracowane ( napisałbym zbyt manieryczne, znane itp.), aczkolwiek swój urok posiada. Jakby krztynkę pogłębic metaforykę, zrezygnowac z takich wzorów jak : "miłośc gasi nas", byłoby ciekawsze. Za to świetnie sie czyta - potrafisz utrzymac rytm, nawet przy użyciu rymów prostych, jak "woń-dłoń". Pozdrawiam!!!
  14. No właśnie. Komentarz podpowie, oczywiście rozsadny komentarz. Bo osobiście mam wrażenie, że albo sie potrafi pisac, albo nie i nie ma żadnej pośredniej drogi. A dlaczego poruszyłem ten temat - bo czytając mój wiersz poprawiony przez kogoś bezpośrednio, czuje, że to jest zupełnie coś innego... niż ja chciałem przekazac. A z drugiej strony wiersz pisany przez parę osób musi byc wychwalony np. przez tych, co coś w nim zasugerowali i w tym momencie paradoksalnie chwalą samych siebie.
  15. Tak mnie to zastanawia - czy prace warsztatowe nie czynią wiersza innym, niż był on na początku. Bo w pewnym sensie autor przestaje byc jedynym autorem, a wiersz zaczyna posiada więcej twórców. Czyli poeta przestaje byc samodzielny, a jego wiersz przestaje tak naprawde byc jego. Zawsze uważałem, że powinno sie pisac samodzielnie... Pytam, bo akurat mnie to zastanawia, bo może akurat faktycznie warsztaty maja sens???
  16. Jak dla mnie zbyt czule, zbyt oklepane, jeśli chodzi o treśc. Innymi słowy: nic dla mnie (podkreślam : dla mnie). Miłośc jest chyba fenomenem nie do uchwycenia... Serdecznie pozdrawiam!!!
  17. Miłośc to fikcja... Czy nie szkoda zdrowia???
  18. Faktycznie, z czymś mi się kojarzy. Aczkolwiek całkiem niezły tekst...
  19. Nie wszystko mi podchodzi. początek dobry, ale potem popadasz w pewne banały, jak np. "oczy w których tonę bezdennie". Czyni to wrażenie powielania znanych już metafor, a to obniża wartośc wiersza. Aczkolwiek nie jest źle. Pozdrawiam!!!
  20. Tak jest. Nie widzę żadnych braków, przeczytałem z prawdziwa przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie!!!
  21. Kucharz zachłysnął się wręcz tym wzrokiem, oczywiście jako człowiek reagujący na zewnętrzne bodźce, a szczególnie że jako kucharz ma wyostrzone pewne zmysły. Ocenił jej palce. Smukłe. Pomimo tylu obrazów, założeń mimetyzmu, nikt nie potrafi prześcignąć natury. Ciągle go to zastanawiało, możliwe że przez te widzialne specyficzne drgania najoczywistszego życia, którego sztucznie nie da się odtworzyć. Kucharz uważa się za szczególnego artystę wyobraźni. Bo rzeczywistość to demaskacja, odwieczny zawód, świstki papieru, aura świętości czy grzechu zapowiadającą druzgoczącą obietnice początku. On nie opowiada, jak czuje to powietrze. Kiedyś spróbował i drżącą dłonią nakreślił twarz. Uczynił coś, czego nie pojął. Czy faktycznie świat opiera się na ociężałym i leniwym żółwiu, który łypie łagodnymi, ale tępymi ślepiami i koszmarnie długo umiera. A jeśli to miasto zbudowały dwa ssaki sterczące przy sutkach wilczycy, mitycznej bestii, a one śliniąc się wsysały w siebie tą pierwotną i naturalną dzikość gęstego lasu i rozległych pól okrytych żałosnym piskiem pożeranego stworzonka, które po prostu nie zdążyło w porę uciec. Nie, nie płacz już, to, co przeżyjesz wynagrodzi każdy strach. Ja nie jestem złym człowiekiem, inaczej to tylko odbieram. Żyję miłością, bo wiem, jak smakuję. I jest mi przykro, że jesteśmy tak, a nie inaczej. Kiedyś moglibyśmy być razem, ale ja się zgubiłem, a ty się śmiałaś. Jestem cierpliwy, poczekam aż będziesz gotowa. To długo trwa, całe to wybaczanie. Zatem nie płacz, oto kwiat miłości mojej... Boże, ale z nas kłamcy, marni aktorzy, nie powinnaś się teraz ruszać, maluję prawdziwie, chociaż w to nikt nie uwierzy, nawet jeżeli powiedziałbym że jesteś piękna, ale to już literatura, Bruno Schulz, którego nawet ja nie prześcignę w tym drążeniu środka, to takie odrażające, piewcy geniusza. Ty byś pewnie wyszła za takiego, bo czaruje coś między jedną godziną a drugą, może zgodziłby się, że w nieczasie, kiedy to próbuje się złapać sfinksa za ogon. a ja to wchłaniam od razu, ciągnę i ciągnę, znam te smaki. Jest to miejsce zwątpienia, niemocy, bezsiły, czar niewiedzy, ten nimb tajemniczości co zwabia motyle nocy. A kiedy intuicja milczy, wpada się w płomień. On bełkocze, to biedny chłopiec o zbyt trwałej pamięci, samotny jak cała reszta takich jak on, cóż możesz mu dać, gest, frazes, resztę życia ? Zamienić Stwórcę w człowieka. Przecież on stoi i ziewa, on się nudzi. Ćmy uderzają w okna, gdyby tak wejść w jego myśli, usłyszelibyśmy pewien dysonans: stuk, słowo, stuk, słowo, stuk, słowo. Jeżeli to rozbije wreszcie mury jego czaszki i pogrzebie go w akcie tworzenia ? A jeśli wyjdzie poza i zawali te ściany i siedzących w nich konsumentów, albo wypowiedziane zagłuszy tą monotonię równo poustawianych krzeseł, stolików, a huk łamanych skrzydeł zagłuszy te żucie, mlaskanie, ścieranie się zębów. A jeżeli on rozwinie swoje dwanaście skrzydeł i odleci ? To wtedy będzie można spokojnie wstać i wyjść w ponurą ciszę ulic. Czego oczekiwałaś ode mnie, cudu, wskrzeszenia, zmartwychwstania ? Przecież dałem ci najwięcej – odebrałem twe życie. Nie potrafisz tego pojąć ? Przecież układałem tylko dla ciebie, tylko ty mieszkałaś we mnie i miotałaś mną, taki taniec Wita, zostałem obłąkany. Ty tylko wychodziłaś, ciągle z nimi i teraz też z nim, tak blisko mnie, ale gdy wstaniecie, to pójdę za wami, skończę to, co teraz, wyrwę cię z jego rąk i poniosę, łoże z ciebie kompozycje, bo tylko ty jesteś dla mnie. „siedzisz obok mnie i mnie nie słuchasz. Jesz. Ty jesteś gatunek i pewnie nawet ci smakuję. Później i mnie zechcesz pożreć, dając mi kwiaty, śliniąc się żałośnie, jak żałosne jest to, że wcześniej czy później przyjmę cię do siebie, żeby później nie zostać sama, żeby samotnie nie przeminąć, jakoś damy sobie radę, tyle że ja częściej będę patrzeć w okno słuchając łamanych skrzydeł, a ciebie nawet nie stać na to, by dla mnie napisać sonet, nie umrzesz za mnie, i na pewno bałbyś się mnie rozerwać. O szczęście nawet nie pytam, bo po co. Ten kucharz jest jeszcze gorszy, wtapia się we mnie, ale ty tego nie widzisz, zajęty sobą, nie rzucisz się na niego, nie zejdziesz po rękawiczkę nawet po to, by dać mi nią w twarz. To chore mity z odległych czasów. Masz kawałki mięsa na brodzie, żuj, to jest tak wpisane w ciebie, tak banalnie konieczne. Jesteś ślepy. Pamiętasz choć jakieś skrawki wierszy, czy śnią ci się smoki i rozrywane dziewice, a ty, niczym Jerzy z błyszczącą zbroją na białym koniu idziesz im naprzeciw ? Ja śnię. Czasem biały człowiek, Wysłannik, mówi do mnie. Czy to złe, czy to się nie zdarza ? Czy nie zakrada się cichutko Morfeusz by klęknąć przy mnie i złożyć mi hołd ? Ty śpisz, zadowolony z siebie, bierzesz do łóżka cały dzień, całe to oszalałe miasto. Żuj, żuj to, potem nakryjesz mnie, wnikniesz we mnie, ten ruch tak jak teraz do ust, dla ciebie to pewnie to samo, smak tego czy tego, marny i nieświadomy hedonista, mimo, że tak zadowolony s siebie, ja wzywam strzygi na świadków, najmogilniejsze mroki, żeby to się skończyło dzisiaj inaczej. Demony, wyrwijcie kawałek po kawałku tę pierwotność, tą fatalność, obślizgłe fatum indywidualności. Byłam tak piękna za młodu, ten świat był cały mój, Narcyzy wtapiali wzrok we mnie i umierali, Adonisi tarzali się w pyle u mych stóp, sam Zews zlatywał i jęczał. I przez to zjadała mnie powoli bestia przemijania, Ten Minotaur w labiryncie moich dni, w których się pogubiłam. Czekałam na Dantego, żeby wspiął się do mnie, ale nie zwróciłam uwagi, że Dante już dawno został pogrzebany, zresztą po raz drugi i nie na darmo tracił swój wzrok. Miał racje, te kartki kłamią i ja zostałam oszukana, zbladłam, przygasłam, Narcyzy wrócili nad swe potoki, Adonisi wstali z klęczek i szturchając mnie poszli sobie dalej, by upaść gdzie indziej. I teraz tylko ty zostałeś, co z tego, że bogaty, ale pusty, wyjałowiony, i innej tradycji.” Tworzy się galeria już powielonych obrazów. Siedzą przy stołach, jeden obok drugiego. Rzeczywiście, nikt nie rzuca się na drugiego, by go pożreć, nie stać na taki gest nikogo, tam w kącie kucharz coś mamrocze zapatrzony, widocznie odkrył jakieś piękno, którego tu nie ma, a ty, ty co obok niej, co jesz teraz w publicznym miejscu, gdybyś się ocknął i pojął, wyczuł tą cienką nić powietrza nie wychodziłbyś stąd, czy słyszysz ? „Schowasz się i zmyślisz mit, wielki przodek Leartesa, kłamliwy i przebiegły samiec, bezmyślnie wpatrzony w przed siebie, co myślisz, że tyle czasu tylko ze mną to o wiele za dużo ? Bezpieczniej w piekło zajrzeć, niż w serce kobiety. To też Dante, tylko że inaczej. Ty to pożywiająca się machina, ale jesz to, co bezpiecznie, co zostało umęczone pod tym sufitem, co upichcił ten tępo wpatrzony we mnie kucharz, chociaż to pochlebia, ale to tylko kucharz, kucharz, wulgarnie i po prostu. Ten jego wzrok, a patrz sobie, patrz, i tak nie jestem stworzona dla ciebie, została ci łaska patrzenia, czego ten nie rozumie, choć to ty, kuchciku mu służysz”. Zrobię to powoli, bo tak wygląda przerażenie. Tak zaczął się absolut i tak się skończy. Gdybyś rzeczywiście umiała wtedy patrzeć, nie byłoby cię tutaj, nie musiałbym tego robić. Ale ja jestem artystą, doceniam też te łzy, te grymasy, to drżenie warg, choć to trochę sztuczne. Widzisz, księżyc nie schował się przerażony tą zbrodnią, a raczej poematem. Bo tylko nocą powstają największe arcydzieła. Tylko słońce przeraża męka, a On ciągle zostawia potrzebujących. Prawda Synaju jest martwa. Prawda leży w grobach, a nad nią modli się kłamstwo. Moja rozkosz to rozgrzeszenie. Bez niej zapanowało by nic. Nawet przestalibyśmy jeść. Ja tworzę twój ból, póki jeszcze widzisz i odczuwasz. A gdy wrzaśnie, skończy się kolejne opowiadanie, a ja wrócę tam i wezmę się znowu do pracy, ale jakże pełny, jakże spełniony. I faktycznie, jedno zapatrzone w głąb siebie, drugie zupełnie nie zapatrzone, nie zauważyli postaci sunącej za nimi, w której poznali by kucharza. Na ich usprawiedliwienie można dodać, że ulica też spała głęboko, nie słysząc żadnych krzyków.
  22. Tytuł mnie zniechęcił i wcale nie chcialo mi się wchodzic. ale przyjemnie się zdziwiłem. Dobry wiersz, a tak źle ubrany... Pozdrawiam serdecznie.
  23. Ciekawe... Wreszcie padło słowo "kocham" w niebanalnym tekście. Ja na plus. Pozdrawiam.
  24. Dla mnie treściwe. I sens, i niebanalnie napisane, wreszcie refleksja. I myśl, głównie myśl. Ja na tak. Serdecznie pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...