sen
zamiera pod parapetem
światło
szeptem zdobywa ścianę
drażniąc zaspane neurony
oddech
wskrzeszony na siłę
prawa noga
błądzi w półśnie
lewa bezwiednie
rwie się do życia
chory na alzheimera optymizm
biega po mieszkaniu
w jego skarpetkach
(dziura na pięcie wygląda zabawie)
wiem...
kawa
dwie łyżeczki cukru
nieprzytomne "dzień dobry"
jak
kamień
w wodę
obiecywał...
...za twoją krew
jego miłość i łoże
w waszych płuca
jeden będzie krążyć oddech
bezszelestne nacięcie
z duszą na ramieniu
kilka czerownych łez
prosto z serca
na białą od marzeń kartkę
martwe gołębie
na uschniętym drzewie
pod nim ja
ze stopami w ogniu
kreśle
ramion jego fatamorgane
martwym palcem
na zgniłym niebie
nie mogłam dostac się na własne konto...w końcu bez zastanowienia zalożyłam to...no i dostałam bana(hahahaha) zapomniałam że posiadanie 2 loginów jest niewskazane ... wyjaśniłam administratorowi swój problem i oto jestem :) co mnie bardzo cieszy - przywiązałam się do tego miejsca i kilku osób :)
witaj Stanisławo ... czy ja wiem czy lepiej, może po prostu uczę się akceptować rzeczy takimi jakimi są ... ja już prawdopodobnie pozostane jako samotnica ... łapczywie połykające ochłapy spadające ze stołu przy którym kiedyś dane było mi jadać :(
dziękuje wszystkim za odwiedziny :) nie do końca jest to mój debiut ... poprzednio pojawiałam się tu jako Sylwia Chojnowska (niestety-problemy miałam z zalogowaniem się do tego konta więc pojawiłam się jako toxyna)
pozdrawiam serdecznie
nie mogę zasnąć
noc mnie przerasta
dusząc się pod kołdrą twoich kłamstw
marzę byś uchylił okno
może jakiś komar zabłądzi
wnosząc w nasze ramiona nikłe ślady życia
być brazem
pisane przez durze "B"
zaczęło żyć w nas własnym życiem
krzyczało do nas
źle zawieszoną półką
niedomytym kubkiem
i zbyt zimnymi żeberkami kaloryferów
złośliwie chowało przed nami
szczere uśmiechy
ciepłe słowa
i oczywiste kiedyś gesty
jak panisko siadało za stołem
nerwowo stukając palcami o blat
skacząc bez celu z kanału na kanał
sącząc zimną kawę
gdy wychodziło
niczyje nie zaskrzypiało serce