Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Toxyna

Użytkownicy
  • Postów

    139
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Toxyna

  1. "kolacja (chyba) dla dwojga" miał przyjść nim zegar wybije dwudziestą czwartą (nie zdążył) minęła dwudziest siódma z kolacji przy świecach ślad wosku na stole przez zęby do lustra cedzę - smacznego marzenia rosną w gardle (przełknąć nie mogę) w kolejną nieprzespaną noc ciężko wyrównać oddech gdy on błądzi w myślach ...to co że boso
  2. może i tak Michale :) a nad tytułem ciągle myślę ... ten jest roboczy
  3. może "lekcja pokory" ... ciekawy wiersz, już wcześniej go czytałam ... kocham góry, gdy tylko moge sobie na to pozwolić - jestem tam ... są surowe i piękne niczym życie, uczą pokory, w jednej chwili karca nam by za chwile wszystko wynagrodzić łagodnością dolinchoc Moim zdaniem w twoim wierszugóry są jedynie metaforą (a może staram się zbyt wiele w nim dojrzeć?). pozdrawiam
  4. i tak bywa...ale dziękuję za wszelkie słowa ... najgorsze to nie wzbudzić żadnego zainteresowania :)
  5. dziękuję izo - jak zwykle wyłuskałam coś dla siebie :)
  6. marzenia zamkniete w słoiku po marynowanych gruszkach niedopita kawa w kubku bez ucha (i cukru) czterdziesty papieros wypalony z nienawiści do palaczy martwica mózgu tępy wzrok szukający na siłę odpowiedzi w starej fotografii
  7. teraz będę taka jaką lubisz nabardziej uśmiechnę się gdy powiesz - za słone niezdarnie poprawię włosy gdy przejdziesz obok nie widząc że ścięłam je dla ciebie zgięta w pół minę telewizor przecież dziś ważny mecz usiądę cicho w kącie by spisać mydłem na papierze toaletowym słowa na które nas nie stać
  8. dzięki Izo -faktycznie "wkupie" ciekawiej to brzmi :)
  9. witaj Kasiu, miło znów Cię widzieć - po urlopowej nieobecności - pozdrawiam
  10. nerwowo zaciskam bezsilne powieki pięc tysięcy baranów przez płotek (cichaczem) w pół śnie przemierzam chłodnej pościeli bezludny kontynent pięc tysięcy sześćset o spokojny sen do księżyca wyję (jak grochem o ścianę) sześć tysięcy pięćset a każdy z dzwonkiem miedziany u szyi siedem tysięcy świt
  11. dzięki tomku -przydługie to było ...bałam się że tylko ja będę wiedziała o co chodzi
  12. bezwład mózgu zapomniane myśli walające się tu i ówdzie spójrz niektóre z nich tylko raz przecięły szlak neuronów żądza niebytu na siłę czyjeś ręce trzymają nas przy życiu i tak ucieknę masz to jak amen w pacierzu
  13. miał przyjść nim zegar wybije dwudziesta czwartą (nie zdążył) mineła dwudziest siódma z kolacji przy świecach ślad wosku na stole przez zęby, do lustra cedzę - smacznego marzenia rosną w gardle (przełknąć nie mogę) w kolejną nieprzespaną noc ciężko wyrównać oddech gdy on błądził w myślach ...to co że boso
  14. ja bym nic nie zmieniała ... dynamiczny, ciekawie skomponowany ... generalnie podoba mi się
  15. Stanisławo - smutny, refleksyjny wiersz zmieniłabym może jedynie błądzą we wspomnieniach równie dobrze jak po ścieżkach dziś - /słowo dziś na codzienności/ - z tym słowem lżej się go czyta długą nadzieją poprzedzając krótkie oczekiwanie pozdrawiam
  16. witaj stanisławo - niestety już po urlopie (to był urlop życia) dawno tak nie wypoczęłam ... nie ma to jak solidnie się zmeczyć fizycznie podczas wypoczynku - polecam - to oczyszcza umysł :)
  17. dzięki AlterNet...jak zwykle miło Cię widzieć :)
  18. marzenia zamkniete w słoiku po marynowanych gruszkach niedopita kawa w kubku bez ucha (i cukru) czterdziesty papieros wypalony z nienawiści do palaczy martwica mózgu tępy wzrok szukający na siłę odpowiedzi w starej fotografii
  19. to u mnie standard-dzieki Stanisławo :) za kilkanaście godzin spływam :) plecak spakowany, marzenia wyrywają się ze śpiwora, karimara mruczy na myśl że uda jej się rozprostować w koncu plecy :)
  20. więc może tak??
  21. taki sobie wierszyk :) ale tylko o tym myslę na 4 dni przed urlopem :)
  22. Kasiu Tomek już tu był :)- w warsztacie
  23. wzrok umiera gdy na siłę linią ramiom horyzont zamykasz krzyczysz to takie proste gdy ból dławi ci oddech ...już zapomniałam łżesz jak pies (do lustra) ciskasz sercem w srebną taflę w milczeniu patrzysz jak na tysiące kawałków rozpada się... ...krwisty głaz
  24. przez niedomknięte drzwi szafy stary plecak pogania zaspane buty wypchany po przegi marzeniami wygrywa melodię obitą menażką (do taktu tańcza sznurówki) o świcie podniecone podeszwy w pośpiechu żegnają piach wdeptany w wycieraczkę schody (w pół śnie) odprowadzają niedorzecznie szczęśliwe nogi do wiernych jak pies drzwi i tylko słonecznik na parapecie drży myśląc o wyprawie w nieznane spokojnie (szepcze ściana) do tej pory zawsze wracała
×
×
  • Dodaj nową pozycję...