Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maria_Magdalena_Kowalska

Użytkownicy
  • Postów

    91
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Maria_Magdalena_Kowalska

  1. Pomieszanie Freuda z Dziadami, w polewie modernistycznej. Więcej nie powiem (przez ostrożność nabytą). No sama przeczytaj, jak to brzmi, że swędzi Cię krawędź, kiedy jego wędź jest w Tobie? :) Trochę mnie "mgli", a odrobinę bawi. Jeśli to żart - to udany. pozdrawiam [sub]Tekst był edytowany przez Maria_Magdalena_Kowalska dnia 18-11-2003 15:03.[/sub]
  2. Całkiem dobry wiersz. Dupa nieco efekciarska, ale obleci. Trochę razi zbitka "nieraz razem", podobnie "za zapytanie" (może za pytanie?) Wywal dużą literę z Widoku, lub wstaw we wszystkie inne nazwy własne (albo, albo :). Końcówka wprost rewelacyjna. pozdrawiam
  3. 1. tłuste słoneczniki syte latem siały czarne zęby ziaren w misie doliny. naprężona błona nieba. żyłki światła. miriady rozgałęzień. synapsy rozwidleń i odnóg. emma przesiadywała w krużgankach sadu. gaworzył wiatr. kicały króliczki lukrowane różem, dziecięcym błękitem na trawiastym kocyku pod jabłonią. pusta w środku, wydrążona jak tykwa. z napiętą skórą twarzy. włosy zwijała w bolesny węzeł. ciężki kadłub chmur rozwierał oko opalizujące kataraktą. obłęd. emma przeniosła przez próg nowego lokatora. 2. szare futerko kurzu i pajęczyn zarastało dom niczym kłaki dzikiej brody. strugi ulewy. już tydzień siedział w prostokącie blasku rozciętym na czworo wąskim krzyżem cienia. ożywała na plecach atramentowa menażeria gdy ściskał wnętrzności palcami żeber. jedna po drugiej eksplodowały doniczki na ganku. okrzyki światła. terakotowy pył. za oknem szubieniczny wiąz zakorzeniony w błotnistym gruncie zbielałymi knykciami. 3. wyfrunął za nią w ryczącą noc. dogasała już na cembrowinie spirytusowa lampka jak znicz nagrobny. w miękkich błotnistych dziąsłach studni wierzgający na sznurze amorficzny zoofit. spuchnięte pijawki powiek. szkarłatne bukiety wybroczyn. pająki snu plotły rzemienne nici słodkiej drzemki. w siekącym deszczu ambulans piął się grząską drogą jak lśniący skorupiak. 4. świt litościwie opuszczał blady sierp. odchodził wraz z ulewą. z twarzą poparzoną łzami. ospowatą powierzchnią kałuż dryfowała surowa galeria portretów oprawnych w okienne ramy. pęknięcia w płaskim brzuchu doliny. strzałki światła. kruki kaleczyły posiniaczone i utrudzone niebo. (epilog) 1. fale ulewy przestały chlupotać o burty i znów każdy dzień stał się wart zachodu. słońca odcedzone luksferami lapis lazuli zbierała w motki i przędła złociste nici. umiała szyć. zdążyła już połknąć dwie igły i parę garści tęczowych guzików. mnóstwo razy wypruwała zębami drobne ściegi szwów na nadgarstkach. szkarłatne koronki nie pasują do dziecinnego pokoju. lepszy błękitny patchwork z pierzastych gałganków. szkiełkami paznokci kroiła niebo na brudne szmatki. wieczorem sternik przynosił laudanum w kieszeni fartucha. strząsał z ramion na deski gwiezdny puder. udawała uległość bioder i tępy wzrok. odchodził zadowolony. emma zlizywała lśniące drobiny. 2. domki jak czekoladki tkwiły w zagłębieniach aksamitnej doliny. wiatr szeleścił pergaminem nieba. w chacie na kruczej górce od tygodnia dojrzewał embrion. drgnął i rozwinął się gdy poczuł swąd piór na rozpalonej płycie dachu. najwyższy czas. naostrzył wszystkie noże. chwytał i z pasją zarzynał krzesła komódki kołyskę. na suche wióry na drobne ząbki na złote włoski. ach jakże mruczał ogień. ach jak troskliwie lizał oszalałego syna na pępowinie sznura. po coś mnie wtedy ratował cedziła dmuchając w słońce. ludzie szeptali: to ona. to emma zaprószyła zachód. 3. najdroższy już nie przepłoszysz mi snów. skręciła się w supeł z szmacianą laleczką przy piersi. kołderka wygłuszyła ściany. nad lasem wrzeciono księżyca. od pożaru wracały spóźnione szalupy. brzask wzbierał poplamiony krukami.
  4. Wierzę, że szczerze. A wiersz mój, to myślisz że skąd się wziął? Zastrzegamy się, żeby nie utożsamiać nas z naszymi peelami, ale to wszystko g... prawda. Większość wierszy (tzw. "osobistych") nigdy by nie powstała, gdyby nie identyfikacja projekcyjna :) pozdrawiam
  5. Mirosław Serocki: Umknął mi ten wiersz i nie wiem dlaczego. Pewnie przez tytuł nie rzucający się w oczy :) Powiem jedno. Pani M.M.K. robi na mnie coraz większe wrażenie. Jak najbardziej pozytywne. Mam nadzieję, że to nie propozycja matrymonialna? ;D Wybaczajmy sobie nasze śmierci, bo naprawdę warto... Z Twoim dopowiedzeniem, to zabrzmiało tak patetycznie, jak ten tekst Twardowskiego o kochaniu ludzi, bo szybko odchodzą. Dobra, już nie będę. Dzięki, serio. Pozdrawiam
  6. Kai Fist: (...) a ta Sylvia Plath mi sie nawet spodobała, linka poproszę do dobrego miejsca w sieci z jej udziałem :) A może być coś na papierze, czy nikt już dziś nie używa książek? :) "Dzikie brzoskwinie" - antologia poetek amerykańskich Julii Hartwig. pozdrawiam
  7. Dotyk Jeden z (...)najprawdziwszych, bardzo "trzewiowych", powiedziałabym. (...) No i "moja" Syliwa Plath. Cieszy mnie niezmiernie ta empatia :) Ja też jestem z niego dość zadowolona, ale Ty, no bez przesady z tymi "najami"! :) Toż ja rzemieślnik jestem, robol normalny, co robi przy słowach - ot co! A Plath odkrywam na nowo. Do niektórych wierszy trzeba dojrześ, tak jak do książek, no nie? pozdrowienia, całusy i kwiaty :)
  8. Kai Fist: japoński lampion mi się podoba :) całość może też, poczytam sobie jeszcze Mogę Tobie osobiście (więc reszta - nie warczeć!) podrzucić dwa klucze: rytuał postrzyżyn i archetyp kobiety-samicy-matki. Masz już pryzmat, teraz czytaj powtórnie, Słonko. Przekaz naprawdę nie jest skomplikowany. pozdrawiam
  9. Kai Fist: słowa, słowa, słowa, czytam, coś tam rozumiem, ale nie czuję tych emocji (...) a te punktowanie to specjalnie dla autorki ;-D TO punktowanie :) Właśnie, w tym sęk: kto wszystko rozumie tak dosłownie - po co w ogóle czyta wiersze? Nie widzę sensu takich komentarzy. Nie wiesz, jak sformułować myśl - nie pisz. Jezu, załamują mnie tacy znawcy. ale odpozdrowić mogę :)
  10. Seweryn Muszkowski: Pierwsza strofa, taka jakaś, niskich lotów. Jakby autor zachwycił się czymś-tam, a już w 2's pisał rozważniej. W końcu jakiś wiersz, który mi się podoba. :-) Ech, znowu ten brak konkretów: "jakaś taka", "czymś tam". Krótko i na temat poproszę, wypunktować co się nie podoba - i już! Oczywiście mam na temat pierwszej strofy (jako integralnej części całości) odmienne zdanie, ale kto wie: być może czyjaś rzeczowa argumentacja przekona mnie i skłoni do przeredagowania. Grunt, że choć część się podoba, to już - że tak powiem - krok milowy :) Szczęśliwej podróży. Pozdrawiam
  11. magda: Genialny. Tak prawdziwy, że boli, niełatwo go zapomnieć. Fantastyczne metafory. Jedna uwaga: gdyby usunąć powtórzenie z bibułkami - byłby nieskazitelny. Z prawdziwą przyjemnością czytam Twoje wiersze. Nawet metafora z żółwicą? W innym miejscu na żółwicę parskali mię śmiechem, może dlatego, że zamiast "uważnej" była "skupiona" (co mogło - przyznam - wywoływać niewłaściwe skojarzenia :) O bibułkach wiem, już poprawiam. Mnie też jest przyjemnie, że innym jest przyjemnie. Dzięki, pozdrawiam.
  12. „ (...) co robię u pani z płucami pełnymi kurzu i drewnianym językiem, po kolana w chłodzie (...) ?” (Sylvia Plath) kolejny dzień pod znakiem wielkich nieobecnych słów. zdrabniamy się mechanicznie, mamrocząc miłość bezmyślnie jak wieczorną modlitwę. masz wzrok skuty grubą warstwą szkła. przykładam lusterko do ust, sprawdzam czy wciąż żyjesz. dawniej byłaś uważna jak żółwica składająca jaja w wilgotnym piachu, a ja potrafiłem cię ogłuszyć zwykłym pocałunkiem. piłaś mnie rozwartymi oczami, zrzucałaś skórę za skórą jak zmięte bibułki maków. karma. miąższ opium w mrocznym ziarnistym wnętrzu. lada dzień ostrzyżesz jej włosy na chłopca. nie zostanie ci nic prócz błękitnej żyłki pulsującej żałośnie na skroni. już dziś masz ścięgna skręcone w supły i piersi pełne kamieni. obiecaj że od jutra będziemy młodsi. bądź znów jak lampion z japońskiego papieru, rozpięty czule na kruchym szkielecie. zalej nas żółtym światłem. wybaczmy sobie wszystkie nasze śmierci. [sub]Tekst był edytowany przez Maria_Magdalena_Kowalska dnia 17-11-2003 13:10.[/sub]
  13. Mirosław Serocki: Nie będę się rozpisywał. To jest to, co lubię. To ja też nie będę, choć mnie korci jakniewiemco :) Dzięki, pozdrawiam
  14. Iris_IK: (...) Przeczytałam też inne wiersze...Komentarze Oceniam Autorkę na sześć! Za komentarze też? Pani Iris, Pani uważa, bo się pani narazi na ostracyzm :) Dzięki za te sześć :)
  15. Łojezu, litości Pani Agnieszko! Zupełnie nie przywykłam do takiego miodu i melasy, więc Pani pozwoli, że się nie zarumienię i nie zacznę skubać rąbka fartuszka. Ale podziękować mogę, co niniejszym czynię :)
  16. Droga Pani Seweryno, ja tam na codzień wcale nie jestem taka empatyczna. Jak sobie przypomnę, to klikam "nakarm pajacyka" i tyle mam wkładu. Oraz ciuchy po córce wrzucam do specjalnego pojemnika. No bo cóż można w tym temacie zrobić właściwie? Gdzieś zarzucono mi, że ten wiersz jest okropny, bo gra na ludzkiej litości. Nikt nie wpadł na to, że być może (BYC MOŻE!) zafrapowało mnie po prostu takie wredne alter ego starego poczciwiny. Ja tam nie wiem, mnie się wiersz napisał, a Wy się już tam, Czytelnicy, sami nad nim główcie :) Dzięki :)
  17. Pani Natalio, ślicznie dziękuję, a w dowód wdzięczności zasyłam pozdrowienia, całusy, motyle, kwiaty i marcepanowe łakocie :)
  18. Włodzimierz_Janusiewicz: Wreszcie zrozumiały (dla mnie) wiersz! Zawsze chciałem żeby ktoś coś takiego napisał. Hehe, widzicie, jestem dobrą wróżką, spełniam życzenia! :) Nie wiem tylko: a) czy siostra poszła na trzepak, czy matka... do tego bliźniaczka. Na trzepaku jest się bliżej nieba, więc i pierwszą gwiazdkę i Santaklołsa widać jak na dłoni. b)czy pan podał się za mikołaja?, czy to fantasmagoria nie, pan zbyt był zajęty kolędniczką-flecistką :) Tradycyjny święty Mikołaj jest z definicji wszystkowiedzący. Wychodzi na to, że współczesny też jest nieźle poinformowany, ot co. c) kto jest przygłupem? W mniemaniu karka w dresie - każdy biedak i ofiara losu. Tak sądzę. Niespecjalnie mam ochotę któregoś zapytać osobiście :) Strofa 2 jest mi najbardziej bliska. Bo najbardziej liryczna (a tak się kiedyś wypierałeś wrażliwości! ;) fenks. Jestem porażona :)
  19. niemało mieli siebie czternaście lat do podziału zrośnięte wspomnienia i bliźniaczo dziurawe brzuszki zanim poszła wyglądać na trzepak wpuściła mu tylko światło do oczu chuchał gorączką na pękniętą szybę patrzył jak latarnie pochylają łby dobrotliwie prósząc miękką sierścią na szpiczastą czapkę i znoszone buty w rozkołysanych na mrozie dzwonach kogo dziś dorwała wasza matka suka komu na fujarce pastorałki gra cuda cuda ogłaszają hej kolęda kolęda święty odjechał z piskiem opon możecie mi skoczyć przygłupy
  20. Wierszyk w klimacie bajek Kryłowa. Przypomniało mi się ciężkie dzieciństwo w PRL-u (no proszę, nawet robotnik jest :). Nieco wywalił Ci się rytm w drugiej zwrotce, ale łatwo da się to skorygować. No i morału, morału jakiegoś łaknę jak kania dżdżu! pozdrawiam
  21. Adam_Miks: Mam pytanie czy to już proza, czy jeszcze poezja. Ja bym sugestywnie wskazał na prozę (jednak) Panie Adasiu, poezja nie zawsze musi być oszczędnościowa, a jej pisanie (jeżeli ktoś nie lubi) nie musi polegać na wyrzucaniu z siebie wyłącznie krótkich, urywanych fraz, równoważników zdań. Wystarczy zajrzeć chociażby do twórczości Julii Hartwig czy Sylvii Plath (a inne przykłady możnaby mnożyć), żeby przekonać się, że całe zdania (nawet złożone) nie muszą być charakterystycznie wyłącznie dla prozy. Ważna jest zawoalowana treść i skojarzenia, jakie czytelnik wynosi z lektury tekstu. Nie będę przecież w tym miejscu tłumaczyć pojęcia metafory? :) Współczesna poezja (podobnie jak chociażby moda) niesie ze sobą mnóstwo możliwości i sposobów kreacji i doprawdy warto mieć tego świadomość. Dawno już minęły czasy regularnych, rymowanych sonetów, z duszą, sercem, łzami i księżycem w rolach głównych :) Zdarza się Panu czytywać Tokarczuk albo Marqueza? Nie odnosi Pan momentami wrażenia, że to poezja, a nie proza? wokół roją się drobnokościste blond Lule Po co drobnokościste wiadomo że blond to nic dobrego przeciez tak można odczytać w pani wierszu Czepiacie się, Towarzyszu. Od kiedy to wszystkie blondyny są be? Właśnie, w moim :) Gdyby peelka była efemeryczną blondynką - pewnie wieszałaby psy na czarnych lub rudych. I co ma do tego drobnokościstość? To nie ma już dużych blondynek? To cechy wyłącznie na użytek TEGO wiersza, nie generalizujmy. Dziękuję za komentarz, a przede wszystkim za bojkot bojkotu :) Końcówka? A mnie się pasjami podoba kawałek ze stukniętą staruszką gadającą do reklamówek z dobytkiem. Obrazek z prawdziwego życia wzięty, wstrząsnął mną do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać nad prawdopodobieństwem takiej właśnie, dość smutnej alternatywy "końca". Oraz nad czynnikami, które mogą wywołać obłęd. pozdrawiam
  22. jakoś zapomnieliśmy o ulubionych scenach. z całej dzikości serca najczęściej odtwarzamy przypalanie papierosów (prawdziwy żar na koniuszkach). mam zdrewniałą pestkę w środku i dryfuję wewnątrz blaszanego domu. wokół roją się drobnokościste blond Lule o perlistych głosach i maleńkich stopach. przecież świat jest taki fascynujący mówisz (z nutką zawodu). patrzę na staruszkę przy stoliku obok. gada jak najęta do gromady wnucząt. ciągnie z flaszki po kijafie peach. zbiera się. chwyta je za rączki, szeleszczą. świecąc oczami w pończochach odlatuje w deszcz (na wschód). niechętnie przypominam sobie o rachunku prawdopodobieństwa. facet (przez megafon) przypomina, że u nich zawsze sezon na świeże owoce.
  23. gnałam na północ skulona w brzuchu syreny i bałam się że wypluje mnie wprost w otwartą gardziel morza. po cichu liczyłam kapliczki oraz że odpust będzie zupełny. zamykałam oczy żeby zniknąć. próbowałam zaśpiewać strach. deszcz wcale nie lał codziennie. ojciec unosił się znad ikony z sympatycznymi punkcikami na twarzy wesoło prężąc rumiane jak z rusztu żebra. mnie szczypały skrzydełka a mamę wielka piłka z diablęciem w środku. śmiała się że wolałaby już całe lato chodzić boso po szyszkach. wieczorami odjeżdżała dymiącym wozem drzymały mieszając kurki w śmietanie. goniliśmy boski aromat wywracając leżaki i sztalugi jak para stukniętych faunów. bawiłam się czeskim letrasetem uważając na światło między literami. wiedziałam że chowam się w starej szafie i za nic nie mogę przełknąć klucza.
  24. Zmyślona - to nazwa miejscowości. Inspirująca, isn't it? Ja nie jestem pewna, czy właściwie pojął Pan żurawie i łabędzie. Bo jeśli tak (tzn. muzycznie), to wcale się nie dziwię, że kręcą. Bo pozostałe ptaki - to już można normalnie. A powrotne nawet trzeba :) Cieszy mnie wielce Pana komentarz (dobrze, że właśnie Pana, skoro już samotny :) pozdrawiam
  25. Niedobra druga cząstka drugiej strofy. Reszta niezmiernie smakowita. Włącznie z tytułem. Mówili - to sugeruje przeróżne punkty widzenia. pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...