
Ania_Ostrowska
Użytkownicy-
Postów
1 554 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Ania_Ostrowska
-
Błyszczący - cz. III
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Sam jeden - poniekąd spodziewałam się takiej reakcji - tzn. rozczarowania, wkurwienia nie :) Nie pozostaje mi nic innego, jak mieć nadzieję, że jednak do części IV jeszcze zajrzysz? W kwestii używania/ nadużywania wulgaryzmów moje zdanie znasz, wiec powtarzać się nie będę. Zauważone przez Ciebie błędy zaraz poprawię. Dzięki za uwagi i w ogóle - za wszystko - Ania -
Różowa zapalniczka I
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zwróć tylko uwagę, że ja nie użyłam ani słowa "trywialne", ani "infantylne". To Twoja nadinterpretacja. -
Różowa zapalniczka I
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jakoś nikt się nie wyrywa z komentarzem, to trudno - będę pierwsza :( W moim odczuciu opowiadanie jest sentymentalne i bardzo „młodzieńcze”. Niektóre fragmenty mnie szczerze rozbawiły. Sądzę, że biorąc pod uwagę objętość całości, dawkowanie tego tekstu w porcjach nie jest złym pomysłem. Pozdrawiam - Ania -
Kilka(naście) dialogów spalonych na starcie
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Jay Jay Kapuściński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Lubię krótkie formy, więc w mój gust trafiłeś idealnie :) Gdybym miała ustawiać ranking, w ścisłej czołówce ulokowałby się numer I i XVI. A ze swojej strony mogłabym dodać jeszcze taki: - Cześć. - Nareszcie, wróciłeś! - Po rzeczy. Pozdrawiam - Ania -
Błyszczący - cz. III
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Aleś sobie nagrabił, stary! – na dźwięk kpiącego głosu za plecami, Autor odwrócił się gwałtownie od monitora. - Nie strasz mnie tak, bo zawału dostanę! I będzie po tobie! – odciął się bez chwili zastanowienia. Spojrzał wyzywająco na Narratora, który bezczelnie rozwalił się na szczycie regału po brzegi wypełnionego książkami. Przeraźliwie chude, długie kończyny majtały mu się na wysokości „Mistrza i Małgorzaty”. - E, tam! Myślałby kto, żeś taki wrażliwy! – w szarozielonych tęczówkach stwora zamigotały złośliwe błyski. – Widziałeś, co o tobie napisali? - Wielkie mi co! Marudzenie zblazowanych gryzipiórków! – prychnął lekceważąco Twórca. - Sam jesteś gryzipiórek! A właściwie gryzi…, gryzi…, gryzi-co? Cholewcia! O! Mam! Gryzimyszek! Hehehe! Albo gryziklawiator! – Narrator ucieszony zeskoczył z regału i dla odmiany usadowił się na parapecie - między doniczkami asparagusa i paprotki. - Tylko, że to mnie każesz wciskać ludziom te androny o błyszczących kościach! Jeszcze do tego poukładanych w stosiki! Głupka ze mnie robisz?! Niby, kto je miał poukładać? I po co? - No… Nie wiem, jeszcze - ale coś chyba wymyślę? – pewność siebie Autora jakby trochę sklęsła. - "Chyba wymyślę", "chyba wymyślę" – przedrzeźniał go Narrator. – Jak będziesz tak dalej leciał zdartymi kliszami, to gówno wymyślisz! Funta kłaków niewarta ta twoja pisanina! Skończ z tymi długimi opisami! I przestań się popisywać tasiemcowymi zdaniami! Na jednym oddechu do kropki nie mogę dojechać! - Masz przecinki – zauważył przytomnie Autor, ale rozzłoszczony interlokutor zbył go machnięciem ogona. - Powieści gotyckiej ci zachciało? To porządny kryminał ma być! - Dobra już, dobra - nie denerwuj się tak – łagodził Autor. – Lepiej byś mi poradził, co mam zrobić z Mariankiem Kozieja? Fajny chłopak z niego nam wyszedł, co? – próbował się przypochlebić. - Uśmiercić. Organizacja musi likwidować świadków. Taki łasuch, to łatwo zeżre coś zatrutego. - No co ty! Jak to, uśmiercić?! Jaka znowu Organizacja?! Teraz ty lecisz banałem! – Autor aż się zachłysnął z oburzenia. - No to rusz łepetyną! Ja bym ruszył, ale nie mam! Są jeszcze te hebrajskie gryzmoły, nie? Trochę za szybko zachlapałeś je wapnem - nawiasem mówiąc, skąd wytrzasnąłeś tam świeże wapno? - Od starej Więckowskiej. Zostawiła na korytarzu, bo piec bieliła. – Aha! Akurat! W listopadzie piec bieliła! To do niczego! - No to - z budowy. Nowy sraczyk sobie stawiali na podwórku. Daj mi spokój z tym wapnem, nikt nie zwróci na nie uwagi! - Na twoim miejscu, ja bym na to nie liczył... -
O Jaśka zejściu z świata tego historyja krótka
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Bogdan Jabłoński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To miłe, dziękuję - Ania -
O Jaśka zejściu z świata tego historyja krótka
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Bogdan Jabłoński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Komentowanie po Donie ma tę zaletę, że większość ewentualnych uwag technicznych ma się już z głowy :) i można się skupić na innych aspektach. W warstwie, nazwijmy to, emocjonalnej, tekst niestety do mnie nie trafił. Jeśli intencją autora było, aby czytelnik polubił Jaśka i potraktował jego ciągotki do wypitki z przymrużeniem oka - to w moim przypadku to nie zadziałało - chyba dlatego, że jego osoba jest dla mnie zbyt mało ekspresyjna, za mało zbójnicka. Od strony spójności językowej, zgrzytnęło mi jedno zdanie: "Po ciężkiej pracy musiał się zrelaksować." - jakoś mi to "relaksowanie się" do Jaśka nie pasuje - bardziej widziałabym w jego przypadku określenie "musiał się zabawić". Pozdrawiam - Ania PS. Gorąco popieram Pana podejście, że pisanie powinno przede wszystkim sprawiać frajdę piszącemu, a nie być zadaniem do wykonania. -
TARA - opowiadania Magdy Tary - zapowiedź wydawnicza
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Bogdan Zdanowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Przyłączam się do gratulacji, Magda - i chcę dodać, że szczerze Cię podziwiam za upór i wytrwałość :) Ania -
Wieczornik - Sztuka asertywności
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Krzysztof_Kurc utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Krzysztof, serdecznie witam Cię na prozie! Najpierw - z pewną nieśmiałością, jaką zawsze we mnie budzą Poeci - chciałabym zwrócić uwagę na parę drobnych spraw technicznych – głównie brakujące przecinki: 1) „i też czekają na chwilę kiedy stracę czujność.” - postawiłabym przecinek przed „kiedy” 2) „Zamilkły wszystkie na raz” – chyba powinno być „naraz”? 3) „Ostatecznie jego drzwi” – znów wydaje mi się potrzeby przecinek - po „ostatecznie” 4) „raz z jednej raz z drugiej ich strony” – i tu też - przed drugim „raz” 5) „Nie wejdzie, lub nie wyjdzie, dużo zależy od tego na czym jego żonie zależy” – a tu bym przecinek sprzed „lub” przeniosła przed „na czym” 6) „również na to że całość uśnie” – i jeszcze jeden - przed „że” 7) i w ostatnim zdaniu: „wsunę mu do reki kanapkę” dotyczy sąsiada, natomiast z budowy zdania wynika, że „ciału” - jak dla mnie, to dziwnie brzmi. Całość bardzo plastyczna, działa na wyobraźnię, dobrze się czyta, zwłaszcza z tymi odstępami, które wymuszają zwolnienie tempa - ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy tak samo dobrze odebrałabym ten tekst, gdybym wcześniej nie czytała Twoich wierszy. Pozdrawiam - Ania -
Warsztat prozy 001
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Don_Cornellos utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Donie, poruszyło mnie to, co napisał Sanestis. Zgadzam się z nim całkowicie. Pamiętam ten fragment "Imprezy" bardzo dobrze, poprawialiśmy go już wspólnie wielokrotnie, i tutaj, i na doku i na privie (mam nadzieję, że też to pamiętasz?). W pewnym momencie przestałam się już odzywać, bo nowe wersje, które zastępowały poprzednie, wcale nie były doskonalsze, czasem były tylko neutralne, ale niestety czasem gorsze. Odniosłam jednak wrażenie, że zgłaszanie do nich zastrzeżeń mijało się z celem, bo Ty i tak wciąż byłeś nienasycony i nieusatysfakcjonowany - i wciąż szukałeś innej, większej doskonałości. Moim zdaniem, taki skrajny perfekcjonizm to ślepa uliczka. Donikąd nie wiedzie, do rozwoju warsztatu literackiego na pewno nie. Piszę o tym wszystkim, bo podobnie jak Konrad, też życzę Ci jak najlepiej. Pozdrawiam serdecznie - Ania -
Trzysta sześćdziesiąty piąty Dzień Kobiet w roku
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Sam jeden utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"Zawsze tak będzie, jakiekolwiek bezsporności nie cedzilibyśmy Wam do uszu." - powinno być: jakichkolwiek Uderz w stół, nożyce się odezwą - tyle ode mnie :) Ania -
Okropnie egzaltowane. Współczuję peelce :) Ania
-
być bogatym .. wstęp :-)
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na doriana jacobson utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czytałam, przymykając oko na potknięcia językowe w nadziei, że się rozkręci, że treść mi to wynagrodzi - ale dojechałam do końca i... nie doczekałam się. Przykro mi, ale te przechwałki zadowolonego samca? Życiowa spowiedź mężczyzny w kwiecie wieku? Wstęp do czegoś większego? Cóż to będzie? - zupełnie do mnie nie trafiło. Może mam kiepski dzień :( Pozdrawiam - Ania -
Błyszczący - cz. I
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Lapidarnie i jak zwykle bardzo celnie :) Jestem zaintrygowana, co powiesz o ciągu dalszym? Również pozdrawiam - Ania -
Błyszczący - cz. I
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Niewątpliwie ma :) dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz - no i serdecznie zapraszam do części drugiej! - Ania -
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kurczę, koalicję jakąś zawiązaliście, czy co? Jeszcze jeden taki głos i będę musiała ulec presji! :))) A poważnie: Marcepan, zrozum - to jest zbyt świeże, muszę nabrać dystansu do swojej wizji tekstu i wtedy dopiero się zastanowię, że może niepotrzebnie się tak upieram, a wy faktycznie macie rację? "Na teraz" tak się bronię przed cięciami, bo jestem absolutnie przekonana, że te wszystkie opisy są mi potrzebne: do zbudowania postaci, albo klimatu, albo przygotowania gruntu pod przyszłe wydarzenia, albo zwyczajnie, do szturchnięcia wyobraźni czytającego :) A może dlatego, że ja sama nie przepadam za lekturami, opierającymi się li tylko na dialogach? Nie wiem, kierowałam się instynktem. Zobaczymy. Tymczasem bardzo Ci dziękuję za dobre słowo, to zawsze najlepiej motywuje do pracy :) - pozdrawiam - Ania -
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Po kolei: 1) To był stary, zaniedbany dom na peryferiach - graffiti go nie ozdabiały, wręcz przeciwnie - dlatego użyłam „wysmarowany” - i tak zostawię 2) Przywołanego, długiego zdania rozbić na dwa nie potrafię (a może nie chcę), ale (z bólem) je skróciłam - mam nadzieję, że teraz jest lepiej? 3) Rynny biegną nie tylko z góry na dół, ale także poziomo wzdłuż krawędzi dachu – w tym domu pożar zaczął się od strychu, dach się zapadł, więc rynny mogły chyba się powyginać od tego i od żaru? 4) Nie malkontencisz, masz rację, kości są mało oryginalne, ale Twoje słoje z formaliną nie przetrwałyby pożaru, popękałyby przecież od gorąca :) Zastanawiam się, co jeszcze innego zaskakującego Cybula mógłby znaleźć w tym pokoju po wizycie intruzów? Najbardziej przychodzi mi do głowy trup młodej i pięknej, nagiej dziewczyny, może zgwałconej? – ale z nią to bym dopiero miała problem w kolejnej części! Obawiam się, że kości (zwróć uwagę, że nieskazitelnie białe – czy to nie dziwne w tych warunkach?) i tak będą dla mnie wystarczającym zgryzem :) 5) Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jedynka była tylko haczykiem, nie tak trudno było poprawić wynik. Żeby teraz nie zlecieć na łeb, na trójkę będę potrzebowała z pewnością trochę więcej czasu, więc musisz uzbroić się w cierpliwość. 6) Wielkie dzięki za znalezienie czasu dla mnie i wyczerpujący, merytoryczny komentarz, na dokładkę okraszony ciepełkiem i zachętą :) Pozdrawiam serdecznie - Ania -
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Gdybym zrezygnowała "z warstwy zwalniających dynamikę porównań i opisów" miałabym połowę mniej frajdy z pisania, więc tego zrobić nie mogę :( Jedyne co, to mogę spróbować z tym nie przesadzać. Do czytania i komentowania nieustająco zapraszam :) Ania -
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tak! Oblała się rumieńcem - to jest to! Biorę! Załatwię Ci jakieś przypisy w następnym odcinku, jak bardzo chcesz :)) Stokrotki są debeściarskie :) - wobec wiadomych powodów - może pokażesz je tutaj? -
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pewnie, koniec zawsze jest najtrudniejszy, nie martwię się tym na razie, bo nie mam jeszcze bladego pojęcia, kiedy i jak ta historia się zakończy i co wydarzy się po drodze. Nic nie mówisz, jak obecny odcinek? Mogę rozumieć, że gdyby było bardzo źle, napisałbyś? Zamiast "spąsowiała" mogłoby być "spurpurowiała" lub ewentualnie "sczerwieniała" - bo wobec nadmiaru ognia w okolicy - "spłonęła rumieńcem" już chyba raczej nie :) Co sądzisz o tych zamiennikach? Wielkie dzięki, że zajrzałeś, Adam - i to z komentarzem! Pozdrawiam - Ania -
Romantyzm XXI wieku (?) -Poprawione-
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na G_K utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Z grubsza pamiętam pierwszą wersję - ta jest lepsza, co nie znaczy, że nie można byłoby nad nią jeszcze trochę popracować :) Duży plus za wywołanie ważnego tematu, chyba dotyczącego niemal każdego z nas, więc każdy ma coś do powiedzenia z własnych doświadczeń - aż dziwne, że pod tym tekstem nie rozgorzała gorąca dyskusja. Moim zdaniem, internetowe randki są super, bardzo polecam - zwłaszcza dla leniuchów :) Ania -
Zgadzam się Bogdanem (czy raczej, panem Bogdanem? - nie wiem, przepraszam, jeśli się spoufalam), że podzielenie zdań zepsułoby efekt. Dobrze jest, jak jest :) Natomiast, za nic nie mogę się doszukać sensu w zdaniu: "W pokoju jest ciemno, biała pocięta niemrawym prześwitem zza zepsutych rolet, na łóżku leży on, z kołdrą zsuniętą do bioder, z miękkim łukiem jasnego ciała, oparty o ścianę." I jeszcze jedno; zwyczajowo, za godziny "nad ranem" przyjmuje się czwartą, może trzecią - ale nie pierwszą i drugą - one są za blisko północy. Mnie to zgrzytnęło, ale może się czepiam :) Ogólnie tekst OK, zwłaszcza, jak na tak okropnie już wyeksploatowany temat. Pozdrawiam - Ania
-
Jak nie zostałem sławnym pisarzem
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Bogdan Jabłoński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mnie też się bardzo podoba, chyba najbardziej z dotychczasowych. Naprawdę świetny tekst! Jedyne zastrzeżenie natury technicznej, to dwa razy "uświadomiłem sobie" zbyt blisko siebie, w początkowej części. Pozdrawiam - Ania -
Wierszom najlepiej przy wierszach, a nie przy prozie :) Jest takie miejsce na tym forum, które nazywa się Warsztat poezji - najlepiej tam przenieś swój utwór Pozdrawiam - Ania
-
Błyszczący - cz. II
Ania_Ostrowska odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, Bronisław Cybula, energicznie zapukał w szybę operacyjnego Volkswagena Straży Pożarnej zaparkowanego w poprzek jezdni. Młodszy aspirant, Marian Kozieja, drzemiący na odchylonym siedzeniu, ocknął się w okamgnieniu, rozlewając resztki kawy z plastikowego kubeczka. Brunatne krople spłynęły cienką strużką po impregnowanym drelichu ocieplanego, strażackiego sztormiaka i momentalnie wsiąkły w tapicerkę fotela. - Psiakrew! Dzień dobry, panie inspektorze! Musiałem przysnąć na chwilę, to przez tych gówniarzy w nocy – tłumaczył się zakłopotany, jego dziecinnie okrągła twarz z rzadkim, ledwie widocznym zarostem, oblała się rumieńcem. Pospiesznie wcisnął kubek i resztki niedojedzonej drożdżówki do papierowej torby. Wyskoczył z auta. - Mieliście nieproszonych gości? Połaszczyli się na taką ruderę? – w urzędowo powściągliwym głosie Cybuli zabrzmiała nutka zdziwienia. Stara, zaniedbana kamienica, nawet przed pożarem, w żadnym razie nie mogła być wzięta za siedzibę majętnych osób, choć wysmarowana graffiti, frontowa ściana budynku nosiła jeszcze ślady dawnej świetności. Misternie kute, żeliwne balustrady dwóch mieszkań na piętrze, mimo, iż przeżarte rdzą na wskroś, przydawały lekkości i wdzięku przysadzistej bryle, teraz zdeformowanej przez zapadnięty z jednej strony dach i krokwie sterczące jak żebra z rozpłatanego brzucha. Pomiędzy osmalonymi oczodołami pustych okien, jak na ironię przyozdobionych wymyślnymi gzymsami, widniały rozległe połacie poodpadanego tynku. Poskręcane od żaru rynny zastygły w dziwacznych pozach. Na szczęście dom stał na uboczu, na końcu pustawej, ślepej uliczki, otoczony z trzech stron splątanym gąszczem tarniny i zdziczałych bzów. Zapobiegło to rozprzestrzenieniu się ognia na sąsiednie parcele, choć z drugiej strony, teraz równie skutecznie blokowało ożywczy przewiew - w powietrzu wisiał mdlący, ciężki odór spalenizny. - A jakże! We dwóch przyszli, twarzy nie widziałem, bo ciemno było jak u murzyna w dupie, a oni kaptury mieli na łbach, no i zaraz szurgnęli w te krzaki! Tyle ich widziałem, skurwysynów! O, przepraszam, panie inspektorze! Ale byłem sam, gdzie miałem ich gonić po nocy? – Kozieja zacisnął pięści w bezsilnej złości. Pomimo chłodu na dworze, czoło miał mokre od potu. Ochrypłym głosem relacjonował dalej. - Dochodziła północ, jak nasi chłopcy się zwinęli. Udało się wszystkich wyprowadzić bez szwanku, tu tylko parę mieszkań było zajętych, wie pan, przez tę autostradę, co to ją mają puszczać tędy. - Nie ucz ojca dzieci robić! – z irytacją skomentował w myślach Cybula, nieco urażony bezpośredniością strażaka. Głośno zaś powiedział: - Wiem, wiem! Budynek przeznaczony do rozbiórki, dawno już powinien być opróżniony. Tylko ten właściciel, „hrabia Fulgenty”, uparł się jak osioł, jak… – nie dokończył zreflektowawszy się, do kogo mówi. - No właśnie – podchwycił aspirant ochoczo – jeszcze jak się uparł! Stara Więckowska widziała, jak przed wieczorem wchodził do tej swojej nory, ale on jakby ogłuchł, ogień już szedł na korytarz, a on nie otwiera i nie otwiera! Aż chłopcy musieli drzwi rąbać! I wie pan, co? Siłą go odrywali od jakichś papierów, tak się zaparł, że nie pójdzie! Chyba mu się całkiem w głowie pomieszało – ma pan, pojęcie? Tu gorąc jak diabli, wszystko w środku trzeszczy, a on się rwie z powrotem! Dopiero, jak ci z pogotowia mu zastrzyk zrobili, dał się wsadzić do karetki, mówię panu, co się z nim naszarpali! Niby taki chudzielec a siły miał! Za trzech! Rozkręcił się, widać było, że jest w swoim żywiole i z pewnością niejednego jeszcze dziś uraczy smakowitymi szczegółami przebiegu dramatycznych wydarzeń. - A złodzieje? Co z nimi? – otrzeźwiło go chłodne pytanie. - Aaa, oni… Musieli się zakraść od tyłu, z tych chaszczy – podjął już bez zapału. – Nie widziałem ich, dopiero jak obchód robiłem o czwartej, zwróciłem uwagę, że coś błyska w mieszkaniu starego. Najpierw się przestraszyłem, że coś się tam tli jeszcze, ale nie, to była latarka. Krzyknąłem: „Kto tam jest? Wychodzić natychmiast!” - a wtedy oni wystrzelili jak z procy! I szukaj wiatru w polu! – zakończył ciszej, uciekając z oczami w bok na zrytą, rozjeżdżoną kołami ciężkiego sprzętu, trawę. - No, taak… Taak…- skwitował inspektor. Wyciągnął z teczki formularz i przez dłuższą chwilę zatrzymał się na rubryce „Zabezpieczenie pogorzeliska”. – Zostaniecie, Kozieja, tutaj, a ja teraz zajrzę do środka. - Tylko niech pan uważa, tam wszystko jeszcze świeże… może jednak ja z panem… - zaczął chłopak niepewnie, ale zaraz umilkł pod karcącym wzrokiem i prędko wycofał się do samochodu. No, nie popisał się, szkoda gadać. Na pociechę sięgnął po kokosowego ”Grześka” – zawsze w takich sytuacjach miał w odwodzie małe co - nieco pod ręką. I teraz pomogło, po chwili zaczął zawadiacko pogwizdywać, wyobrażając sobie, jakie oczy zrobi Kaśka, kiedy jej opowie o swoich przeżyciach, o bandziorach, którzy dybali na mienie pogorzelców, a on własną piersią… i całkiem sam… i nic się nie bał, nic a nic… Doświadczone oko specjalisty czytało poranione wnętrze domu jak najwytrawniejszy, indiański tropiciel ślady bizona na prerii. Cybula szybko zorientował się, że przyczyną pożaru nie było zwarcie starej, aluminiowej instalacji, jak bazując na wieloletnim doświadczeniu wstępnie założył, ale… podpalenie. Ogień rozgorzał na stryszku, gdzie od lat zalegały stosy bezużytecznych szmat, pliki pożółkłych gazet, pokruszone słomiane maty, niegdyś służące do okrywania różanych krzewów. Trudno zliczyć, ile razy, podczas kontroli okresowych, sam wymierzał właścicielowi budynku karę grzywny za brak bezzwłocznego usunięcia tych śmieci. Bezskutecznie. Dziwak i odludek, „Hrabia Fulgenty” - jak go z przekąsem nazywano w miasteczku – z zagadkowym, jakby trochę nieobecnym, wyrazem twarzy, grzecznie wysłuchiwał zarzutów i bez protestu przyjmował zalecenia, po czym całkowicie ignorował wszelkie nakazy, zakazy i wyroki. Było to nieznośnie irytujące. Ale co z takim robić? Czyżby teraz ktoś postanowił dać mu nauczkę? Ale kto? Jedno inspektor wiedział na pewno: ktoś, kto to zrobił, musiał znać sytuację, musiał wiedzieć, że płomień połknie gotową podpałkę na strychu jak Smok Wawelski faszerowaną owieczkę. Dzieło szaleńca? To już nie był problem Cybuli. Jego rola skończy się, kiedy na biurku komendanta policji wyląduje stosowny raport. Nagle poczuł, że poczerniałe ściany napierają na niego ze wszystkich stron, zrobiło mu się duszno, najbardziej na świecie zapragnął zaczerpnąć świeżego powietrza. Lawirując między kałużami błotnistej mazi na podłodze, począł przesuwać się w kierunku wyjścia, kiedy zobaczył rozwalone drzwi, wiszące krzywo na jednym zawiasie. Przypomniał sobie udramatyzowaną opowieść młodziutkiego strażaka i po ojcowsku uśmiechnął się wyrozumiale – wiele lat temu, zanim tryby urzędniczej machiny starły na proch jego entuzjazm i świeżość, on też marzył o bohaterskich wyczynach, ratowaniu ludzkiego życia i mienia. Westchnął z rezygnacją i jął się ostrożnie przeciskać między drzazgami futryny do pokoiku „Hrabiego”. Jeden rzut oka wystarczył, by natychmiast sięgnął po komórkę. Czerwony kur musiał tu szaleć wyjątkowo zaciekle, bo pożarł niemal wszystko – poza nierównej wysokości jedenastoma kopczykami nieskazitelnie białych kości, usypanymi wzdłuż ściany zachlapanej świeżym wapnem. Cdn.