
wampirka
Użytkownicy-
Postów
108 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez wampirka
-
Świetna miniaturka. Początkowo myślałam, że chodzi o stłuczoną filiżankę, ale potem wyszło, że to kałuża. Naprawde oryginalne, czegoś takiego serio jeszcze nie czytałam! Jeśli chodzi o Żywiec, może byłoby lepiej "butelkę wody mineralnej Żywiec". Bo mi się też "butelkę Żywca" kojarzy jednoznacznie:) Ale to w sumie drobiazg. pozdrowienia,
-
Więc to już koniec? Miałeś rację, mówiąć, że mnie wujek Fred jeszcze zaskoczy. Wszystko, co na początku wydawało się niejasne, jakby niestaranne (scena przejęcia baru np.), teraz powróciło i nabrało sensu. Oto co nazywam "okrągłym" opowiadaniem:). Jedyny mój zarzut dotyczyłby czasowania, całość jest w terazniejszym, koniec napisałes w przeszły, ale nie wiem, może to jest w porządku... Bardzo mi się podobało, naprawdę. Zwłaszcza zakończenie, w którym niczego nie wyjaśniłes do końca. Super, trzymam kciuki za następne takie. pozdro
-
Pewnego dnia zdarzyła się rzecz nie do wiary. Po prostu koszmar senny podstępnie wkradł się w życie Magdaleny. Osłupiała dziewczyna obserwowała to wydarzenie (a wydarzenie stało przed nią na środku pokoju, głupawo się śmiejąc) i czekała na moment obudzenia. Moment ten jednak uparcie nie nadchodził. Niestety, nie mogło już być wątpliwości: była to jawa. Stało się mianowicie, że do tej pory najzupełniej normalna, ba, można by rzec: dość inteligentna, a jakby tego jeszcze było mało, niebrzydka, przede wszystkim zaś całkowicie przeciętna starsza siostra Magdaleny niespodziewanie wtargnęła do jej pokoju. Pech chciał, że akurat siedział tam Adam. Oliwia wtargnęła tam bez jakiejkolwiek zapowiedzi, nawet najbardziej symbolicznej. Patrząc na swją młodszą siostrę i jej chłopca powiedziała: - Chcecie zobaczyć dzikiego zwierza? A potem zadarła sukienkę do góry i pokazała im swoją niegoloną (od tygodnia czy dwóch) cipkę. Śmiała się przy tym wesoło. - Zobaczcie, zupełnie jak dziki zwierz! – wykrzykiwała, ani myśląc o spuszczeniu sukienki. Magdalenę zatkało, ale zanim zdołała jakoś zareagować, siostry już nie było. Adama zaś zatkało na dobre. Zatkało go tak skutecznie, że nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego zdania do sensu. Jak senna fala powróciło i wniknęło w niego znienawidzone jąkanie z dzieciństwa. - Ona zwa... zwarrriowała! – wykrztusił w końcu i ze zgrozą zauważył, że w tym małym dwuwyrazowym zdaniu zaciął się trzy razy. To wydarzenie wywarło wpływ również na Magdalenę. Po nocach zaczął jej się śnić dziki zwierz siostry. Przychodził niezauważalnie, wślizgiwał się pod kołdrę i drapał. Był zimny, jak wąż albo jakieś inne obrzydliwe stworzenie. - Przecież jestem niewinna – myślała Magdalena po obudzeniu. Od tamtej pory Oliwię uznano za chorą. Mama zaprowadziła ją do psychiatry. W poczekalni było wielu brudnych, zaniedbanych ludzi. Niektórzy mówili do siebie. Inni zagadywali sąsiadów, ale nikt im nie odpowiadał. Wśród nich elegancko ubrana Oliwia niemile się wyróżniała. Kiedy wreszcie przyszła na nią kolej, sama weszła do gabinetu. Mama została w poczekalni. - Co się dzieje? – zapytała pani doktor, nie patrząc nawet na dziewczynę. Ukryta za szkłem grubych okularów wpisywała coś w swoje kartoteki. - Nie mogę spać – odpowiedziała Oliwia – mam wyrzuty sumienia, bo wypuściłam dzikiego zwierza. Buszuje teraz po okolicy i przeszkadza mym najbliższym. - Co to za zwierz? – mruknęła pani psychiatra i spod okularów spojrzała uważnie na Oliwię. Dziewczyna wstała i zadarła sukienkę. Oczywiście brak majtek rzucał się w oczy. Wyraz twarzy pani doktor pozostał jednak sceptyczny. - Mnie tym nie przerazisz – powiedziała z politowaniem. – Nie takie rzeczy widziałam. Potem przepisała jej jakieś tabletki i odesłała ją do domu. - Pokaż się za miesiąc – dodała na odchodnym. Nie wymieniła nawet głośno rodzaju choroby, która zaatakowała Oliwię. Zapisała tylko coś w swoich papierach. W domu pani psychiatry dziki zwierz mógł wreszcie bezkarnie przybrać swą ulubioną postać. Zimny jak lód wspinał się powoli po brzuchu kobiety. Zaczęły wstrząsać nią dreszcze i musiała wziąć parę dni wolnego. Gotowała sobie ziołowe herbaty, przykładała termofory z gorącą wodą, w dwóch szlafrokach zagrzebywała się głęboko pod pierzyną, ale nic nie pomagało. Zimne dreszcze wędrowały raz po nogach, to znów wzdłuż kręgosłupa, kiedy indziej zaś sytuowały się między piersiami. Biedna pani doktor nie wiedziała, co się z nią dzieje. Dała się zbadać koleżance internistce, ale ta nic nie stwierdziła. Lekarka poddała się więc całej serii skomplikowanych badań. Przyczyna dreszczy pozostała jednak nieznana. Pani doktor w końcu przypisała wszystko menopauzie i wróciła do pracy. Starała się zachowywać jak gdyby nigdy nic i zapomnieć o dzikim zwierzu. On jednak nie zapomniał o niej. Nie zapomniał, choć miał pełne ręce roboty (jeśli można w ten sposób wyrazić się o dzikim zwierzu). Jego kolejną ofiarą padł sąsiad Alojzy. Oliwia nie potrafiła się powstrzymać i pokazała mu cipkę, kiedy ten stojąc na drabinie zrywał czereśnie. Alojzy o mało nie spadł z wrażenia. I nie jest to wyrażenie metaforyczne. Szczebel drabiny naprawdę załamał się pod jego stopą. Całe wiadro czereśni runęło na ziemię. Dziki zwierz uwielbiał wszystko czerwone i radośnie dał susa między słodkie kuleczki. Długo tam jednak nie zabawił – miał na uwadze ważniejszy cel. Wieczorem Alojzy poczuł, że jego dłonie zamieniają się w drewno. Z przerażeniem odczuwał, że jakieś zimne odrętwienie ogarnia jego ciało centymetr po centymetrze. W toalecie nie był już nawet w stanie sam podetrzeć sobie tyłka. Jego żona posmarowała mu ręce maścią na artretyzm, ale choć powtarzała ten zabieg codziennie, nic nie pomagało. Cóż, starość nie radość – wzdychał Alojzy. Nie miał zielonego pojęcia o prawdziwym winowajcy. A ten chichotał wesoło, ukryty bezpiecznie pod sukienką Oliwii. Stało się, że Magdalena zerwała z chłopakiem, ponieważ nie mogła znieść wstydu, jaki przynosił jej swoim jąkaniem. Stało się, że Adam przez godzinę patrzył w lustro i krzyczał. Domagał się odpowiedzi. Pytanie brzmiało: Czym sobie na to zasłużyłem? Odpowiedzi naturalnie nie było. Nie licząc dźwięcznego chichotu, wydobywającego się spod spódnicy Oliwii. Stało się, że pani psychiatra musiała pójść na wcześniejszą emeryturę. Opatulała się w wełniane koce, a do różnych części ciała przykładała sobie elektryczną poduszkę. Nie wiadomo dlaczego nie przychodziła jej na myśl córka, która pracowała za granicą, była ładna i odnosiła sukcesy, i która przede wszystkim była żywa. No właśnie. Z nieznanego powodu w świadomości pani doktor brutalnie rozgościły się dzieci, o których udało jej się przecież wiele lat temu cudownie zapomnieć: troje nienarodzonych, wydartych przedwcześnie z bezpiecznego łona na zimny świat. Dziki zwierz podglądał jej myśli i zacierał z uciechy ręce (o ile dopuścimy możliwość, że taki stwór może posiadać ręce). Teraz częściej wspinał się po jej ciepłym brzuchu, a w ciemności słychać było tylko cichutkie cap, cap – odgłosy jego lodowatych kroczków. Stało się, że sąsiad Alojzy umarł. Po śmierci wreszcie dowiedział się, kto prześladował go za życia. Zdradził mu to jego Anioł Stróż. Nie powiedział mu jednak, dlaczego Bóg na to pozwolił. Biednego Alojzego to pytanie dręczyło, ponieważ uważał, że przez całe życie nie zrobił nic złego. Najlepszym dowodem na jego niewinność był przecież anioł u jego boku! Niestety, ten ostatni uparcie odmawiał odpowiedzi, uśmiechając się tajemniczo (w niektórych interpretacjach głupkowato). – Jest niewiele mądrzejszy ode mnie! – stwierdził zirytowany staruszek, ale nie dał po sobie poznać, że wie o Niewiedzy anioła. W dniu swego pogrzebu Alojzy ciekawie zaglądał pod sukienkę Oliwii. Dziki zwierz spał zwinięty w kłębuszek, posapując jak dziecko. Był ciepły i kudłaty, chciało się go dotknąć i pogłaskać. Alojzy, który całe życie trzymał w domu koty, ledwo się powstrzymał. - Jest taki śliczny, kiedy śpi... – rozrzewnił się. I chciał jeszcze trochę zostać, ale Anioł Stróż wziął go za rękę i nieubłaganie pociągnął za sobą. Stało się, że pewnego dnia Oliwia wzięła ostrą jednorazówkę i ogoliła się między nogami. Tak skończyło się panowanie dzikiego zwierza. Oliwia zaś na powrót stała się normalną, ba, nawet inteligentną, a żeby tego jeszcze było mało, niebrzydką dziewczyną. Starszą siostrą słodkiej, śniącej złe sny Magdaleny.
-
Mniej refleksji, więcej akcji! Takie jest moje zdanie:) Kiedy twoja bohaterka zatrzasnęła się w płonącym mieszkaniu ciarki mnie przechodziły juz na samą myśl o takiej sytuacji. Ale kiedy zaczęłaś "wspominać" zrobiło się nudnawo. Przynajmniej jeśli zaczęłaś ostro, mogłaś tez skończyc ostro, tymi płomieniami. Wtedy tekst byłby spięty jakąś klamrą. Co sie stało w tym mieszkaniu, spalił się dom, spaliła sie ta dziewczyna? Może śmierć w płomieniach przyjaciółki powinna zrobić większe wrażenie na narratorce, jakiś szok, emocje, a nie takie nijakie i mdłe rozważania. No cóż, ty chyba lubisz taki styl refleksyjno-wspomnieniowo-sentymentalny... To jest ok, kiedy zabiera powiedzmy 20% tekstu. Ale u ciebie to jest 80%. I to jest nużące a nawet sprawia wrażenie banału. Ale i tak jest lepiej niż w "Bramach Raju"... Spróbuj może się trochę pozbyć tej czułostkowej maniery, co? To tylko taka mała rada:)) Bo wiesz o co jeszcze chodzi? Kiedy piszesz w ten sposób, "od siebie", wszystko strasznie ujednoznaczniasz, dopowiadasz. Tu nie ma czego interpretować, zabiła się, bo zmarł jej chłopak, koniec kropka. Całe opowiadanie można zawrzeć w jednym zdaniu. A teraz wyobraź sobie tekst, który będzie tylko o tej sytuacji z pożarem, widziany oczyma narratorki, to jest przecież coś przerażającego kiedy ktos popełnia samobójstwo, zwłaszcza w tak okrutny sposób. Czytelnik (i narrator) powinien zadawac sobie pytanie: "ale dlaczego?" Jak można byc dla siebie tak okrutnym? CZy jest Bóg, czy los? Cokolwiek. Opowiadanie powinno wzbudzać pytania a nie podawać na tacy odpowiedzi. A tak jest w twoim przypadku. Uff, ale ci walnęłam długiego komentarza... Ale to dlatego, że na pewno masz wyczucie językowe tylko przeraźliwie płytko piszesz. I to mnie denerwuje, bo szkoda.:) Znowu pozdrawiam, czekam na lepsze kawałki:)
-
Teraz rozumiem... golem. Nie załapałam wcześniej, dobre. Nadal jednak uważam, że ten komandos z gruntu niepotrzebny, a już na pewno agent specjalny. Takie okoliczności sa dość niezwykłe (przyznasz sam), to musi znaleźć zastosowanie albo nie ma prawa tam być! Poto, żeby się dziwił, że nie może wstać z łóżka wystarczy informacja, że wcześniej nie był cherlakiem, ewentualnie, że uprawiał sport. Jeśli chodzi o dygresje, moim zdaniem (i nie tylko moim) nie ma na nie miejsca w opowiadaniu. Od tego są powieści, dłuższe formy. Dobre opowiadanie musi być idealną, skończoną całością, nie ma tam miejsca na nic niepotrzebnego. Pisał o tym zresztą Marquez, polecam "Wstęp" ze zbiorku "Dwanaście opowiadań o pielgrzymach":) Opowiadanie, zwłaszcza krótkie, powinno byc takie.. okrągłe, idealne, historia opowiedziana bez żadnych dodatków. Ale to twoja decyzja, jesli będziesz chciał poprawic Plazmę czy nie. Możesz poczekac jeszcze na inne komentarze. Moje zdanie jest takie:) tez pozdrawiam,
-
z "Wczesnych wywodów" - 05.57
wampirka odpowiedział(a) na Agnieszka_Gruszko utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To raczej wiersz niż opowiadanie. Umiesz posługiwać się językiem, fajnie łamiesz związki frazeologiczne, wiele sformułowań mi się podoba. chyba należę do żuków, bo na razie nie mam zbyt wielu pomysłów na interpretację. :) jeszcze pytanie: czy 5:57 w tytule oznacza, że pisałaś to na bieżąco o tej godzinie? Nawet jeśli jest to produkt chwili, ładnie się to wyróżnia na tle innej produkcji "prozy poetyckiej" na tym forum. Może kiedyś spróbujesz zrobic coś, co ma akcję, postaci itp. itd? Wtedy na pewno byłoby tu więcej komentarzy:) Pozdrawiam, czekam na więcej, PS. Zaraz, a może mam? Czy żuki to faceci? Pozdrowienia jeszcze raz:) -
Napisałaś, Joanie, "Slowa rzygac, seks etc. nie przysprzy Ci czytelnikow.. ", ja to zinterpretowałam jako zarzut wulgarności. Nieważne zresztą. Zgadzam się, że tekst może byc wulgarny bez wulgaryzmów, masz absolutną rację. Starałam się napisać konstruktywny komentarz, nie tylko "do bani i cześć". Dla mnie ten kawałek jest nawet nie tyle wulgarny, co zmanierowany, patetyczny, kompletnie niewspółczesny. Brakuje tylko wężów wijących się na łonach i reszty modernistycznego kramu:) Uważam, że autorka chciała jednak cos przekazać, a nie tylko szokować "pseudooryginalnością". Tzn. mam taką nadzieję:) Może w następnych tekstach jej się uda. Trzymam kciuki.
-
Gwiazdy nade mną - opowiadanie, które napisałem dla przyjaciółki
wampirka odpowiedział(a) na Halibal utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Niezły tekst, ale trochę tu błędów niestety. Wybiorę chociaż kilka: "Tylko, że " - bez przecinka "Radzę się ich na każdym kroku. Kiedy spotkam innego włóczęgę, czy ktoś coś mi zaproponuje." - Co się dzieje kiedy spotykam innego włóczęgę? połącz to z pierwszym zdaniem bo tak to nie ma gramatycznego sensu. Teraz już nie błędy ale zgrzyty (w moim subjektywnym odczuciu:)): "-Nie ufaj im bezgranicznie.- powiedział cedząc każde słowo." To "cedząc" mi się nie podoba. Kojarzy mi się z bezwzględnym draniem, a nie dobrym człowiekiem, na jakiego stylizujesz bohatera. "Da. Spojrzałam w górę. Gwiazdy znów milczały. Czyli on mówił prawdę. -Jak masz na imię? -Michaił. -Katia. " - po co te imiona? wolałabym, zeby bohaterowie pozostali anonimowi. Poza tym już napisałas/łeś, że akcja odgrywa się w moskwie. Po co to "da"? Jeśli piszesz po polsku, to po polsku. Takie wtręty z obcego języka mają sens tylko wtedy, kiedy jeden z bohaterów jest np. cudzoziemcem i chcesz oddać specyficzność jego mówienia. Tutaj to nie ma sensu. Nie wyjaśniłaś motywu kromki. Co tam było? Trucizna? Gwiezdny pył? W tym wypadku niedopowiedzenie nie robi dobrze tekstowi, wręcz przeciwnie, zdradzenie tej tajemnicy mogłoby byc puentą tego fragmentu. Ale ogólnie podobało mi się, chociaż prosi się to jeszcze o dopracowanie. Piękny motyw gwiazd, niejednoznaczny, oryginalny. Tylko dlaczego w Moskwie? Czyżby w Polsce było mało homelesów? POzdrawiam, owocnej pracy nad następnymi, -
Opowiadanie jest zgrabne językowo, celne sformułowania, ironiczne, cięte. Za to naprawdę duży plus, rokujesz bardzo dobrze na przyszłość:) Jedyne co mam do zarzucenia, to treść. Niewiele z tego wypływa. Że lepiej się rozwieść z facetem, który jest leniwy i jeszcze do tego zdradza? Niezbyt to odkrywcze niestety. Najlepsze są fragmenty z herbatą. Sarkastyczne aż miło:). Potem jak bohaterka zaczyna wyrzucać męzowi zdrady, beznadziejny seks itp. robi się stereotypowo. Całość jest w rezultacie zbyt jednoznaczna. Wykorzystaj swój ironiczny styl w czymś, co nie jest takie proste. Bo przecież ten mąż biedak też może ma swoją rację, swój punkt widzenia? Czekam na coś lepszego, masz potencjał, więc jest na co czekać:)
-
Jest to bardzo... kobiece. Tak stereotypowo niestety. To znaczy sentymentalne, naiwne, prościutkie. Nie ma żadnego drugiego dna, nie ma tu nawet co interpretować. Pamiętnik ma to do siebie, że jest tylko dla nas, nikomu go nie pokazujemy. Wtedy jest ok. Ale jesli chcesz to publikować, znaleźc czytelnika, musisz mu zaoferować cos więcej. Coś oryginalnego, co go zaskoczy. I nie obchodzi mnie tu kwesta czy jest to prawdziwy pamiętnik, czy tylko się na to stylizujesz. Jesli coś publikujesz, chcesz aby to czytali inni, musisz bardziej myśleć o nich, niz o sobie. Ten przysłowiowy czytelnik tysiące razy juz czytał o nieszczęśliwej miłości opisanej w taki sentymentalny sposób. No i tak jednoznaczny: skąd na boga wiadomo, że związek z tym człowiekiem to byłby raj? Ale językowo to nie jest beznadziejne, fajny jest pierwszy akapit o płatkach sniegu. Konstrukcja tekstu tez jest ok, efektownie podzielone na akapity, tytuł się komponuje z ostatnim zdaniem... Tylko zeby to było o czymś innym! Serio życzę powodzenia w pracy nad następnymi tekstami, pozdrawiam bardzo serdecznie,
-
dramat jednego aktu
wampirka odpowiedział(a) na Mirosław_Serocki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Fajna absurdalna poetyka, najbardziej podobał mi się dialog na końcu. Całość mi pachnie Witkacym (te nazwiska!), a pamiętam, że za nim w szkole nie przepadałam. Ale w tym stężeniu jakie tu podajesz mogę to znieść:)) "Ariel powoli podnosi głowę znad miski frytek a drobinki soli wirują wokół jego wąsów. Palcem wskazującym wskazał od niechcenia wskaźnik." - w pierwszym zdaniu teraźniejszy, w drugim przeszły. Zgrzyta trochę. poza tym dużo ironii, fajne zdanie: "Rano pewnie przyniesie do domu radio samochodowe albo wezwanie do stawienia się." Całość na plus. Pozdrowienia, -
Fajne opowiadanie, ale językowo trochę kuleje. "lecz- co najmniej dobrze zbudowanym facetem" - po co ten myślnik? Poza tym niemal po każdym myślniku brakuje ci spacji. "Należę też do tych ludzi, którzy uważają, że organizm sam ma sobie poradzić z niedomaganiami, nie zawracałem więc głowy lekarzom" - albo czas teraźniejszy albo przeszły. "Jednak słyszę i widzę doskonale. Próbowałem wydać głos, ale bezskutecznie" - to samo. Po co jedno zdanie jest pisane kursywą? Przecież to nie cytat. W ogóle ta środkowa częśc, kiedy bohater wypróbowuje swoje owe zmysły i możliwości, mogłaby byc lepiej napisana. Przecież to jest diametralna zmiana jego sytuacji a nawet stanu skupienia, ja sobie wyobrażam, że powinno być tam więcej emocji:). Np. fascynacja, strach, tęsknota za tym, co stracił, albo przeciwnie, zdziwienie tym, że wcale nie tęskni... Poza tym po co piszesz, że bohater jest byłym komandosem, czy agentem specjalnym? To nie ma żadnego wpływu na akcje opowiadania, całkowicie niepotrzebne. Gdyby to był pan Iksiński na zasiłku ze Strzelec Opolskich nic by się nie zmieniło przecież... To samo rozważania o Bondzie - po co? No chyba, że to nie jest opowiadanie ale część dłuższej całości. Wtedy OK, pewnie to znajdzie zastosowanie później. Mnie się koniec podoba, nawet powiem, że jest najlepszy. Jest to punkt kulminacyjny całego pomysłu, zaskakuje. Musi tu być! W ogóle Leszku pomysł jest naprawdę ciekawy, dlatego szkoda, że są tu te zgrzyty. Intryguje mnie też nazwisko Lem... Czyżby to była bezpośrednia aluzja do mistrza?:) Ja czytałam tylko Solaris, i właśnie tam jest przecież koncepcja myślącej plazmy. Może ziemia stanie się kiedyś taką Solaris, kiedy "doskonali" nią zawładną? Jeszcze raz gratuluję pomysłu, trzymaj się,
-
Ten tekst ma sens, ale o tym potem. "dziewictwo ust zaprzepaszcza, plugawiąc je przetrawioną żądzą." - to jest straszna maniera, mi przypomina Młodą Polskę. Taki styl juz od dawna robi wręcz archaiczne wrażenie. Unikaj jak ognia takich sformułowań na przyszłość! Apropos komentarza Joanie, znowu tylu "brzydkich" słów tu nie ma. "rzygać". "akt seksualny", "dziwka", tylu sie doliczyłam. I nie jest to wcale najcięższy kaliber:) Ja nie mam nic przeciwko używaniu wulgaryzmów, najgorsza jest tu niestety ta młodopolska maniera. "Jej włosy śmierdzą naiwnością, brzydzę się tym bardziej, niż reklamówką rzygów przewieszoną na rozstaju dróg." - kto się brzydzi? narrator? i czym? tymi włosami? - to zdanie jest gramatycznie bez sensu. Tekst jest tez przede wszystkim nazbyt dosłownie drastyczny. To taki tani naturalizm. Chodzi o to, że epatujesz, karolino, brutalnością cały czas, a to paradoksalnie wcale nie robi zamierzonego wrażenia, ale wręcz przeciwnie - nuży. Niepotrzebnie też sama dointerpretowujesz opowiadanie takimi sformułowaniami jak "Nie znająca słowa “duma” dziewczynka", "w akcie seksualnym pomylonym z miłością". Nie trzeba wszystkiego czytelnikowi podawać na łopacie! Zgadzam się, że językowo ten tekst to kicha, ale swój przekaz ma. Opowiada o kimś tak niebywale samotnym, że szuka namiastki kontaktu z drugim człowiekiem nawet za cenę poniżenia. Lubię takie tematy, ale one potrzebują zupełnie innej formy. Spróbuj to może wyrazic innymi słowami, może tekst powiniem byc mniej "poetycki" (czytaj "zmanierowany") a bardziej realistyczny, może dłuższy, ale opowiadający o prawdziwych ludziach. Bo prawdziwy, nie papierowy, człowiek ma zawsze jakąś "prawą stronę", Karolino. CZekam na tekst, który będzie napisany ZUPEŁNIE INACZEJ, bo naprawdę nie tędy droga. Powodzenia!
-
Tam, gdzie kwitną wiśnie (cz.I w miniaturze)
wampirka odpowiedział(a) na Noriko utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Trudno cokolwiek powiedziec, bo mało tego. Czekam na dłuższy kawałek, na razie dobrze się zapowiada. Tylko żeby się nie zepsuło;) Pierwsze zdanie o tym, "że jakby po kadej nocy przychodiz zmierzch" jest świetne, bardzo obrazowe. Też się czasami tak czuję:) Mam też pytanie: nie znam się niestety na Japonii, dlatego jestem ciekawa, czy wszystkie te nazwy własne są sprawdzone? Jeśli tak to skąd czerpiesz swoją wiedzę? To tylko tak na marginesie i z ciekawości:) pozdrawiam, -
Zaczyna się robic bardzo ciekawie... Ma to klimat, dosyć mroczny nawet. Na razie - jak dla mnie - najlepszy twój tekst. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:)
-
Próba generalna czyli krótki monolog aktora u progu sławy.
wampirka odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bardzo dobre, niejednoznaczne, niedopowiedziane. Cały monolog od początku do końca jest spójny, dobre odniesienia biblijne (nie służące jako ozdobniki tylko, jak to czasami bywa). Dla mnie ten tekst to pierwsza klasa, szczerze! Zastanawiam się, czy mogłoby coś z tego wyjść na prawdziwej scenie? Taka mini-jednoaktówka, szorcik sceniczny. Z dobrym aktorem może tak... Aha, i przed nawiasami spacji brakuje. To tyle, dziękuję za uwagę:) czekam na następne, równie dobre:) -
hmm, memento mori? długo sie zastanawiałam nad twoim opowiadaniem, Ash. Jest dobre, sprawne warsztatowo, napisane ciekawym językiem, po tych całych długich opisach kiczowatego szczęścia rodzinego krótkie zakończenie padło jak cięcie batem. Ale jakoś mnie to zakończenie nie satysfakcjonuje. jakby... za łatwe. Uśmiercić bohatera i z tego wziąć pointę. Wolałabym coś, co by mnie bardziej zaskoczyło, co by było, no nie wiem, oryginalniejsze? bardziej przekonujące? może mniej nastawione na efekt? To tyle ode mnie. Ale tekst się dobrze czyta, czyli wszystko ok. pozdrowionka,
-
"oczami mojej duszy" wstęp
wampirka odpowiedział(a) na marcela utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dopóki nie przeczytałam ostaniego zdania, chciałam ci napisać: "a co to? kolejna kartka z pamietnika?". Ale jak napisał Freney, to ostatnie intryguje i zaciekawia. Ale Ash tez ma rację, powinnać wkleic dłuższą partię tekstu. Po takim maleństwie trudno cokolwiek powiedzieć. Będę czekać na dalsze części z niecierpliwością;-) Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, bo mam ochote na oryginalne ujęcie tematu!:) -
Dobre. Takie tragikomiczne zakonczenie, czarny humor pomieszany z autentyzmem, dzięki czemu jest czytelnikowi jednak żal tego nieszczęsnego Alberta. Jak dla mnie - całkiem udane opowiadanie, nie genialne, ale udane:) Ale co to znaczy "stonować twarz w przeźroczystym lustrze"? Podoba mi się twój styl, ale czasem przesadzasz i trochę zaplątane są te zdania. Po znaku zapytania juz nie trzeba kropki;) pozdrowienia,
-
Alicja jest the best z wszystkiego, co do tej pory twojego czytałam. idealne puenty, idealne tytuły i długość poszczególnych tekstów też idealna. Nasuwa mi się skojarzenie, że każdy kawałek jest jak diament, taki ostry, przejrzysty, cięty, no.... idealny (że sie znowu powtórzę:)). Jeśli masz tego więcej wlepiaj od razu! PS. W zdaniu "Już miała mu coś powiedzieć, gdy uświadomiła sobie, że nie bardzo wie, co powiedzieć", zastąpiłabym jedno z tych "powiedzieć" jakims innym ekwiwalentem. Żeby było juz całkiem idealnie...
-
Kilka słów o tym jak to gramatyki uczyłam.
wampirka odpowiedział(a) na PiątaPoraRoku utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dopiero teraz przeczytałam, a szkoda, bo bardzo to fajne jest:) Żadna głębia, ale za to bezpretensjonalne, dowcipne, lekko i przyjemnie sie czyta. A to już dużo. Fragment z panem Jackiem super, naprawdę się pobawiłam. Ja też się cieszę, ze wróciłaś. Pozdrawiam! -
Naiwne to i za krótkie, za mało rozwinięte, jakby napisane po łebkach. Co właściwie z tego tekstu wypływa? Że źle jest chodzić do kościoła? Schemat fabuły niczym nie zaskakuje, nie wnosi nic nowego. Pozdrawiam i życzę lepszych kawałków:)
-
Nie będę oryginalna i tez przyłączę się do piesni pochwalnych. Mam nadzieję, że jeszcze wkleisz tu kiedyś cos równie odjechanego! W paru miejscach wyrzuciłabym słówko "to", np. "A jakby krótką spódnicę miała, to co? To wstyd byłby tylko i hańba." Starczyłoby "Wstyd byłby..." Poza tym żadnych uwag. I serio czekam na więcej:))
-
Dzięki wszystkim, zwłaszcza marchołtowi:) Jeśli chodzi o styl... Kiedy piszę w pierwszej osobie często używam takiego bezkropkowego stylu, wydaje mi się, że lepiej oddaje tok przemowy, jakby imituje zywą mowę. Ale zdaję sobie sprawę, że w czytaniu to może przeszkadzać. POstaram się popoprawiać, ale pare "długaśnych" (jak to kiedyś okresliła natalka) zdań sobie zostawię... Z hihotem masz całkowitą rację, wywalę. Słowo "ćpać" tez mi sie nie podoba. Ale nie mam aż takiego kontaktu ze slangiem abym znała najaktualniejsze słowo na tego typu czynnośc:) Jeśli ktos ma jakieś sugestie, będą mile widziane... "Rambo" jest tylko jakims śródtytułem, niestety nie mam jeszcze tytułu dla całości. Może rzeczywiście jest to jakieś toporne i psuje efekt... Pomyślę o tym jeszcze. "Na miasto, w miasto, do miasta" nie miało by sprawdzaniem gramatycznych form, ale w zamyśle miało pokazać ważność tego słowa (czy pojęcia) dla bohatera, takie powtórzenie, jakby litania. Że on chce się dostać i na powierzchnię miasta, i do jego wnętrza (symbolicznie rzecz jasna). Ale przyznaję, że raczej nie wyszło, więc dam tam "miasto" tylko raz, ale za to z dużej litery. Efekt będzie lepszy, mam nadzieję. Szczere dzięki za uwagi,
-
Poprzedni fragment tekstu - bardzo dobry! Szkoda tylko, że nie rozwinąłeś bardziej motywu ze zmarłym wujkiem, więcej tajemnic, niedopowiedzenia, to mógłby byc fajny leitmotiw opowiadania. Ale to przecież twój tekst:) Drugi fragment - też dobry, za długa mi się wydawała pierwsza jego część, taka nazbyt opisowa. Fajniej by było, gdyby to, jacy są klienci baru bardziej wynikało ze zdarzeń, z akcji, nie z opisów. Bo potem teskt sprawia wrażenie takiego "podzielonego" na dwie części: refleksyjno-opisową, i normalną akcję. Poza tym to, w jaki sposób bohater przejął knajpę wydaje mi się zrobione po łebkach: barman po prostu zniknął i bohater zabrał sie do roboty. A wujek Fred? Przecież podobno mu pomagał? Jak? A sprawa spadkowa itp? Wiem, że to opowiadanie w pewnym sensie nadealistyczne, ale trochę takich realistycznych szczegółów całość uwiarygodni. Test ma jednak klimat i to jest najważniejsze. Jak sam mówisz, jest to na razie coś w rodzaju szkicu, więc możesz nad tym jeszcze popracować:) Powodzenia, bo warto. Pozdrawiam i gratuluję 2 miejsca w konkursie! (pozbawiona netu dopiero teraz ujrzałam wyniki). Poza tym szkoda, że taka knajpka nie istnieje...