
asher
Użytkownicy-
Postów
2 273 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez asher
-
znam paru nałogów, któzy wyglądają jak dzieci. Wy myślicie, że ja sam bym tyle zmógł i taki tryb życia prowadził??? litości... a sam, nie powiem, jak tata lowelas, wyglądam se dyche młodziej około :)))
-
o fajt klabie nie czytałeś? wstań i walcz! :)))
-
To co robić??? Dajcie se po razie albo co... :(((
-
jak niżej :)))
-
[limeryk konkursowy] Miłosne życie Zygfryda z NRD
asher odpowiedział(a) na Władysław Kuchnia utwór w Limeryki
Ej, zboki :))) Rewelacja, ale jak znam edukacyjność portalu, dyskretnie nikt tego nie nagrodzi... choć powinien :) Pozdrówka. -
W Szortach (SZORTY - zbiorek opowiadań) wszyscy kryją się za Literkami. Taki dizajn :) Resztę przekumam i poprawię wedle życzeń - bo się całkowicie zgadzam. Jeśli nie kosmita, tylko Anioł, to musiałbym wywalić motyw ze zjadaniem kwiatów, a bardzo bym nie chciał. Pozdrówka dla obu Państwa... i... poprawki naniesione.
-
Ze 30 lat ma, ale tak dokładnie nie wiem, bo miedzy 25 a 40 u niektórych niewielka różnica. 32 też może mieć :))) Chyba skorzystam z rady i dam "Co Pan wyprawia?! bo licuje z odpowiedzią... DZIĘKI!
-
a bu... już...
-
Była pełnia. Blask księżyca niemal raził w oczy. E. przewracała się na łóżku, nie mogąc zasnąć. Dulux co chwilę podnosił łeb i przypatrywał się jej czujnie. Pomyślała, że może to przez niego. Zajmował sporą powierzchnię łóżka, zabierał jej kołdrę, wydzielał niesamowite ilości ciepła. Otworzyła okno i głęboko oddychała. Puls jednak nadal miała przyspieszony, a ścisk w dołku nie ustawał. Nie pomogły dwa ziołowe Nervomixy zażyte przed snem ani medytacje. Doszła do wniosku, że to skutek nerwicy z powodu męża i nic nie można na to poradzić. Nie chciała używać barbituranów, bo w jej sytuacji o uzależnienie było naprawdę łatwo. Mąż spał w drugim pokoju, nie mając żadnych stresów, lęków ani wątpliwości. Po prostu wszystko olewał i było mu z tym dobrze. Chrapanie zza ściany dodatkowo ją przygnębiło. Był nędzną karykaturą mężczyzny, trzpiotem i pijakiem. Działał z regularnością robota. Wstawał po 5, jechał do pracy, kończył o 15, lecz tak po prostu do domu nie wracał. Szedł na fuchę, tam jadł i pił wódkę, wcale nie licząc się z jej uczuciami. Wracał przed 22.00 i od razu właził do nie zaścielonego rankiem łóżka. Z jednej strony E. było to na rękę, bo obiadu ani kolacji szykować nie musiała, z drugiej jednak prowadzenie domu dla samej siebie nie miało większego sensu. Wyszedł z niego prawdziwy diabeł już 5 lat po ślubie, ale jak każda młoda kobieta, żyła nadzieją, że się zmieni - i tak minęło następne 15. Kiedy wreszcie stwierdziła, że ma go dość, na rozwód było już za późno, a jakiekolwiek romanse przestały mieć znaczenie. Nie czuła się już atrakcyjna i wszelkie formy adoracji ze strony mężczyzn traktowała jako głupotę, zboczenie albo brak logiki. Pogodziła się z losem i gotowała, prała, sprzątała, jak Bóg przed nastaniem feminizmu przykazał. Co dnia obserwowała, jak on wykonuje swoje stąd-dotąd, zapada się w fotel i gapi na jakiś durny mecz czy film kryminalny. Mijali się we mgle. Ona mieszkała w salonie, on w małym pokoiku z drugiej strony. Miał nawet własny telewizor i lodówkę. Poza tym żył po spartańsku, bo to nie wymagało częstego sprzątania. Do starcia dochodziło jedynie wtedy, gdy spod szpary w drzwiach przenikały na jej włości kłęby kurzu albo brudne okna narażały ją na wstyd przed sąsiadami. Czasem chodziło o psa. Sam przyniósł Duluxa, a potem przestał się nim interesować. Poza tym cisza, jak w rodzinnym grobowcu, rozdzierana z rzadka głosem komentatora sportowego lub rozmowami w serialowej kuchni. E. obróciła się na wznak i tępo patrzyła w sufit. Zrozumiała, że to poczucie zmarnowanego życia odbiera jej chęć do spania. Lekko kopnęła Duluxa, przewracając się na bok. Mruknął niezadowolony. Posłała mu czułego cmoka. Podczołgał się i liznął ją delikatnie w nos. - Nie wolno, Dulux. Wiesz, że pani tego nie lubi. Pies podważył łbem jej rękę. Zaczęła głaskać go i tarmosić za uchem. Blask księżyca raptem przybladł, ale nie zwróciła na to uwagi. - Dobrze, że jesteś, piesku. Gdybyś bardziej lubił Pana, byłoby mi gorzej na świecie. Zamknęła oczy, nie przestając go głaskać. Po dłuższej chwili stwierdziła, że blask przenika przez zasłonę powiek i razi ją jeszcze bardziej. - Co jest z tym księżycem? – mruknęła, siadając na łóżku. Ale księżyc był daleko i wcale już tak nie jaśniał. Źródło oślepiającego blasku pochodziło z pokoju jej męża. Wiązki światła przebijały się przez szpary w drzwiach, przez co wyglądały one, jak skąpane w słońcu. Przerażona E. wtuliła się w kąt między oknem a ścianą i podkurczyła kolana. Dulux w jednej chwili zwiał pod łóżko i tam cicho skomlał. Z pokoju męża dochodziły dziwne dźwięki, szmery, stuki, może szepty. Nie wiedziała ile to trwało, ale miała wrażenie, że długie godziny. Kiedy zerknęła na zegar, okazało się, że raptem półtorej minuty. Blask znikł tak niespodziewanie, jak się pojawił. E. podeszła na palcach do drzwi i pilnie nasłuchiwała. Omal jej serce nie stanęło, gdy znów usłyszała głośne chrapanie. Nie zdecydowała się sprawdzić czy z mężem wszystko w porządku. Wstąpiła do toalety i pospiesznie uciekła do łóżka. Wołała Duluxa, on jednak ani myślał wychodzić z kryjówki. Zakryła się kołdrą i w końcu usnęła. Obudził ją delikatny pocałunek. Uśmiechnęła się lekko i otworzyła oczy. Mąż siedział na łóżku, głaszcząc czule jej włosy. Poderwała się gwałtownie, zażenowana tą sytuacją. - Co jest? Gorzej ci? – zapytała niepewnie. Mąż nadal uśmiechał się łagodnie, bynajmniej nie zbity z tropu jej reakcją. - Śniadanie gotowe – powiedział tylko i wyszedł. E. zajrzała pod łóżko. Dulux patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Cmoknęła, wyciągając ku niemu rękę. Liznął ją, lecz wychodzić najwyraźniej nie zamierzał. Usiadła na łóżku, nie wiedząc co robić. Była przerażona. - Elu, nie daj się prosić – usłyszała i złapała się za głowę. Ten facet albo nie był jej mężem, albo w nocy do reszty postradała zmysły. Postanowiła zaryzykować. Najpierw poszła do łazienki, potem zajrzała do kuchni. Mąż siedział przy suto zastawionym stole, ogolony i w świeżo wyprasowanej koszuli. Omiotła wzrokiem idealnie pokrojone bułki, salaterki pełne past serowych, sałatek, płatków owsianych i spojrzała na niego błagalnie. Poza tym, że wyjątkowo o siebie zadbał, nie dostrzegała żadnych zmian w jego wyglądzie. Tylko to, jak się zachowywał, nakazywało jej ograniczyć zaufanie. Nie mieściło jej się w głowie, że w ciągu jednej nocy tak zdeprawowany człowiek, może doznać olśnienia i próbować wszystko naprawić. Skosztowała pasty. Była wyśmienita, jak zresztą wszystko, co przygotował. E. nie podejrzewała się o taki apetyt. Z reguły jadła rano jabłko, jogurt albo kawałek ciasta, a tymczasem zmogła cztery bułki i wciąż chciała jeszcze. Kiedy wyszedł do pracy, odwiedziła jego pokój. Tam też nic nie uległo zmianie, oprócz tego, że panował idealny porządek. Pokręciła obolałą głową i zamknęła za sobą drzwi. Po chwili Dulux przyniósł w pysku smycz. Wyszedł spod łóżka dopiero, gdy zostali w domu sami. Przez pierwsze kilka tygodni obserwowała zachowanie męża, nie bardzo wiedząc do kogo zwrócić się o pomoc, jednak wnioski z tych obserwacji okazały się na tyle krzepiące, że żadnej pomocy nie potrzebowała. Szeroko otwierała za zdumienia oczy, widząc, jak on wstaje rano, przynosi jej śniadanie do łóżka, a po pracy punktualnie zjawia się na obiad, jak naprawia najmniejszą usterkę, jak z pietyzmem podchodzi do każdej czynności, którą wykonuje. Często poruszał razem z nią ważne, życiowe tematy, popijał herbatkę z hibiskusa lub aronii, oglądał telenowele, chodził na długie spacery po parku, wieszał pranie. Niepostrzeżenie stawał się mężem idealnym. Ale najbardziej zaskakiwał ją w sytuacjach intymnych. Gładko ogolony i pachnący drogimi perfumami, najpierw czarował uśmiechem. Uśmiechał się jakoś tak miękko, delikatnie, czule. Później włączał relaksacyjną muzykę, zapalał kadzidełko z drzewa sandałowego albo kominek pot puri i robił jej masaż przy użyciu wyszukanych olejków do ciała. Rozpływała się w jego rękach, a to wcale nie był koniec rozkoszy. Kiedy ssał jej palce u stóp, przed czym się wcześniej wzbraniał, orgazm – nierzadko wielokrotny – był kwestią sekund. Eksplodowała i zasypiała w jego ramionach, budziła się i nie wierzyła, że to wszystko dzieje się naprawdę. Był tylko jeden mankament, ale drobny. Nowy mąż miał dziwaczne upodobanie do zjadania domowych roślin doniczkowych. Potrafił w kilka dni wykończyć wszystkie kwiaty, które z wielką pieczołowitością hodowała. Z początku drażniło ją to bardziej, niż wcześniejsze napady pijackiej czkawki, odór trawionego piwska i nie kończący się głos komentatora sportowego w telewizji, jednak szybko znalazła na to sposób. Raz na dwa tygodnie jeździli po nowe kwiaty i uzupełniali zjedzone zapasy. Wystrój domu tylko przez to zyskał, bo ciągle pojawiały się nowe elementy. W rok mąż odbudował wszystko, co przez 20 lat tak skutecznie niszczył. Mało, rozkochał ją w sobie bezgranicznie. Była szczęśliwa. Spała świetnie. Któregoś ranka przy wyśmienitej jajecznicy z papryką i pomidorami, pomyślała, że brakuje im już tylko dzieci, ale zaraz wmówiła sobie, że przecież nie trzeba w życiu mieć wszystkiego.
-
Juz zmieniłem. Ziornij czy będzie ok... :)
-
Trzeba dać przed tytułem typ: czyli haiku, potem tytuł i na pewno nie wyrzucą...
-
nic się nie stało
asher odpowiedział(a) na Ewelina Kwiatkowska utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Fajny wiersz. Można tylko trochę go pogmatwać na użytek malkontentow. Widywałem "wyżej" gnioty najgorsze. Fakt, niesprawiedliwe... -
Apropos, jakis zespół muzyczny pisał do mnie (sic!) w sprawie tekstów. Pewnie do innych też. Może ten tekst, by im się przydał, bo faktycznie melodyjny...
-
A kuku... dres przepadł bez wieści...
-
jak co roku (tak kazał pewien Poeta)
asher odpowiedział(a) na asher utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
siur :))) -
"Zamknąłem oczy, nagle wielkim następowaniem silnego dźwięku, oddechu obcości, trzask tłuczonego imadła zadudnił i wprowadził mokry strach, moją duszę nawiedził niepokój. Muzyka Ciszy zamilkła". Nic nie łapię... Czasami za dużo chcesz powiedzieć, ozdabiasz zdania, nadymasz je. Ale pisanie masz przednie. Tylko nie wiem, czy chce mi się zagłębiać w sens, bo jak sam twierdzisz, nie zawsze jest potrzebny :))
-
najbardziej znacząca osoba mojego życia
asher odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Niezłe! Przeszkadza mi nie wyjaśniony motyw "Podziemnego kręgu". Film znakomity, ale nie łapię iluminacji. Problem pewnie jest taki, że powstał niezły fragment i z dalszymi kłopot, bo się urwał wątek. Bardzo jednak chciałbym się mylić i czekam z apetytem na cd... -
Raportujem siem z opóźnieniem. Z Tele2 sie na Neostrade przechrzczałem :) Chciałem, żeby klecha rozbawił, mimo wszystko, ale cóż, coś się wymyśli. No właśnie, z tym zakończeniem. Z braku lepszych pomysłów zrobiłem pętlę (+ Natalia), ale czy dobrą się okaże. Jeśli nie przypadnie, skorzystam z sugestii i zrobie, Nata jak sugerujesz. Dzięki Freney za Mozarta (gupim) i klechę. Wywalić tę szopkę nad grobem? Ech, szkoda, że następna kolejka jutro, a nie wiem, czy nie będę dopiero w poniedziałek :(((. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
-
Oj można, Kotku. Gdzie ja byłem, kiedy Ty to pisałaś. Biczując sie klawiaturą, szybko poprawiam, żeby nikt nie zauważył - oprócz Natalii...
-
Poprawione. Bundowców ani syjonistów nie ma :) Kruchy lód się załamał, ale że nikt nie protestował przeciwko profanowaniu stołówki dla bezdomnych! Co za znieczulica...
-
jak co roku (tak kazał pewien Poeta)
asher odpowiedział(a) na asher utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
w lesie ramion żuk grabarz przeklina obcych w nieznanym języku -
listopad
asher odpowiedział(a) na Włodzimierz Nabkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
!!! Panie Poeto. -
eee, jakoś nie bardzo. Choć sporo momentów jest (nie mylić z erotykami!).
-
jezusowa przypadłość II
asher odpowiedział(a) na dytko utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Miłe mi klimaty, ale nie wytłumaczę dlaczego... To strasznie niezwykłe uczucie, jak portal powoli wprowadza nas w Zaduchy. -
przez kuchenne okno kruszę się jesiennie mrucząc
asher odpowiedział(a) na Ona_Kot utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Niezły kawałek tęsknoty. Tak trzymaj, Kocie :)