Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kenshin

Użytkownicy
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Kenshin

  1. Posterunkowy Olgierd z Cieszyna codziennie rano patrol zaczyna lecz nigdy nie kończy, bo piwko wciąż sączy. Taki to już z niego pijaczyna.
  2. jesienne liście wraz z wiatrem ulatują żarzące się skry
  3. utonęła po cichu i spokojnie...
  4. keisei - genshirin mimei - nini - zemi oborejinu [przybliżone tłumaczenie: odgłos strumienia, las szarość świtu - mała cykada utonęła]
  5. Kenshin

    [limeryk] o Hiszpanie

    Pewien Hiszpan znany na całe Pireneje przez Polskę jadąc, trafił na zawieję. Ostrożnie z auta wysiada, a tu konar z drzewa spada. Stracił życie, a wiatr dalej wieje.
  6. Kenshin

    [limeryk] Ola z Opola

    Dziewuszka Ola z miasta Opole bardzo lubiła tańczyć na stole. na imprezy chadzała i nóżkami wywijała. Raz się potknęła i skończyła w padole.
  7. co do erotycznego, środkowego wersu... nie zauważylem wcześniej, ale teraz już to widzę... chociaż swoją drogą może to tylko przysłowiowy chleb, o którym myślą tylko głodni ;) pozdrawiam
  8. klucz dzikich gęsi dym unosi się - opada płonie ściernisko
  9. chwila - ta ulotna materia... niematerialna Ty zagubiona w niej szukasz przeszłości, której już nie ma delikatnymi dłońmi przewracasz kartki pamiętnika tam gdzieś zostawiłaś cząstkę siebie szukam tej czastki, znaleźć jej nie mogę czyżby w tej chwili, kiedyś zabrakło mnie w Twym wspomnieniu?
  10. Drgnienie nocy a wiatr liście płoszy, oczy płoną dzikim blaskiem. Warczenie z pyska wystaje kieł, szybki, czujny krok niczym czarny kot przebywa płot. Za plecami lśną w stali odbite księżyca refleksy, migotliwe skry płonącego ogniska a w jego świetle krew i natury zew krzyczy: zabij!
  11. jesienne liście refleks słońca na wodzie odgłos siklawy
  12. Że też wczesniej nie zauważyłem tej zbędnej sylaby. Już nigdy nie będę pisał haiku na wykładach...
  13. Kenshin

    [limeryk konkursowy]

    już się rymuje, też nie zauważyłem, tak jakoś pasowało...
  14. Kenshin

    [limeryk konkursowy]

    Dziękuję za cenne uwagi. Pozwoliłem sobie nanieść poprawki. Pozdrawiam, Kenshin
  15. Kenshin

    [limeryk konkursowy]

    Zygfryd ze Schwarzwaldu pił ile wlezie póki nie poznał panny na imprezie, a że sprytna była to szybko się zmyła. Kasę zabrała - zostawiła w biedzie.
  16. żółtolistny klon poryw ciepłego wiatru trzeszczą konary
  17. promienie słońca na pociemniałym niebie kolory tęczy
  18. kropelka rosy w cieniu złotego dębu spadają liście
  19. To nie tak. Nie poddaję się. Takie było założenie, tylko fragment, jak na tylnej okładce książki, który ma oddać to, co w niej najlepsze. I nie wpłynął na to bynajmniej komentarz Marcholta. Co prawda mam na to jeszcze kilka pomysłów, które może kiedyś zrealizuje. Ale na razie poprzestanę na tym fragmenciku. Może kiedyś jeszcze pojawi się coś o tych kwitach na Szatana... Dziękuję za wsparcie.
  20. Przyznam, że nie będzie dalszych części, za leniwy na to jestem i nie myślałem o kontynuacji. Ale to prawdopodobnie tylko wyjdzie komuś na zdrowie (szczęka jeszcze boli?, mam wyrzuty sumienia). Ostatnio jesteśmy zewsząd zalewani falą podobnych mniej lub bardziej udanych tworów traktujących o aniołach i takich tam podobnych. A ja postanowiłem podążyć za modą, chociaż prozaik ze mnie kiepski. Dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że komuś się to jednak podobało.
  21. Każdy by sie zdziwił, więc się nie dziwmy zdziwionemu rolnikowi.
  22. drgnienie nocy to wiatr liście płoszy szybki, czujny krok niczym czarny kot przebywa płot za plecami lśną w stali odbite księżyca refleksy migotliwe skry płonącego ogniska w jego świetle krew a natury zew krzyczy: zabij!
  23. wyjące wilki blask spomiędzy konarów pełnia księżyca
  24. Komórka w kieszeni zawibrowała, a zaraz potem zabrzmiała melodia "Bohemian Rapsody". Gabriel wyjął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Numer był zastrzeżony. - Słucham - powiedział do aparatu. - Tu Azazel. Mam do ciebie pewną sprawę. Może miałbyś czas wieczorem wpaść do "Mefisto", chciałbym pomówić z tobą o pewnej delikatnej sprawie. - Nie jestem zainteresowany - uciął Gabriel. - A tak w ogóle to skąd masz mój numer? - Mam swoje sposoby - odpowiedział głos z komórki. - Ja też cię nie lubię i jesteś ostatnią osobą z którą chciałbym spędzić ten wieczór, ale tu chodzi o coś naprawdę ważnego. Chyba się mnie nie boisz. Dla ciebie mogę nawet zmienić postać. Co powiesz na uroczą brunetkę... - Nie sądzę, żeby twoje ciemne sprawki miały ze mną coś wspólnego. Dlatego jeśli zaraz nie powiesz o co ci chodzi, rozłączę się. W słuchawce dało się słyszeć westchnienie, a potem jakieś przytłumione przekleństwo. - No więc... - po chwili milczenia Azazel kontynuował - no więc jestem zmuszony prosić cię o pomoc. Oczywiście nie za darmo, nie miej mnie za jakiegoś szmaciarza... - Teraz rozumiem - powiedział Gabriel z sarkazmem. - Diabełek narozrabiał i nie może sam sobie poradzić z bałaganem, który pozostawił po sobie. - Gdybym narozrabiał, nie dzwonił bym do ciebie, a raczej byłbym z siebie dumny. No więc jak, przyjdziesz? - Przyjdę, choćby z samej ciekawości - odpowiedział po krótkim namyśle. Pub był zatłoczony i zadymiony. Z głośników wydzierał się lider "Darkthrone". Kelnerki ubrane w czarne, lateksowe kombinezony roznosiły drinki. Nagle poczuł jak czyjaś dłoń przesuwa mu się po pośladkach. Odwrócił się i zobaczył ładną dziewczynę w czerwonej sukience, która więcej odkrywała niż zakrywała. - Całkiem niezły masz tyłeczek, przystojniaku - powiedziała dziwnie brzmiącym głosem. - Daruj sobie, Azazel - Gabriela od zawsze irytował jego styl bycia. - I nie waż się mnie więcej dotykać. Obrzydliwość. - Myślałem, że ci sie spodobam. A tak się starałem - udawał, że ociera łzę. - Koniec wygłupów, gadaj o co ci chodzi. Azazel wskazał pusty stolik w kącie sali i podążył ku niemu prowokacyjnie kołysząc biodrami. Gabriel westchnął z rezygnacją i podążył za nim. Do stolika natychmiast podeszła kelnerka. Zamówili piwo. - A więc drogi Gabrysiu - diabeł zatrzepotał długimi rzęsami - wkrótce na Ziemie przybędzie Lucyfer we własnej osobie. Jednak to nie będzie zwykła wizyta, przybywa, żeby skontrolować moją działalność. A ja od dawna nie zrobiłem niczego godnego diabła. Mogę zostać odesłany spowrotem do piekła, a nie wyobrażasz sobie nawet jak tam jest nudno. Moje miejsce najprawdopodobniej zająłby wtedy Belzebub, on tu rozpęta prawdziwe piekło. Więc i w twoim interesie jest mi pomóc. - Nie sądzę, żeby to było w moim interesie. Z Belzebubem poradzimy sobie równie dobrze jak z tobą. Nie zgadzam się na żadną współpracę. - Wiedziałem że się nie zgodzisz, ale popatrz na to – Azazel podał mu plik dokumentów. W miarę czytania Gabiel robił się coraz bledszy. - To nie może być prawda – wykrztusił. - Nie zawracałbym ci głowy gdyby nie była. Zastępy piekielne w ostatnim dziesięcioleciu powększyły się piętnastokrotnie. I szykują się do wojny. Nie zdołacie ich odeprzeć. Wiem o pewnym słabym punkcie tej armii, ale nie zdradzę ci go, póki nie zgodzisz się mi pomóc. - Skąd mam wiedzieć, że nie blefujesz. Przecież podpisaliście pokój, a poza tym nie zdradziłbyś przecież swoich. - Doprawdy natura aniołów jest taka przewidywalna, taka nieskomplikowana. Myślisz, że Szatan przejmuje się jakimś kawałkiem papieru. On ma to wszystko gdzieś Wszystko, czego ja pragnę, to żyć na Ziemi jak dotąd. Nie chcę żyć w piekle, a po wojnie z pewnością nigdzie nie będzie niczego innego. A więc jesteś zainteresowany współpracą? - zapytał Azazel z szerokim uśmiechem. - Powiedz mi wszystko, co wiesz – odparł Gabriel chłodno.
  25. deszczowy ranek mokry szpak w liściach brzozy suszy swe piórka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...