Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marcholt Czyścizadek

Użytkownicy
  • Postów

    112
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marcholt Czyścizadek

  1. Z jednej strony zadowolonym, z drugiej rozczarowanym. Zadowolonym bo standard wysoki, jak zwykle. Rozczarownaym - wizją piekła. Tak mi jakos zbrzydły te piekła współćzesne nam, biurokratyzowane, zlaptopatyzowane... i to tak na końcu samym. Na poincie. I pointa śjakaś tak nijaka. Zero zagadki. Nienajlepszy tekst pana rowickiego. Tylko bohater zbiorowy jak zwykle odany - małomiasteczkowi, wiejscy. I ten obornik na Jehowych...
  2. No cóż przeczytałem na razie fragment -(recenzja też na raty bedzie) sporo byków - powtarzasz to samo w kolejnych zdaniach. Poza tym - chatka - właściwie szałas - albo chatka albo szałas, różnica jest spora. To zapamiętałem na razie (czyli usterki językowe) ale dopiero się rozkręcam w czytaniu, więc nic konkretnego nie powiem. Wpisałem się żeby freney nie mówił że łyso jest.
  3. Literówki poprawiłem (było tam też wciecie na jeden wers - zupełnie przypadkiem i nie obfitowało w znaczenia naddane, mam nadzieję że nie zaburzyłem nikomu toku interpretacyjnego tym czynem...) I proszę już nie pisać pochwał. To że jestem dobrym pisarzem powtarzam sobie co rano przed lustrem, i już pochwał nie potrzebuję. :) Proszę o tzw. tyry. Skrytykujcie to na Boga! Proszę was, jak mam się czegokolwiek uczyć? Poza tym jeżeli nie krytykujecie moich tekstów, odbieracie mi tym samym prawo do krytykowania tekstów waszych. To nie fair.
  4. literówkę poprawiłem. przepraszam (tkwiła tam przez parę ładnych konkursów, hłe hłe). Z czestością "zabawki" to fakt. Trza by to poprawić. Mówiłem, że tekst średnio dobry jest. ALe lubię go. Zakończył w zasadzie całe moje wadzenie się z najwyższym (pierwotny etap twórców, każdeń przechodzi chyba). Osiągnąłem poziom lęku przed górą, co tekst, mam nadzieję, wyraża. Teraz troszkę wróciłem do ludzi. Ale stary daje popalić równo, więc z nim jeszcze nie skończyłem. Mam nadzieję, że repasaże bedą czymś dojrzalszym niż to młodzieńcze wtykanie starotestamentowemu...
  5. znacie hermetyczny garaż jerrego corneliusa? autorski komiks serialowy robiony przez arcymistrza moebiusa (jean giraud). podobne to (tak teraz mi sie skojarzyło, ale tekst znam nie od dziś). HERMETYCZNE. Na boga nie bójmy się tego słowa. Poetyckie też liyczne miejscami. Cholera stronniczy jestem, innych bym rugał za to, freneya chwalę. Ten tekst mi po prostu wygląda na sztukę. więc co mi do niego? Powiedział skromnie rzemieślnik.
  6. tak. zgadzam się na ten tekst. odpowiada mi obecnie. Zastapił bym tylko kilka razy jabłko - owocem. ALe jest fajnie. Monotonne, pełne lęku, obsesyjne. Szatańskie. Ludzkie. Męskie. O kobietach nic nie napiszę tym razem, bo mnie zbanują...
  7. Z delegacji w Tokio przywiozłem sobie zabawkę. Znajomi kupili katany dla teściów, konsole do gier dla dzieci albo nasiona dziwacznych roślin ogrodowych dla żon. Ja zaś ostatniego dnia pobytu wymknąłem się z naszego Mitsui Urban Hotel, przebrnąłem przez zapchane chodniki, minąłem publiczną łaźnię Konparuyu, z której często z kolegami korzystaliśmy i znalazłem się na Ginza-dori Avenue. Tam, na jednym z pięter wielobranżowego marketu kupiłem hit sezonu. Zawsze lubiłem zaawansowane technicznie zabawki. Gdybym miał wymienić najciekawsze zabaweczki to lista ułożyłaby się mniej więcej tak: Ze stanów przywiozłem sobie noktowizyjne szkła kontaktowe, zasilane wszczepianymi pod brwi czerpakami ciepła. Wystarczyło naładować je kilkunastoma sekundami intensywnego mrugania i mogłem zmieniać najczarniejszą noc w zielonkawy dzień. W Szwecji, z kolei, zdobyłem maszynkę do chemicznego pozyskiwania wody z powietrza – niezbędną we wszelkich wyprawach survivalowych. Nie to, żeby pociągało mnie zaszywanie się w dziczy. Po prostu lubię miny znajomych, którym pokazuję jak z mieszanki powietrza można uzyskać wodę. Wystarczy na wieku maszynki wpisać kilka parametrów i w dwie minuty gotowe. Oczywiście sprzęt nie jest jeszcze doskonały, czasem zamiast wody wytrąca się cuchnący śluz, ale w czterech przypadkach na pięć, udaje mi się otrzymać czystą wodę, kosztem jedynie zasysanego powietrza. W Kanadzie dostałem terraformowalny globus. Piękna, błękitno-połyskująca kula o średnicy 20 cali, ze szkicem kontynentów. Po wskazaniu palcem określonego miejsca, następowało całkiem spore przybliżenie, a część kuli przekształcała się w trójwymiarową formę wskazanych terenów. Himalaje, Alpy, Tatry, pustynie Afryki – co się chciało. To duża frajda czuć jak pod palcami wyrasta Czomolungma. Nie odwzorowywał jednak miast ani żadnych akwenów. Byłem więc trochę rozczarowany. Pewnego razu, przez wielką moją nieostrożność, zrzuciłem jasnoniebieski globus z biurka. Pękły jakieś wewnętrzne płytki i nic nie działa już jak powinno. Teraz wskazując japońskie wyspy, coś tam w środku zgrzyta i trzeszczy, powierzchnia drga w dziwny sposób. Zamówiłem już lepszy egzemplarz, z nowego katalogu – imitujący oceany i morza. Ponoć przyjmuje kolory powierzchni, na przykład lasów. Z Rosji przywiozłem cztery dosyć tanie podróbki światłowodowych płaszczek. Miałem kupić oryginały na Tajwanie, ale handlowiec spod Petersburga dołączył do kompletu bio-silikonowego nietoperza, z nieskomplikowanym AI, podatnego na proste uwarunkowania. Rzekomy eksperyment biotechnologiczny z ostatnich dni Armii Czerwonej. Nietoperz po tygodniu przestał latać, teraz z rzadka tylko się poruszy. Tkwi nieruchomo, wczepiony w belkę na strychu. Jedna płaszczka zdechła. Pozostałe pływają i świecą w akwarium wbudowanym w ścianę sypialni. Z pierwszej wizyty w Japonii przywiozłem psa-cyborga. Szczekał, łasił się, pił, jadł, a nawet wydalał. Jak trzeba – na gazetę. Reagował na głaskanie. No i, co za tym idzie, na bicie również. Jednak to, co przywiozłem teraz, było warte więcej niż wszystkie te zabawki razem wzięte. Jak już wspomniałem – hit sezonu. Nie mogłem się doczekać wypakowania mojego nowego nabytku z folii, kartonika i styropianowego pudełka. Na odprawie celnej wzmogli kontrole. Moim kolegom zabrano nasiona, jako niepewne biologicznie produkty. Zabrano szable, klasyfikując je jako broń białą. Konsole do gier słono oclono. Tylko ja, ze swoim kolorowym pudełkiem, posiadającym wszelkie potrzebne atesty i certyfikaty, nie miałem kłopotów. Zabawka od lat trzech. Uwaga na małe elementy. Śliczne kolorowe opakowanie. Zaadoptowałem jedno z piwnicznych pomieszczeń, na użytek mojej zabawki. Nie byle jakiej zabawki. Była to trzy i pół calowa figurka nagiego człowieka. Uruchomiłem go chuchnięciem, jak napisano w instrukcji. W hałdzie znajdującej się na krańcu mojej posesji wygrzebałem jakieś piaskowe robale. Całkiem spore. Wrzuciłem je człowieczkowi i patrzyłem jak uczy się polować. Zaczekałem na dzień, w którym nie mógł poradzić sobie z przeciwnikiem. Pomogłem mu. Uniósł na mnie wzrok. Gapił się, zdziwiony, bardzo długo. Widziałem jak rodzą się w nim lęki i pytania. Otworzył usta i wzniósł w górę ręce… Rozdeptałem go na miazgę. Wszystko nagrałem laserowym camcorderem. Co niedzielę oglądam sobie jego ostatnią, głupią minę. Za każdym razem, gdy patrzę na to, co uczyniłem, (a było to bardzo dobre), śmieję się do łez. marcholt Szczecin, sobota, 26 lipca 2003
  8. a od kiedy freney taki dokładny w wyliczaniu błędów jesteś? A jeżeli to metafory były?
  9. a nie, pomyliłem się, cztery lata temu. To juz były. Przepraszam.
  10. 5 lat temu to napisałaś. Super. Ale wtedy nie było jeszcze na rynku Mach3.
  11. Nie ma? To dopiszę parę żartów rodem z Przyjaciół. Zabawka juz prawie opublikowana była, ale okazało się, ze jest limit i za 7 lat będę moógł nowy tekst wrzucić... wszystko przez poetów co ciskają 80 wierszy na 10 minut (tak mi admin napisał). Kiedy wreszcie nastaną czasy odzielenia? Proza dla prozaików! podpisano Wasz Separatysta
  12. Styl a la Marchołt? Czy wy sobie ze mnie nie pokpiwacie? Nadąsać się mam? Gdzie tu jest styl a la Marchołt? Co to jest styl a la Marchołt? No nie... (ale skoro to ma być fragent robony pode mnie, to zaznaczam stronę tecniczną i wrażenia artystyczne na poziomie "Genialne!")
  13. Podobne zdanie mam jak Marek (co do rzeczywistości pozaliterackiej). freney - oc co ci biega - że tak kolokwialnie spytam?
  14. asher - źle mnie zrozumiałeś. Ja nie lubie tego tekstu - całkiem serio to piszę. Nie jest to skromnośc panie freney, to moje zdanie na temat takich tyh, no, eksperymentów? Niepodjuzaj mnie freney, chcesz żeby ludzie dorwali się do mojego kochanego dziecka? Do mojego tekściczku kochanego, o którym wiem, że jest ułomny, ale niekoniecznie chcę by i inni o tym wedzieli? Pomyślę...
  15. Zamysł jest jasny (tak sądzę). Ale nie widzę niestety powiązania między ostatnim wersem a pozostałością. Nie zwizualizowałem sobie tego jakoś... Nie nie kumam. Dzieciak chciał misia, miał misia, zabrali mu misia i poszli? A dzieciak co? Nie wiem zresztą. Niech mi kto wyjaśni bo zgłupłem. Tytuł wskazuje na pewną pier*&(*#& praktykę, która ostatnimi czasy bardzo jest powszechna. Ale nie kumam nadal... Misiu to tak na prawdę dziecko, tak? Kto mówi w ostatim wersie? Serio pytam. Niech to ktoś zinterpretuje.
  16. Rozmowa przez GG mówisz. A freney klękał przed monitrem jak to czytał. No cóż. Signum temporis. Zaczeło się od pisuaru w świątyni. Jutro bedzie epopeja złożona z ostatnich 15 sms'ów w telefonie mojej mamy. A ffreney powie że to ładny obrazek. Bawcie się dobrze.
  17. Odbieram to jak policzek. Co za bzdury piszesz? Ludzie, gustu nie macie. Albo mnie na złość robicie. Rozdrażnionym.
  18. heh, miedzy słowami odkryłem tu ładny obrazek. (tak tak freney, własnie tak). Fajne. Jedno mnie odrzuciło - proszę, zrób coś z tymi "pałami"! Zamień ich na policję, gliny chociaż! Ale nie pały!
  19. Nie wiem co wy macie do tych zdań, wcale nie są takie najgorsze (są jakieś usterki, ale żeby tak chłopaka obszczekać zaraz... eee). Ciężki jest ten fragment gdy piszesz o wolności. To o przyjaźni już jest ok, a fragment "genealogiczny" trochę za szybki w stosunku do ilości pojawiających się postaci - mam wrażenie że całość jakoś się tobie wymyka (- masz w ogóle wizję całości?). Początek mnie zaintrygował z tymi snami i już spodziewałem się że to będzie oś fabuły, jednakże za bardzo zboczyłeś pod koniec w te zależności miedzypersonale i boję się że wyjdzie nowa ogólniakowa saga... zobaczymy w części drugiej.
  20. Mnie bardziej o ten Twój topos afektowanej skromności chodzi, chciałem Cię sprowokować do powiedzenia jasno - o tym chiałam napisać, bo mnie się to podoba! To co nam czytelnikom się podoba (bądź nie) to inna sprawa. Chodzi mnie o to (najogólniej mówiąc) ażeby pisali ludzie którzy chcą, a nie tacy którym sie wydaje, że chcą. Ja sądze , że ty chcesz (wydedukowałem to po objętosci tekstu, poprostu musiało ci się chcieć! w przeciwieństwie do jednoakapitowych poetów... ale to na inna okazjję). I drażni mnie (dla odmiany) twoja chęć poprawiania wszystkiego bo Ci na poezji.org to kręcą nosami. Zbastuj. Podyskutuj, przedstaw swoje racje, i na boga nie zamykaj się ani na krytyke ani na siebie. Umiar trza znać. A sam tekst przecież tragiczny nie jest? Czy ja napisałem że tragiczny? Tragiczna to był nowobogacka. vonGorski mawia "tragedii nie ma". Że tak zacytuję. Trzymajcie się ciepło (praktyki w Elektrociepłowni Pomorzany odbywam od dziś! Z kciukiem bolacym!)
  21. nie przerabiać już żadną miarą, bo nic nowego byś już nie napisała przez całe życie. Zostawić jak jest, uwagi tylko zachować (ale nie stosować się do wszystkich bez sensu tylko polemizować i analizować). Dziękuję wszytskim za współpracę przy tekście natalii, nie wiem jak wy ale ja zyskałem sporo przy tych dyskusjach. Więcej nawet niż przy krytyce moich tekstów (bo mi się boicie skoczyć czy co? :) ). adsumus.
  22. No nie wiem jak ty, ja wolę literki czytać, niz kontemplować brzuszki i pałeczki. (dwuznacznie, hłehłe).
  23. "parę ciekawych fragmentów" - ciekawe gdzie. Chyba Ci się teksty pomyliły dziewczyno. Michale - zapomnieć tekst? . . . Jaki tekst?
  24. Schizofrenia paranoidalna. Nic ich nie łaczy. A potem coś jednak ich łączy. Acha, to pozory były tylko, no nic... Ona i on - te zaimki (wskazujące? osbowe? polonistów w naszej zawodówie mamy słabych...) przestały istnieć po twoim tekscie. Ja na pewno nie użyję ich przez conajmniej 15 lat. Ogólnie tekst jednak poprawny. Nie ma co się czepiać za wiele. Są bardziej palć sprawy: A teraz coś, co parę osób może zaboleć. Więc jak kto nie lubi mnie, to niech nie czyta dalej, szczególnie jak ma słabe serce. Uwaga cytaty: "cóż mogę dodać, moje życie nie jest porywające" "Niestety z życia wzięta" "Obecnie staram się stworzyć następną życiową historię" Pytanie (retoryczne w zasadzie): po co pisać w taki sposób? Ja wiem, że moja pasja (frezarki, tokarki) nie jest porywająca, ale nie tworzę tekstów o pracy tokarza. Czy to, nie wiem, jakiś przymus? Przyszedł do ciebie koleś z pistoletem i kazał pisać o nudzie? zawsze wydawało mi się, że każdy chwytał po pióro by opisać swoje życie, kiedy stwierdził "wow! Ale numer! niech ludzie o tym usłyszą!" A tu już któryś raz udowadniacie mi, że jest odwrotnie. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, że ktoś siedzi na kanapie, dłubie w nosie i myśli - ja pierdzielę, ale nuda, nic się niedzieje. Ale banał. Napiszę o tym sagę. Heksametrem. Może jestem barokowym zbnoczeńcem, ale musi być do diabła jakiś koncept, który (choćby autorowi!) wydaje się ciekawy. I może mnie zbanują, może mi ktoś odpisze, że jestem chamski, bez uczuć etc. (ew. że na sztuce się nie znam) - ale bedę mówił wprost: nikt nikogo nie zmusza do pisania ani publikacji, to powinna być przyjemność, a autor musi czuć, że po coś to robi i zdawać sobie sprawę z tego co robi. A na naszym amatorskim poziomie, to już wogóle nie wiem po co smucić i smędzić w czasie wolnym! (pilchowi za smucenie płacą, nam nie!). P.S. Naprawdę w ogólniakach tylko wieje nudą i złymi feromanami nieszczęśliwie zakochanych?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...