Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ulla

Użytkownicy
  • Postów

    148
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ulla

  1. kontury ogarniają fioletowym niebem śliwkowe gałęzie kasztanów słońce zgasło ułożyło głowę w świerkowym gaju mijają liście bezpańskie bezpłatne krzyczą namiętnie bez poczucia winy w ramionach piasku zasypiają kolce bezkrwawa ofiara tej zimy
  2. znaki czasu zaszyłam w lnianej poszewce na bezdomne pióra już nie wiem o czym marzę oddycham łopotem okiennic odganiając dmuchawce wsparte o brzegi koronkowych firanek wiatr leniwie popędza filigranowe chmury za oknem rzęs sama już nie rozumiem tego że lokomotywa wlecze mnie w czasoprzestrzeń znajomych korytarzy marzeń Bezkształt symptomów usypia
  3. Interesujace..., skąd Pan wiedział, że mam duże oczy? Pozdrawiam Ulla
  4. cały mój świat to pękate szkło wpółzgniłej okiennicy kwaśna różowa poziomka zresztą jedyna na krzaku wyruszyłam łódką łódką z liści gasło słońce nie bałam się zła choć ono utkwiło oczy zmieszane w mojej sukience była w groszki biało-zielone jak koniczyna wśród liści wkrótce nad ranem byłam winna łódce przeprosiny ona utknęła na mieliźnie tkwi tam do dzisiaj a ja tłukę kałamarze na bruku nieistnienia
  5. jawi się za mną przede mną i we mnie przesiąkła nim tkanka firanka mego szeptu jak dwugłos ściśle spleciona podąża jego echem pomroka ma barwę gołębią wczesnej mądrości na skroniach gdy idę tchnienie chudych policzków drży o rąbek kaptura gdy milknę wzrok przecina powieki splątane w supły podrywa włosy w nieładzie rozkłada szkliste ramiona intuicyjnie dokładny przenika by wiedzieć skąd melancholia kobiety wybywa
  6. dziękuję, ja tylko przelewam na papier to - co słyszę... pozdrawiam Ulla
  7. Bardzo dziękuję za miłe i budujące komentarze, zakończenie chyba pozostanie, bo ten wiersz ma swoją tajemnicę... pozdrawiam Ulla
  8. urodziłam się bladym świtem w krużgankach zaspanych chmur lawą niestygnącego płaczu tliłam się jasną iskrą jako dziecko które zawsze ma rację pozwolono mi chwytać obłoki gnać wśród kłosów i błądzić w zaroślach byłam mrówką – targałam rozkazy a mój upór? – ja byłam kiedyś jedna... ty który na mnie spadłeś gdy wypłynęłam z dna mojej pamięci ty wiesz że ktoś mnie dziś trzyma za włosy i szarpie nad czucia niebem czai i miota mym ciałem nie puszcza ja nie odchodzę zawieszona w próżni jestem aktorem twojego teatru a ta cisza musi czekać...
  9. zgaśnione światła chryzantem tulą się mroźną koronką nad pogorzeliskiem świateł – pustka napowietrzne prześwity rozgarniają purpurę brzasku tłumy niewidzialnych podążają ścieżką odwiecznej tęsknoty za okruch chleba, garść rodzynek, a myśli zdradne niczym pęta dławią i ranią po omacku To było zimą, wczesną porą a może .... .... .... może zmarzłym przesileniem gdy otulona liściem Jesień nie chciała odejść odeszli INNI w zapomnienie bramą ku Światłu odziani w worki po cemencie tak było bardziej konspiracko, gdy osłoniły ICH płomienie dziś gdy zasnęły Siwe Głowy – jedyne Świadki tamtych zdarzeń nikt idąc ścieżką za cmentarzem nie słyszy głuchych łkań kamieni zamilkły o tym co widziały załkane dusze nie umarłych Świat ma swe tajemnice...
  10. papierosowy dym przesłonił moją szybę pięknych widoków na nieboskłony lata które od zimy nie chcą się zestarzeć żaden sygnał od miesiąca pusta studnia na listy przeczekam noc przekołaczę do świtu może przyjdzie sen i uśpi rzędy zmęczonych nasłuchiwaniem nagietków
  11. z wszelkich istnień wodnych, ziemskich, powietrznych wybrałam te bez słów i poza słowami ciszy... od południa wyglądam zarośniętym bluszczem okienkiem wiatr szarpie okiennice nerwy skrzypią cicho kot przechadza się za drzewami kolorowych cieni nie słychać odgłosów powrotu kroki wyobraźni jęczą hałasem nie przynosisz mi kwiatów... nostalgia zawodu czarną plamą zamazała progi sumienia w sieć bezszelestnie wkradła się cichym ziewnięciem modliszki i zasnęła na wieczny niepokój po drugiej stronie lustra pustka śmierci zapada bezdźwiękiem
  12. oto inny co wieczór pod niebem pełnym tajemnic spotykają się ludzie i duchy na pogawędkę o przewadze wieczności nad głębią chwili mijają sekundy i minuty otchłań bez słów bez zbędnych grymasów czas im jak kołowrotek a oni łączeni splotem wieczności w rozpaczy daremnie szukają wyjścia z pułapki ludzkie szeregowanie świata zakłada ciemne kajdany
  13. (żadne "My" nie może istnieć jeśli nie istnieją "Oni") nie mamy już czasu zaszydełkuj swą ciekawość igłą rybiej ości mocno i dosadnie zapytasz o nią po powrocie jutra -jeżeli wrócisz nie mając celu odlatuj jak czarne bociany instynkt każe przed siebie -idź prosto, tuż za tchnieniem wiatru nie zwlekaj choć za rogiem czai się cień Bezimienia a nieznane przez nieznane determinuje wszystko inne jak - linoskoczek na dachu świata pośród żywiołów wśród drgań błękitu naprężaj linę by móc przeminąć istnienie
  14. - ( zdaje się nam, że śnimy – dźwigając setki ślimaczych domków pustych hałasem niewypowiedzianych szeptami warg w osamotnieniu bo nie mamy czasu by się spotkać jak ludzie w świecie gdzie miłość jest luksusem - a to przeraźliwa jawa wieloznaczeń ) jestem Twoją Muzą odnalezioną aby uwrażliwić tych którzy nie wiedzą, po chwilach utrapień co się zdarza Twym Aniołem – Przypominajką, że Świat ma oczy dziecka i widzi zawsze inaczej - niż każą choć byś-my tego nie chcieli zamknij mnie w odbiciu lustra po tamtej stronie nadziei i nie wypuszczaj niematerialną będę Twoja natchnieniem myśli - na zawsze ...a
  15. Spójrz pająk pnie się po pajęczynie i spada w całożyciowy nadmiar chaosu W popłochu, że czasu w końcu i jemu braknie Z całym bagażem swego żywota wędruje po chropowatej ścianie chaty Jak piewca bezsilnej wszechmocy wieczoru Wszak on utkał obłoki Podąża pod nieboskłonem u progów i opłotków Szukając babiego lata... Niczym „mistrz tkactwa w sierocińcu świata..”
  16. światła naszego losu - etyka wyklęta słowem zawiści ktoś posadził kamień między bezmiar Nas - owinę go w papier, by nie zamarzł ...(nadciąga jesień...) w świetle sumienia wszelka miłość jest gwałtem w majestacie prawa tego pojęcia nie ma
  17. „zniknie to, co jest częściowe...” w zakamarkach twej twarzy tonie strach milczy ukryta pod baldachimem rzęs prawda niewinnie skrywana oczom uwierzyć i wrzucić kamienny krzyk do śmietnika uchwycić ból co paraliżuje uśmiech uderzając obcasem jak echem kamiennego bruku niech odejdę zamknij mnie w twardych okładkach niech zniknę spalona w dymach wieczornego światła kiedyś powrócę uniesiona z popiołu wieloznaczeń
  18. Dziękuję, to cenne uwagi. Nie mogę nic obiecać, ale może niedługo będzie lepiej, weselej ..? Wszak „po nocy przychodzi dzień...” Pozdrawiam, Ulla
  19. jesteś ponade mną wokół wszystko jak dawniej tylko ja - w oddali jak niebo w baranki poza nimi pustka w błękitnej otchłani to wszystko to mieszka w mych wspomnieniach gdzie duża czarna plama w białych myślach i nikt nie widzi cieni muzyka skrzypi dźwiękiem gdzieś zostawiłam wnętrze jak obolały Pielgrzym w beznadziei co myśleć kiedy czucie już nie czuje gdy zawieszona przestrzeń i brak odbicia w lustrze
  20. Gorzki błękit usiadł za mym oknem rzuciłam kamień Przepiórki poderwały się do lotu Tak ja – wczorajsza iskra świtu – zaspałam, Dziś przegapiłam początek... Galopem czarnych, głęboko porywistych płacht nadjeżdża Noc na czarnym siodle Czas się nie cofa – My to czas Noc, grom błękitu, płachta, świt Czas zapomina wczoraj był dziś... Dziś jest na nowo Jutro – świt Noc, płachta, błękit reszta - Nic
  21. Zza wypełnionych po brzegi Jezior Spogląda na mnie Patrzenie Tępą , szklistą kroplą zerka nieufnie Usiadło pod ścianą, żebrze na białym tle powietrza i patrzy, krzyczy widzeniem Ja patrzę i Ono patrzy Ja widzę i Ono widzi Tylko ja mrugam...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...