Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ulla

Użytkownicy
  • Postów

    148
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ulla

  1. śnij mój śnie! śnij senna perspektywo utopijnych mar bytowania śnionych - pomiędzy - Światami i świtem śnij mój śnie o radości śnij o sennej potrzebie niezgody na zapiski tablic prawdy logiki rozmytej
  2. południowa, azersko-ormiańska dumna i niewybaczalna gorejąca słońcem Kaukazu cicha – bezradnością kulturowych błędów Najwyższego przesłonięta parawanem twardych obyczajów tradycją domu chana i księżniczki powraca po latach, niezawiniona, nieoczekiwana powraca tobie i mnie ...zakazana 23.01.2005. „chcę żebyś wiedziała -mam ją nadal, choć minęły wieki biało-czerwoną flagę na moim biurku co noc obsypaną milionami pocałunków bo nie mogę dotknąć twych ust - usta niemej kochanki rozdają uśmiechy na europejskich salonach nie moja - ona - innym poślubiona-” 29.01.2006. „nie daj mi czekać, nie daj, bym stał się szaleńcem wśród piasków pustyni już ginę, jak ginęli inni za wolność myśli mojego kraju przyjedź chcę jedynie widzieć jak patrzysz, kiedy przemawiam przyjedź, chcę zobaczyć twarz światła” 09.02.2007. „już nie musisz nic, wystarczą myśli zebrane w puzderku księżyca i obietnica, tylko obietnica... tam w Karabachu już mam twego ducha -szklistego dyktatora serca i sumienia- na łąkach zielonej Soczi wolna - odcieleśniona śpisz wiecznie moja Ty - Ona” -w tej baśni była wszystkim miłość cudzego Chana do cudzej Księżniczki -
  3. dziś mroźnym świtem, pod lipami miałeś mnie spotkać po raz pierwszy powitać kubkiem czarnej kawy darować zwykły uśmiech bez zwoi papierowych zwierzeń zgasiłam świece przyoblekając się w czekanie gdy przed północą Twego czasu błyskiem zielonej poświaty załopotały dwa białe gołębie stukając w zapłakane szyby wiadomość dziobkami: -czekam po tamtej stronie cienia-
  4. /pomiędzy wzgórzami księżycowych świateł skaczą polne koniki; podmuch wiatru niesie zapach tańczących lezginkę/ wystarczyła chwila nieuwagi gdy patrząc w gwiaździsty nieboskłon zahaczyłam stopą o jedyny kamień tkwiący na murawie zielonej planety chwyciłeś mnie za rękę -chwila nieuwagi- upadłam głębiej niż przepaść za kilka nocy zadławię się wyrzutem sumienia
  5. niejasno się wyraziłam, w wierszu chodzi o rozdzielenie dusz...
  6. to wątek społeczny, mam na mysli podzielone "dusze" Kaukazu, Pan też o tym pisze?
  7. pusto, na moich wargach osiadły kurze - wiecznej pokuty przestworzy- niesione wiatrem ze wschodu /powracają przy każdym potknięciu o kamień/ twe nieme spojrzenie schowane we mnie - przetrwało, przysiadło, zaczajone w labiryncie niewiedzy czekając, aż podaruję ci ckliwość /ponoć u schyłku życia spotkamy się w cieniu kamiennej wieży „niezawinionych dziewic”/ wiem, znów zabraknie odwagi na rozplątanie supła gordyjskich mocowań na niezatańczone cierpiące brakiem bliskości bolero ucieknę piaskiem przez palce gubiąc czarne perły spływające po szybach rozkoszy twojej morskiej arterii /dla nas nie ma pożegnań jesteśmy jabłkiem Adama i Ewy rzuconym na perski dywan/
  8. dziś mroźnym świtem pod lipami miałeś mnie spotkać po raz pierwszy powitać kubkiem czarnej kawy darować zwykły uśmiech wolny od zwoi papierowych zwierzeń zgasiłam świece przyoblekając się w czekanie gdy przed północą Twego czasu błyskiem zielonej poświaty załopotały czarne gołębie stukając wiadomość dziobkami: czekam po tamtej stronie cienia
  9. Ja ? kreatywnie dziś już tylko łóżko ścielę aby nie zasnąć co wieczór bez mgielnych sentymentów pod moskitierą utkaną z zapachów twego świata tonąc w krainie słomkowych poduszek szlocham za dniem w którym stałam się dzieckiem nomadów
  10. (z cyklu: kochanka i prorok; rok 1979) odejdź, gasząc światło nadziei odbijające płomienie fal ciskających prześwity na szaty pogrzebowych płaczek - płaczki wariatki, babule zaplątane w chusty z minionej epoki szkielety porywistych namiętności sprzed stuleci -one zawodzą po nas- zabierz ognie spojrzenia, ciskane w karykaturę Szacha Pachlavi też tak odchodził, odchodził, przystawał i wracał zdezorientowany bezwzględnie trzaskając drzwiami wirtualnego domu wszechświata aż zabłądził myślami’ /jego żona odgadła po latach: - oślizłe labirynty rewolucji odbierają ludziom zmysły-/ zapomnij, stosując mechanizm przeniesienia, bo nie ugasisz pragnienia przykutego koralowcem łez do morskiego dna tam - w głębinie szczelin tkwię ja -jako przedśmiertna chimera -jedyny wyrzut sumienia jaki znasz, -odskocznia złudnej polityki, -zgrzyt ego - kontrolujący wolności twych wyborów- -słowiańska zadra pożądania wciśnięta między macki władzy absolutnej /-w alkoholowym uśpieniu, gdy się wzbraniasz, odbieram Twą dziką wolę pamiętania zdarzeń-/ odejdź, zostaw „nas” przez wzgląd na ideologiczne dekrety i dominantę zasad wyższych nad religijne morale bez zbędnych tłumaczeń, po cichu, ku laickiej chwale retoryki Twego kraju! tak właśnie robi ziemniak, zwykłe warzywo pastewne patrząc na ziemię ze spalonego kartofliska swoich bliskich świadom, że dym łodyg zawsze osłabia zmysły, a my? - butna złożoność niepłodnych pierwiastków - zepsuci naiwną kategorią nieistnienia szamoczemy się w nocnych domysłach /Najwyższy nie dał przyzwolenia na obopólną percepcję współczucia/ naszego wątku w Księdze Życia -NIE MA
  11. dziękuję za sugestie, naniosłam stosowne poprawki. Lezginka (Lesginka) to bardzo dynamiczny taniec ludowy na Kaukazie. pozdrawiam
  12. /pomiędzy wzgórzami księżycowych świateł skaczą polne koniki; podmuch wiatru niesie zapach tańczących lezginkę/ wystarczyła chwila nieuwagi gdy patrząc w gwiaździsty nieboskłon zahaczyłam stopą o jedyny kamień tkwiący na murawie zielonej planety chwyciłeś mnie za rękę -chwila nieuwagi- upadłam głębiej niż przepaść za kilka nocy zadławię się wyrzutem sumienia
  13. rozrywają mnie pomiędzy tu i tam twe myśli budzą pukaniem i nie dają zasnąć - pierwsze sygnały rewolucji- tkwisz niczym zadra w niepokornym sumieniu nocnym gwizdem czajnika dźwięczy twój głos - subtelny tembr dyktatora - kawałek po kawałku wołasz mnie zapachem - wabik porannej kawy - ta broń przenika przestrzenie choć tobie nie wolno spijasz mnie kroplami z okien pracowni despotów wychodzących na morze płomieni słona ta miłość zamknięta szczelnie regułą jawnej zgody na człowiecze zniewolenie ograniczona wojną zdeformowanych idei paktem wyznania - skazana na ziemski niebyt
  14. mów do mnie: ciszą karcącego spojrzenia za nie-uczynione Tobie uściski samotności we dwoje mów spokojnym szeptem fal ognistego morza, którego słone serce zapłonie namiętnością -kochają nawet dyktatorzy- mów gwizdem wiatrów targających rzewnie cień twoich włosów zakrywających niepokornie rozmyślające sumienie mów do mnie w snach, które nie nadejdą choć na bieżąco śnimy jawą! -wypełnienie tajemnicy byłoby wyrokiem obłąkania- mów pisząc skargi w języku ojców ciskając plamy atramentu na moją postać biczując fotografie smugami światła i patrzenia mów póki starczy nam odwagi by trwać w niebycie bytowania
  15. chcieć ciebie wierząc i nie pojmując zasupłań losu chcieć pomimo niespełnienia każdej milczącej nocy chcieć ciebie pragnąc być po drugiej stronie sięgając ku zimnej szybie przeźrocza - tam gdzie mieszkasz TY (sen) - szukając niemego odbicia i dłoni bo chcę ciebie chcieć wbrew woli i logice zawładnęły duszą pragnące żądzy wspomnienia kim jesteś ?! że siłą i mocą pragnień chcę ciebie w dźwiękach wiekuistego uśmiechu drżącego nad kubkiem herbaty Ja (men) chcę ciebie chcieć bez ułudy snów bez konieczności rozwagi nie chcąc przestać cię pragnąć bo chcę! ciebie chcieć Ja (men)
  16. miałam sen - czarne kłębiły się chmury nad miastem wichrów - wreszcie czas stał się łaskawy czekałeś piętnaście lat uparcie stojąc na brzegu po drugiej stronie konturów planety łowiłeś nieustannie butelkę z listem nadziei -złudny Syzyfie- wiatr uparcie rwał sieci osiemnastego grudnia documowałam do brzegu stałeś skostniały widziałeś jak upuściłam pamiętnik olbrzymie morze ognia szalało bliskość jest większym cierpieniem niż wiekuiste rozstanie pozostań więc w sferze marzeń... P.S. nieludzkie kochanie
  17. to tylko mała gra pozorów bo NAS nie było w planach nieba ktoś pociągając za sznur emocji włączył „ganz” nowy wątek opowieści przypadek sprawił - oczy mrużąc - wznosiłam toast o szybkie zmartwychwstanie Sfinksa i uwolnienie czarnych kobiet patrzyłeś chciałeś mnie dla siebie bezwzględnie pragnie ciągle Twoje schorowane serce puść! ja nic nie zrobiłam dziko milcząca, tobie nieobecna, jedynie...byłam wciąż mówisz, krzyczysz w mieście wiatrów, że jestem wszystkim, że jestem zmianą niebezpieczną patrząc złudnymi marzeniami pytasz ognia, co by było, jeśli... nad nami nie ma nieba pod nami nie ma lądu my- kategoria nieobecnych
  18. wzdrygam się, gdy pukasz w godzinie duchów wtedy echo spowite blaskiem świec ciska Twój szept szalonym pomrukiem o ściany pokoju Ali i Nino powracają niedotykalni Nino posłusznie milczy ściśnięta piętnem kultury duszę osłania czador
  19. - dla umarłych, co egzystują w cieniu snu snując myślami w płachcie nocy zalegającej między tam a tu - dla zakazanych uwięzionych w obrazach patrzenia niespełnionych kochanków którym los zruinował namiętność - dla wietrznego miasta którego ulicami podążasz nie myśląc o przyszłości - ona zdarza się teraz - szarpie mną wiatr gdy podchodzę do lustra by poznać karcącą twarz Boga - kto popełnił błąd kulturowy?- strzępki słów na mej dłoni powracają bez odpowiedzi
  20. - wyuzdany los niematerialnej głębi - tylko to pozostawiamy sobie więc proszę zamilknij - nas nie ma – pacierz i ogień pod nieboskłonem światła zwiastują rychłe przedwiośnie, czas odrodzenia w poczciwym świecie iluzja pojawia się w pejzażu gdy głaszczę twój policzek przez tekturę granic świata papier rani palce... ktoś porozcinał tożsamości
  21. mgła zapadła oddechem nad łąkami myśli stąpają ciężkimi krokami w zimną otchłań polnych kamieni boczne drogi prowadzą w odnajdywanie snu który nie nadchodzi
  22. nigdy was nie ma pragnące prawdy egoistki walczące o powszechny szept wolności kobiety „twardych” obyczajów nawet gdy płuca krzyk rozdziera że umrze setny.... i umiera nic was nie rusza – „takich tysiące, co tam, ech!” – "niech się nie męczy, wszak to grzech!" jesteście martwym makijażem co wczesnym rankiem się rozmaże jesteście żmiją na ołtarzu kanalią w raju ścierwem na otarcie łajdaczych łez
  23. mam ciebie krwawa miłością ziemio zamkniętą w szklanym słoiku garść ciebie dla całej mnie zaborcza, oddana na zawsze jawna kurtyzana ja i moja kochanka - spalona czerwona ziemia i snami po omacku muskam liście cienie zdradnych płatków nasłuchuję by ujrzeć pustą hałasem pomrokę w noc szczelnie osłonięta płachtą moskitiery bym nie uciekła przed piekłem szlocham bo kocham, na śmierć ją kocham a ona na wieki wieków z miłości zasypie mnie
  24. na moim policzku mijają się krople dygocą, spływając smużką tęsknoty w powiewie oddechów nocy bezsilne, wsiąkają w lniane poduszki łkam zasypiając chwilo bez powrotu
  25. nie pomyliłam :) warto poczytać np. "Kultury pierwotne"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...