Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

izabela walter

Użytkownicy
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez izabela walter

  1. bądź moje słowo lotne niczym słoń staczaj się wzorowo wzbudzaj śmiech i goń częstochowskie strony kiczu śladem płyń niczym ściek wzburzony sięgaj dna i giń i nie wpadaj w doły bo twym losem żer wielkopańskie stoły - twój niechybny cel
  2. czytam i czytam... i dalej trudno mi dojrzeć intencji autora, ale to może ja nie dorastam :) a ten krwawy hałas lekko razi, przynajmniej mnie pozdrawiam i.
  3. czytam i czytam... i dalej trudno mi dojrzeć intencji autora, ale to może ja nie dorastam :) a ten krwawy hałas lekko razi, przynajmniej mnie pozdrawiam i.
  4. zbulwersowana faktem istnienia zawisłam między dwoma słowami ciało buntem spowite ku uciesze sali toczy bój z ziemskimi prawami krzyż nad posadzką zastygł łokieć stanął w trakcie wykonywania niedozwolonej operacji nogi jak nie z jednej pary fikuśnie stężały w przeciwległych końcach stagnacji publika kona ze śmiechu jeden pacjent nawet polał się w pasiaste gatki a ja dalej trzymam fason uradowana z roli widowiskowej stopklatki
  5. o nas mówili taka ładna para uśmiech twoich oczu suszył moje żale oddech przeplatał się z potokiem uczuć dom tętnił szczęściem i niebo jakby bliżej naszych dłoni spragnionych później nosiłam twoje koszule głodna dotyku chodziłam z jedną różą i kładłam na marmurze wstrzymując oddech nasłuchiwałam tętna bez rozumu i życia na złość ludziom i pogodzie żałosna bez uśmiechu twych oczu jak cień zbłąkany dzisiaj pochowałam koszule czas zabrał twój zapach wiatr różę z marmuru uśmiecham się cicho a gdy nikt nie patrzy tulę do gołych ścian naszej przyszłości *** razem budził nas szept niecierpliwych dłoni i ospałych liści szmer niezgrabna czułość słów tuliła Morfeusza świat oglądał nas przez lekko uchylone drzwi i łzy wydawały się mniej słone wtedy jak cień chodziłaś jedną drogą bez pamięci słów i dnia gdy czas nieczuły kapał spomiędzy ciężkich łez nie śmiałem spojrzeć w te zastygłe oczy a szelest ciężkich włosów wyrywał wciąż ze snu teraz nie patrzą już za tobą drogę porósł chwast nie szukasz już oddechu naszych wspólnych chwil uśmiechasz się do słońca moje koszule w szafie śpią i tylko te zastygłe oczy i czasem błędny szept
  6. samotne gałęzie z lekka poddają się nagim stopom mrówki miarowym tempem przecinają szelest motyla wzlotu wróbel czule szepcze swoją historię siwowłosemu drzewu a świerszcz ospale oparł się o źdźbło poddając słonecznej kąpieli w jej obliczu nawet banał brzmi jak łabędzi śpiew
×
×
  • Dodaj nową pozycję...