Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

playing_angel

Użytkownicy
  • Postów

    90
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez playing_angel

  1. aj dobry kawałek, wydawałoby sie ze przegadany ale chyba nie... :) pointa świetna ironia doskonała:), pozdróweczka
  2. stoję na dwudziestym dziewiątym piętrze spirali cyklu od lata do lata z lękiem wysokości a może tak?............hm sama nie wiem
  3. niezłe, cyniczne, aż sobie poczytam jeszcze :))
  4. moje klimaty jak najbardziej :))) wiersz bardzo, pozdróweczka
  5. dzięki za odwiedziny pozdróweczka:)
  6. no mnie sie podoba bardzo, ostry, gorzki i zdystansowany, pozdrawiam:)
  7. być postacią z powieści marka chodzę i pytam czy to już czy tutaj stoję na dwudziestym dziewiątym piętrze spirali cyklu od lata do lata mam lęk wysokości kiedy ona z niej spadła karetka przyjechała zbyt późno każdy odchodzi list do nieznanego póki warg nie zjedzą kreski brudnych czynów nie można tak po prostu umyć
  8. zresztą nie lubię tłumaczyc "co autor miał na mysli". każdy czyta jak widzi. pozdro
  9. samozapłon, duchy, gotyk w swojej prostocie :)
  10. sie zapalona świeczka celowo, co kto lubi, pozdrawiam
  11. przyszli wszyscy o północy uścisnęli dłonie rozsiedli się zapalona świeczka rzuciła cienie na stół pierwszy głos zabrał obywatel który był śpiewał na żywo jak tam serduszko? zapytał odpowiedziałam żołądek szyja żyły w mózgu przyszli nocą niezgodni do tematu przy swoim o piętę nie spytał nikt delikatnie przede mną kwadrans do troi
  12. hm.. w ten wiersz włozyłam dużo pracy, a i tak jeszcze czuję ze czegoś mu brakuje. spróbuję zamienić kolejność wersów - może teraz uzyska lepszy efekt. dzięki za komenty , pozdrawiam
  13. noc cicho przeciąga pióra na drugą stronę asfaltu ceruje taniec świętego wita – pobudza do snu mucha nic-nic przesiaduje na białkach rzeczywistości – przez drugą jedna tracą poczucie odbioru pijany od krwi zegar rzyga za siebie kursywy w stepie mordu ty w takim bezsłowiu księżyca wyjechałaś do Niebadomu
  14. wszystko znika odkąd odeszłaś na przekór temu kto zabierał ci sny podłoga która zjadła cię dębowym basem skleiła mi oczy pamiętasz rozmawiałyśmy wtedy o krukach puk puk czekam aż któryś odważy się do moich drzwi delikatnie list wrzuć monetę a kurczaki w cyrku zatańczą w sztuce umierania najgorszy jest widz jego samozwańcze katharsis okrutnym w tak młodym wieku upomniał się bóg
  15. zgarbione ściany trzydziestoiluśtamletni stół parę książek na parapecie papieros szpikiem rzeczy martwej złośliwie strachem lepiej mierzy czas niż bólem wstaję z krzesła śpiewa kos robotnicy w dole kładą cegły w trosce o dobrobyt uśmiechając się słońce pali ich twarde ramiona i piersi otwieram butelkę wódki pamiętaj wanda zaraz polski kurier zapuka do drzwi z lekarstwem przyniesie łóżko pod moją głowę
  16. mnie tez się podoba, coś jest :) pozdrówka *
  17. nie miało być odkrywcze to są takie dialogi są :))) pozdróweczka
  18. mam dwadzieścia osiem lat cztery razy siedem słowa kurczą się świat nie poszerza w snach tylko jestem kim jeszcze nie byłam są dni że człowiek i tak się nie zmieni mosty co nie spinają rzeki twarzy kino-prostytutka kołem się toczy miłość największy pomysł wszystkich czasów młodość gdy stara żałuje marnotrawstwa z wódki powstałeś - w co się obrócisz?
  19. bardzo dobry wiersz, gratuluje i pozdrawiam:)
  20. jej zachwyt tobą boleśnie schodzi z palca przytrzaśnięty drzwiami. próbowała wtedy osłonić cię przed lustrem tłumaczyła swoją skórę – po jakich słowach rozlewa się krew na fioletowo. napisała alfabet zachowań od okna do ściany przed nią rozległa przeszłość ciasne powietrza i echa twoich pleców jutro znów zrobisz jej herbaty jakby nic się nie stało a ona z fusów zacytuje kogoś obok
  21. dokładnie o aniołów mi chodziło :) dziekuje za komentarz pozdrawiam cieplutko:)
  22. klimat topi sie na asfacie - popraw tę literówkę:) wiersz ma klimat pozdro:)
  23. jeszcze tylko ten jeden raz ostatni wstał buty do ręki drugą zapalił papierosa wzdłuż słońca słonej piany rytmicznie od stóp daleka droga w zmrużonych oczach jej twarz porzucona na lotnisku obiecaj że już nie będziesz za trzy dni wyjedzie po niego teraz piasek kieliszek w ustach zatańczył osiem obudził go płot podtrzymujący księżyc dwa kroki trzeci zakręt świateł nóż skowyt - nie obudził go fartuch podtrzymujący tlen
  24. ładny składny... ale o smutku i marzeniach...to już nie bardzo na pewno się pisze osobno pozdro:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...