Toyer
Użytkownicy-
Postów
197 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Toyer
-
Każda chwila umiera bez echa na łące gdzie mróz przechowuje ślady na skrzydłach martwego już motyla w bezkres rozpaczy samotnie lecę czarne godziny już czarnym rokiem sens mówi moim głosem więc milczę motyle niewiedzą że to koniec razem z nimi na trawie się położę będziemy cichnąć zimą na łące nikt nas nie znajdzie w śnieg się zmienimy one w swym pięknie ja w swej brzydocie razem bo cisza mniej boli we dwoje a wtedy w motyla się zamienię wolny od siebie i piekła życia a motyl dostanie moje imię może zrozumie ciężar skrzydła
-
Bóg się narodził, a ja na krzyżu umieram. On w stajence płacze, a ja — już bez miejsca — umieram, chociaż to czas Bożego Narodzenia. Przyjdź do mnie, Jezu — nawet jako Dziecię, masz moc. pozwól wyzdrowieć z myślenia o smutnej śmierci wiele cierpiałem — czy byłeś wtedy przy mnie nadzieję jadłem pełnymi talerzami pustką rzygałem, wciąż życia sensu głodny to nie modlitwa, a krzyk człowieka niemego rozpacz już w ciąży — co się z tego urodzi udziel rozwodu, błogosław łzy niewinne dzieci podaj mi rękę bezcennym gestem
-
Przywrócę się do ustawień fabrycznych gdzie miłość nie zapyta o przebieg z nadzieją nie tylko w snach lirycznych mroźne łzy nie będą padać jak śnieg gdzie miłość nie zapyta o przebieg silnik rozgrzany ma chęć na jazdę mroźne łzy nie będą padać jak śnieg pocieszę siebie do siebie przyjadę silnik rozgrzany ma chęć na jazdę już bez drzew gdzie łatwo o wypadek mroźne łzy nie będą padać jak śnieg przysięgam jako jedyny świadek już bez drzew gdzie łatwo o wypadek jadę po pustyni samotności przysięgam jako jedyny świadek zakończę trasę z ciężarem miłości przysięgam jako jedyny świadek przywrócę się do ustawień fabrycznych zakończę trasę z ciężarem miłości z nadzieją nie tylko w snach lirycznych
-
3
-
Spisuję wszystkie smutki nigdy niewysłane łzy są znaczkami adresat między wersami listonosz krąży chcąc zostawić uśmiech w skrzynce poczta zgubiona prosi o nowe nadanie łzy są znaczkami adresat między wersami donikąd wyślę żal że nie wychodzi życie poczta zgubiona prosi o nowe nadanie tak żeby trafić do serca postrzelonego donikąd wyślę żal że nie wychodzi życie listem bez błędów który istnieć nie potrafi tak żeby trafić do serca postrzelonego a może samo siebie zakochaniem zbawi listem bez błędów który istnieć nie potrafi dostarczę sobie priorytetem nadzieję a może samo siebie zakochaniem zbawi cierpiące życie uwięzione w poczcie smutków listem bez błędów który istnieć nie potrafi spisuję wszystkie smutki niewysłane cierpiące życie uwięzione w poczcie smutków listonosz krąży chcąc zostawić uśmiech w skrzynce
-
Wiara się rodzi na białym śniegu czysta niepytająca o krzyże modlitwa ołtarzem kruchej duszy dzwonem myśli wewnętrznie szeleści mściwe góry pytają o słońce czule patrzące ponad nadzieję zaśnieżona ziemia krzyczy mrozem tylko ciepło w sercu nie zamarza z drewna samotność jedna zapałka tyle wystarczy by się zakochać odmrozić uczucia łatwopalne w kościele duszy śpiewane chórem msza się zaczyna błogosławieństwem samotność od końca do początku podaję rękę na znak pokoju wiara się rodzi na białym śniegu
-
Przeterminowany wiersz
Toyer odpowiedział(a) na Toyer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@bazyl_prost Może się przeterminowała - ale pomyślę nad innym zakończeniem -
Tak wiele do napisania a doba ma tylko cztery litery może napiszę go jutro o jedną więcej czasu na już niemożliwy dzisiaj prędzej cały tydzień znaków wczoraj też wchodzi w grę zagraj ze mną litr liter ile to słów? kilometr wiersza to dwa kilogramy poezji nie wiedziałeś? sprawdź jeśli potrafisz graj znaczeniami bądź abstrakcyjny jestem ważny a już przeterminowany wyobraźnią nieograniczony po prostu wyzwolony sięgam później dalej wyżej poziomo w pionie na wprost i wspak mam kolor i smak granica przekroczona do następnego razu smacznego
-
Odwiecznie zbłąkany włóczykij wskazówek poszukuje miejsca w elektronicznym dniu zjedzonym przez wszystkie matczyne noce odnajduje się wiecznie bez początku i końca z kijem u nogi do przodu podąża krok za krokiem nigdy się nie cofa żywi się chwilami pije dni wczorajsze energiczny pielgrzym bez twarzy nie potrzebuje zatrzymania na sobie samym tajemniczym przetrwał wszystko we wszystkim wyliczył krocie nieodgadniętych cyfr i dalej liczy już takie liczby które nazw nie mają nawet odrobinę się nie męczy stałym tempem podążając gonić go nie ma sensu szybszy jest od światła myślę że jest tutaj a w zasadzie już go nie ma teraz dla niego nie istnieje był i zawsze będzie na nieskończenie wielu czasochłonnych językach
-
3
-
@Berenika97 Bywa że jesteśmy w większości - bywa też że w mniejszości - wszystko się miesza
-
Modlitwa niewierzącego
Toyer odpowiedział(a) na Toyer utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@violettaAle dogonić się nie da -
Nie wierzę Boże że mi coś pomożesz mimo to proszę nie wierząc w nadzieję zgubiłem drogę uciekam przed Bogiem wiara zasnęła gubiąc duszę we mgle mimo to proszę nie wierząc w nadzieję miłością dawną która nie istnieje wiara zasnęła gubiąc duszę we mgle smutku modlitwa nadziei wyzbyta miłością dawną która nie istnieje proszę o miłość która już nie umrze smutku modlitwa nadziei wyzbyta gdzie wiara walczy z człowiekiem bez wiary proszę o miłość która już nie umrze głosem nadziei która ledwo żyje gdzie wiara walczy z człowiekiem bez wiary zwycięstwo marzy by zakończyć wojny głosem nadziei która ledwo żyje nie wierzę Boże że mi coś pomożesz zwycięstwo marzy by zakończyć wojny zgubiłem drogę uciekam przed Bogiem
-
@Berenika97Dziękuję :)
-
@bazyl_prost Nadzieja na odbicie - zawsze w cenie
-
@Waldemar_Talar_Talar Śnieg dzieciom sprawia radość - a dorosłym kłopot - jednak biała zima to jednak prawdziwa zima
-
@Waldemar_Talar_Talar Miło mi że się podoba
-
Na koncie życia nie chowam pieniędzy chwile są droższe niż bogactwo świata przelewam moment bez oprocentowania rośnie lokata kredyt nadziei nieustannie spłacam przeżyłem szczęście przeżyję i smutki kartą płaciłem za drobiazgi chwili na konto życia akcje kupuje licząc na los szczęścia dzieje się życia tajemnicza giełda bankrutowałem by od nowa zbierać drobne nadziei bankierów wielu każdy inwestuje martwy traci by żyć nie umierać życie ma krachy lepiej nie powtarzać na bank nie żyję
-
Słuchają ściany płaczących w nich okien bawią się we cztery miejscem gaszonym krzykiem z betonu historię opowiem siedząc w pokoju obecnie zranionym płoną firanki ogniste wspomnienia dach żalu spada na zamgloną głowę gruzy miłości dymią jak westchnienia klucz połknął smutek drzwi już nie otworzę trzaskając krzyczy popiół rozpalany ogień weźmie pocałunki gorące pamiętający wszystko geniusz ściany wspólne spalanie spojrzenie drżące podłoga parzy krokiem opuszczonym dwojga oddechy powietrza pamiątką słychać jeszcze głos łóżka zakochany samotność płacze dom płonie tęsknotą
-
5
-
@A.BetweenDziękuję za Twoją opinię
-
Chciałbym być deszczem co po dachach dzwoni na werblach chmurnych grając nutę zmierzchu dźwiękiem rapsodii padającej w toni unosząc ciszę padać będę jak kroplom nie wypada wiatrem szumiącym świszcząc niczym szpada spadnę szemrząc na ciekawską ulicę zapukam do wszystkich zamkniętych okien ukoję sobą melodią deszczową karmiąc spokojem będę padać jak kroplom nie wypada może z deszczem rozpadać mi się uda jestem ciemną chmurą i całym niebem z czarnych myśli wypadać się muszę płacząc razem z nieujarzmionym deszczem całuję burzę będę padać jak kroplom nie wypada ja z miliardów jedna samotna kropla
-
2
-
Już nie płynę choć się boję teraz idę na spotkanie z lękiem sklejam strzępy odwagi mojej choć strach obcym mi jest boję się lecz nie siebie czy ciebie nawet tego co nieznane ale strachu co się stanie gdy bojąc się bać się przestanę każdy lęk rozwieję choć duszą rozumiem czego nie powinienem a wiem bojaznym sercem boję się czy kiedyś przestanę? Ty wiesz ja wiem oni wiedzą dlaczego nie błądzę? wszyscy się boją Więc i Ja boję się
-
Przeczytałem pierwszy wers wysłał mnie do kolejnego był niewyraźny czwarty uciekł do piątego tutaj międzywersowa pogawędka przeszedłem do smutnego odczytał mnie moimi literami a to ja miałem czytać jego jak tu oko zarzucić każdy wygania widocznie je strofuje strofy nie miały nic do powiedzenia
-
2
-
Grabarz nienawidzi swojej pracy wciąż przybywa nowych trumien niezliczone bez krzyży groby bez żadnej emocji zakopie czasem pije wódkę bezsmakową nikogo nie obchodzi że zakopał wiarę kolejną miłość zamroził najstarszy cmentarz świata na którym nie ma ludzi przekleństwo każdego człowieka który zbyt późno się obudził ciężka jest praca grabarza żyją nie składając zażaleń niespełnionym też żyć trzeba pełnym pogrzebanych marzeń
-
Codziennie patrzę na swą dziewczynę jedyną oczy błękitne nazywane niebem kocham gdy się kręci w tańcu z uśmiechem pada w deszczu mgłą spowita powietrzem śpiewa włosy bujne jak uczesana trawa z gorącym sercem karmi zwierzęta dla ludzi sympatyczna nie gniewa się że ciągle się oddalam że nie mam dla niej czasu w nocy lecz dzień jest cały nasz z miłością wirujemy ona żyć beze mnie nie może mam na imię Słońce codziennie patrzę na swą dziewczynę jedyną nazywaną Ziemią
-
Do spalenia jednego wiersza potrzeba co najmniej tysiąca stosów ostatnia spłonie myśl pierwsza pośród nieskończonych głosów zimny pożar słowa wcale nie zaszkodzi myśl ugasi pomysłowa koncept żar ostudzi chociaż teraz płonie nigdy się nie spali dym go nie pochłonie wersy będą czytali siłą ducha mocą słońca bez żadnego ognia podpaliłem ten wiersz od końca teraz płonie jak pochodnia (można czytać wersami od "końca")
-
3
-
Pamięć bezdenny kielich na ołtarzu myśli pełen łez i uśmiechów idących bez końca bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca schronienie tych obecnych co dopiero przyszli krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące w szatni ptaki zamknięte piórem połamane karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane powracają głodne zamknięte w oczu zagadce a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą jakby była kluczem do drzwi których nie ma pod powieką rośnie las — splątana ziemia gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
-
5