Przynieś mi Jesień w ustach nabrzmiałych
 
	jak kawalkadę słownych potoków
 
	myśli tak bardzo porozpierzanych
 
	pomiędzy lekkim obłokiem.
 
	 
 
	A miarą twoją nie będzie talent
 
	ów tron na którym siedzisz
 
	tli się codzienną surową strawą
 
	dla ludzi w słownym przymierzu.
 
	 
 
	Zerwij mnie zabierz w swój świat zaklęty
 
	w tym Twoim miłowaniu
 
	wzmocnij świadomość i zawieś w uszach
 
	jak wiśnie z dojrzałego sadu.
 
	 
 
	Kocham i błagam chcę jeszcze tworzyć
 
	pisać po liściach znów kolorowych
 
	dłoń swoją domknij i nie dopuszczaj
 
	w jesień idącej głowy.
 
	 
 
	Tak ludzkiej ostatniego lata.