-
Postów
40 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Wakss
-
Strużki potu płyną po rozgrzanym ciele zlewają się w jeden strumień przy powiekach gdy nocą wystrzał, paraliż przez słuch niesie i w myśli wkłada widok mnóstwa ciał w strzępach Drzwi kulą się po ataku kolbą w żebra odkrywając mokre od łez drżące ciała dwa ukryte w policzku przy zębach z drewna jedno na języku z czaszką po postrzałach Godność wypluta w jezioro błota i krwi strumienie czerwieni z popękanej czaszki opływają puste białka już bez twarzy Została niewinność klęcząca wśród innych Oczy ukryte pod wodospadem cierpień ściśnięte zęby by nie paść twarzą w ziemię czarne obłoki zamiast życia kolorów chłodny szept lufy, ostatni głos wieczoru
-
Jestem Prometeuszem i sępem zarazem
Wakss odpowiedział(a) na Wakss utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Annna2 tyle to wiem ale jak odnosi się to do treści wiersza -
Okrągłe brzuchy dzieci a w nich pustka jak w oczach matek nad którymi wisi burza gdy widzą deszcz zielonych gwiazd w lato pędzących w dół by zgasić nikłe światło Wystrzelił kulę dwudziesty trzeci marca przez całą rodzinę przeleciała kończąc na czaszce bladego cywila nastolatka który mózg siostry widział "Ludzkie zwierzęta" w swoich lustrach stoją gdy powinni bronić innych przed sobą ponad kilkadziesiąt tysięcy ofiar a wciąż wątpliwości czy to jest zbrodnia
-
Jestem Prometeuszem i sępem zarazem
Wakss odpowiedział(a) na Wakss utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Annna2 Niezbyt rozumiem co masz na myśli. Mogłabyś rozwinąć? -
@Naram-sin Pozdrawiam również oraz dziękuję za wszystkie rady które wykorzystałem lepiej albo gorzej.
-
Trzymam w garści czystą białą kartkę szkicuję na niej rysikiem koncept szary ogród dążeń nad nim promień doda barw albo spali na zawsze Piórem dodaje wokół legendę nawet jeśli grafit w otchłań wpadnie niebieski pozwoli mi znów wiedzieć jaką trasę miałem na obrazie Miałem kilka haseł i motywacje ale gdy sprzątałem stare ambicje pogniecione, gryzące jak żmije znowu wyrzuciłem nie tę kartkę
-
Jestem Prometeuszem i sępem zarazem
Wakss opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nocą skradłem ogień ze szczytu olimpu by jęki ludzi wypłynęły z moich zmysłów na piętrzące się chłodne fałdy błękitu które wrócą z harpiami podczas przypływu Za tę zbrodnię sępy wzniosły mnie na kaukaz gdzie całymi dniami ogromny orzeł krąży wygrzebując ze skóry marskość mojej wątroby pod której ciężarem konam niczym Atlas Kilka aktów już minęło, znikły gdzieś jęki zostały okrzyki pogardy Melpomeny wzniecające w moim gardle tajfun płomieni zwieńczony wypaleniem w wątrobie setki głębin Może żywot orła skróci łuk Heraklesa bym mógł dzierżyć kamienny pierścień na ręce rozerwać ogniwa łańcuchów i ruszyć z miejsca nim Aetos wydziobie mi czerstwe serce -
@Alicja_Wysocka W tym wierszu smok jest jedynie metaforą bezkrytycznego podążania za np. religią. Smoka odczytuję jako metaforę boga/chrześcijaństwa jakiejkolwiek religii
-
@Alicja_Wysocka Smok jest dla mnie legendą, dowodem na niego dla "lunatyków" są łuski węży. To co zwyczajne zostało uznane za działalność smoka w tym wypadku wyobrażenia.
-
Na krakowskim Wawelu o północy spotkałem grupę głośnych lunatyków stali w okręgu kreśląc dłońmi wzory jakby nawdychali się białego pyłu Wzniosłymi słowami gnębili ciszę uniżoną pod ckliwym bełkotem żującym wypowiedzi lichy wątek w swojej szczęce od czasu przegniłej Pletli zdania o smoczym znaku z niebios który resztki nędzy od nich odpędził powołując się na blade łuski węży leżące jak owiane pleśnią ścierwo
-
Na krakowskim Wawelu o północy spotkałem grupę głośnych lunatyków stali w okręgu kreśląc dłońmi wzory jakby nawdychali się białego pyłu Wzniosłymi słowami gnębili ciszę która uniżyła się pod bełkotem żującym wypowiedzi lichy wątek w swojej szczęce od czasu zgniłej W imię czego spajacie się w obręcz? Proszę spojrzeć na smoka wawelskiego jak pręży łuski przed pana wzrokiem Lecz tu wyłącznie blady obłok się tli szyjący obietnice z szarej mgły Więc udowodnij nam że to obłęd
-
Spójrzże tylko na ten malutki, lichy pień. Ongiś prężyło się nad nim wdzięcznie ciało drzewa dębowego, któreż to widziało krwawych zwycięstw i klęsk ilość niepojętą. Liśćmi, płynącymi po falach powietrza, obserwował tenże podeszły wiekiem dąb, jak sąd skorupkowy w Atenach wyrok wszczął, Sokratesa nerwy cykutą poniewierając. Z wysokości koron turyński plac podziwiał, gdzie Nietzsche znieść widoku nie mógł maltretowanego konia przez woźnicę, po czym w odmęty szaleństwa popadł. Przy korzeniach jego, w zbiorową mogiłę, multum ciał złożono — bezimiennych ludzi, co w tym miejscu zginęli, niegdyś trwając pod uciskiem bezkrytycyzmu trwożącego. Spójrzże dziś na jeno oblicze skrócone, któreż to nigdy się nie wzniesie znów, by oglądać spektakl życia naszego — jedynie owady i mech mu się ostały.
-
Wiszące słońce głosi swój wyrok płomieniem zielone pęki liści, dławią się suszą obracając chlorofil w hebanowe warstwy szczeźnięte fale wiatru, trawią resztki prochem Płynny asfalt połyka opony i felgi dobierając się smołą do śrub karoserii Wrzaski uwięzionych w metalu objęciach czujących przy skórze, poszept morza magmy Tabuny denatów na rozżarzonym bruku których krew paruje przez otwarte ślepia twarze ogołocone, chełbiące się kośćmi niczym tysiące zwłok w paryskich katakumbach Już tylko szkielety, oczekują strawienia grzęznąc w pulsującym jeziorze padliny a ja zanurzony w tym ścierwie po kostki oczodołami szukam choć skrawka ciemności
-
1
-
Pod poezji władaniem prośby wysyłałem, pragnąc, by w strzelistości sklepienia wpadały, w których widmowe marzenia — do tej nocy trwały, by trwożyć moje myśli, które wam oddałem. Dzisiejsze pomroki, co głucho spoglądały na moje liche żale — w cierpienia odziane, gdy łzą obserwowałem uczucia wyśmiane, jakby wszystkie wasze córy spleen zrzucać chciały. Lecz otchłań się na warstwy gniewne rozstąpiła: niebo w drżenia porosło, płaczem chmur spłynęło, a ziemia suszą trwała, wilgoć rozproszyła. Przede mną groteskowa smukłość rosnąć poczęła, kończynami obrosła, wyrazistą czaszką, twarzyczką niewiasty, co w takim pięknie płynęła… (ps. Kontynuacja wczorajszego wiersza)
-
@Naram-sin Dzięki!!!
-
Och wy! Lazurytowych nocy nieboskłony, co tak chętnie spładzacie powabne światłości; rozgrzewając ciemności rozłożone błony, ślepia pochłaniając w swych blaskach czarowności. Jedną, niespotykaną niewiastę mi ześlijcie, trwającą w waszych cieniach – po ów mroki grząskie; chociażby na pęk blasków księżyca przybliżcie, bym się do niej zbliżywszy padł w uczucia platońskie. Pochłonąłbym jej piersi, lecz wzrokiem wyłącznie; jak dla Eraty pisałbym poematy greckie, niczym Echnaton stworzyłbym hymn wzniosły, antycznie. Gdybym tylko jej obraz we władania dostał, słowami zmalowałbym utwory jawnie epickie; ale póki tu czekam – w szlochy będę obrastał.
-
Zewsząd ogród wsiąka, w zlęknione me lico. Przypłynąłem szukać, piękna krzewów mglistych. Roślin wzrokiem jeszcze, nie objętych w pełni. Tych, co sieją zapach, nieznany w mych nozdrzach. Krasota zmysłowa, pękła niczym czaszka. Brud oraz ścierwizna, płynie po tęczówkach. Z róż krew się dobywa, trawa wolno milknie. Zapleśniała ścieżka, o ofiary woła. Umysł mi się łamie, w natury zagięciach. Gdy dłonie spod trucheł, wyłażą w popłochu. Wspinają na drzewa, z gałęzi kościstych. By wzrokiem mierzwić me, wspomnienia nieczyste. Kciukami wędrować, po juchych bluźnierstwach. Cielsko przy agonii, chcąc przez odór strawić.
-
@Alicja_Wysocka Głupotą by było obrażać się za rady w tym wypadku ;) Dzięki!!1
-
Włóczyłem się w skórze od dotyku suchej, między witrażami w barwach nocy głuchej. W mrokach, które ślepia me spinały nędznie, szukałem cienia, z którym złączę się grzesznie. Wpatrywałem się w ciebie przez pryzmat duszy. Oświetlana przez latarnie, stałaś w głuszy, zdarte kolana pod światłem skrywałaś wdzięcznie, żeby zwodzić tych, co trwonią czas bezwiednie. Garstkę monet złożyłem ci w obie dłonie, swe nogi rozłożyłaś, bym spłonął w tobie. Nie znalazłem piękna, tylko szpetny obraz – grzązł w nim bluźnierczego syfilisu wyraz. O jedną chwilę uniesienia prosiłem; nacinając pęcherze ropne, skończyłem. I konać będę wśród własnego rozkładu, wyczekując śmierci – ostatniego układu.
-
Po łąkach, które w księżycu się topiły, chadzałem jak zwykle, opium upojony, szukając inspiracji, co mnie kusiły — upadałem co chwilę jak natchniony. By znaleźć to jedno oblicze lubieżne, o twą pierś wołały me usta grzeszne, które z kartą bladą złączyć mógłbym, nim w namyśle obszernym spłonąłbym. Woń twa na wietrze się zagnieździła, aż w mych nozdrzach do cna zagościła. Teraz do twego ciała zmierzam chwiejnie, po omacku moja noga do ziemi lgnie. Wzroku nakarmić z daleka nie zdołałem, i już z wolna twą głowę dostrzegałem; pobladłe kosmyki na skale wirowały, w głuszy, gdzie rytmy gwiazd nas związały. Z zachwytu na twą bladość się rzuciłem — me dłonie z twymi płucami się zjednały, włókna surduta świeżą barwę zyskały, a me lico zgnilizną twą przykryłem. Do warg twych przywarłem nierozłącznie, język mój w ściankach twej szyi skryłem; nasze truchła złączyły się niezwłocznie — w zgniliźnianym pałacu dziś żyłem…
-
@Naram-sin Po przemyśleniu, rzeczywiście poprzedni wyglądał tak jakby nie wiedział czego naprawdę chciał i jaki był jego cel.
-
Zniknąłem gdzieś wśród znaczeń I wciąż się gubię między wersami Chciałbym odnaleźć słów multum Które zmienią, strawią coś inaczej Wyplują inny obraz niż dzisiejszy Mętność sproszą, potem wyostrzą Wszystko wtedy zobaczę jawnie Bez abstrakcji, wyłącznie prawdę Znów zniknąłem, bo szukałem Czegoś czego nie ujrzę nigdy Nieważne jakbym wokabularz W pełni poznał i zrozumiał Niezależnie od mroku lub światła Całą ciągłość będę rozważał Czy wyraz zbyt płytkim się stanie Czy słowo w przesadę się zmieni
-
@Naram-sin Użycie słów, o których wspominasz, nie miało na celu nadania wierszowi większej głębi, po prostu napisałem go tak, jak to czułem w danym momencie. Co do pompatyczności, myślę, że to kwestia indywidualnego odbioru. Jeśli chodzi o samotność, nie pisałem o niej w sposób ogólny czy symboliczny. To była moja osobista perspektywa. Samotność po prostu jest w moim życiu, a coś, nad czym kiedyś ubolewałem, z czasem zwyczajnie polubiłem. Co do ostatniego zarzutu: nie korzystałem z AI ani żadnych innych narzędzi do tworzenia tekstu. To w stu procentach moja własna praca. Mimo wszystko, dzięki za opinię. Każde spojrzenie z zewnątrz coś wnosi.
-
@Naram-sin Dzięki za komentarz, ale mogę prosić o bardziej konkretną opinię? Chciałbym zrozumieć, co ci się nie podobało w moim wierszu.
-
@Naram-sin W sensie?