Idę wolno polną drogą
i nadziwić się nie mogę,
łąka się od szronu bieli,
a po łące bocian kroczy,
słucham, słucham i rozumiem
o czym to bocian klekoce.
Kle, kle, kle – niech to cholera
słońca nie ma i ziąb taki,
że mi dziób od tego zbielał.
Kle, kle, kle – mróz wszystko zwarzył
o żabie nie ma co marzyć.
Kle, kle, kle – złość we mnie wzbiera
jak się dzisiaj nie ociepli
jutro wracam do RPA
i nie przylecę do kraju,
bo tam będę mieć jak w raju,
nim odlecę to ogłoszę,
że żadnego niemowlaka
już do Polski nie przyniosę.
To nie są strachy na Lachy,
bo beze mnie kto potrafi,
po sławetnym orzeczeniu,
w skuteczny sposób zapobiec
katastrofie w demografii.