Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marcin Tarnowski

Użytkownicy
  • Postów

    99
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marcin Tarnowski

  1. Czy Polska była zawsze taka jak dzisiaj? Nie! W każdym razie nie wydaje mi się. Dzisiaj Polską rządzi zawistna „normalność” „A żeby nie miał! nie był! nie mógł!” – banalność? Chyba nie? Jeśli, to rzadko lub ostatnio, Musiał być czas kiedy czuto bardziej bratnio: Gdy stary młodym nie zazdrościł perspektyw, Gdy majątek skłaniał do czci, nie inwektyw. Gdy rozum piękny, nie wzbraniał mu się kłonić, Gdy aureoli nie równał do nicponi... Choć, żadna z tych zalet nie była bez zmazy, Imperatyw moralny dawał rozkazy, – Chopina lansowały arystokratki, Choć przecież ich dzieci też miały zadatki; Potocki się cieszył z Paderewskiego, Boć w jego Kuryłówce zrodzonego… Ludziska kochali Wilanowa mury, Choć sami się pięli na swych poddasz góry… Ni Kopernik nie wzbudzał chwytaczem gwiazd [1] kpin, Ni ksiądz Skarga kazaniami pomówień min… Wiem, żem wbrew czasom abnormal bez zawiści, Ale niech Pan inną niż dziś Polską ziści: Niech weń premier w rok pięć miliardów zarobi, Niech jego pałac tysiące płócien zdobi, Niech za jego oknem i rządem kwitnie Kraj! – Niech za geniusz i pracę fortuna, – nam daj! Przypisy [1] Inaczej astrolabium. Ilustracja: Imagine obraz pod dyktando Marcina Tarnowskiego „Premier marzeń”, VI 2024.
  2. @befana_di_campi Cóż, z pewnością można walczyć z uzależnienia od adrenaliny; ale mnie się nawinął temat, że walczy się za coś co uważa się za ważne...
  3. „Pro aris et focis” („Za ołtarze i ogniska domowe”) „Pro Deo et patria” („Za Boga i ojczyznę”) Obiekt kultu swojej wąsatej jednostki, sam Stalin Wpadł, choć Bóg to rywal dla jego komuszych wydalin; Jednakże nikt, nawet człowiek sowiecki nie w bój pójdzie Za brak Boga, bóstw, zatem nadziei tamtego świata; Gdzie za bagnetem i kulą, nie Śmierć, ale kres lata. Rządzący dziś wierzą, że złamanie zasad im ujdzie. Ilustracja: „Fanciullo che legge Cicerone” („Dziecko czytające Cycerona”) obraz Vincenzo Foppa (-1515), 1464.
  4. Rano słuchałem wykładu – prelegent dziwne mówił rzeczy, Choć podstawy te same, nie jedna potocznym sądom przeczy. A dzisiaj pełnia majowa, a skoro to kwietna, kwietniowa, Cóż stąd gdy, prócz chmur słońce popołudnia ją przede mną chowa? Więc, pełni nie zobaczyłem, ale jakoś mi duch uleciał w sfery Twoje. Prawdaż to? A jeśli, że to niezbyt ważny szczegół się boję, Jeśli zaś ważny, czy za sensem podrepczą stopy mych myśli? Wątpię, aż tak dni me płyną na ludzkich ścieżkach, – Swe przyśnij mi! Przez wieki, przez godziny i przez dni toczą się się ludzkie dzieje Losem człowieczym w pył, czy drży Twa łza? czy warga się śmieje? Czy Twe wyroki mierzą twardsze a subtelniejsze zegary? Drzwi tajemnic przed człekiem zamknięte… Ave! – wesprzyj Twe czary.
  5. – „ Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: « Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi ». Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: « Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: 'Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła'. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. ” Ewangelia według św. Łukasza, rozdział 15, wersy 1-7. – Pasterz szczęśliwy przez cytat, Gdy wzrokiem nie jego pytam. – „ Tak, tak, wierz w to koniecznie! ” Rzekł lis niesiony bezpiecznie, W kożuch owczy przebrany. – A pan znów, jak wciąż zbłąkany? – „ Lubię jak noszą na rękach, I gdy za mą łzę wyżerka! ” A może ten cały Jezus by się na to jednak nie nabrał? Bo to trochę jak z różnicą między przypadkowym złamaniem a wrodzoną łamliwością kości, – co innego wyciągnąć z chaszczy owieczkę, która raz czy dwa się zabłąkała, a co innego nieustannie ratować „owieczkę”, która obsesyjnie się zabłąkuje, w przebiegu „choroby zabłąkaniowej”. Zauważyliście, że Jezus nie nosił na rękach starych lisów? Uwaga: Grafiką „Jezus niosący lisa w owczej skórze” ilustrował (pod moje dyktando) EjAj, a konkretnie program „Imagine”.
  6. Amor Meus! Kocham! Chcę! Mus? – Czy trochę nie z braku relacji z ludźmi? Czy gdyby...? Pamięć o Tobie służyłaby mi? Ludzie, wciąż myślę jak się z nimi dogadać? Każdą dopuszczalną drogę próbuję zbadać, Ale dotychczas na każdej bramy i kraty, Chociaż niby mi bliżsi, wciąż paty i straty... Ty, Amor Meus rozumiesz z mych spraw więcej, Lecz jesteś ponad nimi – gardzić mną Ci łatwiej... Czy gardzisz? Czy mógłbym zasłużyć? Nie bardzo!... Lecz czuję, że nie Ty a ludzie bardziej gardzą.. Czy chciałbyś mimo to mnie prowadzić? Być może. Czy podążałbym wprost, niezbaczając? Nie gorzej? A mimo to! Choć, mówią *** …
  7. @Łukasz Jasiński Nie, nie; o kleptomanii srok był inny wierszyk. Pozdrawiam! @befana_di_campi Prozą? Och taka łopatologia wszystko popsuje.
  8. Pono sroki potrafią rozpoznać się w lustrze, Że to co w nim oglądają to ich odbicie. Lecz odbicie bywa nie tylko za szkłem w srebrze, Też człowieka w człowieku, a w życiu życie... Czy na pewno potrafiłbym poznać, ot pojutrze, Swoje całe lub w części w kim innym odbicie? Ilustracja: Mosè Bianchi (1840–1904) „Donna davanti allo specchio” (”Kobieta stojąca przed lustrem”), około 1900.
  9. 1. Kalka? Czy one nie są obcą modną językową kalką, Bo przynajmniej w polskim rzadziej o płeć piękną walką, Gdyż płeć jest jasna, gdy się pisze doktor Borkowska, [1] Choć nie, gdy doktor Taussig, że nie chłop, a kardiolożka. 2. Multiplikacje? Cóż złego raz zaznaczyć, że to kobieta jest, była? Ile podkreśleń przesładza? Ile kpiną nie miła? [2] „RedaktorKA ELŻBIETA CzubÓWNA” – już zbytnia troska? Lecz gorzej: „PrawniCZKA, profesorKA EWA ŁętowskA…” 3. Ośmieszenia? „Nomina sunt omina”, bo też miano się kojarzy… Lekarka, prawniczka, dyktatorka mody nie parzy. Lecz „psycholożka” jak psycho-loszka uchu przewini, Czyż stuknięta mała, choć dorosła samica świni? Ilustracja: Leonardo da Vinci „Karykatura starej kobiety”, 1485-1490. [1] Akurat rodzinnie Ciocia i matka chrzestna w jednej osobie; ale tylko jako przykład zaznaczenia płci końcówką nazwiska, a możliwe są też inne sposoby, np. -ówny i -owy… W innych językach tak nie ma, doktor Taussig, była przynajmniej Helen z imienia, ale np. Bo Derek, to jakby ktoś nie wiedział, że to była aktorka, to po obupłciowym imieniu ani po nazwisku się nie domyśli. [2] Przy pewnej ilości podkreśleń zaczyna być dziwnie, powyżej pewnej ilości podkreśleń, że była to kobieta, bardzo kobieta, naprawdę bardzo, bardzo kobieta redukuje się człowieka z mózgiem i dorobkiem tylko do płci. Z mężczyznami jest dokładnie tak samo, kiedy mężczyzna raz podkreśla swoją płeć to jest w porządku, kiedy 2 to już dziwne, przy 3 razie zaczynam się zastanawiać czy aby nie ma kompleksów na tle swojej płci, po razie 4 jestem bliski pewności, że albo jest inwalidą w zakresie męskości albo przeciwnie wszystkie jego zalety i dokonania ograniczają się do krocza.
  10. Ten straszliwy, niebotyczny szczyt głupoty Na który głupiec może nie wejść w życiu, Dwóch wejdzie w ciągu minut sześćdziesięciu, Trzem głupcom potrzebne nieliczne minuty. Bo, gdy jeden zdobywszy pagórek głupot Zadowolony z siebie się tam okopie, [1] Drugi chce siąść wyżej, [2] by rzec: „E tam! «chłopie»!” [3] – Strzeżcie się „spędów”, na które tłumów tupot! [4] [1] To by nas prowadziło do podziału głupot na okopowe i szczytowe, o czym innym razem. [2] Wedle powiedzenia: „Daj kurze grzędę, a ona: wyżej siędę”. [3] „Chłopie” w cudzysłowie, bo o chłopa płci odmiennej też może chodzić. [4] W sumie jestem bardzo niezadowolony, (zwłaszcza z siebie – już ja sobie przed lustrem „nawrzucam”!) Ale do rzeczy: Tyle się odbywa różnych kongresów, zjazdów, konferencji, i wcale nie zawsze zjeżdżają się mądre głowy, a skoro na niektóre zjeżdżają się głupie, to czy nie powinien powstać jakiś ranking, który spęd wydał głupsze produkty końcowe. Skoro mogą być IgNoble (– badacze potrafią się zdobyć na dystans i humor), to mógłby powstać też inny ranking: IgCongress! Ilustracja: Pieter van der Heyden (fl. 1551-1572) , Pieter Brueghel the Elder (1526/1530–1569) „The Festival of Fools” („Święto Głupców”), datowane na drugą połowę XVI w., obecnie w zbiorach Metropolitan Museum of Art.
  11. @Tectosmith Nie sądzę by mógł istnieć człowiek bez drzemiącego w nim talentu, czasami ten talent śpi, czasami dokonuje cudów, tylko nie jest zauważany...
  12. Zamknąłem oczy pod okiem pełni – Wilk zawył życzenie? Niech się spełni! „Las” dziewanny wzniosłych łodyg morze Ma stopa i ręka czy wpław zmoże? Powinny, bo puszcza! za plecami. Blisko-daleko samotnia mami Kolor jej szary „lan” z metalu Spokój, gdy jak przy pręgierzu, palu. Pukam, Drzwi się niechętnie otworzą Zewnątrz dzień, wewnątrz „noc” – oczy korzą Się przed straszną czułą ciemnością. Wchodzę myśląc czyją jest własnością? Właściciel młody z wieków bagażem; Wbrew, ku niemu a on taki władczy – Znać arogant, a łagodnie patrzy. U stóp kobierzec łaskaw mi wskaże Klęknę a on tłumaczy i każe…, A wszystko to zdadzą się głupoty, Co mimo, zdadzą mi się to psoty. Musiał zoczyć niewyraźną minę, Bo spojrzał tak, że poczułem: ginę. „Jam u władz, – co chciałbym w klauzulach!” I targając mi włos na łbie rozczula. „Radzić, prognozować się zdarzało… Słuchałbyś? Spełnić by ci się dało?” Kojon patrzę w prawdziwą świecę, Pomarańcz na stole, w sen śniąc lecę. Jasno. Czyż rano? Pusto. Wychodzę, Za drzwiami na przekór przez noc brodzę, – Była pełnia. Zaszła? Tylko gwiazda, Choć jasna, – planeta? Jowisz? Wilkom Może latarnia, – macając przez las, Jakiż wonny. Pod stopą konar trzasł I prysnął jak od różdżki śniony świat. Znów zasnę? Wstanę, łazienka, prysznic – Pod wodą mrzonką sen moment się śni… Znów myśl gna mi w Twą zwykłą stronę… Na próżno?! – Czyż nie wszystko skończone? Ilustracja: Petrus van Schendel (1806–1870) „Stilleben mit Äpfeln und Kerze” („Martwa natura z jabłkami i świecą”), przed 1870.
  13. Żaden uniwersytet nie wykształcił dotąd żadnego talentu! Talenty są dane przez Boga; i, lub przyniesione przez anioła, Albo natura w genach je dała, ale nigdy żadna szkoła! Lecz tych rola wielka! Surowy diament wyszlifować do brylantu. – To rola bardzo trudna; diament, choć twardy to kruchy – łatwo pęka. A tylu belfrów-szlifierzy wcale nie tego się najbardziej lęka, Lecz tego, że „przyćmi”, „zbuntuje się” i „dyskusją zagrozi nam tu”. Wbrew im; dobry belfrze, twój tryumf znaleźć i oszlifować geniusza, Co będzie lazł, gdzie inni nie chcieli i fałszywe dogmaty ruszał. O! rozpękły diamencie na śmietniku, jak byś lśnił, przez zły szlif, – samś tu…
  14. @Tectosmith https://pl.wikipedia.org/wiki/Wawrzyniec_Wspaniały
  15. Mówią, że piramidy nie wiadomo po co... A mnie przeciwne myśli o czoło łomocą: Już półtora tysiąca lat temu turyści I dziś wciąż – Cheops zalew zwiedzających ziścił! Czemuż, skoro budował grób tylko dla siebie? Że podróżni zza oceanów wie w niebie, Lecz, że do wielkich świątyń bardziej ciągną ludzie Mógł obserwować, nim o piramidy cudzie, Jednym pośród siedmiu, zaczęli pisać Grecy. Czy czuł, że dzieci budowniczych, których plecy Słońca jak wężów zęby promienie kąsały Będą mogły oprzeć żywotu część lub cały O tę kupę skał, co kazał wznieść przy pustyni? Tak myślę! ale dziś się nań prycha i wini. Ilustracja: Johann Jakob Frey (1813-1865) „Lepsius Expedition to Egypt: Raising of the Prussian flag on the Great Pyramid of Giza” („Wyprawa Lepsiusa do Egiptu: Podniesienie pruskiej flagi na Wielkiej Piramidzie w Gizie”), 1842.
  16. „Człowiek boi się czasu, czas boi się piramid.” Porzekadło arabskie „Bądźcie niezwykli!” Jan Paweł II Powiadają mi, że wszyściutko już mamy, Więc, by kierat koniunktur nie dał plamy, Kurs na histerie „doktorkowie” wzięli... – Moment! w dawnej Florencji wiele mieli, Może wszystko (co można na ich czasy), Gdy Lorenzo kupił miejscu łut krasy, – Dziś TŁUM! Choć piękniejsze miejsca znajdziecie: Pian z których Wenus, ten szczyt zda się lecieć; Lecz, z rąk ludzkich perła wśród piękna Włoch. A nasz świat ma zbawić ekol...-ekon...-foch? I chyba nierzeczywiście on musi! Gdy świat sny o dalekich słońcach dusi, [1] Wiersz na kształt choinki się perswaduje: „Panie, wiek lub dwa wstecz, dziś nie widuję.” Niby to drobiazg, cóż stąd, gdy za duży, Jeśli wszcznie trend, sztampę glajszachtów zburzy... – Żadnych: AD ASTRA! Dawidów! Piramid! By Czas się strachem przed nimi nie plamił! Więc, człeczy szalony anty-aniele, Niech hen od sław nowe „Tak trza!” się miele? … – „Coś skryć, niech obcy Michałowski [2] szuka! = Za eon o nas nauka!” – „ Nie słuchał! ” Giorgio Vasari (1511–1574) „Lorenzo il Magnífico”, po r. 1527 ale oczywiście przed 1574. [1] Nawet „nauka” tęsknotę do gwiazd dusi, np. bioetyk p. dr Konrad Szocik badał na Uniwersytecie Yale w USA czy podróże kosmiczne byłyby dla człowieka szkodliwe i co za tym idzie etyczne, (ze znanym już wnioskiem, że raczej i nie należy ich prowadzić). Jakież to jednak szczęście, że Reyes Católicos posłali Kolumba za Atlantyk bez oszacowania ileż to okretów zatonie i ile ludzi się utopi! I dalej kto na tym zyska, bo przecież nie wszyscy popłyną, więc jakie będą kryteria doboru? Dalej: kto tam na szlakach do Indii czy jak się później okazało Ameryce będzie prosperował a kto klepał biedę? Jakby zaangażowali takich specjalistów, to mogliby przyjąć ekspertyzę-rozkaz: „Siad na dupie!” [2] Prof. Kazimierz Michałowski, sławny archeolog, zwolennik odkrywania egipskich stolic z polskiej biedy.
  17. Zupełnie możliwe ale – Cóż, wnioskom nie wierzę wcale: 1. Wiara z braku wyobraźni Czyż w teorii możliwa? Jak nie była, dziś nie bywa! 2. Wędkarzy przed ludźmi błaźni: Dodan metr ryb co złowili. Lecz czyż pustoręcy byli?
  18. Panom pseudo-liberałom znów się zdaje, Że wiedzą już wszystko i cesarskim krajem, Jak tylu innymi państwami na świecie, Głupota z rozmachem rządziła jak dziecię, – Stąd błąd inwestycji we flotę i stocznie, Gdy tam zysk z elektroniki rokrocznie. Wbrew panowie, „Nippon” dojrzyjcie na mapie: Toż archipelag i woda wokół chlapie! = By coś sprzedać, konieczność wozić to wodą, – Hardware! (bo software powierzycie przewodom). Nawet gdyby przewóz dać w obce ręce, Trza by skupić na wyspie jednej, nie więcej, Wsze branży fabryki, bo rozdzieli woda. = Znów zależność! Lub, że teren trzęsień – szkoda, Bo przemysł był, „Richter” i przemysłu nie ma. Czy stoczniami wiedli w pole? – Ot, problemat: Stawiano, że to o przemysł ciężki walka, Gdy inne clou już szło jako niespodzianka... Ilustracja: „Hakubasan Maru” (Statek Hakubasan), zbudowany bardzo dawno, bo w r. 1928, w stoczni Mitsui Bussan K. K., w mieście Tama na wyspie Honsiu. Miał jednostkę bliźniaczą „Hakonesan Maru”.
  19. Dymisja wieszcza Druga już pani daje mi znaki, Że Adam Mickiewicz jest [1] nie taki; Że by wolała i że uważa... A skąd się wzięło, że „wieszcz” nie zważa, Żaden wieszcz z poglądów pana, pani - Wąskie grono dymisją nie zrani! [2] Chcą, by na wieszcza był lansowany: Jedna „Norwid”, bo „zdystansowany Od religii, sprawy narodowej...” „Źle widziany zwiastun Polski nowej...” – Pani pono-polonistka bredzi! – Norwid u progu papieża siedzi W wilię Walpurgii Wiosny Ludów Z dubeltówką na straży Piusa, Z Krasińskim, też pod bronią. – Wzrusza? Was może nie, a Piusa i owszem, – Dostrzegł ofiarę czy chwile gorsze? – Czuje, że ucieknie? – do... Gaety? Traf, po mordzie na Rossim, niestety... Stąd Pius odpustem zupełnym zmaże Grzechy Norwida i tych, co wskaże Pół setki obcych Piusowi ludzi. To obiekcje do „dystansu” budzi... Potem: Norwid pierwszym piórem Rzymu, – Pani zlituj się, tu tez nie podtrzymuj! Czy był w dystansie do narodu? Lecz „Klątwy” zmuszają do zawodu A za nimi góra innych wierszy, – Kto twierdzi pod ich lawinę pierwszy! Druga pani twierdzi: „Czesław Miłosz” Może bardziej, ale to też siłą, Bo przeczytałbym „Traktat moralny” Dla tej ideologii fatalny, Co i dziś rozdaje jadem karty, Pani nie czytałaś, – będą żarty! Ogólniej, „żeby to nie był romantyk!” Ale odpada też w Polsce Antyk, [3] Najlepiej nowomodnego kierunku, Co nie krzyczy Bóg, Polska, – ratunku. Lecz po cóż Polsce WIESZCZ NARODOWY, Co ślepy, a Kraj wypadł mu z głowy, Co niczego nie chce, ni nie wzywa, „Wieszczu” spraw błahych, żegnaj a bywaj! [1] Właściwie bardziej, że dziś jest, niż że był wtedy. [2] Bo to nie jest tak, że Mickiewicz, Słowacki, Krasiński czy Norwid zostali wieszczami kaprysem paru osób. To znaczy nie wątpię, że by chciały i próby były, ale fale czasu je zmyły. [3] Po pierwsze nie znamy polskiego Homera sprzed tysięcy lat, ale gdyby pod jakimś kurhanem odkopano polską „Iliadę” i „Odyseję”, zostałyby one natychmiast wyklęte.
  20. @Tectosmith Chodziło mi tylko o to, że najstabilniejsze są rządy jednej partii, mniej koalicji dwóch, rządy koalicji wieloskładnikowych są najmniej stabilne. A stabilność w sytuacji wojny w sąsiednim kraju może być kluczowa z punktu widzenia całego "samochodu" a nie tylko wygody "kierowcy". Oczywiście mam swoje zapatrywania, głosowałem, itp.; ale koniec końców jako obywatel-"pasażer" zależę od nie od dobrego humoru zespołu kierującego, ale od losów samego "pojazdu" - "samochodu", "nawy", czy jakiego porównania by nie użyć.
  21. Komuś na ochrzan! Komuś na otuchę! Postanowiłem skrobnąć w obronie fantastyki, Którą co raz spotykają wyższościowe wytyki, Że jest owszem poczytna, ale... pół-literatura! Wykażę na przykładach, że to twierdzenie to bzdura: „Faust” Goethego byłby dziś zaliczony do fantasy, „Balladyna” Słowackiego do utworów tejż rasy I „Świteź”, „Upiór”, w części „Dziady” wieszcza Mickiewicza. „Sen nocy letniej” prostych i wybrednych nie zachwyca? Że tylko komedyjka Shakespeare'a, lecz dramat „Burza”. Cóż was dokładnie nowomodni krytycy oburza? A co do celów sięgań do fantastycznych sztafaży: Czasem pisarzowi transcendent opisać się marzy, Lub ekstremalne uczucia, więc rzadkie na tym świecie, Lecz tuż czeluści zaświatów, mroków nieba znajdziecie. Piękność, której niedoskonałość świata nie dotyka, Za Vernem, co może, lecz wciąż nie spełniła technika. Weźmy dylemat: Szerokie czy wąziutkie dróg jezdnie? Dzisiejszy Jules Verne [1] jak ekran wymarzyłby nam pewnie – Dostosowujące swą szerokość do chętnych – ruchu. „Co Francuz wymyśli, Niemiec zrobi” – Marz przyszłość druhu! [1] Gdyby ktoś uparł się moje wierszydło deklamować, „Jules Verne”, w tym wypadku poproszę z francuska, mniej więcej jak „Żul Wern”. Za ilustrację niech będzie 25-letni Jules Verne (Juliusz Verne), autorstwa nieznanego fotografa, a samo zdjęcie z roku 1853.
  22. @andrew Nie bardzo wiem jak to się ma do mojego wiersza? Radzę z pretensjami decydentów.
  23. Po cóż wybory, skoro takie po nich zaplątanie? Gdy brak „… vox dei”, chcą mieć tą sentencję za równanie? Cięcie węzła powyborczego à la Aleksander [1] To okoliczność doprawdy bardzo jest nieszczęśliwa, Bo to zazwyczaj lepiej, gdy jeden wygrany bywa, Lecz, patrząc czy może głos mędrszy raz nie rzekł przez ogół: U granic Polski wojna; więc, że: „Czas zewrzeć szeregi Zamiast urządzać dla którejś partii korzystne „biegi”; Bo, gdy chcą od Polski, z różnych stron, każdy, co innego, Czy nie byłoby dobrze mieć dwóch wprawnych adwokatów?” – To wprost niemożliwe! Strony szukały na się batów…! Ale, czy nie lepiej, by w Alejach kłótnie i wojna, A wieś sielska, pod stabilnym rządem, dalej spokojna? Koalicja niechybnie a burzliwie się rozpadnie! Gdy zagrożenia w skrzyni „niespełnione” legną na dnie, – Czyż to źle? Skoro żadna koalicja nie małżeństwo. W takim sporze…, jakież dziedzin a idei prawidło? ? – Może: „Cuius [ministerium] regio, eius religio”? Tak, wiem, wszystkim się znów naraziłem, = czas na wyśmianie. Proszę, chociaż o pojedyncze mnie w łeb pukanie! A prozą? Myślę, że najprawdopodobniejsze, że wygra partykularyzm kosztem stabilności państwa i… przyśpieszonych wyborów. (To rozwiązanie jest stabilne, partyjnie – nie zasypuje podziałów.) Ale, źle by się stało, gdyby nikt nie zwrócił uwagi, że możliwe jest rozwiązanie odwrotne. [1] Już mnie znienacka przechrzczano na „Jezuska” (kolega) i „Napoleona” (pan prezes), – może teraz uda mi przewidzieć następną ksywę?
  24. „Ojciec Wirgiliusz [1] Uczył dzieci swoje, A miał ich wszystkich Sto dwadzieścia troje. Hejże, dzieci, hejże, ha! Róbcie to, co i ja. Hejże, dzieci, hejże ha! Róbcie jak ja!” Adrjański Zbigniew „Złota księga pieśni polskich: pieśni, gawędy, opowieści”, Warszawa, Bellona, 1994, str. 192. Bardzo mi to przypomina demokratyczną politykę, Z jej metodami i częstym wynikiem: Wsze władze chcą, by za ich linią szły tłumy. Cóż, że chcą, skoro ich linie są z gumy, Choć Johann der Beständige [2] trwał przy linii; To cóż, dzisiejsi politycy są inni – Jak baletmistrz każą „uczniom” biegać za się, Raz w jedną, raz w drugą, choć nie zawsze da się… A nie ma w tym premii dla znawców rzemiosła? Ba, przeciw nim góra zarzutów też rosła, Bo skoro znawca, to wedle meritum twierdzi, Więc czasem wbrew, a to sierdzi, jakże sierdzi! Świetny wyborca podobnym do barana, – Idzie gdzie trza i bodzie nie swego pana. . . . Przykład? Kazano nam kochać Ukrainę. Dziś każą przeciw chłopom widzieć jej winę. Już „kochanie” wskazałem krótkie ma nogi, – Nawet zakochanych nie są proste drogi! Bez „słowa” nie on inny, z inną jaką? Prezydent Duda miał obśmianą myśl taką, Żeby dwa państwa znów włożyły obrączki… Głupi? Wbrew niej rządzi co trzymają rączki. Na targu próżności to a tamto kusi. – Wśród poselstw Chmielnickiego skonałaś Rusi: Moskwa obiecywała, toż i Warszawa, A Stambuł, a wśród zmian kursów padła sprawa. Dziś linie tam-tu każą wbrew wirowanie. – Jutro słuchać śmiechu z Kremla zostanie? Ilustracja: Edgar Degas „La classe de danse” („Klasa tańca”), 1875, w zbiorach Musée d'Orsay. [1] Podobno od Virgilia Caloriego, zwanego Virgiliusem, Wirgiliuszem, 1869-1874 tancerza i baletmistrza Teatru Wielkiego w Warszawie, a jego dzieci to uczniowie szkoły baletowej, do których kształcenia przykładał się. [2] Johann der Beständige – Jan Stały, elektor Saksonii.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...