Tego dnia nic nie wskazywało na to, że się nawet zobaczą. Ich, tak bardzo odmienne światy, spotkały się na skrzyżowaniu dróg, które prowadziły w zupełnie przeciwnych kierunkach. Jednak czy na pewno?
Ona zadawała sobie to pytanie przez lata. On prawdopodobnie tak samo, tylko nie dawał po sobie tego poznać.
Szli powolnym krokiem w kierunku siebie. Ich spojrzenia przenikały dzielącą odległość. Z każdym metrem jego oczy zdawały się uciekać od tego, co miało je spotkać. Powietrze wypełniło się drobinkami zaskoczenia, strachu, niepewności, ale i dzikiej, skrywanej radości.
Stanęli obok siebie.
- Cześć... - wyksztusił on, wogóle na nią nie patrząc.
Jego wzrok był wbity w dal, jakby było tam coś, czego nie widział nikt inny. On jednak musiał patrzeć w punkt, który go hipnotyzował.
- Dzień dobry! - pośpiesznie odpowiedziała ona,
wyciągając do niego dłoń na powitanie.
Prawie na nią spojrzał wyciągając prawą rękę z kieszeni.