Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

znanapolskapoetka

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez znanapolskapoetka

  1. @Dared Dzięki bardzo :D Najłatwiej pisać o sobie, a może się znajdzie ktoś podobny?
  2. Ze zwierzątkami tak już bywa Gdy ma się ich za dużo Że lubisz je tylko gdy mruczą Nie warczą, nie paskudzą Wiem – hodowałam swoje racje I sto mnie pluskiew ssało Źle wymierzone interakcje Tu dużo, tam za mało Teraz do tego się uśmiecham Nad płytą betonową Bo nic tu nie jest przypadkowe Litera. Liczba. Słowo. Czasami gdy mnie wiatr zatoczy To na przechodniów wpadam Nie daję w weekend spać do nocy I cały tlen im zjadam Asfalt jest ciepły dziś. Faluje. I przeszłość w nim oglądam. A ludzie dziwnie na mnie patrzą Choć od nich nic nie żądam Sięgam pamięcią gdy ćwiczyłam Codziennie rzuty noża I latam wkoło nad dachami Młocin i Żoliborza
  3. Gimbusom Kurtka Skórzana, buty sk8towskie, tipsy, torebka... – Ważne, by duża! Firma? Hilfiger, Converse, Adidas... Włosów zmierzwionych szalona burza, Spodnie obcisłe, pasek z ćwiekami, Jeden na drugi powsadzanymi. Tak to jesteśmy dzisiaj ubrani Dzieci Warszawskiej Pustyni.
  4. Coś się kończy, coś zaczyna Ponoć gdzieś trafił swój na swego Zmierzch na wierzch wyszedł Nie ma więc Krzyża ni miecza złamanego Pora już wracać Z deszczu pod rynnę Wraz z zaklęciami jest nadzieja Spokojnie dalej sobie płynę Nikt się nade mną nie rozkleja Półksiężyc w nowiu Gwiazdy dwie Ponad chmurami Prośby wznoszą Niechlujny wiersz, by otrzeć łzę Ani mnie zorzą Ani szosą
  5. nie mówią o czym myślą nie myślą o czym mówią liczy się nic i udają że coś uprzejmi jak łajno pod butem (mucha nie siada nie siada) a oni - czkają sztucznie że "wszystko się ułoży" budują świat na gruzach i zeszłorocznym śniegu nadzieja wkrótce ich prześcignie (zagłada) oni tylko na to czekają! wszystko inne już dawno uciekło
  6. Pewnego dnia powstała bajka o babie i czterdziestu deserantach – trucicielach. Jestem babą, muszę to przyznać. I znałam wielu deserantów W kawiarniach przepełnionych dymem i optymistyczną atmosferą. Niektórzy kazali mi drzeć serwetki, liczyć do dziesięciu, zbywali z kwitkiem. Serwetki podpisane imieniem i nazwiskiem miały być wiele warte. Bioprądy, sny, rozmowy. Akcje upadły, skończyły się skale barometrów. Pisanie dzienników nie sprawiało radości. Nie wrócę tam, chociaż wiem: "Jeszcze PIĘĆ lat, a byłabym zdrowa!" W końcu wstałam od stolika i zamówiłam małą śmierć. Na dużą mnie nie stać. Nie będę już więcej lepsza od siebie samej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...