Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

FilipDob

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez FilipDob

  1. Jest takie miejsce, gdzie można mówić cały świat. Będziemy czekać, by uwikłać się w odnalezieniu. Jedną kropelką czystości, trzeźwości niepolskiej. A jednak daleko, wysoko i z grymasem twarzy. Dziś zostało nam tylko siedzieć i nie pamiętać. To by zaburzyło wszystkie nasze miejsca. Błąd. Szczególnie te, gdzie nie można mówić cały świat. Chciałbym powiedzieć o jego prawdach. W równych odległościach, równiutko ułożone. Jesteśmy drogi bez spotkania i przecięcia. Możemy do siebie machać teraz, Zaakceptować braki w objęciach, Możemy mówić sobie cały świat, bo przecież i tak się nie usłyszymy.
  2. Dwa miliony w miesiąc, Nie Mamo, bo wyschną oczy, Nie płacz, bo się odwodnimy. Przytulanka, zarys równin, Spichlerz świata, wysychają oczy nam, Wrą od ognia, lata. Dwa miliony w miesiąc, Nie płacz mamo, bo się nam wysuszą. Wielka płyta, wielka troska, nikt nie słucha świata. Nie płacz, bo się odwodnimy, parują od ognia lata, wielka płyta, wielka troska, już nie kochasz dzisiaj świata.
  3. Rozrywasz pajęczyn wstążki, byle by zostawić popiół, Jakąś chorą cząstkę głowy, jakąś chorą zdobycz dnia. Wiersz obfity w zdania, bez wyrazu, snujący się od delikatnego koloru, do delikatnego koloru. Dni są bez, dni gorzkiego chleba, Krwawi drzewo, krwawią kartki, rozkopane doły dawne. Przy listach siedziałem długo, by pamiętać, że pamiętam. Zakuty w kajdanki ścian, odbijam się od nich i wklejam. I tylko dom i dom, okien drży rozmyta kreska, I tylko pajęczyn wstążki, śnić na jawie kilka lat.
  4. Kąsasz żył twarde brzegi, krew struta wchłonie już dreszcze, widzieli nas w tafli wody, z wosku twarze w krople brzydkie. Igły płoną Ci pod skórą, spiętrzona jest moc w niemocy, jednym specyfkiem brzydki, uciekać w wielkie brzydoty, wstań, bo możesz, odpocznij.
  5. W cieniu wije wąż, Złamanych zaufań oczy, Odebrane dziecko matce, Obdarli twarze tym domom. Jesteście dziś powietrzem, Świat tak długo Cię nie kochał, Odbijałeś się od ścian, Każdy wiedział, nic nie mówił. Złamane przymierze, Lekkie pianino i sterta, Zabawa wybitym gwoździem, Powbijane w plecy szpony, W piecach kłótnie i porządek, W piecach okrutny bałagan. Płoną świadkowie tych pięści, Betony i drewno puste, Fałsze, co przeszły w zagładę, Krwi upust, kurz i łzy matki. Stoi pusty dom, W kałuży, brodzik czerwony, Dzieci układają wieże, z zapomnienia, z nieistnienia. Jesteście dziś powietrzem, Kochacie tak stare dzieje, Kroplami, kiedyś się odnajdziecie. Płonie tipi, płoną włosy.
  6. I nie pozwól mi odejść, chociaż świat nas chyba nie chciał. Na łóżku już nie jesteśmy, my tam tylko oddychamy. Płacze dzisiaj moja siostra, syreny i wielkie gwoździe, Które przybijają wieko. Mam nadzieję, że nie spalą. Chociaż będziemy podpałką. Mam nadzieję, że nie znikną, Wszystkie nasze głupie wiersze, Świadectwa naszej marności, Naszych wszystkich błahych uczuć, Wszystkich kaw na parapecie. Mam nadzieję, że nie znikną, te drobne problemy nasze. Głupie uwikłanie w sprawy, okienko, kołdra i strumień. Mam nadzieję, że te płuca, którymi oddychaliśmy, Nie będą musiały, oddechu nam łapać wczoraj.
  7. Kochaj, żyj, bo póki jesteś, ma znaczenie Twoja kawa, Twoje łóżko, jego dłonie, jej skóra i nasze usta. Kochaj, żyj, bo póki oddech, płuca łapią jeszcze dzisiaj. Póki jest Twoja ulica, otoczona drzewem. Póki nie ma na niej krzyży, cmentarne powietrze ciężkie. Kochaj, no i patrz jej w oczy, Póki jeszcze nie oślepłem, by był błękit, było życie, była wiara w rzeczy wieczne. Co się nigdy nie stanie, ale gdyby upadło miasto, jak tama, przesz szpary, wylejeją się wszystkie strachy, Ciernie postrzępią stolice, a ktoś będzie klaskał, ktoś będzie się śmiał. A gdy upadnie najsmutniejsze miasto, które dziś piersią nas zastawia. Ma w opiece Twój ogródek, Twój spokojny spacer z psem. Ma w opiece biblioteki, ma w opiece kawę. Stoliki w kawiarni małej, gwar ulic, co widzisz ciągle. I gdy zatańczą po słowach, płomienie garniturowe, gdy przyjdzie zostawić dom, szukać miejsc, gdzie będę obcy. Zostawię w piwnicy wiersze, A gdy stąpi ktoś, stwierdzi, że może czuliśmy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...