może to nic nie warte
jedna druga
trzy czwarte
myśli
tylko całość się liczy
w życiu
czy iść w zaparte
mam dobrą kartę
asa w rękawie nie chowam
czyste ręce
czysta głowa
wystarczy połowa
by się nie przeliczyć
pokręcony los
jak lody z automatu
zapraszasz do siebie
unikam pośpiechu
przezornie zawczasu
wstrzymuję nadzieję
żeby się nie wkręcić
w lody z automatu
bo taki już jestem
i tego nie zmienię
może po kryjomu
obarczasz mnie winą
a ja tego nie wiem
czuję zapach kwiatów
w satynie ukryty
chłonę sobą całym
jeszcze ciepły cień
słodką chwilę temu
kusiłaś ustami
rozpalałaś zmysły
zaplątana w sen
jak letnia cykada
powitałaś ranek
musnęłaś wachlarzem
jeszcze śpiący dzień
jak Pan Bóg stworzona
w asyście firanek
defiladzie ciała
przyglądałem się
czas nie służy nikomu
on rządzi i dzieli
tu dorzuci tam skubnie
ale mieli
sprawiedliwy dla wszystkich
on panem i władcą
oczko puści lub zamknie
nie jest kłamcą
trzyma wodze w galopie
nie uciekniesz
nie zostaniesz w tyle
gdy opuści
już się tobą znudził
ale byłeś
niespełniony we wszystkim
spełniony w niczym
świat iluzji fantazji czy real
tak krzyczy
a on szarżą dnia
i okopem nocy
ostatnie działo wyciąga do walki
o co?
i czy serce wytrzyma
gdy struna napięta
a w zapasie nie ma
meandrami myśli
dopłynąłem do ciebie
od zawietrznej
choć znosiło niebezpiecznie
już czekałaś na pokładzie
jak syrena
nie zamknąłem myśli
aby nie ominąć Cię
może kiedyś mi się przyśnisz
jak pożerasz mnie
bez słów
spojrzenia wystarczą
miłość kołysze się flautą
faluje
łupiną orzecha
rzuconą na wiatr
a przystań daleka
czas nie ułatwia
dogadać się z nim
nie ma szans
dotykiem mnie poczuj
i jeszcze spojrzeniem
par oczu
a usta zbłąkane
odnajdą spokój
wśród pieszczot
tej nocy
zaufaj nad ranem
bo to co za nami
już znane
a serca w zenicie
odkryją płomyk
w zaułku
skrywany