zawsze jak próbowałem skłamać coś mnie bolało- to po pierwsze.
po drugie-jak chce się kłamać-to trzeba umieć-wkurwia mnie do szpiku kość nieumiejętność kłamania, nie ma co się oszukiwać, jak gdy już kłamiemy, trzymajmy się pierwszej i ostatecznej wersji-idźmy w zaparte-zero rumieńców, kasłanie i takie tam. Zmienianie co chwila wersji kłamstwa i dodawanie wciąż jakiś dodatkowych pierdół mija się z celem, wzbudza niepokój- nie ma co się oszukiwać-kłamca-to kłamca.
Po trzecie-uśmiech to lekarstwo na prawie wszystko- śmiejmy się z innych i z siebie, miejmy dystans do siebie i do innych . Uśmiechajmy się, nawet nawet gdy brakuje nam już kilka zębów. Pieprzyć to. Nie każdy musi wyglądać jak Merlin Monroe.