Zmęczony z mej tratwy widzę dwoje ludzi
Fale ciągną na morze, że nie sposób wrócić
Ona czasem jeszcze spojrzy
Wzrok z moim złączy
On trzyma ją bezpiecznie
Chcę by trwali tak wiecznie
Przez jej oczy walczę jeszcze momentami
Wiosłem spróchniałym z wiatrem i falami
Na próżno, dno skrywa kamienie
Nie dopłynę już na jej ziemię
Pomyślałem o chwili gdyśmy razem je wrzucali
Tak łatwo że zbocza do wody wpadały
Czuję się rozbitkiem,a jestem odkrywcą
Patrzę w falę, rozglądam się za inną wyspą
Porzucam plany powrotu, ta przecież jest zajęta
Z falami już nie walczę, słaba moja ręka
Dzień za dniem nabieram więcej krzepy
Wiatr bardziej przyjazny choć nowy ląd daleki