Ruszam ze skały z wyskoku
od 0 do 40 w ułamek sekundy
wpadam w wąska ścieżkę w las
oba koła trzeszczą na raz
przyspieszam
we wszystkie strony lecą kamienie spod kół
mijam drzewa o włos .
zapierdalam
trzymam sie maszyny która leci w dół jak kamień
prosta linia - przyspieszam
ludzie uciekają ze ściezki.
z daleka slyszeli trzask kamieni i amortyzatorów
mijam ich prędkością 60
usłyszałem tylko - Boże !
z kimś mnie pomylili pewnie
nic nie powiedziałem bo juz daleko byli
umysł czysty bez myśli bo czasu na to niema
tylko cialo reaguje na to co oczy widzą
przed zakrętem stoi śmierć
zobaczyła jak lecę to spierdalać zaczęła
już za mną daleko , już mnie nie złapie
wylatuje 80 z lasu na stok
przyspieszam, drift w lewo i w prawo
z opon sypie trawą
na dole krowy się pasą
trzeba uważać po jak przyjebie
to będą dawac masło.
już jestem na dole
łapię oba chamulce
aż coś w ramie trzasło
10 metrow i stoje z zajebistym nastrojem
adrenalina do wieczora nie zejdzie
nie po takim zjeździe