Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Witold Szwedkowski

Użytkownicy
  • Postów

    551
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Witold Szwedkowski

  1. Mam nadzieję, że pan-poetyckość stanie się faktem, a pochodzących od jednego "prosumenta poezji" interpretacji będzie wiele dzięki tym czynnikom, które Pan wymienił. Nie wiem jak interpretować to, że ktoś zinterpretuje przypadkowo. Niespecjalnie wierzę w przypadek. Może to po prostu zbieg okoliczności nieuświadomionych przez takiego rzucającego okiem, plus ten moment przebłysku natchnienia lub po prostu dobrego nastroju. A niech tam! Choć może to dowód na to, że "gdy odbiorca jest gotowy, poetyka znajduje się sama". Parafrazując Tiziano Terzaniego.
  2. W momencie, gdy twórcą staje się odbiorca (myślę, że tak jest w poezji pasywnej) kierunek jest odwrotny - ze wspólnego dobra - z różnych powodów przypadkowo zestawionych słów lub pojawiających się w jakimś nieoczekiwanym kontekście komunikatów - każdy wyławia to, co nadaje im poetykę. Jeśli tylko skieruje na nie swoją uwagę intencjonalnie poszuka ich nowego sensu. Odbiorca staje się twórcą, "prosumentem" poezji.
  3. Trzeba by spytać autorów jaka jest ich motywacja. Własne projekcje i domysły nie pomagają w porozumieniu.
  4. Nie jestem pewien czy coś może być przesadnie dopracowane, przesadnie ładne, przesadnie pożyteczne. Albo ludzie, przesadnie wykształceni, przesadnie zdrowi, przesadnie kulturalni.
  5. Lektury z makulatury są spoko. Unikaty liberatury też są spoko. Można się ubrać w stare łachy i snobować na posępnego proletariusza. Można też kupować książki unikatowe i snobować się na kolekcjonera.
  6. Ale i w czasach niemal nam współczesnych nie pozostaje to bez znaczenia dla życia i twórczości (dla tych, którzy to rozdzielają). W "Jądrze ciemności" chyba jedyną osobą, która nie uległa rozwydrzeniu, zdziczeniu czy melancholii pozostał ten księgowy, który w wykrochmalonym kołnierzyku zasiadał do swojej pracy, a i wychodząc z niej, zachowywał się w sercu dżungli, jakby wychodził na przechadzkę po kawiarniach Brukseli. Księgowy. Nie literat ani artysta ale jednak kronikarz, skrupulatnie notujący zapis dziejów za pomocą liczb. Dziwne? Niekoniecznie bo mogło to być dla niego kontaktem z pięknem. Skądinąd wiemy też, że jakieś skomplikowane równanie matematyczne może być rozwiązane skutecznie różnymi sposobami, o różnym poziomie piękna. Rozwiązanie jakiegoś problemu szachowego, wybierane przez szachistę ruchy, de facto notacja tego procesu też bywa nazywana piękną lub brzydką. Każdy zaawansowany szachista potrafi to subiektywnie ocenić, a w swoim gronie przeważnie bywają zgodni. Załączam zdjęcie mojej półki znad biurka w pracy. Między obrazem "g" Zenona Moskwy (1980), a moim poematem haptycznym "f" (2019) stoi książka, część pracy dyplomowej Aleksandry Szlęk. Tytuł jest liczbą dni, tygodni, miesięcy, lat życia statystycznego, a zawartość... piktogramy, najczystsza liberatura. No tak, 78 lat... Ktoś ma, powiedzmy, 74 lata i jeszcze próbuje zawracać Wisłę kijem i jeszcze próbuje wierzgać. Sensy po prostu kapią mu na twarz, a on tylko tym swoim kijem macha.
  7. Też nie wiem. Ale Pana interpretacja bardzo mi się podoba, w moim odczuciu jest trafna i myślę, że sporo wnosi do wykucia ostatecznego kształtu tego pojęcia. Już samo to, że wykuwamy to kolektywnie dodaje wartości i ugruntowuje nasz komunitaryzm na biegunie przeciwnym do indywidualizmu koncepcji i działań Ewy Partum. Podkreślam, że nasza "poezja pasywna" nie jest przeciwko jej "poezji aktywnej", jak przeciwne strony wychylenia jednego wahadła nie są "przeciwko" sobie.
  8. Może by tak rozwinąć tę sekcję o coś więcej niż tylko satyrę polityczną? Bo może być i satyra religijna, czy satyra na obyczajowość albo na jakieś nieekologiczne nawyki czy albo jeszcze coś. Na razie w sekcji jest tylko jedna "podsekcja", więc mamy "efekt kiwi". Gdyby się pojawiła choć druga podsekcja mogłaby ona mieścić wszystkie inne satyry pozapolityczne. Przynajmniej na razie.
  9. To prawda, co piszesz. Współcześnie językoznawcy łapią się za głowę, gdy to czytają. Ale to... takie romantyczne...
  10. Bardzo, bardzo trafne. Dziękuję. Inaczej mówiąc to też docenienie "wu wei" zamiast nieustannego "ju wei'. W naszych czasach nadprodukcji wszystkiego, to może być moment wytchnienia w dławieniu się produkcją lub konsumpcją. Jednocześnie "passive poetry" (poezja pasywna) stoi trochę w opozycji do słynnej "active poetry" Ewy Partum. Partum rozsypywała litery w różnych okolicznościach krajobrazowych (do morza, ze skarpy, w lesie etc), co w połączeniu z nieskończonością mogło wytworzyć nawet konwencjonalny wiersz. Przynajmniej teoretycznie. W poezji pasywnej zgarniamy, co ułożyło miasto, co wpadło do systemu lub trwało niezauważone w przestrzeniach ludzkich. Jedni potraktują to jako źródło inspiracji, drudzy jako ciekawostkę, a jeszcze inni jako fanaberię lub przeciwnie - skończone dzieła (przypadku). Sami odbiorcy stają się współtwórcami. I to jest to.
  11. 2,714285714285714285714285714285714285714285...‬
  12. https://www.dwutygodnik.com/artykul/4232-sciezki-jezyka-wedlug-marianny-bocian.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...