Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Joachim Burbank

Użytkownicy
  • Postów

    715
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Joachim Burbank

  1. nocą przemykałem chyłkiem pod twoimi oknami a może tylko przemycałem ciało i myśli przez granicę marzeń mówią że to brak serotoniny neuroprzekaźnika w mózgu niezbędnego do zachowania dobrego nastroju i by nie popaść w paranoję
  2. nie pytaj więcej co się stało bo nie wiem dlaczego pękło kolejny raz po co odkrywać karty przed zakończeniem rozgrywki lepiej niech zostanie melodią tajemnicy o co toczy się gra tej przepaści między nami nie da się zasypać piaskiem z zielonego wiaderka
  3. znowu śpisz podczas gdy ja pracuję nad najpiękniejszym wierszem świata i nie mogę znaleźć słów które oddadzą pełnię twego piękna
  4. kiedyś w końcu zakwitną jabłonie obrodzą światłem i zniknie przed życiem lęk karmiony czarną gęstą mazią niespełnionych pragnień i zerwę pierwsze z nich by sok pociekł po rękach ustach snach
  5. pochmurne niebo obcy facet na ulicy zaczepia prosi o pomoc każe pchać nie swój samochód
  6. ulice duszne od nagości zalane żarem niestosownych pragnień
  7. przedzieram się wpław przez miejską dżunglę nerwowo spoglądając w bok czy osiągnę cel a może po drodze dopadnie mnie kres
  8. grandżowo pankowa muzyka w garażu twojego ojca pod schodami czytałaś mnie jak książkę między wierszami karmiłaś zachłannie głodnymi strofami wiersza brudnymi rękami pierwsza byłaś wszędzie nie chciałaś odejść odeszłaś nie chciałaś odejść przystanek brudną ręką wycierałaś przystanek na Placu Cyryla grandżowo pankowa muzyka między strunami przecieka palcami łapiesz te dźwięki brudnymi rękami bawisz się dźwiękami moimi myślami a ja chodzę po ścianach wyrywam włosy z głowy musiałem pojechać do Leszna zapłaciłem dziewięć stów nie czekaj z kolacją przypaloną kawa rozlana na stole w lodówce znów nie ma mleka brudnymi rękami odłożyłem na regał egzamin z życia
  9. pewnie nie masz życia dość tak jak ja gdy bez celu włóczę się po przemoczonych ulicach miasta gubiąc resztki przyzwoitości w zamglonym spojrzeniu kilku dam na przekór wszystkim i sobie na złość stan umysłu którego mam dość za nocą noc mija jak chce gdzieś dotrzeć chciałbym lecz nie wiem gdzie
  10. nie słuchałem matki ojca nigdy nie było przyjaciół nie znałem ze wszystkich się śmiałem życie uczyło mnie złożonych równań składni różniczkowej ortografii z jedną niewiadomą wciąż pod wiatr własną drogą nie godzę się na wtłaczanie w szablon
  11. płakałaś rzewnymi łzami które spijałem z policzków lodowaty wzrok ciepłe dłonie kontrastowały z moją krwawiącą dumą nagły strach lęk i ta obawa, że już nie wrócisz dławiący krzyk serca utorował nam drogę
  12. pusty plac w centrum miasta stoję pośrodku zimne krople wspomnień spływają po plecach brodzę w nich każdego dnia
  13. patrzę w jasne twarze przyjaciół i zastanawiam się kim jestem nie pierwszy raz gubię drogę i staram się nie wypaść z rytmu łatwiej nie będzie chyba, że o czymś nie wiem
  14. uprawiam wierszokradztwo dopuszczając się profanacji języka naginam słowa rozciągam pojęcia by pasowały do mojego schematu nabazgranego bez ładu i składu na papierowej serwetce
×
×
  • Dodaj nową pozycję...