Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'złość' .
-
Dzień dobry, trochę pan się spóźnił Przepraszam bardzo, zabłądziłem w próżni Skąd pan przebywa, opowie pan coś o sobie Jestem dziwną istotą, nie rozumiem sam siebie Brzmi to znajomo, nie zawsze idzie nam po myśli Oczywiście, lecz czuje, że moje życie to nieustanny wyścig Za czym pan tak gna? Jeśli mogę wiedzieć Jasne, że tak. Mogę panu opowiedzieć Goniłem za miłością i poprawą własnej egzystencji Nie wyszło mi to dobrze, a chciałem być jak sól tej ziemi A więc, co poszło nie tak? Zbyt bardzo się starałem, nie zadbałem o głowę Teraz nie opuszczam myśli, jakby czarodziej rzucił klątwę Zabrzmiało to poważnie, może Pan swobodnie spać? Mogę, gdy moje oczy nie mogą rady dać Chciałbym bardzo Panu pomóc, ma pan jakieś zainteresowania? Uprawiałem dużo sportu, teraz każda czynność jest jak olimpiada Zresztą, jaki Pan? Nikt tak dobrze mnie nie zna, jak moje drugie ja Bardzo dobrze wiesz, że przez ciebie nie mogę spać Nadchodziłeś zawsze, w najgorszym momencie Chciałeś mej poprawy, teraz jestem tu gdzie jestem Ty mi doradzałeś, się mną opiekowałeś Gdyby ciebie nie było, było by mi łatwiej Szanowny Panie, proszę o spokój Byłem spokojny, lecz ty mi go zabrałeś Wiem już jedno, odseparuje się od ciebie Ponieważ dla mnie nie jesteś, żadnym człowiekiem
- 2 odpowiedzi
-
1
-
- zagubienie
- złość
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
szczerbaty grzebień - już w pierwszej z prób zaczesu śmiał szczerzyć zęby
- 12 odpowiedzi
-
5
-
Wyszedł z domu stary cieć ziewnął, rozprostował bary, nagle patrzy – leży śmieć, ot papierek jakiś szary. Gładząc siwych wąsów szczeć, bo już był cokolwiek stary, mruczy: Kto mi tu śmiał śmieć tak naśmiecić. Wciąż bez miary śmiecą wkoło a ty zmieć cieciu. Ile trzeba pary do roboty takiej mieć. Na nich wcale nie ma kary. Coś poczęło w cieciu wrzeć, potem złościł się bez miary, aż zaczęło wkoło grzmieć i błyskało się do pary. Rozeźlony, stary cieć, chyba zrobił jakieś czary. Drzewa już zaczęły drżeć, wiatr wyginał ich konary. Lunął deszcz i zniknął śmieć. Lecz roboty będzie stary dużo więcej teraz mieć... Cieć po burzy myśli sobie: Alem dureń jakich mało, wystarczyło tylko zrobić to, co do mnie należało.
-
Nigdy nie jestem sama. Czasem zostaję ze swoim największym wrogiem. Znienawidzonym i ukochanym. Jestem w swoim małym mieszkanku. Ma kuchnię, w której jest jedynie lodówka, a w niej wyłącznie światło i robactwo. Łazienkę, z dziurą w ścianie, z której kiedyś płynęła czysta woda. I pokój, w którym leży tylko materac, pod który boję się zajrzeć. Gdy wychodzę za drzwi wejściowe, widzę ludzi, opuszczających dokładnie takie same mieszkanka jak moje. Nie mogę się z nimi porozumieć. Widzimy się. Słyszymy. Ale nie możemy się zrozumieć. Tkwimy w swoich mieszkankach, bez wody, jedzenia i snu, zawieszeni gdzieś wysoko. Oddychamy za mocno, aby umrzeć, ale za słabo, by otworzyć oczy.
-
Znowu się martwię bo Od godziny nie dała znaku żadnego To tylko głupota niby Może jestrm zbyt troskliwy Ale pisała przecież że odezwie się po wszystkim W głowie scenariusz, zły film Zadzwonić i zapytać czy wszystko dobrze Czy może olać i bawić się pod dzień Bo jeśli to tylko ona mnie olewaa To martwić się sensu nie ma Ale nie potrafię tego zostawić w spokoju Bo tylko ona zostawia mnie zawsze w dobrym nastroju Oby to nie było jednostronne Bo się piłą mechaniczną potne Bez niej to życie sensu by nie miało Dlatego ciągle mi jej mało Miłostki się amorowi zachciało Jeśli nadejdzie kiedyś koniec tego Powiedz ze ich kochałem moim kolegom Bo jeśli między mną a nią ni było miłości To nie wiem czym jest miłość Wybacz mi znowu w tekstach ckliwość Ale bez niej skończę jak kurt Zaniesie mnie na dno życia nurt
-
Choć wiele na to wskazuje, Nie jesteś taki jak wszyscy, I czesto tego żałujesz, A widzą to tylko bliscy. Serce masz tak delikatne, Umysł zbyt bezwzględny przez to, Z umiarem bardzo przydatne, Ty przesadzasz z tym co nieco Ach, usiądź i sie zastanów, Czego naprawdę Ci trzeba Wymieć wreszcie spod dywanów Ukrytą tam cząstkę nieba Dla najbliższych bądź dziś bliski, Obcych rozumem dominuj, Pakuj strachowi walizki, W domu swym sercem deklinuj Przelej w papier swe złości Ciemne chmury przeganiaj, Bądź pełen braterskości Kolorów swych nie zasłaniaj Wszystkie dziś barwy tęczy Pasują Tobie jak ulał, Niech piękny kolor zadźwięczy Byle już czarny nie hulał
-
Kochałam Cię kiedyś Całym swoim ciałem I duszą całą I sercem całym Dbałam o Ciebie Czasem uciekałam Chciałam być sama Trochę zapomniałam O naszej miłości Patrząc Ci w oczy Widziałam strach Przestałam kochać Zapragnęłam zdrady Prawie się udało Lecz nie doszło do tego Teraz wiem Muszę Cię kochać Wybacz proszę I raz jeszcze podnieś mnie do tańca Obiecuję, życie moje kochane Więcej Cię nie zostawie Nie splune na Ciebie Nie popełnie zdrady