Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'sonet' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Między godnością Wyższość w nieboskłon dmie deszcz czarodziejski. Deszcz żywi kwiaty, kwiat karmi magiczne oko, które jest tak daleko w tyle, serce, które wyższość chce sercem obdzielić. Widzę jak koty leniwie się budzą. Czuję jak wilgoć stuka w suche nozdrza. Szukam w kłębach chmur niebyłego ojca — może go znajdę? Może mi się uda? O, Panie Boże, czy nie jest za późno, byś mnie wychował w tym wiejskim kościele? Chyba te chmury nie drobią na próżno kropel tak czystych, niczym łzy anielskie? Może poczekam, aż ich ciałka sfruną? Byś odpowiedzi w ten sposób udzielił.
  2. Jak cię zwą? Czarnym proszkiem na białej koszuli. Potknięciem w holu, gdy cisza grobowa grzebie zawarte przed ołtarzem faux pas. Poczekaj proszę, chcę by wszyscy wyszli. Albo morderstwem, które ogłoszono najbrutalniejszym na całym Mazowszu aktem miłości istoty najdroższej sercu ofiary — komentuje gorąco... Mam na imię strach — zjadacz białych chlebów, tłustych wiejskich kur i brudnych gołębi. Mam na imię lęk — badacz fenomenów ległych u podstaw, jak pijanych zręby. Mam na imię Trzy — tylko proszę nie mów mi po imieniu, tylko proszę nie krzycz.
  3. Poranieni Ofiarom wojny, która się nie odbyła. Przekonano mnie, że jestem ofiarą. Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka. Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga, otwiera rany zajadły megafon. Bez przekonania, lecz z myślą o skarbach, wlokę za tłumem swoje wiotkie członki — ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy! będę prowadził, głosząc czym jest prawda. Jedno spokoju mi tylko nie daje — ja to ofiara, ale kim są inni? Musi oprawców być to bura zgraja, bo szli by z nami, będąc niewinnymi. My — starym ludem, który z kolan wstaje, by w bruk na nowo przypierdolić nimi.
  4. Tłum niewidzialnych na naszych ulicach mknie rozebrany do krwi oraz gnatów. Pędem biedaków, bezdomnych tłum gna ów prosto w ciepełko z napisem kostnica. Tłum niewidzialnych — na czyich ulicach? Tych, którzy są na nich kiedy zmierzchnie. Oni spiąć na nich opuszczają je we śnie lub kiedy zgaśnie w latarni dusz iskra. Beton i ziemia — plastik oraz słońce. Bardzo odległy blask smutny z zapałek. Beton i ziemia — przedsionek do końca i koce do cna, do nitki wygrzane. Beton i ziemia — nie wszystko stracone — beton dla ziemi, ziemia ciałom kalek.
  5. Cztery pory Na wiosnę, szczególnie w maju, kwitnie Twój uśmiech. Tak młodą jeszcze jesteś i tak wiotką – jak świeża gałązka w gaju. Latem, dojrzewasz, by w pełni kwietności upajać wdziękiem. Kłaść na oczy płatki miękkie, wiedząc, że wszystko się zmieni. Jesienią, pierwszeństwo liście spadłe mają, i owoce Twoje opuszczają kiście. Wraz z zimą, przychodzą noce i wiatr jest wtedy jak czyściec – już raz ostatni łaskocze.
  6. Tafla podąża śladem księżyca Odbicie jak moja cera blade, Na kamieniach grzeszne widzę twarze, Zaiste brutalna to intryga, Martwy las pożera brudne ślady, Cisza zagłusza ciężkie kroczenie, Me serce oplatają korzenie, Z przerażenia zrzucam kajdany, Krzewy cierniste kłują me oczy, Szkarłat zalewa pole widzenia, Lico me winnym zbryzgane kwasem, Krew na ziemię łagodnie się broczy, Sił mi brak, opadam w mrok cienia Na wieki będę tym martwym lasem
  7. Tafla podąża śladem księżyca Odbicie jak moja cera blade, Na kamieniach grzeszne widzę twarze, Zaiste brutalna to intryga, Martwy las pożera brudne ślady, Cisza zagłusza ciężkie kroczenie, Me serce oplatają korzenie, Z przerażenia zrzucam kajdany, Krzewy cierniste kłują me oczy, Szkarłat zalewa pole widzenia, Lico me winnym zbryzgane kwasem, Krew na ziemię łagodnie się broczy, Sił mi brak, opadam w mrok cienia Na wieki będę tym martwym lasem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...