Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'erotyk' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. chciałabym z tobą umierać w magnoliowej wodzie lila-róż świtu tiul zdejmowałeś już nie raz ze mnie aż poczułam na skórze chłód a ja lubiłam językiem zaznaczać ci grdykę trzydniowy zarost piernie kłuł a teraz chciałbyś wejść w moją mysią pustkę boję się to dla mnie trudne a jeśli po wszystkim przeniknie mnie nicość i będę się sypać jak popiół? spokojnie będzie dobrze ufam twoim słowom i wciągam w siebie ból płyniemy razem w przyćmieniu zmysłowym jak czekolada gorzko-słodko a po wszystkim jest zupełnie normalnie łzy przekłuwają mi uszy zęby sutki diamentowo
  2. Blisko, by sen wspólny dzielić Co splecionymi dłońmi się stał Konstelacje słodkie rozweselić Aż radością się staną dwóch ciał I smak czerpać, co usta sparzy Kroplą błyszczącą dotyk oznaczyć Poddać się temu co się wydarzy Na krawędzi tańcowania baczyć Aż zapach głośny wokół zafaluje Bielutki dach zmieniony palcami Skurcz, co dziwną figurę zbuduje I do końca razem. Nigdy już sami
  3. W ciało obute czy to w czerń głęboką Prosto przed oczy wzniesione wysoko Kuszące kolorem, blaskiem, urokiem Muskają policzek i krok za krokiem Bliżej miękkości, pieszczoty wilgotnej Zawrotów głowy pełnej myśli psotnej Z lekkim naciskiem po swoje przychodzą Smakiem niewinnym zmysły wynagrodzą Ostrością muśnięte uśmiechy rozszerzą Łaskotek dziesiątki błyszcząco przemierzą Koniuszek odwiedzi ich każdy zakątek Gdzie ssane i pieszczone Lecz to tylko początek...
  4. Somalija

    bez wyboru

    przestrzeń magiczna zbliżeń uniosła dusze do miłości odrywam się trudny ziemski przepływ energii nadwyręża układ nerwów tu wszystko jest smutne pełne starych rytuałów czarów wróżebnych i zabija w doskonałym połączeniu odnaleźliśmy splot słoneczny ciał w nieskończoność głęboki korzeń łechtaczki rozciąga podbrzusze obkurcza sutki rozmywa spojrzenie kleją się gorące twarze uda pod powiekami gwiazdozbiór okołobiegunowy
  5. Wielebor

    ROZKWITNIJ

    Proszę, rozkwitnij dla mnie W kwiecie swojej kobiecości Niech różowym się stanie Ów świat mojej przyjemności!
  6. Corleone 11

    * * *

    uniesione za głowę ramiona rozsypane w nieładzie włosy przymknięte oczy rozchylone usta spragniona oczekuje wzięcia i spełnienia gdzieś uleciały wszystkie myśli Legionowo, dn. 26.06.2005 r.
  7. Gość

    Winogronotyk

    Kończy się lato - kiście winogron dojrzał swym słońcem leniwym wrzesień. Spłoszone szpaki wzbiły się w niebo, udostępniając zaciszną przestrzeń. Zaszeleszczeni w gronowym cieniu po siebie głodnym sięgamy wzrokiem. Czas zawisł między nami spragniony, smakiem napełnia się niczym koszyk. Po lepkiej skórze z owoców spływa obfitość naszych łakomych spojrzeń. Winnymi myśli nieśmiałość zrywam, by się uśmiechać kiedyś do wspomnień. Wyciągam pełne obietnic dłonie, smakujesz palców moich soczystość. Nabrzmiewa cisza nienasycona przed nagłą burzą w pergoli zmysłów.
  8. Ciepły podmuch ogród jął przywitać Objąć chciał sobą lekkie kwiatu serce Pokłon złożył niski i ośmielił się zapytać Czy rozkoszy zazna w wilgotnej kołderce Czy rosą okryta uśmiechem wynagrodzi, Ukłonem odpowie do tańca zapraszając, Czy dotknąć kielicha chętnie się zgodzi Falą purpury swą delikatność oblewając Bo każdą jedną kroplę nektaru spijając Wciąż więcej pragnąc w pasji pomruku Aż wietrzyk ustanie gorącem się stając Mknąc jak szalone po różowym łuku Blaskiem zaznaczyć i doczekać drżenia Choć podmuch przycichł i echa słychać inne Aż wreszcie doczekać jednego życzenia I dać się pochłonąć w tańcu owym zwinnym
  9. Oddech cal od aury wodzi ciepłem Miesza się, chce polizać zapach Róża kusi płatkami, kusi jękiem By nabierać z niej Wciąż to głębiej Aż prosto w usta Westchnie
  10. Bez dotyku dłoni zmień mnie W niewolną gwiazdę u kresu Co ogniem chce się dzielić Popędzasz zwiastun By go wziąć w siebie I wybuchnąć Razem z nim
  11. Mokry zefir owiewa kroki uniesione Nieśmiałe stąpanie w miękkie rozkoszy kleszcze Ochota by się wyrwać nadchodzi, lecz jeszcze Wiatr swe plany snuje - głodny, nienasycony Nadciąga wnet z południa zapachem proszony By na sile przybierać w dolinach buszując I wcale nie chłodem gwiazdozbiory budując Mżawką mchy zraszać, w swojej pieszczocie szalony Lecz wtedy - o dziwo! gdy z mocą przekrzyczany W huragan się bawiąc, podmuchy pchając w górę A opór napotkawszy, w pędzie hamowany Nieważki, roztopionym otoczony murem Wolno ustępuje pocałunkiem składanym Aby znowu zacząć wiać razem z pierwszym kurem
  12. Somalija

    osika

    zatrzymana w ciągłym przepływie drżę przed i po tobie żywcem mnie przelałeś w swoje naczynie duszy bez ciebie to wszystko mętna woda pełna wodorostów bez litości obecność ciepła w świecie zawężonym od twoich ust po podbródek na każde nie dwa razy tak
  13. Somalija

    ***

    kiedy cię spotykam staję się magiczna bo ty jesteś kocham się z tobą kochać wczoraj jutro zawsze przemoknięta dryfuję miastem nic nie widzę czuję tylko ciebie strzela ramiączko stanika opuszczam więzienie ciała czerwień ust na policzki rozlana obłęd zapachu przymyka oczy zsunięty napletek rośniesz w moich dłoniach ustach skończymy w płomieniach
  14. Somalija

    ***

    późne popołudnie końca świata nagromadzenie gwiazd rozsadza kadr siada scena za sceną dziwne jak bardzo mnie nie ma rozpędzona krew otwiera nasze wewnętrzne zapomnienia zdejmuję sukienkę i przymierzam twoje dłonie idealnie skrojony zapach źrenice z drobinkami pożądania podróż językiem delikatny dotyk pobudza usta zakochane ciało przenika drugie rozwielbione pieszczotami zatarło granice spalona ziemia tylko gryść twoje ramiona
  15. Somalija

    ***

    nie jestem silna odmagicznia mnie ta ściana bardzo łatwo przestaję być głodne oczy bezwolnego ciała drapią marcowy błękit w starej duszy promień podnoszącego się wiosną nieba drąży ścieżkę wysokich bodźców przez oczy usta w dół brzucha między uda podskórne spięcie życia w drżeniach wyczuwam cię rzeczywisty dom jest pusty wypełniasz mnie a rozpędzona woda napotykając przeszkodę staje się biała nie dotykałeś mnie od tysięcy lat przyzwyczajona do ciemności czekam błyszcząc kropelkami nadziei
  16. znajdź mnie nim wzejdzie księżyc i wąsy uniesie w uśmiechu jestem nabrzmiała od rosy liść drżący noc zamknięta w łupinie światła przeciąga się jak czarny kot znudzona oczekiwaniem ucałuj mnie rozkołysz na cienkiej nitce rozkoszy kroplą toczę się po gibkiej łodydze słyszę szept ziemi do głębi do trzewi samych sięgnij mój kochanku i rozpal płomień tlący się zaledwie chcę dzisiaj spłonąć w rytualnym tańcu w ogniu ofiarnym dla samego Ciebie rozgryź łodygę rozerwij liść wątły palcami dotknij soczystych wnętrzności otwartymi ustami chwytam cierpki smak na ustach zastygły cierniem namiętności gwiazdy mrużą ślepia zaciekawione spadają w miękkość Twoich kolan jaśnieję jak zorza jesteś w krwiobiegu w tkankach ziemi ciepłym oddechem na mojej skórze chylę się ku Tobie w otulinie nocy weź mnie w ramiona ciernistą różę
  17. Somalija

    my

    unoszę się i opadam ekstaza tobą czas przystaje niekończący się pocałunek otwiera naszą skórę przeglądam się w zmrużonych oczach i odbijamy od brzegu we wzruszenie ciał kocham cię karmię usta szyja sutki napletek kwitniesz w dłoniach porywając mnie na skraj dotykam cię nie ma już mnie
  18. Somalija

    ***

    cztery miliardy lat zajęło odczytanie ludzkiego DNA nadal nic nasze ciała pasują do siebie idealnie pod niskim niebem grudnia składam się z rozwarstwień do ciebie mam dalej nie zapomnij o prezentach w jasnej godzinie płoną cmentarze rzęsiste salony moje życie stygnie czekaniem zawieruszyłeś we mnie ciepłe pocałunki śnię nagi dotyk mokrej tęsknoty
  19. Somalija

    Melkorka

    nie wierzę w przeznaczenie ani w przodków Mieszka budujesz gród i wszystko znika nawet mechanizm tego nie wytrzyma znaleziono ciało pośród słów bywają różne w większości niepotrzebne między nami język mózgu i złoty dysk wiecznej podróży dusza potrzebuje wskazówki pustynią wyciszone niebo ja tobą iskrzy morzem brylantów to najpiękniejsza ubrana w srebrny pierścionek noc uwielbiam swoje ciało przebóstwione w twoich dłoniach wtedy każde z nas jest inne
  20. Dochodzę do wniosku, że Potrzebuję miłości, to kiełkuje We mnie od lat i czuję, że Pierwszy listek wypełza już, Przez gardło, na światło dzienne. Dochodzę do wniosku, że Zakochałem się i jest ona moim pierwszym listkiem. Nietuzinkowa, czarująca; kobieta, Z dziecięcą twarzą, blond włosami opadającymi na jej suche ciało. Jej dotyk sprawia, że zmysłami odchodzę. Dochodzę do wniosku, że Uzależniłem się od jej dotyku Pewnego, zaspokajającego moje potrzeby, Kojącego moją zbolałą duszę. Dochodzę do wniosku, Pragnienia Na tyle wyjątkowego, abym nigdy już tego nie powtórzył. Urokliwa, niewinna, jasnowłosa Zaczyna tańczyć Gdy ja wpatrzony, leżę, Przywiązany na madejowym łożu. Dobiera się do mnie, Majestatycznie zaczyna pieścić językiem Moje całe ciało, Począwszy od lewego ucha. Robi to z niezwykłą przyjemnością, Pieszcząc stopami moje przyrodzenie, Dochodzę. Językiem schodzi coraz niżej, Kończywszy na moich stopach, Dokładnie muska moje palce. Łożę zaczyna się rozciągać, Powoli, stopniowo. Ona z całych sił próbuję wyrwać zębami moje paznokcie, Schodzą Bez problemu, oporu. Moja erekcja jest nie do opisania. Dochodzę dwa razy, Płaczę. Piękny ból. Nie do opisania. Łóżko zakrwawione do kolan. Moja anielska sprawczyni się uśmiecha, Widzę na jej policzkach łzy. Mam nadzieję, że szczęścia. Błagam o podcięcie sutków, Dzięki temu czuję, Osiągnę błogi szczyt. Ona bierze w swe delikatne jak jedwab dłonie Skalpel, Tępy. Powoli przykłada do mojego nabrzmiałego sutka, Z największą precyzją nacina milimetr po milimetrze Delektując się przy tym krzykiem, bólem. Dochodzę kolejny raz. Ból nie miał już skali. Odczuwam tylko przyjemność. W jej oczach widzę spokój. Rozcina mi z precyzją chirurga w pół moje przyrodzenie. Cała jest we krwi, Nie mogę patrzeć jak się biedna pobrudziła. Wbija mi zakrzywione gwoździe w oczy I zaciąga w swoją stronę By ostry zakrzywiony początek wbił mi się w oczodół. Moja dama schodzi ze mnie. Łóżko rozrywa moją każdą kończynę. Uśmiecham się. Kładzie mi list przy sercu, Zawartości jego się już nigdy nie dowiem. Dochodzę do wniosku, że To już koniec, A to wszystko w jedną noc. Odchodzę.
  21. Somalija

    ***

    nigdy tak nie kochałam dziko jakby przed wiekami trzeba umieć marzyć błądzi w moich oczach niskie listopadowe światło wywołujesz coś podobnego do snu mieszają się błękity dookoła naszych źrenic pas ziemi niczyjej nie wysyłaj mnie płonącym statkiem jesteś na i pod skórą zarodek wrzenia dotykaj podnosi się tętnica promieniowania sutki twardnieją pod językiem ciało woda migotliwa twoje
  22. Somalija

    ***

    północ tęsknoty na niebie krwawią przygryzane usta kształt pomieszczenia wydaje się znajomy patrzę w okno alkoholiczne nic nie widzę współzmysłowy mi jesteś uwięził nas przedludzki język ciał czerwone minerały piersi w koszyczkach dłoni jestem splecione światło słońca i księżyca przepojona czuję opierasz usta o moje na policzkach zakwita różowy sad dotykasz palce rozsuwają uda kocham cię w dychotomii miłości najcięższe zmaganie
  23. Somalija

    ***

    tylko tobą wywołuję rzeczywistość snu skupiona wola i spokojny oddech przy odrzwiach zostawione miecze tkanek moja posada to zaostrzony pal bicz czasu oczy oprawia w strach paracetamol nie prostuje twarzy na poziomie słów w porządku jak u wszystkich nieuleczalna kawa cena życia nigdy nie była uczciwa z niechcianych miejsc stawiam stopy na Ziemi sprzed milionów lat blaski rozrszerzonych źrenic i wilgotnej skóry wybudzam się promienna maleńkim piersiom ciążą sutki znów dotykałeś je w myślach śniąc mnie całą noc reszta bez ciebie nic
  24. Somalija

    jesiennie

    czas podziemnego wzrostu i aktów w ciepłym runie delikatne niteczki grzybni pleśnie szukają się po cichu po omacku niepohamowanie gałęzie rąk konary ud uwielbiam gdy mnie rozpierasz czujna antybioza niezawodny geotropizm i pojawia się istota nie roślinna nie zwierzęca magiczna w paprocianej katedrze głucho pękają spody chitynowych kapeluszy pośród mchu nigdy nie bywam sama inkluz powietrza z przedludzkiego świata udaję dorosłość przyłapałeś mnie znów byłam w lesie pomarzyć tylko tak płoszę niechciane myśli ostrząc narzędzia życia
  25. Somalija

    ***

    lubię to co w głowie zieleń łodyżek listków kości jaskiniowych niedźwiedzi ty we mnie ja na tobie jesteś najbliższy mamy wspólne biodra ciepłotę i jedno serce o tobie wszystko muszę jednak zapomnieć zimowa noc prędka czarne pióra i suszony kwiat paproci na pniu piorun orgazmu jeszcze drży w nerwach ud życie do gardła podnosi śmiech z łzami miesza ekstaza pozwól duszy zwiniętej w kłębek zasnąć na skórze
×
×
  • Dodaj nową pozycję...