Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

islamic

Użytkownicy
  • Postów

    203
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez islamic

  1. Cytat
    A moim zdaniem to rzekome pęknięcie Polski na dwa obozy kojarzone natrętnie z konkretnymi opcjami politycznymi jest wyłącznie kreacją wytworzoną przez media; czyli przez dziennikarzy w głównej mierze i wtórujących im socjologów, politologów a także tych wszystkich innych "komentatorów życia społecznego", którym taki wizerunek społeczeństwa jest ostatecznie na rękę. Jednym słowem problem jest wątpliwy, a przez co nie wart skinienia palcem. Natomiast już to co stało się z prezesem MFW w ostatnich dniach mimo iż jest to sprawa dotycząca jego życia osobistego - choć moim zdaniem reprezentatywne jednostki na szczytach władzy powinny być etycznie krystaliczne - daję do myślenia jeśli spojrzy się na rozpastwienie obyczajowe różnorakich oficjeli piastujących w domyśle szanowane i niezwykle istotne funkcje, najczęściej państwowe, publiczne funkcje. Ale to akurat poboczne spostrzeżenie; głównym spostrzeżeniem poniekąd nawiązującym do powyższego spostrzeżenia jest konstatacja o malejącej roli w świecie absolutnie niespójnej ideowo Europy...

    Co sądzicie państwo o kierunku w którym zmierza "zjednoczona" Europa i w ogóle co sądzicie o Unii Europejskiej? Zachęcam do zabawy w futurologie i wizjonerstwo ;) Pozdro




    Problem nie jest wątpliwy a i właśnie godny skinienia palcem, nawet środkowym. Zobacz jakie tu są tarcia. Org to już weteran niejednej wojaczki i wciąż nie na emeryturze.

    Co do Unii? Hmmm...jest to tak złożony problem, że trudno o jednoznaczną odpowiedź. Gdybym się jednak miał zdobyć na analizę, musiałbym sporo naprzeklinać :)

    Dziwne nawet że aby o czymś się wypowiedzieć koniecznie musisz użyć wulgarnych sformułowań, ale nie wiem, nie będę jakoś tego drążył; wolę generalnie powiedzieć, że moim zdaniem tarcia może i są w różnych społecznościach, grupach, stowarzyszeniach, na spotkaniach, kółkach i tak dalej, no ale to jest naturalna kolej rzeczy, i właściwie spory przywilej, że kiedy ludzie stykają się ze sobą, to następuję różnica zdań; i wtedy następuję dochodzenie do jakichś wniosków, albo chociaż jakieś ustalenia dotyczące dalszej linii rozumowania, nie wiem; no ale aby tak było, ważne jest to, w jakim stylu te tarcia występują - żeby można je było eliminować, żeby dalsza dyskusja nie przeistaczała się w jałowy spór, i prowadziła do czegoś wymiernego. No i chyba jest tak, że ten iluzoryczny SPÓR i mit podzielonego narodu polskiego jest przede wszystkim wyimaginowanym obrazem medialnym, i ostatecznie sprawą mediów a także polityków: wyłącznie. Bo nie wydaję mi się żeby na przykład wśród zwykłych pracujących obywateli, uczniów i wszystkich innych grup społecznych poza politycznym i dziennikarskim kręgiem, występował jakiś REALNY i uzasadniony spór o coś, o jakąś myśl na podstawie której można byłoby wywnioskować, co przykładowo Polak z wielkopolski, miałby do zarzucenia Polakowi z podkarpackiego, i odwrotnie. Mówię o zwykłych, szarych obywatelach, czyli ostatecznie o tych, od których ten kraj zależy. Moim zdaniem prawda jest taka, że pomiędzy różnymi regionami Polski widać różnice ekonomiczne, ale są to zaniechania wynikające z naszej zawikłanej sytuacji historycznej na przestrzeni czasów, które skutkują takimi efektami właśnie, jak różnorodna stopa życia danych obywateli w różnych regionach; ale pomimo tego, albo raczej ze względu na to, nie spotkałem się z sytuacją podczas której jakieś regiony, czy stowarzyszenia związane ściśle z tymi regionami, odmawiałyby obywatelom z innych regionów czegoś, co sugerowałoby, że jedna grupa - część - obwiniałaby za ten stan rzeczy, a przez to odmawiała, nie wiem... patriotyzmu, czy polskości. Nie widzę tych waśni. Podział jest moim zdaniem wykreowany poprzez sondażownie mierzące poparcie polityczne wśród obywateli, i poprzez ten pryzmat jest społecznie eksploatowany, i demonizowany. Ludzie nie zabijają się o politykę. Ludzie w Polsce - w większości - są apolityczni w ogóle.
  2. A moim zdaniem to rzekome pęknięcie Polski na dwa obozy kojarzone natrętnie z konkretnymi opcjami politycznymi jest wyłącznie kreacją wytworzoną przez media; czyli przez dziennikarzy w głównej mierze i wtórujących im socjologów, politologów a także tych wszystkich innych "komentatorów życia społecznego", którym taki wizerunek społeczeństwa jest ostatecznie na rękę. Jednym słowem problem jest wątpliwy, a przez co nie wart skinienia palcem. Natomiast już to co stało się z prezesem MFW w ostatnich dniach mimo iż jest to sprawa dotycząca jego życia osobistego - choć moim zdaniem reprezentatywne jednostki na szczytach władzy powinny być etycznie krystaliczne - daję do myślenia jeśli spojrzy się na rozpastwienie obyczajowe różnorakich oficjeli piastujących w domyśle szanowane i niezwykle istotne funkcje, najczęściej państwowe, publiczne funkcje. Ale to akurat poboczne spostrzeżenie; głównym spostrzeżeniem poniekąd nawiązującym do powyższego spostrzeżenia jest konstatacja o malejącej roli w świecie absolutnie niespójnej ideowo Europy...

    Co sądzicie państwo o kierunku w którym zmierza "zjednoczona" Europa i w ogóle co sądzicie o Unii Europejskiej? Zachęcam do zabawy w futurologie i wizjonerstwo ;) Pozdro

  3. Cytat
    W moim przypadku na przykład życie ze świadomością iż byłem sprawcą śmierci jakiejś osoby - niezależnie od szlachetności intencji - w myśl mojej filozofii - religia ma tu akurat znaczenie kluczowe - mogłoby być daleko bardziej destrukcyjne aniżeli rzekomy konstruktywizm wynikający z wyeliminowania takiego szkodnika.


    Więc należałoby to tak urządzić, że poszkodowana osoba sama określałaby (w czasie procesu), czy domaga się kary śmierci czy nie. A sąd w zależności od pisemnego oświadczenia pokrzywdzonego rozważałby jako maksymalną karę dożywocie bądź kaes-a. Orzeczenie winy bądź jej braku nadal należałoby do sądu, poszkodowany jedynie określałby, czy chce zemsty takiej czy takiej (istniałaby również możliwość zrezygnowania z przywileju wyboru najwyższej potencjalnej kary; wówczas decyzja w tej sprawie należałaby do sądu). To byłoby sprawiedliwe moim zdaniem.

    Dla przykładu (nie obraź się za te ohydne rzeczy, które będę tu wypisywał): ty nie domagałbyś się śmierci dla mordercy swojej matki, ja domagałbym się. Ktoś inny jeszcze zrezygnowałby z podejmowania tego rodzaju decyzji.

    Oczywiście, co jeśli dzieci była dwójka i jedna osoba jest za kaesem, a druga - nie. Na razie nie jestem w stanie rozwiązać tego rodzaju problemów, ale to świeży pomysł, który liczy sobie raptem 5 minut, więc nie ma sensu wyliczać, ile w nim dziur. Ciekaw jestem jednak, co ty o tym sądzisz? Pomiń na razie problem, kiedy jest dwójka dzieci. Na razie rozważ sytuację z jedynakiem, który decyduje nie o winie, ale o ewentualnej maksymalnej karze. Czy to nie sprawiedliwe?

    Bo jeszcze jest kwestia tego typu, że część społeczeństwa w ogóle może nie godzić się na karę śmierci. Wtedy trzeba sobie jednak odpowiedzieć: kto ma większe prawo mówić o karze dla mordercy kobiety - ktoś obcy czy dziecko tej kobiety?

    A sprawę podziału społeczeństwa na zwolenników i przeciwników kaesa-a rozwiązałbym demokratycznie, poprzez referendum, które należałoby co dekadę powtarzać. To chyba rozsądne?

    Cytat
    Jaką widzisz różnice pomiędzy czystą a brudną robotą?


    Kolosalną. Dla mnie zabicie chorego kota strzałem w głowę (a więc skrócenie jego mąk), to nie to samo co obdzieranie go powolutku ze skóry (no bo w jakim celu?). To pierwsze to "czysta robota", zwykłe miłosierdzie. Kot i tak zdechłby za dzień czy dwa, ale do tego czasu okrutnie by się męczył. Skracamy jego jęki jednym pociągnięciem cyngla. W tym drugim przypadku zadajemy niepotrzebny ból i to jest to, co w tej konkretnej sytuacji nazywam "brudną robotą".

    Napisałeś: "Ja jestem przeciwko karze śmierci, ale gdyby jednak doszło do przyzwolenia na takie rozwiązania, to nie widzę różnicy z etycznego punktu widzenia czy owy skazaniec byłby uprzednio torturowany czy nie.".

    Dla mnie zabicie zwyrodnialca po uprzednim przeprowadzeniu procesu, to czysta robota. Torturowanie go to brudna robota. Przez zwyrodnialca rozumiem m.in. sadystę, który sam lubił pastwić się nad swoimi ofiarami. Ja nie jestem za tym, żeby każdego mordercę wieszać (bo wiem, że istnieje coś takiego jak choćby nieumyślne spowodowanie śmierci).

    Nie dojdziemy prawdopodobnie do porozumienia w kwestii podstawowej. Dla ciebie zabicie zwyrodnialca zawsze będzie złe, zawsze będzie brudną robotą. Ale czy nie dostrzegasz pewnej "stopniowalności"? Czy nie może być brudnej roboty i jeszcze brudniejszej? To nieco śmieszne brzmi, może niepotrzebnie rzuciłem te hasła, ale stało się.

    Znowu zarzuciłbym ci brak "zdroworozsądkowego" podejścia. Dla ciebie jeśli coś jest złe, to jest złe, i basta. A ja zauważam, że w popełnianiu zła można być większym bądź mniejszym okrutnikiem. I jeśli już nawet uważasz wykonywanie egzekucji na ludziach pokroju Alberta Fisha za złe, to nie mogę uwierzyć, że nie dostrzegasz, że okrucieństwo może być większe bądź mniejsze.

    To nie jest tak, że jeśli coś jest złe, jest złe, a jeśli coś jest dobre, jest dobre, i żadnego większego rozróżnienia już nie robimy. Nie będę podawał przykładów, bo przecież rozumiesz, o co mi chodzi.

    Cytat
    Moim zdaniem podział o którym mówisz jest zbyt radykalny. A co z ludźmi neutralnymi, czyli takimi którzy mają skłonności do czynienia dobra ale jednocześnie drążą ich słabości przez co niekiedy zachowują się niegodziwie? Czy jeden postępek ma w takim razie świadczyć o człowieku? W moim przekonaniu należy pozostawić miejsca na to iż być może człowiek który w przeszłości zrobił coś złego zacznie szczerze tego żałować - mimo iż efekt jego wcześniejszego działania będzie zupełnie nieodwracalny.


    Mówisz, że mój podział jest zbyt radykalny, a sam nie dostrzegasz żadnej różnicy! Dla ciebie życie to życie i jako takie każde stanowi wartość. A ja już powiedziałem wcześniej, co na ten temat myślę, tu nie chcę się powtarzać. To właśnie twój podział jest radykalny. A może to niezbyt celne określenie, raczej "ślepy" będzie lepsze. Ślepy, ponieważ nie uwzględniający różnorodności (niezgodny z codziennym doświadczeniem, "ślepy" na fakty). Ja ją uwzględniam, mam dwa wory "dobry" i "zły", a w tych workach mniejsze kieszonki. Już o tym pisałem, ale w innych słowach.

    Ludzie neutralni? Abstrakcja. Jeśli ktoś ma skłonności do czynienia dobra, ale jednak daje wygrać bakcylowi zła, ten jest zły. Przecież ocenia się zawsze aktualność człowieka, a nie jego potencję, czyli to, czym może być. Gdyby oceniać potencję, to należałoby mnie uznać za zbrodniarza, bo przecież nie mogę wykluczyć, że nie jestem zdolny do zgwałcenia kobiety (choć gdy o tym myślę, robi mi się niedobrze).


    Pytasz: "Czy jeden postępek ma w takim razie świadczyć o człowieku?".

    Ludzi sądzi się za pojedyncze postępki. Być może to, że ktoś napadł na konwój z pieniedzmi, nie przesądza o tym, że jest człowiekiem złym do cna, ale to nie zmienia faktu, że za swój wyczyn musi ponieść konsekwencje. Jeśli ktoś odetnie komuś głowę dla zabawy, nieistotne jest dla sądu, że jeszcze niedawno zbierał kwiaty na łącę i był miły dla starszych ludzi. To znaczy - przebieg całego życia jest często okolicznością łagodzącą. Ale to też zależy, za jaki czyn człowieka sądzimy. Jeśli ktoś znęcał się nad ludźmi, to nie jest "neutralny" i nieistotne są jego - jakże głęboko ukryte! - skłonności... (wybacz drwinę)

    Poruszasz kwestię żalu - zadam proste pytanie: co zmienia żal? Kara powinna być adekwatna do przestępstwa czy zbrodni, powinna uwzględniać intencję i rezultat, cała reszta nie podlega ocenie. To, że ktoś żałuje swoich złych czynów, nie może zwalniać od odpowiedzialności za to konkretne przestępstwo.

    Cytat
    A moim zdaniem nie można jednoznacznie określać jakie przyczyny wpływają na konkretny skutek, dlatego też nie można stwierdzać kategorycznie że to iż ktoś wychował się w takich a nie innych warunkach świadczy o tym, że miał najbardziej optymalne otoczenie do tego, aby wyrosnąć na zdrowego psychicznie osobnika. A może właśnie to iż został wychowany w tak zwanym dobrym domu wpłynęło na jego frustrację? Zbyt wiele zmiennych i niepewnych.


    Muszę ci tutaj przyznać całkowitą rację. "Prawdziwa" przyczyna nigdy nie jest znana. To jednak niewiele zmienia w dyskusji. Bo choć prawdziwa przyczyna nigdy nie zostanie poznana, pociągać do odpowiedzialności (nawet za wykroczenia) i tak musimy. W przeciwnym razie nie moglibyśmy w ogóle na nic reagować (godzić się na chaos?).

    Ten punkt nie może więc być argumentem przeciw karze śmierci czy zemście w ogóle.

    Cytat
    Wejście na złą ścieżkę wcale nie musi być argumentowane obiektywnie; być może występują zależności wewnętrzne genetycznie, czynniki chorobowe, trudności w akceptacji w otoczeniu, zupełnie naturalna chęć bycia przydatnym i docenianym. Mam wrażenie że świadome wchodzenie na ścieżkę zła jest stosunkowo rzadkie.


    Czynniki chorobowe i reszta z wymienionych rzeczy to jednak coś obiektywnego, chyba że inaczej rozumiemy "obiektywność". Nieważne...

    Niezależnie od wszystkiego określa się jedynie intencję i rezultat. Często nawet pomija się okoliczności, które niby powinny być łagodzące, np. nietrzeźwość. Jestem pewien, że gdyby zapytać osoby, które po pijaku zabiły kogoś prowadząc auto, czy wsiadłyby za kierownicę po spożyciu, większość szczerze zaprzeczyłaby. A jednak wsiadają, bo już się nie kontrolują. Mimo tego nie jest to okoliczność łagodząca. Więcej - jest to okoliczność, która zaostrza ich czyn.

    Te wywody też są zresztą nieważne, bo kiedy ja mówię o karze śmierci, chcę ich dla zbrodniarzy, a nie dla kogoś, kto fatalnie się pomylił. Jak ktoś robi naprawdę okrutne rzeczy, to nie powinno być okoliczności łagodzących. I normalnie nie ma, nie licząc chorób psychicznych (nawiasem mówiąc - zbrodniarzy chorych psychicznie też posyłałbym na szafot, taki już jestem niemiłosierny).

    Cytat
    A jeśli chodzi o przykłady z Biblii czy Koranu to ja ci powiem że jako iż są to moralne wskazówki zawarte w alegorycznych przypowieściach, toteż ostatecznie nie ma wniosków ostatecznych na podstawie analizy tych Ksiąg - wszystko zależy od interpretacji danych fragmentów...


    Wytłumacz mi, jaka alegoria kryje się za dziesiątą plagą egipską i "zbrodniczym" czynem Boga? Ja rozumiem, że w Biblii i Koranie znajdują sie przypowieści, ale ja nie powoływałem się na przypowieść. Kryjesz się za religią, stąd ponoć wypływa twoje poszanowanie dla wszelkiego życia. A ja ci tylko pokazuję, że sam Bóg nie szanuje wszelkiego życia. Więcej - On nawet nie szanuje niewinnego życia.

    Na Koranie się nie znam, ale chwila googlowania i już widzę, że o nawoływaniu do śmierci i zabijania jest tam co najmniej parę fragmentów. Rzucać cytatami? Ja tam alegorii żadnych nie widzę...

    EDYCJA: chwila googlowania i taka piękna stronka. Autor twierdzi, że przeczytał Koran od deski do deski. Nie będę nic cytował, całą stronę warto przeczytać.
    www.fundamentjezus.com/koran.html

    Sam przeniosłeś dyskusję na tematy religijne. Ja nie zwykłem atakować religii publicznie, bo jestem ateistą bez posłania, he, he. Ale skoro już się nią zasłaniasz, to nie mogę argumentować inaczej.

    Może i masz rację. Dzięki. Pozdro.
  4. Cytat
    Walduś jeszcze ;))

    www.youtube.com/watch?v=QjXnee_khjA&feature=related


    Tak tak!
    A jeszcze to:
    www.youtube.com/watch?v=zs2_8HhkhzY
    www.youtube.com/watch?v=AgEioGkawz0&feature=related
    www.youtube.com/watch?v=bXGe8Y6gaMA&feature=related

    plus genialny wręcz kawałek Gurala z Kaczorem:
    www.youtube.com/watch?v=Zy7s72wKrek

    Brawo dla pana ;)
  5. Cytat
    Tym bardziej że jakby na patrzeć zemsta częstokroć wcale nie jest równoważna. Chociażby ta symboliczna śmierć Osamy; przecież ostatecznie chyba nikt nie ma wątpliwości że śmierć jednej osoby w żaden sposób nie wyrównuję śmierci wszystkich zabitych jedenastego września, marca w Hiszpanii i tak dalej... To jest bardzo prymitywne, zemsta.




    To jest zemsta mocno cyniczna.
    Jesteśmy przyzwyczajeni do reality show i nam by pasowało móc patrzeć godzinami, jak Osama kaja się w płaczliwych prośbach i jego przeprosinom nie ma końca a i tak w konsekwencji na ekranie obcięli by mu głowę. Może trochę by nas to usatysfakcjonowało.

    No właśnie - jeśli tak, to kiepsko. Jego śmierć też mnie nie usatysfakcjonowała. Jednocześnie mam przeświadczenie że nie powinniśmy publicznie epatować własnym zadowoleniem wynikającym z tego że ktoś dostał kulkę w łeb; chociażby z dydaktycznego punktu widzenia.
  6. Cytat
    A moim zdaniem zemsta nigdy nie jest uzasadniona w sytuacji kiedy mamy styczność z człowiekiem na tyle uświadomionym, który wie że poziom zrozumienia różnych ludzi jest skrajnie zróżnicowany i w związku z tym niektórzy zdolni są brania odpowiedzialności za innych a inni są do takiej refleksji całkowicie niezdolni. W społeczeństwie musi występować pierwiastek wspaniałomyślności i szlachetnej postawy który sprawia iż niektórzy ludzie pomimo ewidentnie doznanej krzywdy potrafią zrozumieć że wyrównywanie rachunków na zasadzie argumentu przemocy jest w gruncie rzeczy powielaniem i rozprzestrzenianiem kolejnej zarazy i afirmacji postawy odwetu wobec innych, co niezależnie od kalibru uprzednio doznanych krzywd, mimo wszystko jest jedynie oznaką całkowitej niezdolności, bezradności i nieumiejętności przebaczenia. Prawa Hammurabiego to są prawa bardzo stare, i nie mam przekonania ażeby były to prawda jedynie słuszne.


    W ludziach, u których występuje ten pierwiastek wspaniałomyślności i szlachetnej postawy, są uczucia wyższe, ale niekoniecznie muszą oni mieć poczucie sprawiedliwości a raczej, jak to bywa często, mają poczucie przegranej.

    Niekoniecznie. Wszystko zależy od filozofii indywidualnej; to iż ktoś obiektywnie nawet powinien czuć się społecznie przegrany nie oznacza iż nie ma powodów natury filozoficznej do tego aby czuć się usatysfakcjonowanym z własnego wyboru, który społecznie odbierany jest jako nieracjonalny. Moim zdaniem umiejętność znoszenia cierpienia w pogodzie ducha jest największą z możliwych filozofii. Wyrównywanie rachunków jest nierozważne moralnie.
  7. Cytat
    Ja uważam, że zemsta, o ile jest zemstą (o tym za chwilę), jest zawsze uzasadniona. Rzecz jasna można odstąpić od jej wykonania, ale jeśli ktoś już się na nią zdecyduje, nie można mu mieć tego za złe (innymi słowy: zemsta nigdy nie jest nieetyczna).

    Jeśli ktoś ukradnie mi samochód, ja mam prawo temu komuś ukraść samochód. Ale jeśli ktoś zabije mi żonę, ja nie mam prawa temu komuś zabić żony (chyba że małżonka mordercy mojej żony była od początku zamieszana w zbrodnię).

    Przykład zemsty: Belg, David Bouchat, był w wieku czterech lat wykorzystywany seksualnie przez Christiana Malota (Malot był "seryjnym pedofilem", ponieważ jego ofiarą padło wielu chłopców na przestrzeni lat). W grudniu 2004 roku David wespół ze swoim kolegą, Sebastianem Leonardem, zemścił się na Christianie i zmasakrował go (oraz jego żonę, która wiedziała o wszystkich zbrodniach swego męża) żelazkiem i drewnianą pałką. Podczas procesu obaj panowie przyznali się do winy. Wyrok belgijskiego wymiaru sprawiedliwości brzmiał: niewinni! Nie żartuję, historia autentyczna, opisana była w wydaniu specjalnym magazynu kryminalnego "Śledztwo" ("Oblicza zbrodni" Wydanie specjalne Nr 01/09, s. 32-37).

    Przykład zemsty pozornej: Czeczeni "mszczący się" na niewinnych dzieciach ("Atak terrorystyczny na szkołę w Biesłanie") za zbrodnie wojenne popełniane każdego tygodnia przez rosyjskich wojskowych na ludności czeczeńskiej. Oglądał ktoś film dokumentalny, jak 11-letnia dziewczynka opowiada, jak jeden z terrorystów podszedł do kobiety, strzelił jej w głowę i ta głowa "eksplodowała"? No po prostu szok! Dzieci zdające relację z wydarzeń z sali gimnastycznej mówiły spokojnym głosem, jakby opowiadały o szkolnej wycieczce. Zastanawiam się, co z nich wyrośnie po takim koszmarze. No, ale zbaczam z tematu. Czeczeni nie zemścili się, ale popełnili nową zbrodnię (David Bouchat nie popełnił zbrodni, on tylko wyrównał rachunki, zresztą nie mógł popełnić zbrodni, skoro zemsta nie jest nieetyczna).

    Taki jest mój światopogląd.



    >

    Na youtubie widziałem palestyńskie osiedle tuż po izraelskim bombardowaniu. Spod gruzów wyciągnęli nieżywe dziecko. Tłum zaczął krzyczeć: "Allah akbar!", a ja - choć nie utożsamiam się z żadną religią i nie jestem antysemitą - to samo zacząłem robić przed ekranem komputera...



    Tak. Zemsta jest zawsze uzasadniona, gdy w grę wchodzą uczucia i emocje nawet tłumione latami, co przerodziło się w świadomie zaplanowany odwet.
    Czy istnieje gdzieś granica?
    Co w sytuacji konfliktu tej, jak powiedzieliśmy, "uzasadnionej zemsty" ze światopoglądem, czy wiarą?

    Skoro zemsta w twoim mniemaniu jest zawsze uzasadniona to jednocześnie tym sposobem określasz właśnie jeden z ważniejszych fundamentów własnego światopoglądu.
  8. "Wyrażenie "śmierć humanitarna" jest niefortunne, chyba że w wyjątkowej sytuacji (wypadek, człowiek bardzo cierpi, nie ma szans na sprowadzenie pomocy, umrze w przeciągu doby, skraca się jego męki, kiedy sam prosi o śmierć). Humanitarnie skracamy męki zwierzętom, więc i ludziom możemy. W przypadku egzekucji ciężko mówić o jakimkolwiek "humanitaryzmie". Dla mnie to zwykła zemsta, a tę uważam za moralnie obojętną (ani nie niehumanitarną ani humanitarną)."

    Zgoda co do konieczności uśmierzania bólu w sytuacjach absolutnie krańcowych. Natomiast co do samej zemsty o której mówisz to nie wiem czy jest ona obojętna, mnie się wydaję iż powzięcie decyzji o chęci zemsty samoistnie określa intencje - można wszakże wznieść się na wyżyny wspaniałomyślności i zaniechać tego procederu, aniżeli zawzięcie dążyć do realizacji odwetu. Dlatego według mojego rozumienia sprawy jest to stopniowalne; i więcej cenie sobie decyzję o przerwaniu seansu nienawiści w przypadku konkretnego, pokrzywdzonego osobnika. To wydaję mi się rozumniejsze.

    ..........................................................................................................................................

    "Bez dwóch zdań. Dlatego można spokojnie żyć ze świadomością, że wyeliminowało się ze społeczeństwa diabła wcielonego, ale nie można żyć spokojnie, kiedy samemu zachowało się jak diabeł wcielony (wizja maszynerii - ekstra, ale ktoś musi skazańca zainstalować w tym urządzeniu)."

    To akurat jest bardzo subiektywne i zależy od charakteru konkretnej osoby. W moim przypadku na przykład życie ze świadomością iż byłem sprawcą śmierci jakiejś osoby - niezależnie od szlachetności intencji - w myśl mojej filozofii - religia ma tu akurat znaczenie kluczowe - mogłoby być daleko bardziej destrukcyjne aniżeli rzekomy konstruktywizm wynikający z wyeliminowania takiego szkodnika. Natomiast jeśli mówimy hipotetycznie to mam wrażenie że to iż jakiś dewiant znalazł się w potrzasku i został sprawcą czyjejś śmierci wcale nie określa czy on nie może z tym żyć - to jest kwestia indywidualnych predyspozycji; wrażliwości sumienia, jakości tejże wrażliwości i tak dalej. A apropos maszynerii to nie widzę problemu, bo sama instalacja byłaby chyba mniej inwazyjna i nie tak bezpośrednia jak wykonanie chociażby śmiertelnego zastrzyku. Ostatecznie każdy rodzaj śmierci jest kwestią gotowości na jej zadanie. I moim zdaniem tu leży problem: w gotowości; niezależnie od tego jak argumentuję się taką gotowość. Ja jestem przeciwko karze śmierci, ale gdyby jednak doszło do przyzwolenia na takie rozwiązania, to nie widzę różnicy z etycznego punktu widzenia czy owy skazaniec byłby uprzednio torturowany czy nie. To jest pytanie raczej o to czy torturowanie takiego zbrodniarza sprawiałoby mi satysfakcje. Chyba...

    ......................................................................................................................................


    "Mam wrażenie, że przypinasz wszystkim jedną etykietę. "Przegniły moralnie charakter" cechuje zbrodniarzy i przestępców, reszta społeczeństwa jest, powiedzmy, dyskusyjna.
    Mam tylko takie pytanie: czy "przegniły moralnie charakter" jest znakiem naszych czasów? Jeśli kiedyś były pod tym względem lepsze czasy, proszę o konkrety, żebym miał możliwość się do tego ustosunkowac.

    Moje spojrzenie nazwałbym "zdroworozsądkowym", ponieważ widzę kolosalną róznicę pomiędzy "czystą robotą" a "brudną robotą". I tak jak każde "życie" ma inna wartość, tak każda śmierć również."

    Nie, przegniły moralnie charakter nie jest znakiem naszych czasów i ja o tym bardzo dobrze wiem; historia zna mnóstwo przykładów ludzi doszczętnie zdemoralizowanych, i to zdemoralizowanych przez różne czynniki, chociażby takie jak władza, gdzie z miejsca można wymienić przykład Kaliguli chociażby, dyktatorów i tak dalej; ale nie tylko. W niektórych czasach śmierć była rozwiązaniem powszechnym - nie cofając się daleko w siedemnastowiecznej Francji za długi wysyłano na gilotynę. Ostatnio nawet się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku że gdybym żył w tamtych czasach moja głowa poleciałaby już co najmniej trzykrotnie. A przecież błądzić jest rzeczą ludzką ;D Chodzi o to że to jest kwestia cywilizacyjnie zdefiniowanych rozwiązań w zależności od, powiedzmy, rozwoju intelektualnego i świadomości danej społeczności. Coś takiego.

    Jaką widzisz różnice pomiędzy czystą a brudną robotą?
    .......................................................................................................................................

    "To jedynie podstawowy podział. Wiadomo, że ludzie źli są winni czynów różnego kalibru. Wiadomo też, że ludzie dobrzy w różnym stopniu budują lepszy świat. Podział na złych i dobrych jest punktem wyjścia, tu miał jedynie zostać przeciwstawiony brakowi jakiegokolwiek rozróżnienia, który ci wcześniej zarzuciłem."

    Moim zdaniem podział o którym mówisz jest zbyt radykalny. A co z ludźmi neutralnymi, czyli takimi którzy mają skłonności do czynienia dobra ale jednocześnie drążą ich słabości przez co niekiedy zachowują się niegodziwie? Czy jeden postępek ma w takim razie świadczyć o człowieku? W moim przekonaniu należy pozostawić miejsca na to iż być może człowiek który w przeszłości zrobił coś złego zacznie szczerze tego żałować - mimo iż efekt jego wcześniejszego działania będzie zupełnie nieodwracalny.

    ......................................................................................................................................


    "Zresztą znowu codzienne doświadczenie mówi coś innego - bo ja mogę trochę poszperać w odpowiedniej literaturze i wypiszę ci dziesiątki nazwisk zbrodniarzy, którzy sami stworzyli się potworami; których nikt w dzieciństwie nie bił, nie gwałcił; którzy wychowani byli w tzw. "dobrym domu"; których życie (do momentu kiedy sami weszli na złą ścieżkę) naprawdę niewiele różniło się od życia Jana Kowalskiego itd.

    Są źli ludzie i to jest prawda jasna jak Słońce. A już ktoś wierzący w Boga (jak mniemam jesteś katolikiem) wie to najlepiej. Mamy wolną wolę i sami obierami sobie kierunek, w którym chcemy iść.

    Oczywiście nie neguję tego, że jest od groma złych ludzi, którzy sami najpierw doznali zła. Może to być okolicznością łagodzącą karę, ale nigdy nie zwalniajacą całkowicie od odpowiedzialności."

    A moim zdaniem nie można jednoznacznie określać jakie przyczyny wpływają na konkretny skutek, dlatego też nie można stwierdzać kategorycznie że to iż ktoś wychował się w takich a nie innych warunkach świadczy o tym, że miał najbardziej optymalne otoczenie do tego, aby wyrosnąć na zdrowego psychicznie osobnika. A może właśnie to iż został wychowany w tak zwanym dobrym domu wpłynęło na jego frustrację? Zbyt wiele zmiennych i niepewnych. Wejście na złą ścieżkę wcale nie musi być argumentowane obiektywnie; być może występują zależności wewnętrzne genetycznie, czynniki chorobowe, trudności w akceptacji w otoczeniu, zupełnie naturalna chęć bycia przydatnym i docenianym. Mam wrażenie że świadome wchodzenie na ścieżkę zła jest stosunkowo rzadkie.

    Najbliżej mi do islamu ;)

    A jeśli chodzi o przykłady z Biblii czy Koranu to ja ci powiem że jako iż są to moralne wskazówki zawarte w alegorycznych przypowieściach, toteż ostatecznie nie ma wniosków ostatecznych na podstawie analizy tych Ksiąg - wszystko zależy od interpretacji danych fragmentów...

  9. To ja dodam że nie lubię poezji bardzo teraźniejszej bo to jest wtórne stękanie i wzajemne kopiowanie wysłużonych i nędznych pomysłów na wiersz. Można? No pewnie, szczególnie jak się umie czytać i czyta się jakieś połowy Honeta, który zresztą sam jest bez sensu jak te wszystkie wiersze o niczym. Zlepek durnowatości i to jest dzisiaj poezja. Przepraszam za wtręt niekoniecznie związany ściśle z tematem ale jakoś tak kolega mnie zainspirował i poleciałem na fali. Proza też jest śmieszna dzisiaj. Widzisz, kolego, można, można.

  10. "Mając na uwadze dalszą część twojej wypowiedzi, tylko na marginesie wtrącę: kto miałby te tortury zadawać? To byłoby tworzenie kolejnych zwyrodnialców i sadystów. Ja tam wolałbym "czystą" robotę: zastrzyk trucizny, ew. powieszenie, choć w tym drugim przypadku niekoniecznie musi być "czysto"."

    E tam, zwyrodnialców tworzy internet, wystarczy wejść na jedną czy drugą stronę dla wtórnych debili i demoralizacja gwarantowana. Niegdyś łamanie kołem czy rozrywanie ludzi końmi w centrum miasta było główną atrakcją tygodnia i nie wiem czy obyczajowość aż tak straszliwie na tym cierpiała, a dzisiaj jeden z drugim przemyślnym kapitalistą mógłby jeszcze zbić na takich atrakcjach spory pieniężny mająteczek; natomiast co tyczy się tego kto mógłby owe bolesne egzekucje wykonywać to mam wrażenie że w dobie gloryfikacji różnorakich, najbardziej absurdalnych innowacji z pewnością znalazłby się jakiś technologiczny geniusz który za niewielką cenę wypromowania się w mediach byłby skłonny skonstruować maszynerie która zadawałaby ból na najwyższym, certyfikowanym poziomie. Made in china. Poza tym ja akurat nie wierzę w bardzo mądrze wykoncypowaną przez ludzi współczesnych tak zwaną śmierć humanitarną - nie wiem czemu ma to w ogóle służyć; czy ma zapewniać bardziej komfortowe warunki śmierci skazańca czy może ma być potwierdzeniem konstatacji że człowiek jednak jest zdolny do bardzo dużej szlachetności? Dla mnie "czysta robota" w sytuacji "przegniłego moralnie charakteru" nie ma specjalnie uzasadnienia. Skoro zabijać to chociaż niech sam o tę śmieć poprosi. Permanentne cierpienie gorsze jest aniżeli natychmiastowe unicestwienie. Skoro już tak rozpatrujemy sprawę.

    ........................................................................................................................................

    "A ja uważam, że oświeceniowe "niezbywalne prawo do życia" to jedna z większych bzdur, jakie "wymyślono". Nie zakłada się tu bowiem, czy mowa o człowieku złym (winnym), czy dobrym (niewinnym). Wrzuca się wszystkich do jednego worka, a tymczasem ludzie różnią się jakościowo."

    A czy takie rozgraniczenie na winnego i niewinnego nie jest przypadkiem jedynie wrzuceniem ludzi do dwóch jedynie worków? Moim zdaniem ludzie różnią się po prostu, bo są różnorodni naturalnie; nawet bliźniaki jednojajowe obowiązuję ta zasada. Poza tym gdyby zacząć dociekać intencji różnorakich postępków w sensie wręcz behawioralnym doszlibyśmy do absurdalnego wniosku że ostatecznie to co wpłynęło na uwarunkowanie człowieka który popełnił konkretną zbrodnię nie było pod jego kontrolą: różne jakieś traumy, wychowanie, dzieciństwo i mnóstwo rzeczy które zdeformowały jego psychikę do tego stopnia, że zatracił gdzieś w całym tym procesie granice moralnej przyzwoitości; i gdyby naprawdę aż tak skrupulatnie rozczłonkowywać wszelkie złożoności wpływające na końcowy efekt to doszlibyśmy do wniosku że - jako iż człowiek z pedagogicznego punktu widzenia zaraz po urodzeniu jest całkowicie tabula rasa / do ukształtowania całościowego/ - nie ma złych ludzi, lecz są tylko ludzie z problemami; problemami nota bene, na które nie mieli wcześniej wpływu. Reszty dopełniła automatyka systemu obronnego organizmu i psychiki - odreagowali tak jak potrafili. No nie wiem.

    ........................................................................................................................................

    Myślę że mamy dosyć różną optykę spojrzenia na sprawę i że nasze stanowiska wynikają z naszych różnych przekonań. U mnie wiele rzeczy - jak nie wszystkie - w kształcie ostatecznym zależne są od tego, że wierzę w Boga; dlatego chyba nie ma sensu dalej drążyć, bo właśnie takie stwierdzenie które brzmi nieco jak imperatyw "chronić niezbywalne prawo do życia" jest dla mnie stwierdzeniem bardziej opierającym się na przeświadczeniu i intuicji - rodzaju odczucia - aniżeli na logicznych, racjonalnych przesłankach. Pozdro!!

  11. Cytat
    No ja właśnie o tym mówię bo całkowicie zgadzam się z tym że za popełnione zbrodnie należy się wymierzenie kary, z tą jedynie różnicą, iż jestem za tym, aby owa kara była wymierzana w ramach prawa i ustalonej procedury legislacyjnej;niezależnie od tego jak wielkie poczucie niesprawiedliwości drąży osobę skrzywdzoną, nie powinna się ona uciekać do próby osobistego wymierzenia sprawiedliwości, bo w takich okolicznościach sama zaczyna działać bezprawnie.

    Przykład Davida Bouchata pokazuje, że można się przyznać do mordu i nie zostać skazanym (a w Polsce mieliśmy podobny przypadek, kiedy syn - pełnoletni - zabił ojca znęcającego się nad rodziną i został skazany na karę zawieszenia). Czyli nie zawsze to, co bezprawne, jest bezprawne :)

    A na serio - masz rację. W zasadzie to jestem za zaostrzeniem prawa karnego. Z całą resztą twojej wypowiedzi nie sposób się nie zgodzić.



    Cytat
    Poza tym muszę ci powiedzieć że dla światka przestępczego dożywocie wcale nie jest aż taką torturą jak mogłoby się zdawać człowiekowi który ma niewiele wspólnego z łamaniem prawa.

    Powiedzmy, że tego akurat nie kupuję...

    A swoją drogą, przyznałeś, że: "Wiadomo że niekiedy albo wręcz przeważnie kary wymierzane przez sądy są niewspółmierne do winy krzywdzącego, i że to pozostawia ogromny niesmak w obywatelach oczekujących i mających prawo oczekiwać sprawiedliwości...", mam więc pytanie: jesteś za karą śmierci dla największych zwyrodnialców?


    To że wymiar sprawiedliwości w niektórych krajach jest absolutnie niewydolny to jest temat na osobną rozmowę - składa się na to mnóstwo rzeczy. No a w Polsce jest to akurat szczególnie wyraźne, bo w Polsce sądy praktycznie w ogóle nie działają; co nie zmienia faktu że teoria jest inna, i praktyka też powinna być inna.

    Wiesz, jeśli o mnie chodzi, o obywatela Józefa Maćkowiaka, i o moje jednostkowe przekonania, to ja akurat jestem za karą bardzo powolnej i bardzo bolesnej śmierci dla największych zwyrodnialców - tak ażeby kara była możliwie najbardziej współmierna do winy; jednocześnie z drugiej strony uważam, że w cywilizowanym społeczeństwie muszą obowiązywać rozwiązania, które nie powinny stać w sprzeczności z ogólnymi założeniami tworzącymi tożsamość tegoż społeczeństwa. Innymi słowy jeśli fundamentem zachodniej cywilizacji jest poszanowanie konkretnie zdefiniowanej godności jednostki i ściśle sprecyzowanych praw obywatelskich, to nie można robić wyjątków od tej zasady niezależnie od tego, z jak bardzo niemoralnym - z puntu widzenia społecznego - osobnikiem mamy do czynienia, bo w takim wypadku zamiast stanowić granice prawa i porządku publicznego, musielibyśmy jako ogół zniżać się do reguł jednego czy drugiego zwyrodnialca, co wydaję mi się raczej krokiem wstecz, aniżeli odwrotnie. Poza tym ja wierze w coś takiego jak moralność opinii publicznej, czyli uważam iż należy określić pewne stałe z punktu widzenia etycznego zasady i postawy, które mają charakter dydaktyczny ogólnospołecznie; czyli określają jaki rodzaj spojrzenia na elementarne wartości takie jak ZYCIE jest w danym kręgu cywilizacyjnym najbardziej odpowiednie. I tu akurat uważam że życie jest wartością samą w sobie, i decydowanie o uśmierceniu drugiego człowieka z filozoficznego punktu widzenia nie powinno leżeć w gestii innego człowieka. Powinniśmy najzwyczajniej w świecie chronić życie jako wartość. Niemniej uważam jednocześnie że każdego patologicznie myślącego wynaturzeńca należy możliwie jak najskuteczniej izolować od jakichkolwiek społeczności. Zresztą skracając już maksymalnie kolejną refleksje na ten temat uważam że: śmierć dla takich ludzi to zbyt wielka nagroda i zbyt łatwe rozwiązanie.

    A ogólnie to całe to zagadnienie jest bardzo szerokie, tak szerokie jak szeroka jest moralność i bioetyka: aborcja, eutanazja, grzebanie w genach... Dla mnie wszystkie te problemy są wynikiem tego iż w cywilizacji apoteozy rozumu - który coraz bardziej zgłasza swoje imperialne roszczenia - staję się podstawowym narzędziem określania tego co dobre a co złe - moralność zaczyna być postrzegana jako anachronizm, co otwiera furtki różnych nieprzekraczalnych do tej pory tematów tabu i wdrażania różnych kontrowersyjnych metod ich "rozwiązywania". Dostrzegam zresztą ogólny brak filozoficznego spojrzenia na najbardziej kluczowe kwestie jako metody. Etyka i moralność bywają niebezpiecznie racjonalizowane, a przez to są wypierane na rzecz praktycznych, nieprzewidywalnych, a przez to niebezpiecznych pokoleniowo rozwiązań, uzasadnianych bardzo wątpliwą inteligencją i rzekomo cudownie oświeconym rozwojem naukowym człowieka. Sic!
  12. Poza tym muszę ci powiedzieć że dla światka przestępczego dożywocie wcale nie jest aż taką torturą jak mogłoby się zdawać człowiekowi który ma niewiele wspólnego z łamaniem prawa. Przede wszystkim ludzie parający się przestępstwami żyją w ściśle hermetycznym środowisku które również jest relatywnie dobrze zorganizowane. Znaczy to mniej więcej tyle że znajomości człowieka zajmującego się łamaniem prawa zwykle są koneksjami wynikającymi z profesji którą się parają tacy ludzie; posiadają wzajemne kontakty, znają środowisko, wymieniają się doświadczeniami - żyją tym: omijaniem prawa. Wiezienie jest zbiorowiskiem ludzi o podobnych doświadczeniach i predyspozycjach, co sprawia że tacy ludzie łatwo nawiązują nowe znajomości w tym kręgu i bardzo dobrze się w nim odnajdują. Mało tego: rodzaj i ciężar popełnionego przestępstwa nobilituję w zależności od wagi tegoż postępku w oczach innych przestępców. Tacy ludzie zwykle nie mają innego zamiłowania czy ambicji życiowej jak żyć z oszustw, i tak dalej...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...