
Marek Guz
Użytkownicy-
Postów
90 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Marek Guz
-
Dziękuję. :)
-
Twoja dłoń w mojej dłoni dziwny widok miękka i ospała leniwa jak ciepły kociak zachłanna na chropowatą skórę zmęczoną pracą znów zaufała łatwa do zgniecenia wiotka i jędrna zarazem nauczyłem się otulać ją jak rękawica tylko o wiele bardziej
-
Dzięki za czytanie i uwagi :)
-
Ten wiersz jest wyliczanką pragnień, jest wyliczanką lęków i niepokojów. Jest też mazgajeniem się, chwilą słabości, przyznaniem się do strachu, odreagowaniem. Może Ty, Panie(i) Biały jesteś wzorem cnót i siły ducha, ale ja nie. Nie jestem również mistrzem, tak jak Ty. Poszukuje własnego stylu, być może nigdy go nie znajdę... Ale dziękuję za te słowa i tak
-
Witaj Marku - czas jest czasem bardzo nieznośny - to fakt. Ale warto czekać na chwilę o której mowa w wierszu . Podoba mi się ta miniaturka - taka prawdziwa . pozd. To samo życie. Cóż ważne jest pisanie bez emocji i uczuć? Bez obserwacji, popatrzenia z perspektywy na siebie, odczytania własnych myśli. Zarzuca się facetom, że nie okazują uczuć :)
-
Nieznośny bieg sekund uciekających przez palce Nienasycone ciepła. Dotknąć, Usłyszeć słowa, które nie padły Zapleść chwile we włosach I utulić... Zmęczenie układa Cię w moich ramionach
-
Czasem dostaję nadzieję, Czasem wiadro deszczówki Jakąż miarą to mierzyć?
-
O jeju :) Poprawiłem
-
Stojąc w deszczu patrzyłem jak woda przecieka mi między palcami Chwila nieuwagi i do przeciekających kropel dołączyło życie. Zacisnąłem mocno pięść i poddałem się pieszczocie
-
Lubisz miętę zaparzoną w kubeczku ze wspomnieniami? Aromatyczną, słodką samą w sobie, Nazrywaną w słoneczny dzień na skarpie tak troskliwie podlewanej... Teraz zamykam oczy i słońce rozświetla pokój zapachem... Wiosenna rzeka szumi zapachami pierwszych liści, Obiecując letnie gorące rozleniwienie przymkniętych powiek... Zakręca i wije się miedzy przyszłymi wyspami zieleni, Zbierając z pól energię roztopów... W kaloszach brodzę zbierając nadzieję, Upycham w kieszeniach szepty i melancholię ciszy...
-
Dziękuję za komentarze i wskazówki... :)
-
to niebezpieczne, wkładać drobne przedmioty do ucha ;) :))))
-
Zbieram do ucha, jak perełki, słowa wypowiadane W intymnej potrzebie mówienia Ciepłe, czułe, ciche i drżące Rozlewają się w środku, pełzają jak robaczki Wędrując w najskrytsze zakamarki rozkoszy By w najmniej spodziewanym momencie Zmienić się w motyli trzepot nisko pod brzuchem... I zamieram z rozkoszy... Chłonę zapachy i nastroje Dotykam Twoich ust w zakłopotaniu... W niepewności...i pewności...
-
Masz rację. Całe szczęście, że tak się dzieje. Może byłoby ciekawsze, ale ja właśnie tak to odczuwam. Pozdrawiam
-
Zamarłem...dotknąłem Cię i zamarłem... Zadrżałaś...ta wibracja jak udar zasłoniła mi oczy Straciłem na chwile oddech... Powracałem do życia powoli, przesuwając palce po szyi na granicy włosów W tej chwili cały świat mógł się skończyć Nie ważne co będzie dalej, ja wiem i Ty wiesz... Zatracałem się w dotykaniu i słuchaniu Twoich myśli Wypowiadanych biciem serca... Zamieram kolejny raz...wciąż wsłuchany w rytm pragnień... ...Spełnionych
-
Zamarłem...dotknąłem Cię i zamarłem... Zadrżałaś...ta wibracja jak udar zasłoniła mi oczy Straciłem na chwile oddech... Powracałem do życia powoli, przesuwając palce po szyi na granicy włosów W tej chwili cały świat mógł się skończyć Nie ważne co będzie dalej, ja wiem i Ty wiesz... Zatracałem się w dotykaniu i słuchaniu Twoich myśli Wypowiadanych biciem serca... Zamieram kolejny raz...wciąż wsłuchany w rytm pragnień... ...Spełnionych
-
Poszedłem po rozum...do głowy W butach stumilowych. Łaziłem męcząc się wielce Również będąc w rozterce... Czy jak dojdę do sedna To opcja będzie jedna? Czy wyborów będzie bez liku? Czy aby nie utkwię w nocniku...z ręką Ciągle zakłopotany w szukaniu Łaziłem po mieszkaniu. Mil wiele przebyć musiałem Aż w poszukiwaniach męczących...ustałem Zmęczony wielce doszedłem do wniosku Że rozumu poszukam po troszku I zdejmę te buty okropnie pędzące I walnę się bykiem na wiosennej łące...
-
Miłość jest jak sen Sen jest jak życie Spróbuj nie spać...
-
Życzenia dla Córki
Marek Guz odpowiedział(a) na Marek Guz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jeszcze małej, później większej Mądrej, miłej, najpiękniejszej, Grzecznej, dobrej, bardzo zmyślnej, Me życzenia tu wymyślę. Składam hołdy Jej młodości Niech rozsądek zawsze gości W główce ślicznej, oczach mądrych, Niech nie słucha rad namolnych. Własne zdanie, pogląd własny, Świat uczyni śliczny, jasny, Całe życie zmieni w chwilę...wartą grzechu. Ot, to tyle :) -
Zbieram do ucha, jak perełki, słowa wypowiadane W intymnej potrzebie mówienia Ciepłe, czułe, ciche i drżące Rozlewają się w środku, pełzają jak robaczki Wędrując w najskrytsze zakamarki rozkoszy By w najmniej spodziewanym momencie Zmienić się w motyli trzepot nisko pod brzuchem... I zamieram z rozkoszy... Chłonę zapachy i nastroje Dotykam Twoich ust w zakłopotaniu... W niepewności...i pewności...
-
och, dziękuję...jakież to miłe...
-
Aniołku, Aniołku...zabronisz mi? Sędzio genialny...?
-
Końskie: Cisza
Marek Guz odpowiedział(a) na Marek Guz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Popędziłem przez las...śnieg walił spod kopyt bezgłośnie, Drzewa ustępowały niechętnie oplatając nas zmarzniętymi konarami, Zatrzymałem go i oprócz naszych oddechów była tylko cisza... Ale nie byliśmy tam sami...po cichu wróciliśmy do naszego domu... W lesie byliśmy tylko gośćmi i nie jestem pewien czy proszonymi. -
Końskie: Święta
Marek Guz odpowiedział(a) na Marek Guz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Święta Wywiesiłem w stajni kalendarz. Nie po to, żeby zmagać się z nieuchronnością starzenia. Niech no wreszcie wbiją sobie do swoich końskich łbów i nauczą, że święta będą. I stronę z biblii też im przybiłem. Że niby co? Nie podoba się? Tam zwierzątka cicho były, strwożone… A te wciąż paszczami wydają dźwięki jakieś… Post ma być i już. Koniec z owsem. Marchewki tuczą!!! Woda!!! Co? Znów się nie podoba? Ciągle coś nie tak? …Doczekam kiedyś takiej chwili…i nie mogę się nadziwić, że ja…pamiętacie tę piosenkę? …Usłyszę w Wigilę ciche parskanie, wilgotny nos otrze się o moją bluzę…otworzę szeroko drzwi boksu, a On wcale nie będzie chciał wychodzić. Stanie blisko i zacznie podskubywać mój rękaw. Weźmie go delikatnie w zęby. Pozwoli dotknąć się do nosa, czoła…nakryję mu dłońmi oczy. I parsknie. I będę obsmarkany. I tak będziemy stali… I powie…a może nie powie, a właściwie już powiedział… -
Końskie: Promyk
Marek Guz odpowiedział(a) na Marek Guz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Popatrzył na mnie z wyrzutem, Jedno zmrużył...ki diabeł? Puszcza do mnie oko? Dopiero po chwili zauważyłem... Ostry jak igła, rykoszetem odbity od zamarzniętego liścia... Promyk wschodzącego słońca...