Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Guz

Użytkownicy
  • Postów

    90
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marek Guz

  1. Dziękuję. :)
  2. Twoja dłoń w mojej dłoni dziwny widok miękka i ospała leniwa jak ciepły kociak zachłanna na chropowatą skórę zmęczoną pracą znów zaufała łatwa do zgniecenia wiotka i jędrna zarazem nauczyłem się otulać ją jak rękawica tylko o wiele bardziej
  3. Dzięki za czytanie i uwagi :)
  4. Ten wiersz jest wyliczanką pragnień, jest wyliczanką lęków i niepokojów. Jest też mazgajeniem się, chwilą słabości, przyznaniem się do strachu, odreagowaniem. Może Ty, Panie(i) Biały jesteś wzorem cnót i siły ducha, ale ja nie. Nie jestem również mistrzem, tak jak Ty. Poszukuje własnego stylu, być może nigdy go nie znajdę... Ale dziękuję za te słowa i tak
  5. Witaj Marku - czas jest czasem bardzo nieznośny - to fakt. Ale warto czekać na chwilę o której mowa w wierszu . Podoba mi się ta miniaturka - taka prawdziwa . pozd. To samo życie. Cóż ważne jest pisanie bez emocji i uczuć? Bez obserwacji, popatrzenia z perspektywy na siebie, odczytania własnych myśli. Zarzuca się facetom, że nie okazują uczuć :)
  6. Nieznośny bieg sekund uciekających przez palce Nienasycone ciepła. Dotknąć, Usłyszeć słowa, które nie padły Zapleść chwile we włosach I utulić... Zmęczenie układa Cię w moich ramionach
  7. Czasem dostaję nadzieję, Czasem wiadro deszczówki Jakąż miarą to mierzyć?
  8. O jeju :) Poprawiłem
  9. Stojąc w deszczu patrzyłem jak woda przecieka mi między palcami Chwila nieuwagi i do przeciekających kropel dołączyło życie. Zacisnąłem mocno pięść i poddałem się pieszczocie
  10. Lubisz miętę zaparzoną w kubeczku ze wspomnieniami? Aromatyczną, słodką samą w sobie, Nazrywaną w słoneczny dzień na skarpie tak troskliwie podlewanej... Teraz zamykam oczy i słońce rozświetla pokój zapachem... Wiosenna rzeka szumi zapachami pierwszych liści, Obiecując letnie gorące rozleniwienie przymkniętych powiek... Zakręca i wije się miedzy przyszłymi wyspami zieleni, Zbierając z pól energię roztopów... W kaloszach brodzę zbierając nadzieję, Upycham w kieszeniach szepty i melancholię ciszy...
  11. Dziękuję za komentarze i wskazówki... :)
  12. to niebezpieczne, wkładać drobne przedmioty do ucha ;) :))))
  13. Zbieram do ucha, jak perełki, słowa wypowiadane W intymnej potrzebie mówienia Ciepłe, czułe, ciche i drżące Rozlewają się w środku, pełzają jak robaczki Wędrując w najskrytsze zakamarki rozkoszy By w najmniej spodziewanym momencie Zmienić się w motyli trzepot nisko pod brzuchem... I zamieram z rozkoszy... Chłonę zapachy i nastroje Dotykam Twoich ust w zakłopotaniu... W niepewności...i pewności...
  14. Masz rację. Całe szczęście, że tak się dzieje. Może byłoby ciekawsze, ale ja właśnie tak to odczuwam. Pozdrawiam
  15. Zamarłem...dotknąłem Cię i zamarłem... Zadrżałaś...ta wibracja jak udar zasłoniła mi oczy Straciłem na chwile oddech... Powracałem do życia powoli, przesuwając palce po szyi na granicy włosów W tej chwili cały świat mógł się skończyć Nie ważne co będzie dalej, ja wiem i Ty wiesz... Zatracałem się w dotykaniu i słuchaniu Twoich myśli Wypowiadanych biciem serca... Zamieram kolejny raz...wciąż wsłuchany w rytm pragnień... ...Spełnionych
  16. Zamarłem...dotknąłem Cię i zamarłem... Zadrżałaś...ta wibracja jak udar zasłoniła mi oczy Straciłem na chwile oddech... Powracałem do życia powoli, przesuwając palce po szyi na granicy włosów W tej chwili cały świat mógł się skończyć Nie ważne co będzie dalej, ja wiem i Ty wiesz... Zatracałem się w dotykaniu i słuchaniu Twoich myśli Wypowiadanych biciem serca... Zamieram kolejny raz...wciąż wsłuchany w rytm pragnień... ...Spełnionych
  17. Poszedłem po rozum...do głowy W butach stumilowych. Łaziłem męcząc się wielce Również będąc w rozterce... Czy jak dojdę do sedna To opcja będzie jedna? Czy wyborów będzie bez liku? Czy aby nie utkwię w nocniku...z ręką Ciągle zakłopotany w szukaniu Łaziłem po mieszkaniu. Mil wiele przebyć musiałem Aż w poszukiwaniach męczących...ustałem Zmęczony wielce doszedłem do wniosku Że rozumu poszukam po troszku I zdejmę te buty okropnie pędzące I walnę się bykiem na wiosennej łące...
  18. Miłość jest jak sen Sen jest jak życie Spróbuj nie spać...
  19. Jeszcze małej, później większej Mądrej, miłej, najpiękniejszej, Grzecznej, dobrej, bardzo zmyślnej, Me życzenia tu wymyślę. Składam hołdy Jej młodości Niech rozsądek zawsze gości W główce ślicznej, oczach mądrych, Niech nie słucha rad namolnych. Własne zdanie, pogląd własny, Świat uczyni śliczny, jasny, Całe życie zmieni w chwilę...wartą grzechu. Ot, to tyle :)
  20. Zbieram do ucha, jak perełki, słowa wypowiadane W intymnej potrzebie mówienia Ciepłe, czułe, ciche i drżące Rozlewają się w środku, pełzają jak robaczki Wędrując w najskrytsze zakamarki rozkoszy By w najmniej spodziewanym momencie Zmienić się w motyli trzepot nisko pod brzuchem... I zamieram z rozkoszy... Chłonę zapachy i nastroje Dotykam Twoich ust w zakłopotaniu... W niepewności...i pewności...
  21. och, dziękuję...jakież to miłe...
  22. Aniołku, Aniołku...zabronisz mi? Sędzio genialny...?
  23. Popędziłem przez las...śnieg walił spod kopyt bezgłośnie, Drzewa ustępowały niechętnie oplatając nas zmarzniętymi konarami, Zatrzymałem go i oprócz naszych oddechów była tylko cisza... Ale nie byliśmy tam sami...po cichu wróciliśmy do naszego domu... W lesie byliśmy tylko gośćmi i nie jestem pewien czy proszonymi.
  24. Święta Wywiesiłem w stajni kalendarz. Nie po to, żeby zmagać się z nieuchronnością starzenia. Niech no wreszcie wbiją sobie do swoich końskich łbów i nauczą, że święta będą. I stronę z biblii też im przybiłem. Że niby co? Nie podoba się? Tam zwierzątka cicho były, strwożone… A te wciąż paszczami wydają dźwięki jakieś… Post ma być i już. Koniec z owsem. Marchewki tuczą!!! Woda!!! Co? Znów się nie podoba? Ciągle coś nie tak? …Doczekam kiedyś takiej chwili…i nie mogę się nadziwić, że ja…pamiętacie tę piosenkę? …Usłyszę w Wigilę ciche parskanie, wilgotny nos otrze się o moją bluzę…otworzę szeroko drzwi boksu, a On wcale nie będzie chciał wychodzić. Stanie blisko i zacznie podskubywać mój rękaw. Weźmie go delikatnie w zęby. Pozwoli dotknąć się do nosa, czoła…nakryję mu dłońmi oczy. I parsknie. I będę obsmarkany. I tak będziemy stali… I powie…a może nie powie, a właściwie już powiedział…
  25. Popatrzył na mnie z wyrzutem, Jedno zmrużył...ki diabeł? Puszcza do mnie oko? Dopiero po chwili zauważyłem... Ostry jak igła, rykoszetem odbity od zamarzniętego liścia... Promyk wschodzącego słońca...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...