Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czarne

Użytkownicy
  • Postów

    56
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Czarne

  1. Koniec światła zaplanowany na dzisiaj musimy przesunąć w czasie przemieszczają się nietrwałe formy. Nasza nieobecność jest kosmiczną dynamiką miłosną *** więc jeszcze idziemy przez nocne pola w śniegu przepaść nie otwiera się pod nami ani w nas nie jesteśmy też nią czyżby nie było jej wcale? więc jeszcze żyjemy? *** zimne czerwone i białe wino dwa garnuszki ustanowione na parapecie widok z okna widok w zawieje wewnątrz żadnego śladu obecności nawet naszej obecności przeszłej - Biały ptak przelatuje pod ziemią.
  2. Marto Muran, zasada jest prosta: wszystko co się zaczyna, także się kończy. Być może później zaczyna się znowu, albo inaczej. Ale to co miało początek - a z pewnością miał go świat, jaki znamy - będzie miało koniec. I Czarne i Marta Muran i Władysław Gomułka i pies i kot i to i tamto.
  3. Dzięki Ran. Balsamujesz zadawane przez nich rany dlatego powiem Ci więcej. Utwór jest oczywistym odwołaniem do jednego z wierszy Ko Una. Polecam jedyny wydany w Polsce wybór jego wierszy "Raptem deszcz" - naprawdę warto przyjrzeć się bliżej tej twórczości, choćby dla samego wrażenia, a i nie tylko. Pozdrawiam!
  4. To ciekawa, acz błędna interpretacja. Nie rozumiem gdzie pan znalazł mowę o cofaniu się człowieka do stanu przedkulturowego? W utworze występują znamiona kultury np. "budki z jedzeniem i ściętymi kwiatami". Jak wiadomo kultura sprzeciwia się naturze, są ślady kultury, więc są ślady ludzi, ale sami ludzie się nie pojawiają, sens jest raczej taki, że podobny los spotka zarówno świat kultury jak i natury. Co do tej niewinności. Oczywiście, niewinność istniała do momentu, póki kultura nie ustanowiła podziału na dobro i zło. A więc i ludzie, żyli w tym stanie - gdy nie istniały jeszcze powyższe pojęcia - całkiem niewinni:). Polecam lekturę "Poza dobrem i złem". Pozdrawiam:)
  5. dość uboga ta wyliczanka Wyliczanka skończona.
  6. Raczej "Pyta"
  7. Utwór nie ma nic wspólnego z proroctwem, prorokowaniem, przepowiadaniem i tym podobnym badziewiem.
  8. Banalna była odpowiedź, którą dostosowałem do poziomu pytania. Utwór banalny nie jest. Pzdr.
  9. Cóż, głupie pytanie. Gdyby żyła pani bardziej uważnie, to z pewnością zauważyłaby pani, że wszystko co się rodzi musi umrzeć, wszystko co zbudowane, w końcu runąć, każde słowo ma swój początek i koniec, każda książka i każdy - nawet trwający miliony lat - proces fizyczny, wszystko co stworzone i co samo się tworzy, czy też powołuje, gwiazdy rodzą się i umierają samotnie, galaktyki także nie unikają ich losu, kosmos się rozszerza, ale kiedyś się skurczy, a i czas miał swój początek, będzie miał też koniec. Proponuje po prostu się rozejrzeć wokół, nie trzeba nawet czytać, żeby to zauważyć. Shakespeare napisał: "Kobieta rodzi okrakiem nad grobem", jest pani kobietą, więc powinna pani zdawać sobie z tego sprawę. Kunze znowuż bardzo ładnie napisał: "Nic/ nie trwa/ wiecznie", ale czy "nic" może trwać? A kiedy? Póki co, to sprawa czasu i przypadku. Życzę więcej uwagi, to chroni przed takimi pytaniami. Pozdrawiam!
  10. nic nie uchroni świata od zagłady nie ma potrzeby to spotka budki z jedzeniem i ściętymi kwiatami osiedla domy jednorodzinne i slumsy pijalnie piwa muzea banki a także rzeki góry morza wschody i zachody no i zwierzęta i zwierzęta
  11. Do ledwo głupi: Celna uwaga! Utwór jest z jednej strony zamkniętą całością, ale z drugiej, lekko przerobionym fragmentem jednej z wypowiedzi, jednego z bohaterów mojej najnowszej książki, więc być może będzie panu kiedyś dane, dostać więcej :) Pozdrawiam.
  12. Do Szachrajki: Nie poluję na frazę, frazy, piękne zdania. Utwór jest całością odpowiada mi jako całość. W końcu napisałem go tak a nie inaczej, napisałem go tak jak chciałem (już raz na tym portalu użyłem tego stwierdzenia:) Utwór zawiera, pewne błędy składniowe, a także banały językowe, otóż zawiera je gdyż taka jego poetyka. Błędy są jedną z funkcji języka mojej wypowiedzi. O co chodzi? Chodzi o to, że język wcale nie jest celem, jest środkiem, służącym pewnym celom. Jakie to cele? Dla każdego pewnie inne. Dla mnie kilka konkretnych, nie chcę ich tak po prostu zdradzać, gdyż wypowiedź poetycka ma to do siebie, że jest kodem. Co do języka, to sprawa jest bardziej zagmatwana, ale poprzez świadome wprowadzanie do wypowiedzi pewnych dysonansów, staram się podważyć rolę jaką odgrywa on w naszej kulturze. Inaczej mówiąc, jest to próba pewnego upodlenia języka, czy też przeniesienia go na poziom przedchrześcijański. Dlaczego przedchrześcijański? Bo zanim ktoś napisał słowa "na początku było słowo", zanim tym zabiegiem ktoś uświęcił akt językowy, język już istniał. Oczywiście, nie ma ucieczki od kultury w której się wychowujemy, ale można próbować spojrzeć na nią z innej perspektywy, wyrwać się pewnym okową, jedną z nich jest język. Tu też pojawia się Wildowski dylemat, czy to sztuka naśladuje życie, czy życie sztukę, Oskar opowiedział się po tej drugiej stronie, ja już nie byłbym taki pewien (zbyt dużo już napisałem, żeby jeszcze teraz ciągnąć ten temat rzekę, ale nie opowiadam się także za twierdzeniem nr. 1.:) Właśnie w tym miejscu, w stanie "pomiędzy" rozgrywa się akcja moich utworów. Sytuacja jest skrajnie napięta, a mój bohater niezdecydowany, podobnie jego język, język, jakim opisuje/tworzy sytuacje narracyjną. Jestem także zwolennikiem szkoły, która twierdzi, że nie ma co przekładać utworu na język inny niż ten, którym został napisany, bo tego w inny sposób powiedzieć się nie da, gdyby się dało, to bym to inaczej napisał. Uf:) Sporo się upisałem, przepraszam :)
  13. Do Ran Gis: Gimnastyka to dobra sprawa, sam trochę ćwiczę, zaproponowanej wersji tekstu zaakceptować nie mogę, a nawet muszę się jej jawnie sprzeciwić, no i sprzeciwiam się.
  14. od przepaści ku kolejnej, od jednej do drugiej porażki i dalej w Świat, który chwilowo odbija się w oku, oko z którego wypływa i do którego wpada morze. Chybocząca sylwetka wiejskiego pijaczka, ale i chwiejące się ściany kamienic, czy pokryte mchem marmurowe nagrobki, bluszcz porastający tańczący dom weselny, lawirujące jak linoskoczek gmachy parlamentów, czy książki kartkowane przez wiatr, bądź kartkujące wiatrem, wreszcie z powrotem w oko i z oka ten kłujący dym, ten żrący wywar jak lodowaty kolec wchodzący zupełnie w źrenicę i głębiej i głębiej: świat to światło - świat to światło - świat to i tamto.
  15. Dzięki za komentarze. Czasami chodzenie na rękach pomaga dostrzec to co normalnie niewidoczne. Życie jest raczej smutne, dlatego jest ładne, bo to co smutne jest ładne. Wiersz przed oczami, nie jestem przedszkolanką, żeby prowadzić za rękę. Celem jest odbiorca. Tematyka: Tekst sytuuje się między skrajnościach, jest rozpięty pomiędzy nadmiarem a brakiem, namiętnością przechodzącą w agresje - takie jest moje odczucie.
  16. miłość – jeśli zbyt często ją podlewać – gnije ale moja ręka boli ciebie
  17. dobre, dobre jak ciastka, pewien rodzaj ciastek i jak listopad samobójczy pies jeden łańcuchowy nieudolnie szczekający w wiatr na ptaki.
  18. Jeszcze raz proszę pokazać mi jakąś stabilność? Stabilność która może być odwołaniem, bądź oparciem, dla konstrukcji. Za tymi pana słowami nic nie ma, nic nie idzie, nic one nie przenoszą, nigdzie nie odsyłają, taki sobie pseudo intelektualny bełkocik. Utwór, pomimo tego, że jest pewną formą epifanii, jest także tworem skonstruowanym świadomie, jest taki jaki ma być. Jest dokładnie taki, jakiego ja go chciałem, bo jest gdzieś pomiędzy, jest mową granicy.
  19. w stanie przejścia nie ma mowy o stabilności, zresztą, czy w ogóle może być? co jest stabilne? jakie stabilne podłoże pan proponuje? no chyba nie słowo, słowa, słowa? ( 124 Widnokrąg nieskończoności) - polecam ten aforyzm. 2. nie mam śmiałości, żeby tekst ten nazywać wierszem. 3. do wszystkich komentujących - dziękuję za zainteresowanie. 4. pozdrawiam. 5. kiedyś spawałem
  20. Dla mnie to pierwszy godny uwagi tekst tutaj - PZDR!
  21. czwarta dwadzieścia pięć – żyję to jeden z tych dni lecz to zawsze jest jeden z tych dni jedna z tych nocy nie da się ukryć jasne i pierwsze wydziera się na zewnątrz brzuch (to miejsce w życiu) oblewa lepkością ciepłego spawu wyziera spod dywanu żmija, pełznąc w stronę – jak pierwsze słońce wschodzi nade mną krwawiące ciało
  22. eeee... taaaa...
  23. inny porzucony przez nikogo mały kundel świat umierający z głodu i pragnienia kosmos leży złamany załamany uciekam przed brzydką pogodą w paskudnym mieście (albo albo odwrotnie) uśmiechnięta szczerbata kwiaciarka z niegroźnym groźnie-wyglądającym na smyczy psem widzi jak ciągnę ten złamany co nie szczeka: Kosmos nie zwiastuje nawet końca który już nastąpił – nie ma nic nie było *** 1. Tekst nie ma tytułu, „kosmos” wpisałem po to, by tekst bardziej rzucał się w oczy. 2. Tekst ma już swoje lata, powstał jeszcze zanim przeczytałem, „Kosmos” Gombrowicza, choć, co muszę przyznać, co nieco już o utworze Gombrowicza wiedziałem.
  24. Oczywiście ma pan prawo do takiego odczucia, to też jakiś aspekt wariatywności. Osobiście uważam, że utwór ten brzydki nie jest i z brzydotą jako taką ma niewiele wspólnego, choć oczywiście odwołuję się w nim do kilku tekstów Baudelaire'a i Bukowskiego (dla Pana zapewne nie do przełknięcia). Co do samej brzydoty, przecież to dopiero jest pojęcie subiektywne, ja myślę, że pan raczej nie lubi inności. Zatem dla piewcy piękna, cytacik w prezencie: "Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno. - I przekonałem się, że jest gorzkie. - Znieważyłem je." Nie podaję autora, bo to chyba nazbyt oczywiste, w razie czego sobie pan wygogla. Sedno tego sporu tkwi jednak gdzie indziej, po prostu patrzy pan na twórczość, poprzez inne (niż ja) kategorie. A może postępuje pan w myśl Peiperowskiej zasady "tworzenia pięknych zdań" - co mogłoby wynikać z tekstów jakie pan opublikował. Wg. mnie nie są one złe, choć te metafory jakby zbyt wielkie, niemniej jednak, oszczędza pan słowa, co można pochwalić. Mnie natomiast interesuje coś jeszcze innego, inne sedno, inne wrażenie inne czucie... PS. Tytuł nie jest odbiciem niczego, tytuł jest sugestią, pewnym kluczem interpretacyjnym, tekst zaś jest starannie przemyślaną konstrukcją.
  25. Daleko temu tekstowi do naturalizmu, nie należy na podstawie kilku elementów etykietować w ten sposób. Turpizm, skąd pan to w ogóle wziął? Czy było w ogóle coś takiego? Krytyka pewne elementy brutalizmu językowego np. Grochowiaka - który jak dla mnie jest poetą metafizycznym - określała w ten sposób. Zresztą sam autor walczył, z tą etykietą, ale jak już coś się przyklei, ciężko się tego pozbyć. Dla mnie turpizm nigdy nie istniał, był raczej hasłem, tyle, że nie odsyłającym nigdzie, albo tylko do samego siebie, co miało na celu dyskredytację autora określonego mianem turpisty. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...