Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Monoke Takahashi

Użytkownicy
  • Postów

    151
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Monoke Takahashi

  1. To sie tyczy do niektórych, ale przecież w artykule czegoś takiego nie napisze xD
  2. Kurcze, nie wiem jak to powiedzieć, ale chciałabym poznać jak najwięcej rad, by móc potem wybrać te najważniejsze, bardzo trudno opierać się na jednej rzeczy przez cały artykuł.
  3. Hm. Nie wiem jak teraz, ale kilka lat temu w Moskwie tak było, no, przynajmniej w tych biedniejszych dzielnicach. W wolnej chwili poprawię te błędy. Dziękuję za komentarz ;) Monoke
  4. tyle to i ja sama wiem. Tylko, że tego jednego nie zawrę w artykule, nie? Poza tym, zależy mi na radach dotyczących pisania prozy głównie.
  5. No tak, ale tam jest o wierszach to po pierwsze. A po drugie chciałabym poznać rady odnośnie tego, ja zacząć w ogóle pisać.
  6. Ehmm... No cóż, portal ten zbiera pisarzy, którzy, no nie ukrywajmy, potrafią pisać (przynajmniej większość). Więc, no. Zdaje mi się, ze to dobre miejsce na moją prośbę. Byłabym wdzięczna za Wasze porady dotyczące pisania i początków. Potrzebne mi to jest bardzo, bardzo, baaaaardzo. Za wszelką pomoc będę bardzo wdzięczna.
  7. Wyrwałeś to z kontekstu. Powiedziałam tam, że mi się podoba, więc nie będę się bawiła w szukanie błędów. I zbuntowana nie jestem, trochę schorowana tak, ale nie zbuntowana.
  8. Stałem z grupką znajomych przed barem, na jednej z moskiewskich ulic. Należała ona do tych, które zamieszkiwały klasy niższe. Tutaj, w Moskwie, taki podział był bardzo widoczny. Slumsy tuż obok bogatych willi to była norma. Rozmawialiśmy, jak zwykle na różne tematy, gdy nagle usłyszałem czyjś krzyk. Momentalnie odwróciliśmy się i ujrzeliśmy kilku chłopaków ciągnących dziewczynę. To była Mischa. Dobrze ją znałem, kiedyś była moją sąsiadką, potem zniknęła. Podobno przespała się z kimś nieodpowiednim i załapała HIV-a. Zaraziła kilka osób i teraz niektórzy pałają do niej, lekko mówiąc, nienawiścią. Dziewczyna szarpała się próbując wyrwać rękę, jednak trzymali ją mocno. Przerażonym wzrokiem miotała po twarzach ludzi stojących na chodniku, w końcu ujrzała mnie. - Jurij! – krzyknęła w moją stronę. Nawet nie drgnąłem, jakby wołała nie do mnie. Dobrze wiedziałem, że jeśli już wydano na nią wyrok, nic jej nie pomoże. Rzucili ją na ziemię i zaczęli kopać. Miotała się próbując uciec, co chwila wyła z bólu. Było ich pięciu, wysocy, dobrze umięśnieni, było widać, że są silni. Z jej kieszeni wypadł telefon, z którego płynęła melodia z filmu „requiem for a Dreams”. Wkoło zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi. Każdy patrzył na to wszystko z zaciekawieniem, niektórzy robili zdjęcia i filmowali egzekucję. Nikt się nie dziwił, takie rzeczy są tutaj na porządku dziennym. W pewnym momencie, któryś zerwał z niej spódnicę, na jej udach widać było ogromne siniaki i rany, z których płynęła krew. Ktoś kopnął ją w twarz, rozległ się cichy trzask łamanego nosa. Mischa krzyczała i ostatkiem sił próbowała się wydostać, jednak na próżno. Wszyscy wkoło wiedzieli, że już po niej. Patrzyłem na to niewidzącymi oczyma. Przed oczami miałem miraże zdarzeń z przeszłości. Morderstw, których byłem świadkiem. Szmer głosów i błagalne jęki dziewczyny nie dochodziły do mnie, byłem gdzieś daleko. Widziałem Mischę, jako ładną nastolatkę mieszkająca po sąsiedzku. Słyszałem jak się śmiała, jak nuciła melodie… Po chwili wróciłem do rzeczywistości. Brutalnie skopane ciało dziewczyny leżało na zaplamionym krwią bruku, była nieprzytomna, może już nie żyła. Jednak oni nadal nie dawali jej spokoju, w pewnym momencie, ktoś chwycił pustak leżący pod ścianą i cisną nim w nią. Rozległ się trzask łamanych kości, jedna z nich przebiła jej skórę i ubranie. Sterczała z jej boku niczym kolec. Krew płynęła po chodniku. I nagle ta sama osoba spuściła z impetem kamień na jej głowę. Czaszka pękła, a krew trysnęła na buty osób znajdujących się w pobliżu. Rozległ się krzyk obrzydzenia, gdy sina maź zaczęła wypływać z dziury w głowie Mischy. Wszystko to było uwiecznione na filmach i dziesiątkach zdjęć. Milczałem, a inni śmiali się i powoli rozchodzili. Stałem tam, chociaż nikogo już nie było. Patrzyłem na zmasakrowane ciało dziewczyny, na jej krew i mózg rozmazany na chodniku. Wszystko to było prawdziwe i przerażające. Kilkanaście osób patrzyło jak katują dziewczynę, lecz nikt nie pomógł, ja też nie. Nigdy nie byłem odważny. Egzekucja jakiej tutaj dokonano była jedną z wielu na moskiewskich ulicach. Uśmiechnąłem się i odszedłem. A jej telefon nadal wygrywał cichą melodię, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby jego właścicielka nadal jej słuchała…
  9. Bliska snu Nieskończenie idealnego Trwam spoglądając Jak miłość Wyziera się z podłogi
  10. Dziękuję za miłe słowa ;)
  11. Oj, mam nadzieję, ze zatrzymał w pozytywnym sensie ;)
  12. Miłością niekompatybilni Patrząc na siebie Szklanymi oczyma Telewizorów W milczeniu Niezrozumiane uczucia Tlące się w sercach Tak niesymetrycznie Zbudowanych Bijących w rytmie Słodko gorzkich słów I will always love you
  13. Ech... mama uczyła zwracać sie do starszych per 'pan'... Ja starałam się kulturalna być, a na mnie za to jeszcze krzyczą...
  14. Zrobiłam korektę. Ej, no co?! W końcu pan... Tfu! W końcu każdemu tak piszesz (może byyć?!), więc ja biedna sobie myślałam, że i do mnie tak powiesz! Poza tym, wszędzie szerzą się materialiści... =.=' I proszę nie krzyczeć na mnie, bo się w sobie zamknę.
  15. Jedyne co teraz czuję to ból. Rozsadza mi głowę, rozsadza serce i ciało. Tylko dlaczego nie mogę krzyczeć? Dlaczego moje usta wciąż są zamknięte, dlaczego wciąż panuje cisza...? Zza ściany dobiegały dźwięki jakiejś melodii granej na pianinie, zapewne przez moją siostrę. To dziwne, ale nigdy jej nie widziałem. Usłyszałem kiedyś, jak matka mówiła do niej, że nie może do mnie chodzić, bo jestem szalony. Krzyczałem wówczas, że to nie prawda, lecz nikt mnie nie słyszał, nikt mi nie odpowiedział. Jakbym był daleko, a przecież znajdowałem się tuż za ścianą, za cienkim kawałkiem betonu i cegły. Czasami zatracałem się w bezkresnych minutach, nie wiedząc kiedy jest dzień, a kiedy noc, nie wiedziałem, że mijają tygodnie, bo dla mnie nie minęła jeszcze doba. Aż w pewnej chwili usłyszałem jak otwierają się drzwi do mego pokoju, ktoś po cichu wszedł do środka. Widziałem niewyraźny zarys owej postaci, lecz już po tym mogłem stwierdzić, że to nie jest moja matka, ani lekarz. A więc kto...? - Michael? - Usłyszałem delikatny dziewczęcy głos, który momentalnie ukoił mój ból. Michael... Tak, tak mam na imię, choć już o tym zapomniałem. Od bardzo wielu dni, a może i miesięcy nie słyszałem, by koś zwracał się tak do mnie. Każdy unikał mówienia do mnie po imieniu. Milczałem, dziewczyna podeszła do mojego łóżka i uklękła przy nim. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to jej oczy. Miały idealny kształt i kolor czystego błękitu. Można z nich było wyczytać wszystko, co działo się w jej sercu. Odczuwała teraz lęk, ale taki, jaki odczuwa się przed czymś nieznanym. Wzięła moją zimną rękę w swoje ciepłe, delikatne dłonie i aż zadrżałem, bo jej ciepło zaczęło przenikać komórki mego ciała. Ona też milczała, oparła policzek o wierzch mojej dłoni, jej oddech muskał skórę. Zamknąłem oczy i poddałem się chwili. Mimo, że gdzieś w głębi duszy istniała obawa, że to tylko sen, lub urojenie, nie chciałem teraz o tym myśleć, czułem po prostu błogość. Nagle zaczęła śpiewać, najpierw cichutko, że nie mogłem zrozumieć słów, potem głośniej i wyraźniej. - Walcz, walcz, walcz, twój bunt przewyższy nawet bogów gniew. Walcz, walcz, walcz, do końca sił... Walcz, walcz, walcz, ze strachem swym... - Słyszałem jeszcze jej głos, lecz już nie czułem jej dotyku, jej oddechu. otworzyłem oczy, nie było jej. Wkoło panowała niezmącona cisza, zdawało się, nigdy nie przerwana, ale ja wiedziałem, że ona była tutaj na prawdę, trzymała moją dłoń i mi śpiewała. Kazała mi walczyć; mam walczyć, gdy leżę tutaj nieruchomo, gdy jedyne co mogę, to krzyczeć?! Zacisnąłem powieki pragnąc zasnąć, lecz sen nie przychodził. Nie wiem ile tak leżałem, gdy nagle uświadomiłem sobie coś. Przyczyną mojego kalectwa jest strach, strach, który siedzi głęboko we mnie. Strach przed światem, przed jego innością i nowością. Strach przed samodzielnością. Paniczny lęk przed bólem, innym niż ten fizyczny. Postanowiłem spróbować. Nie miałem nic do stracenia, a zysk mógł być ogromny. Położyłem jeszcze dłoń na portrecie wyrytym na udzie. 'Robię to dla ciebie' - pomyślałem i chwyciwszy rękoma nogę opuściłem ją na podłogę, to samo zrobiłem z drugą. Powoli osuwałem się na zimny parkiet, opadłem pochylony do przodu, nie mając siły wyprostować kręgosłupa, który od tak dawna nie był używany. W końcu przemogłem się i jednym ruchem rozprostowałem plecy, ostry ból przeszył moje ciało. Krzyknąłem i zaraz ucichłem, w uszach dźwięczał mi odgłos strzelania stawów. Głowę oparłem o materac łóżka. Bezwolna marionetka, która próbuje zmienić swój los. Pokój tonął w żółtawym świetle ulicznych latarni.W ciszy słychać było tylko głośne bicie mego serca. Poczołgałem się do krzesła i napierając na nie całym ciałem wstałem. W mej głowie kotłowało się naraz tak wiele myśli, tak wiele uczuć rozsadzało każdy nerw mego ciała.To, czego się teraz dopuszczałem, było pogwałceniem każdej myśli, jaka przebiegała mi przez głowę odkąd pamiętam. Zawsze traktowałem chodzenie jak czynność plugawą i chełpiłem się tym, że nie jest mi to dane. Tak samo było ze światem zewnętrznym, był dla mnie krainą, gdzie żądze fizyczne brały górę nad duchem, gdzie liczyło się wszystko, tylko nie uczucia i człowiek. To, co znajdowało się za oknem, było dla mnie uosobieniem piekła. A dziś... Dziś czuję tak ogromną chęć wyjścia na zewnątrz. Wyjść, wyczołgać, cóż za różnica. Teraz, po prostu, chciałem to spełnić. Stałem chwilę na chwiejnych nogach opierając się o krzesło, w końcu postawiłem pierwszy krok. Byłem jak niemowlak, który dopiero uczy się chodzić, ja jednak nie mam obok siebie kochających dłoni, które uchroniłyby mnie przed upadkiem. Dotarłem do drzwi, zdawało mi się, że zajęło mi to bardzo dużo czasu. Nacisnąłem mosiężną klamkę, zamek ustąpił; przez moment oślepiał mnie blask lampy znajdującej się w pomieszczeniu. Zachwiałem się i musiałem oprzeć plecami o ścianę, by nie upaść. Z każdą następną sekundą mój wzrok przyzwyczajał się do światła, ujrzałem wyraźnie każdy kształt. Mahoniowe meble, skórzane kanapy, płonący kominek, czarny fortepian. Abstrakcyjne i irracjonalne obrazy wiszące na kremowych ścianach, mnóstwo rodzinnych fotografii ustawionych na kominkowym gzymsie. I samotna łza, która opadła na miękki dywan u mych stóp. Ciche łkanie zapalczywie wyrywające się z gardła, nieznośny ucisk w sercu. Widziałem świat, który nawet w najmniejszym stopniu nie należał do mnie. Za sobą miałem moje więzienie, pokój, w którym spędziłem całe swoje marne życie, przykuty do łóżka, nie tyle kalectwem, co strachem. Głośny krzyk o pragnienie miłości, od dawna próbujące się ze mnie wydostać. Czułem się napiętnowany samotnością i bólem, rozpaczą i lękiem. Zdawało mi się, że wszystko to zaraz rozsadzi mi serce, że gdy oni wrócą do domu, zastaną moje ciało, leżące bez życia na tym pięknym dywanie. W myślach widziałem ulgę na ich twarzach, a w ich oczach, wyraz pogardy i obrzydzenia, gdy patrzyli na moje ciało. Na białą skórę, nigdy nie tkniętą promieniami słońca, na zapadłe policzki, które mimo jedzenia, nie chciały się wypełnić. Chciałem krzyczeć, lecz nie mogłem wydobyć z siebie innego dźwięku niż szloch. Zdawało mi się, że ten cały widok gwałci moją duszę, że zdziera z niej resztki człowieczeństwa. Dławiąc się łzami i czując w sercu pustkę ruszyłem przed siebie, co chwila musiałem łapać się jakiegoś mebla, by utrzymać równowagę. Sam nie wiedziałem, gdzie idę. Jakby po omacku, zaślepiony przez słone krople, dotarłem do jakichś drzwi, nie zauważyłem, że nie znajdowałem się już w tamtym pokoju, to pomieszczenie było większe, ale puste. Na środku znajdowały się schody prowadzące na piętra, to się chyba nazywało hol, ale nie jestem pewien. Gdy nacisnąłem rzeźbioną klamkę, a drzwi puściły, w nozdrza uderzył mnie świeży zapach, potem, poczułem jakby wbijały mi się w twarz miliony drobniutkich igiełek. Pierwszy raz poczułem zimno. Chwilę później jego dłonie oplatały całe moje ciało i ciągnęły mnie do siebie. Wyszedłem na zewnątrz. Pod bosymi stopami zaskrzypiał mi śnieg. W książkach tak to się nazywało. Zamarznięta woda, opadła na ziemię w postaci takiego puchu. Zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego, to było za dużo, za dużo jak dla mnie. Zachwiałem się i upadłem. Ciało bezszelestnie opadło na biały materac, twarz wtopiła się w śniegowa poduszkę, która otuliła ją swym chłodem, ściągając mroźny, otępiający sen, który kończyć miał się śmiercią...
  16. aaaaaaa! Jak już wyżej wspomniałam - wydałam wszystko na jogurt malinowy z Biedronki. jestem całkowicie spłukana. Jedyne co mogę zaoferować w zamian to 'dziękuję' :)
  17. Co do zdań, wiem wiem. Ale jakoś tak ostatnio źle mi to wychodzi, bo jednym okiem wszystko widzę. Stowarzyszenie prawie formalne, tak to mogę ująć. Myślę, że aspirujące się do poważnej rangi, aczkolwiek to będzie dopiero pierwszy numer. Ja się jeszcze spytam, może to, tak jak powiedziałaś, test na myślenie, a może po prostu pomyłka. Ale no, dziękuję za pomoc : ) Już się bałam, że wpadnie pan M. Erlin i będę musiała, w zamian za pomoc, zaciągać kredyty :D
  18. To jest świetne. Główna bohaterka ma bardzo oryginalne imię :D Podoba mi się pomysł i wykonanie. Czyta się bardzo lekko i płynnie. Ach, te torebki Louisa Vuitton'a, one są po prostu wszędzie (tak mi się wyrwało^^) Końcówka jest świetna. Aż nie mogę się doczekać kolejnych części tekstu.
  19. Dostałam go w ramach przyjęcia do czasopisma, które będzie wydawać stowarzyszenie, w którym jestem.
  20. Rozumiem... Zdaje mi się, że to mógłby być temat na felieton, ale nie jestem pewna. Ja na tych gatunkach w prawdę powiedziawszy mało się znam, a teraz będę miała, niestety, dużą styczność z nimi...
  21. kurcze... właśnie tez mi to nie pasuje...
  22. Ach, chciałabym, chciałabym, ale wątpię, czy coś mego dorobku by się nadawało. Wszystko jest takie... głupie i dziecinne. No i w ogóle, pewnie za młoda jestem.
  23. No dobrze, dobrze, pięknie po prostu. Od razu zaznaczę, że umiem pisać reportaże, na prawdę umiem... Ale na takie, no tematy normalne, co sama sobie wybiorę. Dostałam temat, taki o: "Porady innych pisarzy odnośnie pisania i początków". I... No i zostało mi to i. Bo ja nie wiem kompletnie jak napisać reportaż na ten temat, a właściwie... Jak go do cholery zacząć?! Coś tam mam niby, ale chłam kompletny,chyba... _ Tak na poważnie. Co zawrzeć w tymże reportażu, co przemilczeć? _ I proszę mi nie pisać o pieniądzach za pomoc! Biedna jestem i w ogóle. Wydałam cały swój majątek na jogurt malinowy z Biedronki.
  24. Ajajajaja... Myślałam, że z tymi przecinkami nie jest aż tak źle, że może w końcu się ktoś do ich braków nie przyczepi. A tu proszę, nie ich brak, a nadmiar jest mi zarzucany. Ale bardzo dziękuję panu za to, bo sama mam z tym gigantyczny problem. Poprawię co do poprawienia jest.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...