Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

krys929

Użytkownicy
  • Postów

    197
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez krys929

  1. Obiecałem sobie Nie napiszę żadnego słowa Żadnego wersu Do naszych oddalonych serc Doprawdy Piękny jest romantyzm Nie ma czasu Nie ma siły Jest zmęczenie Nieobecność Dziura w ścianie Dziura w głowie Jak na lekcji polskiego
  2. @Roma Ciekawy wiersz. Pozdrawiam. :)
  3. @Bożena De-Tre Dzięki za czytanie. Chciałem nawiązać do tego wiersza. Jakoś wczoraj zasypiając zaczęły pojawiać się pierwsze myśli i słowa. Cieszę, że się podoba. Pozdrawiam. @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję, również pozdrawiam. @FaLcorN Dzięki. Nie chcę porównywać się z Mistrzem, chciałem nawiązać do niego i przedstawić swoją wizję. Pozdrawiam.
  4. Idź Do lasu zielonego Wśród fauny i flory Szukaj własnego Walden Posadź drzewo wiadomości Dobrego i złego I parę grządek warzyw Nie trać wiary Niczym Hiob biblijny Trwaj Bądź skałą Aureliusza Gdy wody zwątpienia Zaczną się domagać Twojej złamanej duszy Napisz ręcznie listy Do swoich byłych miłości One nie pamietają już Ciebie I nie chciej by Cię przyjęto Do grona herosów Dla Ciebie Podmuch wiatru Śpiew ptaków Uśmiech ukochanej Weź głęboki oddech I nie żałuj Nie żałuj niczego Pracuj Za wikt i opierunek Świat nie potrzebuje Więcej bohaterów Będziesz wiedział Że żyjesz prawdziwie Idź
  5. winko muzyka ptaki spotify premium notatki o sprawczości pół słodka butelka to moje życie i Ty, gdzieś tam czekająca na lepszego mnie szepty w mojej głowie ciekawe, gdzie dziś jest Hegel? zachód, wschód północ, południe cyrklem zarysuję azymut moich marzeń radianem, czy nie bez znaczenia pamiętacie? Bóg jest matematykiem łechtałaś mnie poetycznie starsza Pani której już dziś nie ma na tym portalu jakim jest ziemski padół dlaczego piję? w snach widzę Chinaskiego tłumaczę tacie, że go znam sprzątam podłogę ze ścieków dzieciństwa i ta młodość wciąż gra we mnie tylko czy to ja jestem graczem? obraziłaś się za portret Hendrixa mam to gdzieś szczerze mówiąc dzisiaj poznałem siebie delficka wyrocznia mnie nawiedziła a stary antyczny teatr może sobie mówić, co chce kropla drąży skałę a cicha woda, brzegi rwie odleciałem na skrzydłach aniołów ku niebieskim bramom żartuję w duszy bardziej mi gra Nirvana i Lake of Fire kim jestem? jak mówił pewien alkoholik nieślubnym dzieckiem Bogarta i Marylin Monroe w strumieniu świadomości piszę teksty gdzie się podział pan Biały?
  6. Jesteś i to wystarcza Zielona kulka aktywności Pojawia się i znika Chciałbym Ci podarować kosz malin Tych jadalnych i tych na szyi Razem chłonęlibyśmy ich czar Wirtualna gra bez końca Spotkanie przy kawie Niedoszłe i niespełnione Pragnienia nasze Takie zwyczajne, ludzkie Mieć do kogo się odezwać I po za tym całym natłokiem Posłuchać muzyki z Youtube’a Bez podtekstów oczywiście Których mi nie dajesz w ogóle
  7. Heroiczny bój Krew na klawiszach Graj mi Wielki Polaku Genetycznie zmodyfikowani Czy społecznie wychowani? Ma granicę nieskończony Bujam się w tych rytmach I piszę wiersz O niczym Jedyne co chcę przekazać To że życie mnie mnie I nawet ortografię zostawiam Dla profesorów Wszelkiej maści inwestorów Dlaczego tak trudno dziś znaleźć Człowieka? Chrystusowy wiek mnie dopadł Czy oślepi mnie Słońce, jak Obcego? Czy zatracę się w Nokturnach I już nie wyjdę z tej depresji serotoninowej Dasein Skończmy z tym Szopenem To było dawno temu Dziś jest Transformator we Wrocławiu I białe wiersze
  8. Nie można żyć wspomnieniem Nie można żyć marzeniem Nie każ się snami Ni wyobrażeniami
  9. Cofnąć czas Zrobić to samo drugi raz Dlaczego Chciałem być bohaterem Nie ufam sobie Zapomnę Odejdę Skryję się w cieniu Równań różniczkowych A potem Jakiś Hegel czy inny I będę miał czterdziestkę A Ty, rodzina, dzieci I tylko wspomnę sobie Ostatnie słowa Tam był raj
  10. Moja mała tableteczka Zawsze blisko Na wyciągniecie ręki Mój zastrzyk zapomnienia Why can't we not be sober? Wszystko jest dobrze Wszystko wraca do normy Tak ma być Tak powinno być Soma Huxley'a? To raczej lorazepam Odurzeni ślepcy egzystencji Wśród widzących inaczej Emocjonalne zombie Brać czy nie brać? Oto jest pytanie
  11. @Leszczym Wiadomo, temat do dyskusji. Tutaj chciałem zwrócić uwagę, że niestety po diagnozie pojawia się myśl wątpiąca w realność świata jeszcze bardziej niż u „normalnych” ludzi. @Hiala A dziękuję :)
  12. Boże, uratuj Od codzienności W której się znajduję Tak bardzo chciałbym wrócić do podróży w czasie Kolanko Twoje, dotykane tak sumiennie Na pierwszym spotkaniu Myślałem, żem oszalał Od nadmiaru Twoich słów Od codziennych całusów Od seksu w każdej pozycji Wyklęty Co znaczą te słowa? Gdy jesteś schizofrenikiem Świat nie jest Tym co Ci się wydaje Gdy w pijańskim amoku Słuchając King Crimson Wspominasz słowa wnuka Stachury Wracając do środka gwiazdy, z której nas poczęto
  13. Dla Kasi Spotkałem Cię w pubie, przy piwie, Gdy zagadałem na papierosie, Twoje oczy jak niebo, Które mogłem oglądać bez końca. W korytarzu naszych wspomnień, Twój cień tańczył jak zjawa, Nieuchwytna, nieosiągalna, Gra z sercem w chowanego. Chciałem być Twoim poetą, Piszącym o naszą miłość na kartach wieczności, Ale Ty wolałaś milczenie, Zamykając drzwi do swoich marzeń. Powiedziałaś, że nie jesteś gotowa na związek, Że długo byłaś sama, Że boisz się utraty siebie, W labiryncie uczuć i zobowiązań. Przy herbacie, myślałem o Tobie, Każde słowo, które nie padło, Każda chwila, której nie przeżyliśmy, Rozpadła się jak szkło pod moimi stopami. Tęsknię za codziennym pisaniem, Za prostym „dzień dobry!” Które rozświetlało mój poranek, Jak promień słońca w pochmurny dzień. Spotkałem Cię w Walentynki, Gdy serca powinny bić razem, Ale Ty byłaś daleka, Jak gwiazda, której blask nigdy mnie nie dosięgnie. Chciałem pokonać wszechświat, By zdobyć Twoje serce, Ale Ty byłaś jak tajemnica, Którą nigdy nie miałem odkryć. Teraz chodzę boso po trawie, Szukając sensu w codzienności, Gdzie Twoje odbicie jest tylko wspomnieniem, A ja próbuję odnaleźć siebie w tym labiryncie. Może kiedyś spojrzysz wstecz, I zobaczysz mnie, Czekającego na ten znak, Który nigdy nie nadszedł.
  14. @Sylwester_Lasota A dziękuję, za jakże lakoniczny komentarz, (Chciałem napisać pyrrusowy, ale chyba za dużo wypiłem, haha) od osoby, która tu na forum rekordy bije. Pozdrawiam :)
  15. Czas i Przestrzeń Grawitacyjne misz-masze Zakrzywionych linii Wieczny powrót God is Dead Powiedział artysta z cyrklem Czarna dziura Horyzont zdarzeń Hawking na liście Epsteina Samobójcza strzałka czasu Czy USA wylądowało na księżycu? Małpy bawią się kośćmi I'm sorry Dave, I'm afraid I can't do that Dr Strangelove zacierający ręce Macierz i inne matematyczne wymysły I wciąż zastanawiam się Co myślał Odcinający sobie ucho Van Gogh
  16. @Leszczym A i B, to mi przypomina prawo Newtona, jak jedno ciągnie do drugiego, to drugie do pierwszego :)
  17. @Leszczym Zawsze w sercu artysty jest ta jedna, nawet gdy to się zmienia w ciągu wieczora :) ))))
  18. Co nas łączy? Jakiś demon Który wleciał w nasze dusze Gdy mieliśmy gorszy czas Sąd ostateczny nas nie dosięgnie Gdyż My sądzimy się codziennie Co nas trzyma? Cypr i kilka piosenek Maleńczuka 10 lat historii Jola Co z nami będzie? Zostaniemy milionerami? Artystami? Czy stoczymy się na samo dno Rozpaczy i minionych wzniesień Przyjacielu, którego nie znam Bądź busolą mojego życia Nic innego mi nie zostało Niż wierzyć, że to ma sens
  19. @Tectosmith No tak bywa. Cóż zrobić.
  20. Tańczyliśmy w klubie W którym było gorąco Od ciał i alkoholu Moje dłonie Wędrowały po Tobie Dziewczyno z Kazachstanu Bo tak miałaś na imię Przecież nie jestem atletą Młodości nie pierwszej Włosów nie ma co liczyć Czym sobie zasłużyłem? Gdy wyrwałaś mnie za rękę Od tej piękności z balkonu Wschodnia zazdrość Dziki temperament Możemy to powtórzyć
  21. Mieszkałem wtedy w jednej z krakowskich kamienic. Ostatnie piętro, poddasze, jeden pokój dla dwóch osób plus łazienka. Mój współlokator, cichy i trochę creepy często czytywał gazety na swoim materacu, oprócz tego pamiętam go jako niezwykle oszczędnego w słowach, skupionego na nauce i dobrze wychowanego chłopaka. Nasza konwersacja ograniczała się głównie do przywitań: Cześć! Cześć! I ewentualnie raz w miesiącu do tematu uregulowania rachunków. Nie mieliśmy internetu w mieszkaniu, co w tamtym czasie odbierałem pozytywnie i dawało mi to w pewnym sensie wolność oraz poczucie panowania nad tym wynalazkiem; raz, dwa razy w tygodniu wystarczała mi godzina w kafejce, aby załatwić rzeczy z uczelni i utrzymać kontakt ze znajomymi. Studiowałem dwa kierunki, godziłem to z pracą jako korepetytor, życie leciało wolno i przyjemnie. Lecz coś wołało o chwilę szaleństwa! Powoli w moim życiu zaczął pojawiać się alkohol oraz nocne życie. Mając dwadzieścia lat, wszystko przychodziło naturalnie i swobodnie. Zostałem stałym bywalcem jednego z klubów jazzowych na rynku. Chudy, lecz nie całkiem pozbawiony mięśni, ubrany w czarny płaszcz, kroczyłem ulicami Krakowa, w lekkim upojeniu i zachodząc do knajp, na rozmowę, czy jedno piwo więcej, spędzałem tak czas, który płynął miło w rytmach alkoholu tańczącego w żyłach. Zaczęły pojawiać się pierwsze dziewczyny, nie do końca wyśnione i spełniające moje młodzieńcze fantazje. Pewna brunetka, która była wokalistką w Harrisie, starsza, bardziej doświadczona całowała się ze mną przed wejściem do klubu. Czułem, że mój urok, zabójczy wzrok oraz niejaka swoboda w rozmowie, pomagają mi podrywać dziewczyny, nie musząc za bardzo starać się o nie, i wydawało mi się to normalne, że laski lecą na mnie. I też korzystałem z tego, ile mogłem. Pomiędzy pocałunkami zdołała mnie przekonać, że nie powinienem oddawać się pierwszej lepszej. W ten sposób zrozumiałem, że moja inicjacja seksualna nie nastąpi dzisiaj. I do teraz szanuję ją, jako tą, która wyznaczyła mi w pewien sposób drogę do poznania Ani, mojej pierwszej większej miłości, ale o tym będzie później. Chodząc, włócząc się po ulicach Rynku, usłyszałem, jak ktoś gra Hendrixa. Był to niejaki uliczny grajek, Remek, który miał potem wywrzeć w moim życiu zmiany, on i jego ekipa. Zagadałem go, jako, że sam grywałem na gitarze i chwilę później zostaliśmy znajomymi. Zaprosił mnie do swoich, piliśmy tani alkohol w jednej z bram i paliliśmy papierosy bez filtra, podając je sobie, tak jak dzisiaj pali się trawkę. Wszystko to miało jakiś swój urok, a ja odnosiłem wrażenie, że są tacy, jak ja. Powoli zacząłem tracić zainteresowanie studiami. Mój współlokator, ten grzeczny chłopiec, zaczął mnie drażnić, a jego życie zwykłego studenta wydawało mi się nudne. Okazało się później, że ekipa mieszka po drugiej stronie ulicy. Więc mogłem się spakować (a nie było tego dużo) i przenieść się w każdej chwili. I wtedy patrząc przez okno i zastanawiając się, jaką decyzję podjąć (zostać z tym normalsem, czy iść za głosem serca), usłyszałem Break on through to the other side Doors’ów. Uznałem to za jakiś magiczny znak, mistyczny podszept boży. I wiecie już co zrobiłem. Ekipa składała się z Hegla, uroczej dziewczyny, studentki filozofii, która już wtedy pytała, co to jest brunch, Remka Gitarzysty, jej ówczesnego chłopaka, który chodził z walizką pełną browarów, Małego Michała, hippisa, który nie ruszał się bez kapelusza, Henrego Chinaskiego, wyznawcy Bukowskiego oraz Michała Pisarza, lekko szalonego bitnika. Na drugi dzień Mały Michał pomógł mi przenieść dobytek na drugą stronę ulicy. Zamieszkałem tam wtedy w pokoju, z dwoma osobami, o ile dobrze pamiętam, była niedziela i w poniedziałek planowałem wybrać się jeszcze na wykłady. Jednak moje plany okazały się zbyteczne, bo o trzeciej nad ranem Remek Gitarzysta, wchodząc z buta do mieszkania, z kilkoma ludźmi, których jeszcze nie znałem zaczął imprezę, która miała trwać do rana i być, jak się potem okazało, normalnością.
  22. I pomyśleć o tym, że skończyłem tu gdzie jestem, po tylu latach. Gdzie jestem? W nicości i pustce. W matni, w sytuacji bez wyjścia, w wielkiej, ogromnej dziurze bez światła. I brakuje tu tlenu, i brakuje tu drabiny, schodów, przejścia. Widzę cienie, niczym Platon, tańczące bezszelestnie, jak zjawy, czy duchy nieosiągniętych możliwości. Przenika to wszystko jakiś nieznany mi eter, boska cząstka Higgsa, czy czarna materia, która nie gra dla mnie i nie będzie mi grała dzisiaj symfonii. Możesz kucać, chować się, leżeć, drapać ściany, wspinać się. Tautologia. Ten kamień Syzyfa trzeba wnieść na górę. Ten jeden raz. Ten kolejny raz. I kolejny. I wmawiasz sobie, że uratuje Cię sen, czy momenty ekstazy, masturbacja, narkotyki. Książki przeczytane i te nieprzeczytane. Muzyka Chopina, Mozarta, heavy metal, polski jazz. Jesteś, jak bohater filmu o człowieku, który śpi. Lecz sen ten można jeszcze wyśnić w barwniejszy sposób. Potrzebne są tylko cel i nadzieja. W poszukiwaniu Boga, ukryłeś się w pokoju, pod kołdrą, czasem wyjdziesz na balkon zapalić papierosa i podziwiać ptaki. Pomyśl o tych wszystkich kobietach, pocałunkach, pierwszych miłościach, kwiatach, świeczkach. O tym, jak uśmiechasz się sam do siebie, gdy już ostatni płomyk nadziei zdaje się gasnąć. Cel jest jeden. Śmierć. I tylko ona Cię wyzwoli. Dopóki nie przychodzi, nie przejmuj się życiem, to tylko chwila w skali wszechświata, wszechogarniającej Jaźni. Pamiętaj o momentach, gdy byłeś mistykiem, Abrahamem, czułeś ten Dotyk, niczym niezachwiana pewność jedności. Nikt Ci tego nie zabierze. Mogą mówić o Tobie, wariat, hochsztapler. I co z tego, że już prawie nic nie czujesz? Nic Cię nie interesuje? Cała ta filozofia, literatura, pieniądze, że to na nic. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. I kroczy się dalej. Poprzez cienie umarłych, piekło dusz szaleńczych. Tańcz. Wpatruj się w ognisko. Licz gwiazdy na niebie. Oddychaj, mantrę swoją powtarzaj. Uczyń ją rzeczywistością.
  23. popłyń ze mną na granice niebieskiego orzeźwienia powiemy azjatyckim turystom: Niagara to bujda! problemy spadną w nieskończoną czeluść potłuką się o ziemię łamiącą im szkielet przeciekająca winda opleciona zapachem endorfin zazdrosny Helios zacznie się rumienić chowając głowę za horyzontem nad polaną rozleje się mleko recytujące Pieśń pod sklepieniem twoich piegów rozłożonych z perfekcyjnością Demiurga rozkosz zakwitnie wiosennym tchnieniem
  24. Powoli uczę się Mimo, że jesteś obok Nie chcę tego Dźwięki i słowa są moją otuchą Dwie zagrzebane znajomości Mściły się na mnie przez chwilę Odkurzam sprzed lat kilka starych Twarzy Nie oczekuję wiele Moc możliwości przeraża mnie Ale ekscytuje jednocześnie Chciałbym puścić w wir swoją wolę miłości Ściany trzymają mnie w ryzach Rzeczywistość dobiera się do mnie Lęki i przeszłość stąpają obok Puszczę sobie mordercze ballady Nie chcę wracać Jest mi dobrze jak jest Tylko Ile to może trwać?
  25. mam jedno cóż za perwersja bergmanowska zagrać ze śmiercią w szachy czarnymi dam pionka f7 fory zbzikowałem jak Steinitz ale on grał z bogiem rozpierdolę hetman wieża goniec skoczek spytam gościa z kosą dostałeś mata pionem nie wstyd Ci?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...