Lubię kiedy ustami ust mych dotykasz,
Wijesz się i skaczesz lecz ust nie zamykasz,
Gdy pochłaniasz mnie wraz mą męskością,
I czekasz bym pierś Twą ssał z namiętnością.
Lubię gdy słychać Twój głos rozkoszą płynący.
Ma cudna muzo, taki lubieżny, taki nęcący.
Gdy pot Twój w miłosnym uścisku,
Na mnie spływa w ataku przebłysku.
Lubię gdy jędrności Twych kształtów spragniony,
Biegam dłońmi po piersiach Twych nienasycony,
A delikatne Twego pępuszka muskanie,
Powodem drżenia Ciebie całej się staje.
Lubię kiedy różyczki wrażliwej drażnienie,
Ekstaza ślad zębów da za istnienie,
Gdy czuć mnie w sobie zaczynasz,
Prężysz się, rozchylasz usta, wyginasz.
Lubię gdy z każdym ciał naszych ruchem,
Stajemy się jednym szaleńczym oddechem,
Ten moment najgłębszy i najsilniejszy,
Gdy przebijamy rozkoszy płaszczyznę tęczy.
Ach jak ja lubię!.. - wypełniać Cię ostatecznie,
I czuć jak Twa świadomość tańczy bajecznie.
I tę chwilę lubię po ostatnim wysiłku piorunie,
Gdy żądza Twa w przestrzeni spokoju ginie.