
Luna Mi
Użytkownicy-
Postów
88 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Luna Mi
-
jak rozmontować miłość starannie wplecioną w czas wtedy i teraz w odruchowe drgania komórek gęstych od znaczenia jak kazać motylom by przestały kotłować ból w dole brzucha jak zdekomponować sonet nuta po nucie na porwanej pięciolinii ostrymi pociągnięciami aż do ostatniej kropki każę płaczkom by zsunęły suknie starły makijaż co przykrywał warstwy smutku i trwogi i bez krzty pietyzmu wbiły gwoździe w Chrystusowe stopy
-
Pięknie dygam, i zapraszam :-)
-
czekam, wypatruję nie opamiętania co iskrzy i syczy przekładam kosmyki brązu za ucho i czekam turbulencje łagodnie kołyszą płytki sen szyba wibruje powoli napełniam płuca sekwencją małych zderzeń rezonans wcieleń tętent aorty rozszalałe brzmią twoja dłoń tkliwie pokonuje przestrzeń rozrywa wnętrzności dotyk i znów czuję że Jestem
-
kłaniam się pięknie i idę poćwiczyć celniejsze ciosy.
-
Wychodzę! Palce świerzbią Gęstym ściegiem Zapisanych dotknięć Jedno na trzy trafione Dwa wypadły przez okno Zwijają się na chodniku w agonii Nie kupię już porcelany Za lekka do naszych potknięć Potrzeba lancy i oszczepu Do walki wręcz na słowa i rtęć
-
Bernadetto - dygam i pięknie dziękuję ;) Panowie... sprawa piersi zamknięta! (zresztą kobiety rzadko wpadają w zachwyt nad tą częścią ciała) pozdrawiam
-
Zdecydowanie pan Tomasz nie skumał, rzecz oczywiście nie o piersiach.
-
Moje piersi są pełne mleka jest białe i słodkie niecierpliwie nasiąknięta poczynam myśl że jest we mnie mnogość gładkich bąbelków wsłuchuję się w lekkie muśnięcie cudu bijącego tuż pod skórą
-
Droga "babo" :) dzięki za wysiłek, masz rację z tymi wersami trzeba pociachać, ale wargi i krew muszą zostać. pozdrawiam
-
maranatha neothenia - niesamowite, bo choć czułam i myślałam inne rzeczy pisząc to jednak twój opis wydobywa drugie dno tego co jest w nim równie prawdziwe. Ciekawe że nikt nie zauważył, że może być w nim mowa o chęci zdrady: Boję się że zauważysz, że pochylona nad Tobą myślę o innym, fałszywy pocałunek i krew która uprzytomnia że zadaję ból. dziękuję i pozdrawiam.
-
No więc tak; było że mdło i płytko, a potem że całkiem całkiem, więc przytaszczyłam wierszydło tu żeby może coś pokombinować.
-
Boję się że zauważysz jak zgięta w pół w białej nagości nad ciałem tak jasnym że aż pachnie mlekiem w zgięciach kolan i łokci dotknę za mocno czubkami warg i poczuję krew na ustach a potem będzie już za późno w pościeli bez górnego C za płytko, za mdło więc liczę oddechy i czekam na sen
-
Bardzo pięknie dziękuję, paluszki już odrosły i nie mogą się doczekać jak zaniosę go na warsztat i dam rozebrać na kawałki. :-)
-
Ach! może trochę za bardzo skrót myślowy. Górne C, czyli w muzyce C podwyższone o pół dźwięku - chodziło o "uniesienie" słowo jakże już wyświechtane. pozdrawiam
-
no to klapa :-( idę obciąć paluszki, które go napisały!
-
bardzo intensywna i skondensowana "myśl" podoba mi się!
-
Boję się że zauważysz jak zgięta w pół w białej nagości nad ciałem tak jasnym że aż pachnie mlekiem w zgięciach kolan i łokci dotknę za mocno czubkami warg i poczuję krew na ustach a potem będzie już za późno w pościeli bez górnego C za płytko, za mdło więc liczę oddechy i czekam na sen
-
Marcin rozmasował moje zmęczenie. Kolistymi ruchami zdejmował ból z moich pleców. „Jeszcze kilka ucisków i poczujesz nieporównywalną ulgę.” Poczułam, rozgrzana skóra promieniowała ciepłem do rąk i nóg, serce równomiernie pompowało energię do wszystkich komórek. Marcin zręcznymi dłońmi przyciskał odpowiednie miejsca uwalniając napięcie niczym powietrze ze zbyt mocno napompowanej piłki. Tego mi było potrzeba, szczególnie teraz, kiedy jest tyle dźwigania, schylania wbijania i wiercenia. Remont kuchni potrwa jeszcze kilka dni. W zasadzie jest już prawie gotowa, szafki dopasowane i zamontowane, blaty przycięte i dokręcone, ale zostało jeszcze mnóstwo małych rzeczy takich, których nie widzi się na pierwszy rzut oka i których najbardziej nienawidzę. Ja w ogóle nienawidzę takich robót, cały czas zaciskam zęby żeby nie wybuchnąć, przystaw to, przekręć tu, odkręć tam. To zajęcie dla facetów. No dobrze może i czegoś się nauczyłam, może następnym razem dałabym radę zrobić więcej i lepiej. Ciągle słyszę, że sama tego chciałam, że to wszystko dla mnie, że jemu nie przeszkadzała poprzednia kuchnia. Więc skoro tak się dla mnie poświęca to będę dalej zaciskać te zęby, może się nie zorientuje, że zaczynam go nienawidzić za każdy zgrzyt wiertła i każdy stuk młotka, do którego mnie zmusza. W drodze do domu zaczęliśmy rozmawiać o pieniądzach, kiepski temat, wzbudza we mnie poczucie winy i bezradności, że nie umiem oszczędzać. Coś ciężkiego wisiało w powietrzu, a może to po tym masażu upiłam się zbyt dużą ilością powietrza. Czułam się otumaniona ulgą, jaką przyniósł mi dotyk obcych rąk. Inny niż ten, który znam, taki, który niczego się nie dopomina tylko chce jak najwięcej dać. Bardzo nie chciałam wywoływać niewygodnych rozmów, nie dzisiaj. Chciałam pozwolić sobie na odpoczynek od gwoździ, desek i pyłu. Ciepło wciąż krążyło po mojej skórze, czułam jak kąciki ust odchylają się w spokojnym rozprężeniu. „Rozumiem, że tych pieniędzy pożyczonych na masaż też nie zamierzasz mi oddać” „Jak to? No akurat teraz nie miałam, ale jak tylko wyjmę z bankomatu to ci oddam” „Mhm, tak jak mi oddajesz, co miesiąc pieniądze za czynsz, i za Internet i za zakupy, które robię za dwa razy więcej niż ty…” Ciepło zaczęło się powoli kurczyć i wycofywać z moich pleców, skóra napięła się a rozmasowane mięśnie stwardniały przywracając niedawno zapomniany ból. „Przecież ja ci za wszystko płacę, jestem tylko miesiąc do tyłu, a jeśli decydujesz się mi pożyczać to później mi tego nie wypominaj.” Zgrzytnął klucz w zamku, zapach piłowanego drewna i silikonu do zlewu przesiąkł już klatkę schodową. W mieszkanie zalanym wieczornym słońcem unosiły się smugi pyłu, który drapał w gardle. Czułam jak podnosi się ton mojego głosu, resztki spokoju rozproszyło jego złośliwe spojrzenie. „Tak, tak, zawsze mi oddajesz, a te dwieście, które pożyczyłaś w zeszłym tygodniu? Ty przecież zarabiasz więcej niż ja i gdzie się to wszystko podziewa. Zobacz ja zarabiam mniej a zawsze mam i jeszcze odkładam. Tobie nigdy na nic nie wystarcza.” Czułam się osaczona, nie miałam wytłumaczenia na jego zarzuty, po prostu nie miałam tych pieniędzy, nie miałam też siły i ochoty na tą rozmowę. Zaczynaliśmy na siebie krzyczeć, jego piskliwy głos wkręcał się mi w głowę jak połamane szkło. Nawet nie zauważyłam, kiedy zmienił temat i wypominał mi moje kolejne przewinienia. „Z kotem było tak samo, mówiłaś oddam, oddam i tyle miesięcy musiałem się męczyć.” „Ale oddałam, ciągle miałam nadzieję że go polubisz, że zrozumiesz jak bardzo jest mi bliski.” „Bliższy niż ja, wolałaś głaskać kota niż mnie.” „Dlaczego tak mówisz?, przecież wcale tak nie… wiesz co, tak, wolałam! Jak do mnie przychodził kiedy cię nie było, przynajmniej nie musiałyśmy się bać że nas wygonisz!” „Od początku wiedziałaś, że nienawidzę kotów, co z tego, że go oddałaś, już za późno, za długo się z nim męczyłem!” „Jak możesz mnie karać za to, że dla ciebie poświęciłam mojego kota?!” „Co ty poświeciłaś?!, nic nie poświęciłaś, trzeba go było w ogóle nie brać. Nie umiesz ponosić konsekwencji swoich czynów. Jesteś jak swoja matka, myślisz, że wszystko ci wolno, nie liczysz się z drugim człowiekiem.” Zabrakło mi powietrza, zachłysnęłam się złością, rzuciłam się na niego z pięściami bezradna czułam, że słowami i tak nigdy się nie obronię. Chwycił mnie szybko za nadgarstki, przekręcił i odepchnął na ścianę. Mój kręgosłup był znowu żelaznym rozpalonym prętem, który przy każdym poruszeniu rozrywał mnie od środka. Wycofałam się bez słowa, w głowie krzyczało mi tysiąc myśli, żal i złość paraliżowały mi krtań a łzy toczyły się bezwiednie jedna po drugiej. Chciałam by nie padło już żadne słowo, cisza obezwładniała mój umysł beznamiętnym spokojem. Szumiała jednostajnie zamazując uczucia niczym narkotyk. Tyłem wtoczyłam się do sypialni i dysząc trzasnęłam drzwiami. Krzyczał, że nie będę jak zwykle uciekać, że ma mi właśnie teraz jeszcze dużo do powiedzenia i nie zamierza czekać aż mi przejdzie. „Nie, proszę cię daj mi spokój, zostaw mnie, nie chcę. Nie chcę powiedzieć jednego słowa za dużo, bo będę tego żałować.” Szum w uszach nie ustawał, chciałam zamknąć oczy i zniknąć. Chciałam przywołać ciepło dłoni, które masowały moje plecy, ale zamiast tego czułam, że pęka mi skóra a kręgosłup przebija się na zewnątrz. „Zawsze to robisz, ja nie będę na nic czekał, będziemy rozmawiać teraz.” „Proszę cię, ja nie mogę! pozwól mi się uspokoić, zostaw mnie w spokoju!” Jego głos był jak dźwięk gongu na ringu oznajmiający następną rundę. Tylko, że przeciwnik miał znaczną przewagę a ja czułam, że słabnę w swoim narożniku. „Ja nie będę twoim pieskiem, nie będę się słuchał ciebie potulnie tak jak twój beznadziejny ojciec słuchał się twojej mamy.” Jego słowa szarpnęły mną jak nokaut, chciałam wybuchnąć szlochem, ale zamiast tego usłyszałam swój głos. „Ty sukinsynu!” Przecedziłam przez zęby z zamierzoną nienawiścią. Zamachnął się i uderzył mnie w policzek aż głowa odskoczyła mi na bok. Zabolało, ale nie tak bardzo jak myślałam. Szum w uszach ustał. Zamknęłam oczy żeby wycisnąć ostatnią łzę. Nagle ogarnął mnie dziwny spokój. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. „Wyjdź stąd, wyjdź stąd natychmiast!!!” Odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami bez słowa. Słyszałam jego kroki na schodach. Nie mogłam się ruszyć. Usiadłam na łóżku. Zaczęły trząść mi się ręce. Bardzo chciałam poczuć ulgę, ale w gardle ściskała mnie ogromna gula. Rzuciłam się do szafy i zaczęłam pakować rzeczy. Już tyle razy to robiłam, za każdym razem wpadał do pokoju łapał mnie za ręce i zabierał torbę. Za każdym razem, choć tego nie chciałam mnie powstrzymywał. Teraz w pokoju była cisza. Serce dudniło mi w skroniach, ale nie przestawałam się pakować. Pierwszy raz wrzuciłam na oślep rzeczy do torby i nie zawahałam się przy drzwiach. Pierwszy raz naprawdę mnie uderzył! Przekręciłam klucz w drzwiach, mój oddech odbijał się na klatce. Nic nie czułam, niczego nie widziałam, mechanicznie schodziłam po schodach. Dość! To był pierwszy i ostatni raz!!!
-
Za plusiki dziękuję a "pańcia" w sumie nie miała być śmieszna ani groteskowa, (choć rozumiem, że taka się może wydawać) dla mnie to ktoś kto nie jest ani damą ani dziewczynką... ale może jest na to lepsze słowo.
-
brak mi dystansu do tej pańci co chodzi w moich butach je moją zupę i co rano budzi się w moim łóżku jest cała niedopasowana kolorem ścian i stóp zupełnie nie w takt chodzi na dwa w tango na trzy czasem dotykam jej skóry przez sen głaszcząc swój policzek
-
Hmmmm :( zgadzam się że być może przedobrzone, ale gdyby potraktować brokatowe koty i cekinowe psy z przymrużeniem oka to wychodzi (i to autor miał na myśli) reminiscencja dziecństwa.
-
Zaśpiewam ci niebo w chmurny dzień Poskładam obłoki w puszyste zawijasy Przekleję horyzont z zeszytu do nut Strużki światła zawisną na nitkach Prosto z pieca paciorki wystygłych iskier Albo, jeśli chcesz Zaszyję słońce w świetlisty pergamin Posypię brokatem i cekinami Zaniosę ci w rękach Zwoje ciepłej gliny Żebyś ulepił z nich drzewo A pod drzewem kot i pies Z fałdów krepiny A potem zasadzimy róże Pod prawdziwym płotem I będą rosły długie wysokie Aż przekłują nieba obłoki I spadnie deszcz I rozpuści krepinę, cekiny i glinę
-
to chyba historia z tych "siedzi na kanapie i "ma-za-złe" podobamisie :-)
-
przebudzenie
Luna Mi odpowiedział(a) na Magdalena Niemirka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
qurcze, trochę za dórzo błęduf, no i z całym szacunkiem dla autora trochę się poddusiłam w tym przesycie patosu -
„Jestem nieuczesana, stopy nie mieszczą się w zakurzone pantofle z przed lata, na niepoukładanym stole, na wysokościach swoich czterech nóg, piętrzą się wyniośle stosy wspomnień. Jeszcze nie jestem gotowa.” Tak bym powiedziała, gdybyś przyszedł. Tysięczny pierwszy raz przez lustrem, wyćwiczonym krokiem, obeszłabym cię wokół by odczynić wszystkie niemiłosierne minuty kiedy Cię nie było. I zawsze, gdy wyciągam rękę, by wziąć twój płaszcz, osuwam się w sobie jak domek z kart przed lustrem pochylona w próżni.