Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mrucz mi

Użytkownicy
  • Postów

    102
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mrucz mi

  1. Mrucz mi

    Nie śpisz?

    'od ręki' to komplement - że słowa wprost wypływają spod Twojej ręki a nie siedzisz godzinami obmyślając wydumane metafory :)
  2. Monoke Takahashi - dzięki :) historia tego imienia jest jeszcze bardziej oryginalna niż ono same :P za tydzień kolejna część - cieszę się bardzo, że tak Ci się podobało, mam nadzieję, że następna też trafi w gusta :) Oxyvia - nie spodziewałam się, że ten tekst się tak bardzo spodoba aż dwóm osobom. był pisany bardzo 'na luzie', mimo tematyki. teraz mam wielką motywację, by pracować nad dalszym ciągiem! :) a mogłabym wiedzieć, co dokładnie jest wstrząsające dla Ciebie? może warto byłoby, gdybym te wstrząsające wątki rozwijała :) pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i komentujących!
  3. Mrucz mi

    Nie śpisz?

    zimowy, klimatyczny i przede wszystkim trafia! druga strofa - świetna. a może 'czerwone na pół'? bardzo mi się podoba. widać, że piszesz 'od ręki' :) pozdrawiam!
  4. pierwsza strofa bardzo dobra. nie podoba mi się 'banda złodziei' - strasznie wyświechtane określenie, zarówno w mediach jak i w mowie potocznej. pomyśl nad dwoma ostatnimi wersami, bo są zbyt lekkie w porównaniu z resztą wiersza - tekst wydaje się niedokończony. P.S: czasem sobie myślę, że chętnie bym postrzelała.
  5. pierwsza strofa świetna - ciekawe obrazowanie, skiby składane w czarny różaniec - to jest to! dalej: skąd te mimozy? nie pasują! deszcz wystukujący 'muzykę pradawną' - nieciekawe czyli druga strofa jak dla mnie do poprawy 3 i 4 - bardzo piąta... ostatni wers jest ok, ale dwa pierwsze to się tak średnio postarałeś - mróz i ciepło z kominka, wybielona chatka, jeszcze brakuje mi tu ogniska domowego :) gdyby nie te kilka rzeczy, chyliłabym czoło przed przepięknym wierszem. a tak, jest tylko piękny :)
  6. Mrucz mi

    funerałka

    wyróżnia się. sprawnie poprowadzony z magicznym klimatem. lapidarny i pełen obrazów - taki, w którym każde słowo jest ważne. świetny. dawno nie czytałam tak dobrego kawałka. pozdrawiam!
  7. Na początek napiszę, że zainspirowało mnie to: pl.wikipedia.org/wiki/Histeria Teraz chyba mogę przejść do pierwszej części tekstu (dodaję w kawałkach, bo jak wrzucę całość, to nikomu się czytać nie będzie chciało). _______ W dniu skończenia piętnastu lat Mała Maciczka postanowiła wyruszyć w podróż. Wszystko dlatego, że była zbyt sucha. Wędrowała więc jajowodem w poszukiwaniu upragnionej wilgoci. W końcu dotarła do pięknego ogrodu, gdzie bluszcz zwisał girlandami z gałęzi starych drzew, a mech wspinał się po starożytnych pniach. Snuła się po krętych ścieżkach, żwir chrzęścił pod jej stopami. Pusto, wszędzie pusto - myślała Mała Maciczka i zaciskała wargi. Usiadła na jedynej widocznej ławce i czekała godzinami, sama nie wiedząc czego się spodziewać. Gałęzie starych topoli skrzypiały, a ona bezwiednie wodziła rękoma po zimnym, marmurowym oparciu ławki i wbijała wzrok w swoje stare tenisówki. - Bóg mi świadkiem, dawno tu nikogo nie spotkałem. Jak się tu znalazłaś? - Twardy, męski głos wyrwał ją z odrętwienia. - Byłam na... spacerze. - Odpowiedziała niepewnie, owijając kosmyk włosów wokół palca. - Mam nadzieję, że podoba ci się mój ogród. - Powiedział mężczyzna. - Owszem, jest bardzo piękny. Choć suchy. - Nie widziałaś jeszcze mojego zamku. Na planie kanadyjskim. Mam czternaście dużych pokoi i ogrzewanie podłogowe nie tylko w łazience... - Może mi się przedstawisz? - Nieśmiało zapytała Mała Maciczka. - ... telewizor LCD trzy miliardy kolorów meble ze skóry piec opalany drewnem bo zwykłe kuchenki już dawno są przeżytkiem cztery ekspresy do cappuchino kompa z core i7 dwa bentleye cztery kucharki pięć sprzątaczek lokaja doga niemieckiego który uzyskał w tamtym roku tytuł czempiona... - Może pospacerujemy po twoim pięknym ogrodzie? - zapytała głośniej Mała Maciczka. - Nie rozmawiam z takimi jak ty! - krzyknął oburzony mężczyzna. - Co? – Mała Maciczka zapytała zdziwiona. - Nie masz płaszcza od burberry co ty w ogóle nosisz na nogach gdzie masz Pieniądze gdzie torbę luis vitton no gdzie ty masz godność dziewczyno jesteś śmieciem gorzej niż gównem mojego doga czempiona konkursu w berlinie za którego zapłaciłem pół bańki - wrzeszczał mężczyzna - Wynoś się z mojego ogrodu nie pojawiaj się tu nigdy więcej no chyba że udowodnisz mi że stać cię chociaż na lekcje golfa u tigera woodsa. Mała Maciczka zaczęła się trząść. Krew gwałtownie napłynęła jej do policzków, buzowała w głowie. Poczuła jej smak w ustach, a potem gwałtowny odpływ. Słabość. Zimno. Znów ten narastający gniew, krzyk kiełkujący w ustach tak szybko jak rzeżucha na filmie z Davidem Attenborough. Krzyk, który zmieniał się w olbrzymie drzewo rozrywające jej usta, wbijające się korzeniami w płuca, z całej siły uderzające potężnymi gałęziami ramion. Cała była krzykiem, który zaciskał jej pięści; płaczem, który oplatał się sznurem na gardle. Nie mogła oddychać, fale roztrzaskiwały się o brzegi. - Wariatka, pieprzona wariatka. A teraz każdy przecież jeździ konno albo gra w golfa. Na platformie Wii. - Te słowa były ostatnimi, jakie Mała Maciczka usłyszała. Wszyscy mają Wii, a ona Playstation 2. Wszyscy grają, tańczą, śpiewają. Ona nie może, wrosła w ziemię. Korowody samochodów ledwie ją mijają, czuje ostry zapach spalin i drogich perfum, alkoholi. Stoi na środku drogi. Jesteś zapasową częścią do samochodu, którego nie ma. Taśmą video z pierwszym sezonem Miami Vice. Trwa epoka Lost i Starbucksa. Z ziemi wyrastają galerie handlowe, nasze dusze mieszkają w gadżetach, na najwyższych piętrach wieżowców. Skaczemy z okien.
  8. wzruszający. najbardziej mi się podoba z tych Twoich do tej pory czytanych! :)
  9. śliczny wiersz. taki 'historyjkowy'. widać, że masz wprawę i potrafisz dobierać słowa - tutaj nie ma żadnych zbędnych wyrazów. mimo tej oszczędności uważam, że to dobry tekst. ja wolę te rozgadane, przegadane - co nie zmienia faktu, że potrafisz pisać mądrze, ciekawie i ujmująco :) pozdrawiam!
  10. Mrucz mi

    wolny

    mądry, dojrzały tekst. poetyka też bardzo dojrzała, widać, że sporo piszesz. widać lekkość pióra. poza tym - zadziornie, dowcipnie. nie lubię tylko słowa 'wicher' w wierszach, 'wiatr' jest taki... bardziej naturalny :P dobrze skomponowany, zrównoważony - takimi słowami chyba można opisać ten wiersz.
  11. Mrucz mi

    zamyślenie

    tak jak obiecywałam - przeglądam Twoje wiersze i komentuję te, które szczególnie mi się podobają - właśnie tak jak ten. uwielbiam taki klimat, działają na mnie opisowe wiersze. udało Ci się utrzymać nastrój do końca, obrazy są bardzo wyraziste i korespondują z atmosferą wiersza (nie wolno podobno używać pojęcia atmosfera w stosunku do utworów lirycznych, ale ja je lubię i niech będzie :)). uczucie wszystkim znane w wierszu pierwsza klasa, jak dla mnie. tematyka nie jest może jakaś wielce oryginalna, ale wierszyk urzeka. to tylko taka moja całkowicie subiektywna opinia :) pozdrawiam!
  12. wiem :) ale u mnie będzie inaczej :P
  13. chyba jak w każdym filmie :) bo michał wiśniewski ma córkę Etienne. ma też Fabienne i syna Xaviera :D jakby co to nie jestem fanką wyżej wymienionej jęczyduszy :D e tam, chęć zdobywania i zaliczania nie równa się z brakiem ciekawego/ładnego wnętrza - nie popadajmy w zbytnie uproszczenia. wiem, że nie wszystko musi być opisane poetycko... ale zbytnia dosłowność i całkowite 'odkrycie' wszystkiego w opowiadaniu nie działa na jego korzyść, nie zwiększa estetycznej wartości, którą posiadają wszak nawet niektóre opowiadania nasycone wulgaryzmami. może warto chociaż coś zrobić z dialogami? nikt nie wygłasza takich długich, wyjaśniających wszystko monologów... a szczególnie w takiej sytuacji :)
  14. przyznam szczerze, że zachęcił mnie tytuł. nie dlatego, że jest wyjątkowo oryginalny. dlatego, że porusza kwestię, która jest mi bliska :D z zaciekawieniem zajrzałam do 'branżowego' opowiadanka, które okazało się być hmmm... delikatnie mówiąc... niesmaczne. nie dotrwałam do końca. erotyka z niższej półki na stronkę z erotycznymi opowiadaniami - tak bym to określiła. dobrze, że w dziale dla początkujących. zapewne brak Ci wprawy w pisaniu, rozumiem doskonale. ale brakuje tutaj też subtelności, łagodności. wszystko przesycone aromatem tanich perfum. kiepściuchno, bo nieapetycznie. naprawdę, TO nie musi być TAK pokazane. sceny porno zasadniczo różnią się od erotycznych. zastanów się, jakie chcesz pokazywać na forum, bądź co bądź, literackim. literatura umieszczona na tym forum chyba ma służyć innym celom, niż skłanianiu facetów do brandzlowania się przed monitorem. Pozdrawiam i nie obraź się za mój komentarz, życzę Ci postępów w pisaniu. P.S: a co do ciekawych scen erotycznych, to w literaturze rzadko na nie trafiam, ale polecam kino, polecam serial L Word, bo tam są one naprawdę ładne :D P.S2: imię Etienne kojarzy mi się z Michałem Wiśniewskim :D
  15. Marcin Erlin - a niech pozywają jak chcą, podobno w wolnym kraju żyjemy :) Nie o poparcie chodzi, ale jak się komuś podoba, to przecież jest to niezmiernie miłe, prawda? dzięki! Toby - ja nigdy nie wiem, czego chcę - zdecydowanie jest tym, czego najbardziej mi brak. Dziękuję za b. miły komentarz :) Oxyvia - dzięki, głosy można interpretować różnie - ja sama miałam głównie na myśli bardziej dosłowną interpretację - wspomnienia głównej bohaterki dotyczące trzech osób i ich problemów, ale starałam się napisać tak, by można to było przeczytać jako alterego K. Trzecia część jest już w trakcie pisania (wytrwam!), ale co będzie dalej - powiedzieć nie mogę z banalnego powodu - nie mam pojęcia. Nie wiem, jak długi to będzie tekst, ale chciałam, aby był 'większy' niż trzy części. Być może wplotę jakąś fabułę, dzięki któremu tekst będzie trochę łatwiejszy, mniej męczący i bardziej poczytny. Dziękuję bardzo! :))
  16. babo, to jest niewątpliwie trudny do interpretacji wiersz. dobry, ładnie skrojony - ale mimo wszystko przesłanie jest trochę mało przejrzyste. ale - czy ktoś mówił, że poezja ma być prosta i łatwa? prości i łatwi to mogą być tylko ludzie :) podoba się, choć czytałam Twoje lepsze. pozdrawiam i życzę pięknych dni po świętach, bo niestety święta się nam już kończą!
  17. Mrucz mi

    kołysanki o świcie

    wiersz prosty - acz ładny. oby więcej takich! - tego Ci na święta życzę :) pozdrawiam!
  18. K idzie, a plakaty spadają ze słupów. Dyndają na wietrze – szare, pomarszczone, martwe. Druty telegraficzne dzwonią zębami z zimna, a K nie czuje już palców, dłonie ma niewrażliwe i niezdarne. Tak właśnie zaczyna się koniec, najczęściej właśnie od palców – myśli K. Najpierw ręce. Zwisają przechodniom po bokach, a oni nie mogą ich podnieść. Niepotrzebny ciężar. Piasek wdziera się między popękane wargi, silny wiatr uniemożliwia oddech. Ludzie stoją na peronach, w korytarzach dworców. Ich bagaże leżą jak psy po obu stronach ciała, pociągi odjeżdżają i przyjeżdżają a oni nie mogą ich podnieść. Dworce coraz bardziej pełne i duszne, więc ludzie stają na środku ulic, zatrzymują się w drzwiach mieszkań, czekają. Powtarzają, że pojadą następnym, na pewno pojadą, bo przecież tak trzeba. Ale nie mogą się podnieść, już nigdy nie będą mogli, przez ten piach i wiatr, powietrze gęste i ciężkie, które kładzie się na barkach i przygina do ziemi. WSZYSTKIE ŚLEPE ULICZKI ZAKORKOWANE. 7.45, z głośników rozbrzmiał pierwszy komunikat. SYTUACJA TRWA OD OŚMIU MIESIĘCY I NIE ZANOSI SIĘ NA ZMIANY. POCIĄG ZE STACJI SDHGJSK WJEDZIE NA TOR DSLGG PRZY PERONIE DJGSLJG. DWORZEC NIECZYNNY. ZA UTRUDNIENIA PRZEPRASZAMY. WEŹ FRAGMENT PŁYTKI PCV I KŁAK SIERŚCI STAREGO KOTA Z PRZEDMIEŚCI ABY ZAPEWNIĆ ZDROWIE SWOIM DZIECOM. NAUKOWCY MÓWIĄ, ŻE NIEDŁUGO PRZESTANIEMY SPAĆ I UMIERAĆ. TO BĘDZIE WIELKIE NIESZCZĘŚCIE DLA ŚWIATA. NA SRI LANCE UROSŁA NAJWIĘKSZA GŁÓWKA CZOSNKU. TUBYLCY MÓWIĄ ŻE MIAŁA SMAK BIGMACA. ZAMIESZKI NA PRZEDMIEŚCIACH. LINIA PRZERYWANA KONTRA CIĄGŁA. WYPADKI. PROSIMY UWAŻAĆ I OMIJAĆ ŚRODEK ULICY. K mija plac Jana Pawła Drugiego, trzy ulice imienia JP2, Supermarket im. K. Wojtyły i Burdel imienia Karola Który Pozostał Człowiekiem. Przypomina jej się szkoła podstawowa imienia Papieża Polaka, do której miała okazję uczęszczać. K. spluwa na chodnik, zagryza wargi. Jej oddech jest płytki i szybki, wyrzuca z ust małe kłębki pary. GŁOSY Magda z klasy trzeciej: Wszystkie inne dzieci biegają tak super, mamo, i krzyczą, więc ja nie siadam i biegam z nimi dookoła klasy, korytarza, szkoły, podwórka i gabinetu pani dyrektor. To jest bardzo fajne, tylko trzeba uważać, bo ostatnio Patrycja dostała łokciem w oko i się przewróciła, no i jak tak leżała, to przebiegliśmy po niej wszyscy. Biedna Patrycja, żeby być taka niezdarna. Ja w sumie nie chciałam jej podeptać, tak jak Antek, no ale nie mogłam się zatrzymać, bo z tyłu byli Adam, Ola i druga Ola, tylko ta wyższa. Patrycja już nie biega z nami, ale Piotrek mówi, że to dobrze, bo była ciotą. No i Żaneta okłamała panią i powiedziała, że nie ma pracy domowej z przyrody, a dokładniej z mchów, bo babcia jej spaliła zeszyt, bo myślała, że to stare gazety. Ale głupia ta Żaneta, zupełnie jak Madonna. A co do tej Madonny, to nasza siostra bardzo ją lubi, bo ciągle o niej mówi i każdego z nas do niej porównuje. Papużka Adama nazywa się Czesio, a pani Klużna to już w ogóle jest głupia, bo ona nam każe czytać jakieś książki o dzieciach z Bulelbim i o jakiejś Ani, co nawet komputera nie miała i taty, co ma Forda Mustanga Giete. Tak jakbyśmy nie mogli obejrzeć filmu albo coś. Ostatnio Paweł przyniósł taki świetny co faceta nabili na hak a potem go zjedli, a zresztą teraz same fajne rzeczy grają. Pójdziemy do kina na film o dziewczynce, która wrzuca swojego brata do kanałów, bo jej zabrał kucyka Pony. A i jest jeszcze film o starszym chłopaku, który kocha osiem dziewczyn i oni się kochają przez cały film, ale dla mnie to nudne, bo o miłości. A ta Ania z książki to nie ma nawet telewizora, wiesz? Kupiła farbę do włosów od jakiegoś oszusta, a przecież mogła iść do Rossmana i kupić Palette tak jak ty, mamo. Aha, mamo, no i kupcie mi tego nowego ajpoda, bo ten mój jest już stary i passe. Karolina z klasy czwartej: Mamo ja nie chcę chodzić do szkoły, mam tego dość. No przecież wiesz czemu, mówiłam ci. No jak to nie mówiłam? Wczoraj i przedwczoraj opowiadałam o Michale. Niemożliwe. Chcesz żebym ci jeszcze raz wszystko powiedziała, prawda? No jak mam się nie mazać, przecież jest mi tak smutno. Nie lubię tej szkoły, ona jest głupia. Bo to było tak, że Michał się śmiał ze mnie, że nie mam takich długopisów Parkera jak on, i flamastrów Pentela, i farb plakatowych z Niemiec, i że nie mam nowej płyty Rihanny. Ja powiedziałam, że może nie mam takich fajnych rzeczy, ale nie jestem taka głupia jak on i nie naśmiewam się z koleżanek i że nie zjadłam klasowego chomika i rybek. Teraz nasza pani wymyśliła, że każdy może napisać na karteczce, co inne dziecko zrobiło złego i wrzucić do takiej kolorowej skrzyneczki, co stoi na biurku pani. Michał napisał na mnie dużo rzeczy. Namówił kolegów do tego, żeby mówili nieprawdę. A przecież tak nie można - ja wcale nie wrzuciłam zgnitego jaja do kosza na śmieci i to nie ja wpuściłam ropuchę do plecaka Martyny. No ale mamo, to naprawdę nie ja! Przestań mamo, posłuchaj mnie. Proszę cię, posłuchaj mnie.... eeeeee... Zrozum, proszę. To nie moja wina!
  19. jest ok, szukałam czegoś ciekawego w dziale, bo nie chciałam komentować słabych tekstów, po prostu nie potrafię - no i trafiłam na tą miłą dla oka recenzję ;) a nigdy bym nie powiedziała, że recenzja mnie ujmie. czyli nawet nie ok, tylko bardzo dobrze. pozdrawiam! :)
  20. Mrucz mi

    To Ezra Pound

    mgły są gęste i białe jak zsiadłe mleko blade i drżące jak twoja skóra kiedy siadamy rankiem naprzeciwko siebie na ławkach skradzionych z parku powiedz mi jak ktoś mógł i powiedz gdzie teraz spadają kwiaty białe i ciężkie jak mgła na czym chłopcy w duszny majowy dzień wyznają swoje pierwsze grzechy gdzie młodzież pije i zapomina gdzie po północy siadają cienie bezdomni palą pod latarniami w powietrzu zimnym i szklanym dlaczego ktoś ukradł właśnie dwie i dlaczego musimy zachować pozory te wszystkie reguły kłamstwa bańki mydlane ty z bukietem od kolegi ja w sukience ty czytasz jane austen ja jestem daisy miller przebieramy się czekamy na skrzypienie bram łamiesz wątłe łodyżki konwalii wyciągam ręce płatki na ramionach zdejmuję sukienkę
  21. Marcin Erlin - ależ mi miło :) Dzięki! Tylko głupio by było wstawić pierwszy tekst prozatorski do działu Z, nie uważasz? Pozdrawiam! P.S: Ładnie mruczysz :P Oxyvia - Dzięki za komentarz :))) Cieszę się bardzo, że tekst trafił do Ciebie! Za wytknięcie błędów również dziękuję, zaraz wezmę się za poprawianie (podeszew dziwnie mi brzmiało ;). No właśnie tytułu dawać nie chcę póki co, bo będę pisać kontynuację, tylko niech mi gorączka minie i kolokwia odejdą w niepamięć. Post doszedł, odpisałam na j-l. Pozdrawiam serdecznie :)))
  22. Dziś ulice są puste i wokół biel sączy się z nieba i z okien, wypływa z otwartych ust i uchylonych bram. K myśli o szpakach przymarzniętych do nagich gałęzi drzew, o mgle, która zmienia się w lód, szronie na szybach i łodygach bluszczu, które kurczowo zaciskają palce na nagich i zimnych ścianach. ‘Ja też nie chcę takiego końca’ – myśli K, ale koniec już trwa od dawna. Nie ma świateł w oknach, a do piwnic spływają niespełnione sny, znów jest siódma trzydzieści i znowu trzeba iść tą samą stroną drogi, ocierać się o szare i szorstkie ściany kamienic, plątać w spalinach i czekać na światło. Już formuje się szereg, niektórzy szykują się do wyścigu. Trwają w napięciu, w przyklęku, wpatrzeni w zegary, skupieni. Drżą im mięśnie, przedeptują z nogi na nogę, plują w zgrabiałe dłonie. Mężczyźni. Szurają butami o szorstki, lodowaty cement. Kobiety poprawiają makijaż, podciągają wyżej spódnice, podkręcają rzęsy, oliwią obcasy. Jeszcze raz przerzucają strony magazynów mody. Przecież trzeba się upewnić, dziś każdy gra o wielką stawkę. Codziennie do wygrania samochód, wygodny stołeczek albo ciepły fotelik. K stoi i zastanawia się, kto to funduje, przecież i tak w końcu nie ma żadnych nagród albo wygrana zabija, ze stołka się spada a z fotela wyrzuca ktoś inny i znowu to samo, tylko teraz paraolimpiada z nagrodą w mcdonalds albo przy telefonie. To i tak nie koniec, więc po co brać udział, lepiej popatrzeć – myśli K i po raz pierwszy tego dnia otwiera oczy. K wybiera kobiety, bo lubi patrzeć na ich zmagania. Są w pewnym sensie tragiczne, bo najpierw jest to całe ostrzenie obcasów, oliwienie podeszw i rozgrzewanie prostownic, żeby prześcignąć koleżanki. K zdejmuje okulary i wpada jej w oko chuda blondynka koło trzydziestki, która na pozór stoi nieruchomo, ale tak naprawdę ładuje do torebki świeżo zdartą kostkę brukową i macha tym Louisem Vittonem, upewnia się. ‘Dzisiaj prawie same blondynki’ – myśli K, bo obok Brukowej Damy stoją jeszcze dwie, jedna z nich niska i korpulentna o wielkich łapskach i szerokich barach. Wygląda jakby miała się miażdżyć konkurentki i przebijać ściany, oczy ma jasne i K myśli o cienkiej, jasnej warstwie lodu i spienionej, czarnej wodzie. K ma dobry wzrok i wie, że jeszcze inna piłuje kredkę do oczu, ostrzy i co chwilę sprawdza ją koniuszkiem palca, rozgląda się i poprawia grzywkę, obgryza paznokcie. Ale nie ma już czasu, wyścig się zaczyna. Brukowa Dama mierzy torebką i uderza w sam środek twarzy sąsiadki i wszyscy wierzą, że to wina tej drugiej, po prostu nie miała szczęścia i kwalifikacji. Teraz czasy się zmieniły, już nie ma konkursów na najdalej latające dyplomy. Liczy się postęp, wygoda i szybkość. Noże zostają wbite na zawsze, ale to nic nie szkodzi – K widzi, jak kobiety wyciągają nowe komplety oraz egzemplarze przygotowane na specjalną okazję. Zostało już tylko kilka. W całym tym zamieszaniu popękały obcasy i połamały się nogi. Mimo półcentymetrowej pokrywy makijażu pot pojawił się na twarzy Brukowej damy, wyraźnie widać żyły na czole. Zaciska spierzchnięte usta, Luis Vitton wypada jej z rąk. Przeceniła się, myśli K. Zostało tylko kilka czołgających się kobiet, którym wysiłek wyciska łzy z oczu. Zdecydowaną przewagę ma niska dziewczynka, w warkoczykach i spodniach. Z daleka widać jej uśmiech, już, już dobrnęła do mety, do stóp pana z wielką, złotą kelnerską tacą. K wie, że dziewczyna i tak przegra, nie ma co się łudzić, bo nie ma czarnych kabaretek, odsłoniętych nóg i wypiętych silikonowych piersi. Ale złudzenia trwają chwilę, bo na koniec i tak wygrywa facet, który szedł na samym końcu albo i w ogóle nie brał udziału, a K zapala papierosa. Z zainteresowaniem przygląda się walce o pióro, w której wygrywa ten, kto skonstruuje najpiękniejsze zdanie. Zawody jednak szybko się kończą, bo nikt nie jest w stanie przebić sformułowania ‘Ja pierdolę kurwa mać, o jebane, co to kurwa za w chuj zjebany dzień żeby kurwa nikt nie napierdalał tak wykurwiście jak ja, do chuja pana naszego jebanego, kurwa amen mać’. K już od dawna wie, że lepiej zamknąć oczy, że lepiej stanąć, bo wszystko inne nie ma sensu. Wie, że już lepiej siedzieć za kratami okien i balkonów, leżeć i czekać, aż bluszcz oplecie nogi. Zanurzyć się w dusznym zapachu więdnącej maciejki albo stanąć między światłami i rozłożyć ręce. Tak jak teraz. Liczyć ozdoby choinkowe na słupach i krople deszczu na drutach telegraficznych. Czekać na marsz, który właśnie nadchodzi. Oni maszerują i noszą jednakowe mundury. Wszyscy mają taki sam kolor włosów, zamknięte oczy i brak jakichkolwiek rysów twarzy. Przechodzą równym krokiem tylko na zielonym, chociaż nic nie nadchodzi z naprzeciwka, nikt nie zamyka bram i nie sypią się gruzy. Zamknij oczy, prawa, lewa, prawa, lewa, trzeba iść równym krokiem i bić w werble, cały czas ten sam rytm. K zaciska pięści w kieszeniach płaszcza i czuje, jak materiał pęka bezgłośnie, poddaje się i milczy. „Gdzie ten charakterystyczny trzask i opór rwanej tkaniny” - myśli K.- ” Takie w tych czasach robią ubrania, cholera.”. K nie podnosi głowy, bo i tak nie dostrzegłaby spiętrzonych chmur, tylko kominy i dym, płaskie dachy i martwe gołębie, balkony bez wyjścia. A tak bardzo by chciała wysunąć się z szyku, przejść na czerwonym i biec, uciekać przed orszakiem, kamieniami i brzęczeniem os. Stanąć na środku i patrzeć, jak korzenie drzew rozdzierają ściany, jak budynki sypią się niby domino i żeby choć parę osób zapomniało o orszaku i o zielonym, o tych przeklętych książkach ze spisem wszystkich możliwych zdań i wykazem myśli, jakie mogą człowieka nawiedzić. Ale K wie, że nie ma takiej możliwości, że ona ani nikt inny nie ma wystarczająco siły, żeby zrobić nawet pierwszy krok. Rzeki niosą nasze marzenia i krzyk, połamane kości. Rzeki milczą i pokrywa je lód. K skręca w bok, jest sama, na szczęście. Wreszcie tylko latarnie i zimna mgła, bezpańskie koty wyglądające z piwnic. Można oddychać, nie widać nieba. K łudzi się, że dalej coś się zmieniło, że to nie ta droga, że zbłądziła, że może to inne miasto. Śmierdzi smołą i dymem i K wie, że przecież tu wszystkie drogi wyglądają tak samo, a ściany mają jeden kolor. Spokój nie trwa długo, rozbrzmiewają wrzaski mew i z naprzeciwka zmierza demonstracja. K chowa się w zaułku, przytula do zimnej ściany i tylko patrzy, bo zostało jeszcze zbyt wiele czasu. Mężczyźni w żółtych płaszczach i różowych spodniach trzymają zaostrzone kołki w dłoniach. K czuje ostry jak pieprz smród alkoholu. Między mężczyznami są i kobiety, nagie i brudne. Wyciągają ręce w kierunku rozpiętych rozporków i koszul, część z nich w zaawansowanej ciąży i z zapadniętymi żebrami. Całej defiladzie przewodzi pstrąg odziany w skórę, dzierżący krzyż między wzniesionymi płetwami brzusznymi. K zastanawia się przez chwilę, w jaki sposób rybol wciągnął glany na ogon. Precz z ugandyjską okupacją Polski. Tajwańczycy do Górskiego Karabachu. Heil Benedicti. Zabić wszystkie szczury-pedały, molinezje-lezby i koty perskie (transwestytów). Żydzi jedzą ryby! Babcie z kiosków, dziurawcie prezerwatywy i wyborczą… K mieni się w oczach od feerii barw i chwytliwych haseł. Kręci jej się w głowie od świdrujących wrzasków i skandowania „Kto Nie Skacze Nie Zna Zmierzchu Hej Hej Hej”. Od smrodu spoconych ciał i alkoholu chce jej się rzygać, więc wciska się w zaułek najdalej jak można, rwie płaszcz i dziurawi spodnie. Defilada mija, hałas ucicha, ale smród nadal unosi się w gęstym i nieruchomym powietrzu. K biegnie. Wpada w tłum roznosicieli ulotek, zostaje zasypana papierem, ulotki ma we włosach, wepchnięte za bluzkę, do torby i rąk. Chcesz haluny? Weź zinnacik. Wypij tussipect i poczuj się jak młody bóg dla studentów promocja trzydzieści procent. Prozaczek dobry na wszystko. Nowe centrum mody w gmachu byłego muzeum narodowego zapraszamy. Festiwal ostra jazda kondomy za darmo zwierzęta mile widziane zapraszamy rodziców z dziećmi. Parafia pod wezwaniem świętego Lecha zaprasza serdecznie na akcję kup księdzu wino a grzechy będą ci odpuszczone dodatkowo sprzedajemy naboje po 4gr naboje idealne na pederastów, Żydów i lewaków. Koniec z sąsiadami skuteczna dezynsekcja zadzwoń do nas. Wyższa szkoła mody i hajlajfu zaprasza wszystkich którzy nie są passe na kursy JAK BYĆ HAUTE COUTURE praca gwarantowana. K otrząsa się, opróżnia torbę, odbiega kawałek dalej. Dopiero 7.40, dlaczego to już się zaczyna. Hycle krążą po ulicach i łapią tych, co nie mają krzyża na szyi, rozdzielają zakochanych na zawsze. Mgła wysysa wszystkie sny, które wypadły z okien i światła, które zbłądziły w labiryntach jednakowych ulic. K słyszy jak woda spływa po ścianach cienkimi strużkami i myśli przez chwilę, że to niebo płacze, ale błąd, przecież jego już nie ma. Zostały tylko podarte błękitne sukienki i bluszcz, który i tak woli zarastać cmentarze.
  23. bardzo ładny 'opowiadany' wiersz, chociaż nie mój obszar zainteresowań i nie do końca go też rozumiem ze względu na tematykę. mimo wszystko wczułam się :) pozdrawiam, Katarzyna
  24. Rachel Grass, Pan Biały - dziękuję bardzo i pozdrawiam również ;) Joanno! Cieszę się bardzo z tego pozytywnego, ciepłego komentarza, jak również z kolejnej, ciekawej interpretacji :) Na faceta też można spojrzeć jako na gwałciciela, ale nie sugeruję żadnych nowych spojrzeń, a tym bardziej tak brutalnych w niedzielny poranek :) Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim, bardzo mi miło!
  25. w wieku piętnastu lat podobno miałam się zachłysnąć a potem skaleczyć zwiesić z balkonu spaść uznali więc że bezpieczniej jest spać tak jak wszyscy którzy możliwości nazywają snami czekałam na spełnienie obietnic wybudzenie papierowy abażur maj duszny od deszczu i bzów przyszedł pierwszy z tym czego pełno w telewizji całował do woli i nadal zaciskam szczęki i powieki zamiast zrobić to z życiem umierałam powoli jak gwiazdy spadające w oknach ostatnie kwiaty na balkonach kiedy po ścianach wdrapuje się mróz chciałabym wiedzieć o której był koniec 22.22 czy 16.13 i jaką muzykę grali na krakowskim bruk jest jak łyse łby teraz stoję z wami zamiast chodzić po mchu pijanym deszczem żywym
×
×
  • Dodaj nową pozycję...