ależ zacna proszę pani,
z wielkim wstydem zawiadamiam.
nasze wiersze się zwąchały.
strofka w strofkę, nie przesadzam!
nasze wiersze się zwąchały
w almanachu kontrpoezji:
na sąsiednich stronach spały -
limegiryk z epilezją!
ach, moja jest epilezja,
w elizyjskie odziena mgły:
droga jest mi jak wena,
z mojej ledźwi zrodzena,
jak matka, żona i córy.
limegiryk, otóż tak:
takie rymy rżną na wspak!
jakże to tak?
gdzie tam finezja?
co za kaczka niesłychana.
trzeba pojąć konsekwencje:
głoska z wersu może sama
metafrużyć w katelepie!
trzeba dość do zajednania.
ja do pani jasno piję -
byle pani sobie sama
z mojej racji nic nie wzięła!
trzeba wtedy gnać do dzieła.
byle razem, ali w zgodzie
postępując tak, by nie bać
zagazować dzieci w płodzie!
lekki degaż latorośli -
to nikomu nie zaszkodzi!
proponuję zatem kupaż
wina strużek ku osłodzie
knowań mordu najsampierwszo
wiernie pani zaprzysiężon!