Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marcin_Erlin

Użytkownicy
  • Postów

    973
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marcin_Erlin

  1. Ale o so choci? Wytnij - wklej? phrosze barso... Zbigniew Nienacki: Artykuł "»Mańki« Andrzeja Kuśniewicza" -------------------------------------------------------------------------------- 1 Pamiętam dobrze ów grudniowy mroźny wieczór, gdy klucząc między zaspami śniegu wpadł do mnie prosto z autobusu miejscowy nauczyciel wiejski i wyjął zza pazuchy tomik wierszy, który kupił w mieście. Bo to chyba tylko jeszcze po wsiach bywają ludzie, co to w księgarniach nabywają poezje bez żadnego wyboru i rozeznania, po to aby im ubarwiła codzienność albo zgoła zbliżyła do osób, które piszą je w tętniących gwarem i jaśniejących blaskiem wielkich miastach. Przekartkował tomik w autobusie z zamarzniętymi szybami, a teraz w mojej rozgrzanej bukowym drzewem pracowni pokazał mi werset, zdumiewający dla niego i chyba trochę przerażający: Paweł z Tarsu spadł z konia, gdy Boga zobaczył - Ja nie spadnę. I patrzył na mnie, abym mu wyjaśnił to zdanie w stylu: „co poeta chciał przez to powiedzieć”, bo choć styl ten czy też metoda została przez krytyków literackich od dawna wyśmiana, to jednak nie sposób było i nie sposób będzie inaczej uczyć dzieci i młodzież rozumienia poezji. A gdy milczałem, nie chcąc się w tę sprawę zbytnio angażować, stwierdził krótko: „Oni tam w Warszawie mają wielką siłę przebicia. Nie to co pan albo ja.” Odkąd bowiem podobnie jak i on wrosłem w Mazury, w ów kraj pełen jezior i lasów przepastnych, mimo gorliwego ateizmu zdarza mi siep czasami dopuszczać chwile zwątpienia, przynajmniej raz w roku wierzę w istnienie diabła, a także Pana Boga. I gdybym tak, na przykład idąc do studni z wiadrem pełnym wody, raptem ujrzał przed sobą Pana Boga, to wiadro wypuściłbym z ręki, a na polowaniu zgubiłbym sztucer firmy "zbrojovka", a może zrobiłbym jeszcze coś znacznie gorszego. Brak mi owej zimnej krwi i żelaznego opanowania, a może po prostu brak mi towarzyskiego obycia, które powinno cechować współczesnego pisarza. Od tamtej chwili minęło trzy lata, a przecież zdanie to drążyło mnie jak kornik lub kołatek i od czasu do czasu pukało do mego mózgu pytaniem: „Jakiż to jest ów człowiek, tak odważny? I skąd się bierze ta jego odwaga?” Bo przecież wyjaśnienie zagadki nie kryje się jedynie w fakcie, że ów poeta nie może spaść z konia, ponieważ na koniu zapewne nie jeździ. Ale ma to zdanie sens znacznie głębszy, metaforyczny, jak to zwykle w poezji się zdarza. Poszedłem więc ścieżkami jego poezji, przebrnąłem przez gąszcze prozy i wreszcie zrozumiałem, że człowiek, który ma tak bogatą galerię przodków - Augusta Mocnego i Filipa Pięknego - jak bowiem pisze: „W galeriach przodków dobierałem twarze: - mógłby być August Mocny albo Filip Piękny” - człowiek, który z taką swobodą przemierza epoki, zmienia czas i kostium historyczny, z beztroską wciela się w kochanka carycy Elżbiety, ma poczucie, że jest Tym, Tamtym i Owym, nawet Strusim Szachem, szatanem i demiurgiem, cała śródziemnomorska kultura i nie tylko ona gotuje się w nim jak magma wulkaniczna i wystrzela w górę świetlistymi racami, bywał na dworach i państwowych posadach, tu, tam i ówdzie, jego życiorys zająłby kilka stron papieru kancelaryjnego, owiewa go kadzidło krytyki literackiej - to taki człowiek na pewno nie spadnie z konia, gdy zobaczy Pana Boga. I jeśli niekiedy wyobraźnia podsuwa mi scenę jak z powieści Bułhakowa, gdy to diabeł pojawił się nagle wśród moskiewskich literatów, że Pan Bóg przychodzi na zebranie oddziału warszawskiego ZLP - to widzę, jak mdleje Putrament, pani Auderska pada na kolana, dostrzegam pobladłą twarz Drozdowskiego i Gaworskiego, Dobraczyński chwyta się za serce, bo czy dość gorliwie służył wierze katolickiej. I tylko on jeden jest spokojny, zimny, opanowany. Podchodzi do Pana Boga i pyta jednym z wielu języków którymi świetnie włada. „Jak się Pan czuje? Czy dobrą miał Pan podróż? Nazywam się Andrzej Kuśniewicz.” I Pan Bóg poczuje się zaszczycony. Bo trzeba mieć ten szarm, ten sznyt, kindersztubę, galerię dobrych przodków nawet w socjalizmie. I w taki oto sposób zdanie z wiersza Piraterie wytłumaczyłem zaprzyjaźnionemu ze mną nauczycielowi wiejskiemu, który jeśli czyta wiersz, to lubi wiedzieć, co poeta chciał przez ten wiersz powiedzieć. 2 Uczono mnie kiedyś - ach, czego mnie nie uczono? (wszystkiego oprócz układności) - że poezja stanowi najdoskonalszą szkołę dla prozy. Powieściopisarz czy nowelista, gdy przejdzie przez surową dyscyplinę poetycką, nasyca prozę celną metaforą, czyni ją soczystą, barwną, potrafi dokonywać znakomitych skrótów myślowych i obrazowych. Mieczysław Jastrun mówił mi kiedyś, że „poezja, proszę pana, to po prostu dobrze zbudowane zdanie”. Nie sprawdza się to w przypadku Andrzeja Kuśniewicza. Jego proza jest barwna, pachnąca, soczysta, potoczysta, melodyjna, pełna celnych metafor, przypomina ciało obłej kobiety o miękkiej, gładkiej, pachnącej perfumą skórze. Natomiast poezja - robi wrażenie suchej, kostycznej, pozbawionej klimatu i temperatury, przypomina starą pannę z kościstymi kolanami, pannę, która miewa czasami dziwne sny. A przecież, sądząc po chronologii publikacji, przeszedł on szkołę poezji, zanim stał się prozaikiem. Niektórym poetom wydaje się, że wystarczy rozrzucić słowa po całej kartce papieru, zrobić z nich schodki w dół lub w górę i oto napisało się wiersz. A przecież to nic trudnego zebrać owe słowa i napisać je w zwykłym prozatorskim toku. Wtedy ujawnia się prawda, że jest to źle zbudowane zdanie, bez podmiotu i orzeczenia, bez rozwinięcia, bez właściwego rytmu i melodii, niekiedy nawet zaczynające się od „więc”, czego nie zniesie polonista nawet w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Gwoli prawdzie Kuśniewicz zdania od „więc” nie zaczyna. Ale zdarza mu się pisać w takim stylu: W hoteliku Chantecler na czwarte piętro po schodach bez windy ona zaniesie walizy (perła - nie dziewczyna ta Madeleine) niech ona niesie bo mięśnie białe Ło- Dygi (jak trzcina cukrowa słodkie - No) do Nieprzytomności. Niech się podźwiga ręce urwie ramiona powyrywa od pach łydki ma młode niechże - - niechże chociaż od Pasa wniesie nasze Odpasienie z piętra w piętro. (z tomu Czas prywatny) Wydaje mi się, że najbardziej porywające w tym wierszu jest słowo „łodygi” pisane z dużej litery i podzielone na sylaby. Bo co innego znaczy „łodyga”, a zupełnie inne skojarzenia daje to samo słowo podzielone i z dużych liter - „Ło-Dygi”. Bo zarazem jest to „ŁO” i przypominają się owe „dygi” nóg, a więc jest w tym coś perwersyjnego, dwuznacznego, smakowitego, szczególnie, gdy od dołu podgląda się Madeleine (ach, co za banalne imię, „Madeleine do stołu nam podaje”, walizki nam odnosi), Madeleine ma świetne uda podobne do łodyg, które dygają „do Nieprzytomności”. Świetne jest także owe „Odpasienie” pisane z dużej litery. Chodzi o to, że facet się odpasł, ma duży brzuch i nie może sam wnieść na górę walizek w hotelu Chantecler na czwarte piętro bez windy. Proszę mi wybaczyć, jeśli poeta co innego miał na myśli, ale i ja, i mój przyjaciel, nauczyciel wiejski, przeanalizowaliśmy ten wiersz w rozmaite strony i tylko ten jedyny wariant wydał się nam do przyjęcia. Ale jaką by przyjąć Interpretację - poezji to w tym nie ma. Albo inny wiersz, zatytułowany Lokomotywa, który tak oto brzmi: Weronika kolana podmiejsko na te wawerskie piaski Dźwiganiem niezdarnie okrakiem twardo - bo ostry kant cyckami w dół po szynach z progu na próg - grzywą od dołu narowisko więc ją szybko Łakomo Tył (a tu już gwizd zaraz naczelnik stacji zaraz pan naczelnik stacji wyrwie zielony semafor) (z tomu Czas prywatny) No i tak to jest, proszę państwa. Tego wiersza nie potrafił ruszyć nawet taki, co krzyżówki w "Przekroju" rozwiązuje, a i nie rozszyfrowało go kilku poetów, którzy u mnie latem w gościnie bywali. Bo cóż to znaczy, na przykład: „cyckami w dół po szynach”? Czy chodzi o to, że lokomotywa ma cycki, czy też za przeproszeniem bohater tego wiersza robił to z Weroniką na szynach i spłoszył go gwizd nadjeżdżającej lokomotywy? A może rzecz w tym, że ktoś ma ochotę kopulować z lokomotywą i do tego łakomo, od tyłu, ale naczelnik wyrwał semafor i lokomotywa odjechała. Ale co ma z tym wspólnego owa Weronika? Nie, moi drodzy, mylicie się. Chodzi poecie po prostu o to, że wybrał się z Weroniką na podmiejskie wawerskie piaski i wsiadał do pociągu od tyłu. I kiedy tak wsiadał do pociągu od tyłu, rożne myśli mu po głowie przebiegały o tym, żeby Weronikę, żeby lokomotywę, i tak dalej. W końcu szybko wsiadł do tylnego wagonu i odjechali. To jest chyba w gruncie rzeczy dobry wiersz, a jedynie zbyteczne są owe „kolana podmiejsko”. I tak oto w małej mazurskiej wiosce, gdzie mieszkam, rozsmakowaliśmy się w poezji Andrzeja Kuśniewicza, czytamy ją, analizujemy, stajemy się dzięki niej coraz bardziej wygimnastykowani umysłowo. Kto wie, czy mój przyjaciel, nauczyciel wiejski, nie napisze pracy magisterskiej o poecie Kuśniewiczu. Myślę, że jednak do tego nie dojdzie, odkąd zapytał mnie, czy Andrzej Kuśniewicz mieszka w stolicy i pali cygara. Domyśliłem się, co ma na myśli, owe jego ukraińskie parantele i paralele, galerie przodków, którzy na majętnościach siedzieli, arcyksiążąt i Erzherzogów oraz "Kroniki dworskie". Dałem mu tedy wyraźnie do zrozumienia, aby raczej poezji współczesnej nie wierzył, bo dużo w niej zwykłych nieścisłości w rodzaju tej o cesarzowej chińskiej, którą zapłodniły wieprze, bo z nauki o biologii wiemy, że to niemożliwe, oraz dużo w poezji zwykłych przechwałek w rodzaju tej, że przy narodzinach poety były ze snów wzięte dzikie świnie Dydony, podarunek Circe, choć poeta stanowczo stwierdza: Przy mej kołysce słyszałem wyraźnie ich głosy. Tupot racic. Kwiczenie. Mlaskanie ciepłych ryjów. Jazgot. Mimo to, ilekroć po zebraniu POP śpiewamy: „Panowie w stolicy kurzyli cygara, marzyli o braciach zza Buga” wcale nie jestem pewien, czy mój przyjaciel nie ma na myśli Andrzeja Kuśniewicza. Jedyną radą, aby nie zrobił donosu, jest przekonanie go, że poezja nie mówi prawdy. Ale co on ma wtedy zrobić z Mickiewiczem? Niestety w poezji Kuśniewicza też jest o cygarach: Cygara cieniutkie cieniusieńkie na słomce Jedno od drugiego zapalał - O - dym do oka - Oj - dym do oka. A właśnie. 3 Zastanawiającą sprawą - a nie podniósł jej żaden z naszych kuśniewiczologów z Feliksem Fornalczykiem na czele - jest głębokie i przepełnione namiętnością uczucie, jakie poeta żywi względem carycy Elżbiety Pietrowny. Niemal w każdym tomiku, a w Pirateriach nawet trzykrotnie, z ogromną czułością wspomina jej „Poziomkowe poziewanie” i swoje sprzed dwustu lat, intymne „tęte-à-tęte”, gdy ją odwiedził jako cesarski poseł z cesarskiego Wiednia. W jednym wierszu będzie nam Elżbieta Pietrowna świeciła swoim „cesarsko-białym ciałem”, będziemy ją widzieć i w "Przydybaniu", gdy: Oto Elżbieta całościowa w sobie od piwnicy do strychu od pięt do kokosznika zwiesza z drabiny tronu potrawy swoje (Piraterie) Spotykamy ją w Balladzie Buffo o Carowej Elżbiecie, gdzie to pojawia się Kuśniewiczowi: - jakby Diana z Maskarady przebrana w chłopca strój. Po dwustu przeszło latach ten obraz we mnie trwa: te oczy, usta, brwi, ramiona i szelest stóp w lustrach posadzki jak w jeziorach. A naprzeciwko cesarzowej - ja cesarski poseł z cesarskiego Wiednia na rozkaz-kaprys Imperatorowej przebrany w strój tyrolskiej Małgorzatki. (Piraterie) Co on tam wyprawiał w buduarach Elżbiety - mniejsza, z uwagi na młodzież, dla której książki także pisuję. Faktem jest, że Kuśniewicz musiał z Pitra uchodzić. Jak sam pisze. Gdym po Elżbiecie sławnej tęskniąc z rozpaczą w sercu uchodzić musiał. Zjawił się z Zofiówce u boku słynnej „Pięknej Bitynki”, ale to już zupełnie inna sprawa. Nas - smakoszów jego poezji - ciekawi osoba Elżbiety Pietrowny. Bo zaiste, zadziwiający to obiekt uczuć trwających w Kuśniewiczu przez dwa stulecia. Rozumiem owe ciche, skrywane resentymenty, jakie pisarze starej daty, rodem z Galicji, miewali i mają ku Najjaśniejszemu Panu Franciszkowi Józefowi. Nas, zamieszkałych na Mazurach, także niektórzy oskarżają o skrywaną sympatię do cesarza Wilhelma, a to za przyczyną największego poety mazurskiego, Michała Kajki, który piękną strofą raz zwrócił się do Cesarskiego Majestatu, choć nie krył się za tym faktem brak patriotyzmu, lecz po prostu wynikało to z ówczesnej mody. Rozumiałbym także uczucie do carowej Katarzyny Drugiej, ową cichą, skrywaną namiętność cechującą ludzi nieśmiałych. Pamiętam, że pierwszą książką, którą od deski do deski przeczytałem po rosyjsku, były: Lubownyje utiechy Jekateriny Wtoroj, pióra niejakiej Orłowej. I do dziś wspomnienie o uciechach Katarzyny budzi we mnie dreszczyk emocji. Ale Elżbieta Pietrowna? Owszem, prowadziła pomyślną siedmioletnią wojnę z Prusami, założyła Uniwersytet w Moskwie i Akademię Sztuk Pięknych w Pitrze, ale żeby zaraz aż tak... Spróbowałem szukać wyjaśnienia w psychoanalizie, gdyż jak twierdzą niektórzy, zapewne nie bez kozery, jestem lepszym psychoanalitykiem niż pisarzem, a to dlatego, że w dwunastym roku życia przeczytałem Wstęp do psychoanalizy Freuda, a potem na pamięć wykułem się wykładów dr Horneya i Sullivana, czego się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie wyparłem, albowiem jestem istotą inteligentną i konformistą. Jako autor Wstępu do autoterapii mam oczywiście świadomość, że istnieje jednostka chorobowa o nazwie „pseudologia phantastica”, gdy to istota ludzka usiłuje odgrywać, z powodzeniem lub nie, wymyśloną przez siebie rolę, niejako wciela się w jakąś inną postać. Podczas ćwiczeń z psychoanalizy rozpatrywaliśmy, na przykład przypadek młodego człowieka, który zwiedzając pałac w Nieborowie zakochał się w portrecie Anny Orzelskiej, córki Augusta Mocnego, zwanej „błękitną”. Ów młody człowiek uważał się za jej kochanka i przeżywał z nią rozmaite przygody. To była właśnie owa „pseudologia phantastica”, znana nawet nie humanistycznym psychiatrom. Ale krytycy literaccy - także nie bez przyczyny - mówią o tzw. „kreacji”, „kreacjonizmie”. Jaka jest więc różnica między „kreacją” a „pseudologią phantasticą”? Jest to sprawa ważna, gdyż pierwsze pojęcie zasługuje na pochwałę, a drugie oznacza chorobę. Otóż różnica pozostaje niewielka, istota sprawy kryje się w bezinteresowności, która jak zwykle bywa najbardziej podejrzana. Jeśli aktor z polecenia reżysera i za odpowiednią gażę gra na scenie rolę Otella czy Napoleona, to jest to „kreacja”. Ale gdy to samo robi w domu - za darmo - to jest to już „pseudologia phantastica”. Skoro więc Andrzej Kuśniewicz odgrywa rolę cesarskiego posła i kopuluje z carową Elżbietą Pietrowną za pieniądze z wydawnictw, a w życiu prywatnym tego nie robi, to nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z „kreacją”, czyli sprawą godną pochwały. Ale to w niczym nie wyjaśnia przyczyny, dlaczego za obiekt swych uczuć wybrał właśnie Elżbietę Pietrownę. Wniosek pozostaje jeden: psychoanaliza nie jest przydatna do badań nad twórczością Andrzeja Kuśniewicza. 4 Wspomniałem już nieco wyżej, że zdaniem niektórych krytyków literackich poezja jest dobrą szkołą dla prozy, co w przypadku Andrzeja Kuśniewicza się nie sprawdziło. Ważniejszym wydaje się fakt, że złe obyczaje w poezji przeniósł on do swojej prozy. Mam tu na myśli ów kreacjonizm, niekonkretność i niekompetencyjność, rozwichrzenie i ahistoryczność, która uchodzi w poezji (czy aby słusznie, panowie?), ba, w poezji ma nawet urok, ale w prozie bywa denerwująca. W poezji bohater może sobie zmieniać epoki i kostiumy jak rękawiczki na dworskich balach, mieszać rekwizyty i w ogóle robić wszystko, co dusza zapragnie, albowiem, jak wiadomo, „poetom wszystko wolno”. Gorzej z prozą, do której tego rodzaju obyczajów przenosić nie należy. Posłużę się zresztą tylko jednym przykładem, jako że jest to szkic poświęcony poecie Kuśniewiczowi, a nie Kuśniewiczowi prozaikowi. Czy Instytut Badań Literackich z sobie znaną wnikliwością ustalił, na przykład, rok urodzin bohatera powieści Kuśniewicza Trzecie królestwo? Bo na stronie 281 pisze on: „Berlin 1918, gdy miałem zaledwie cztery lata”, czyli bohater urodził się w 1914 roku, a o kilka stron dalej, na stronie 287, stwierdza: „na pewno skończyłem wtedy lat czternaście, pamiętam doskonale, gdyż był to rok 1929”, czyli - jeśli znam trochę rachunki - urodził się w 1915 roku. To, rzecz jasna, sprawy bagatelne, pamięć może zawodzić bohatera i autora. Ale czy IBL ustalił, kiedy bohater Kuśniewicza ukończył prawo i na jakiej uczelni, skoro po wyjściu z obozu koncentracyjnego staje się zaraz wziętym i cenionym adwokatem, a autor taki daje mu życiorys: „Przypominam sobie atmosferę tamtych lat. Własną młodość. Berlin 1918, gdy miałem zaledwie cztery lata, i Berlin 1928, kiedy skończyłem czternaście i zacząłem brać udział w ruchu, w szeregach czerwonej organizacji młodzieżowej, odłamu Czerwonego Frontu; a także i Berlin 1933, gdy ukończyłem dziewiętnaście lat i po raz pierwszy mnie aresztowano, a potem wkrótce wypuszczono, by następnie, z końcem tego samego feralnego, tragicznego i złowrogiego roku, znów mnie przyskrzynić, tym razem na dłużej; i krótki okres wolności aż do zimy 1937; i ponowne aresztowanie; i następnie od 1938 roku aż do końca wojny - obozy. Jeden, drugi, trzeci” (str. 281). Wynika z tego niezbicie, że nasz bohater kończył prawo i robił aplikanturę w obozie w Dachau, czyli nie było tam tak źle, jak to niektórzy inni sugerują. Myślę jednak, że nie to miał Kuśniewicz na myśli, a cała sprawa kryje się w nadmiernej tolerancji, jaką krytycy literaccy odznaczają się wobec kreacjonizmu i w ogóle utworów poetyckich, co poetów do tego stopnia rozzuchwala, że czynią podobnie w prozie. Słusznie więc pisze Feliks Fornalczyk w szkicu o Kuśniewiczu zawartym w jego tomie esejów Znani i nieznani, że „w osobie Kuśniewicza pojawił się nam więc jeszcze jeden kresowy poszlachecki rezoner i mistrz narracji, ewokujący różne pasma szeroko rozumianej przeszłości”. Zbyt cenię sobie Feliksa Fornalczyka, abym oprócz uznania nie dostrzegł w tym zdaniu odrobiny uszczypliwości. Wszak owi kresowi rezonerzy często lubili mijać się z prawdą, a największym spośród nich był Radziwiłł Panie Kochanku. Powiada także Feliks Fornalczyk: „Można przytoczyć wiele przykładów tego, jak poezja i proza Kuśniewicza wzajemnie się przenikają i uzupełniają, choćby owe igraszki literowe i ustawiczne poddawanie weryfikacji znaczeń poszczególnych słów.” O tym przenikaniu wzajemnym - wspomniałem także. Ale czy zawsze owe przenikania służą dobrze poszczególnym rodzajom? Krytycy literaccy poezji rzadko dziś używają określenia „prozaizm” w odniesieniu do treści i formy niektórych utworów. A przecież w przypadku poezji Kuśniewicza warto przypomnieć ten termin, bo one to - owe prozaizmy - odbierają wiele wartości jego wierszom. Co do mnie - nie wiem, czy Andrzej Kuśniewicz, przywykły do chóru pochwał, obrazi się na mnie czy też zechce wyciągnąć jakieś wnioski dla swej materii literackiej. Nie pragnę wcale, aby zobaczywszy Pana Boga, jak Paweł z Tarsu zaraz spadł z konia. Ale czymś właściwym, wydaje mi się, byłoby, aby po prostu zsiadł z konia i nieco wstydliwie się skłonił. Choćby z powodu swoich wierszy. Kończąc, chciałbym przekazać czytelnikom receptę Andrzeja Kuśniewicza na „zażywanie” i zacytuję jego wiersz, zatytułowany Doświadczenia w zażywaniu. Zażywałem przyjaciół wedle metody naukowej: A - w rozgotowanym kompocie czyli współczującym rozumieniu, B - z chrzanem współtworząc z nimi korzenne przyjemności. C - w postnej grochówce z mańki. Piraterie) Otóż to, moi państwo. Tak „z mańki” zażywał krytyków literackich Andrzej Kuśniewicz, oferując się im raz to w rozgotowanym kompocie, raz z chrzanem, można dodać, z pieprzem i cebulą, a raz inny w postnej grochówce. Ale my tutaj, na Mazurach, lubimy mniej korzenne potrawy, specjalnością naszą jest „kapuśniak mazurski” i „ser warmiński”.
  2. O wa! Panie balzak, tak o poetach sie wyrażać... aż strach bierze.
  3. Wszystko git, ale niech Husaria pogalopuje do działu poezji, a nie prozy. Wio!
  4. Częściowo się zgadzam, a częściowo nie, ale też mam katar. Co to są myśli?
  5. To straszne. Wkleiłem podany link i zbaraniałem. Całe życie jadłem banany ze skórą, a tu takie zaskoczenie! Biali ludzie są gorsi od hien, które nam po nocach kimać na palmach nie dają. Dżordż - małpa z sąsiedniej gałęzi ma własną teorię. W wolnym tłumaczeniu z u u u u: niscy ludzie, szczególnie białej rasy są narażeni na lasencję mózgu, ze względu na bliskość dupy i głowy. Mnie to lata i powiewa, ale banany bez skóry.......
  6. www.fat-pie.com/salad.htm
  7. Słuchaj, bez kitu to sama prawda jest. Tak samo jak ta:\ W Przemyślu na rynku, zaraz przy dworcu głównym była jadłodajnia. Ponieważ nie wylewało mi się za kołnierz, koledze też zwęszyliśmy okazję" grochówka z makronem - pięćdziesiąt złotych za talerz. Do pociagu mieliśmy pół godziny, przed nami dziesięć godzin jazdy, Wars drogi, w sklepach też tanio nie jest, to za cztery zeta mało nie pękłem tak się nafutrowałem, bo pieczywo było gratis z koszyczka w tym przybytku smakowej rozkoszy. Nikt z nas się nie zastanawiał jak grochówka może być z makaronem, bo tego chyba najstarsi bacowie nie pamietają, ale zjedlim i na peron. Ostatnie metry biegliśmy, ale wcale nie dlatego, że pociąg odjeżdżał. Do Poznania jechaliśmy w przewiległych sobie kiblach. Mnie osobiście w Krakowie na dworcu głównym skończył się papier toaletowy, chusteczki i prasa, więc przemilczę dalszą podróż. Tak w opolu wysiadło mi gardło od ciągłego krzyku " zajęte" i innych pyskówek, typu " co tam się dzieje do cholery, otwierać, bo pójdę po konduktora". Od trzymania niepewnie zamknietych drzwi nadwyrężyłem sobie mięśnie rak, padły mi kolana. Całą uwagę skupiłem na odliczniu minut po odjeździe z Poznania, żeby nie przegapić naszej stacji.Nie widziałem kolegi przez cały czas, ale na dworcu za Poznaniem, padłem ze zmęczenia i śmiechu na peron, a nasz dowódca, który był odpowiedzialny za przewóz przesyłki jak nas zobaczył to spytał tylko o jedno: Jak wy szeregowi idziecie? Na oklep jechaliście czy co? teraz jestem bogatszy o jedno: nie ma prawdziwej grochówki z makaronem
  8. Proszę nie żartować. Jeśli Policja zdobędzie takie informacje i pójdzie z tym do sądu, każdy nawet początkujący adwokat zmiecie takie argumenty i ośmieszy organa ścigania. Organa ścigania nie mogą zdobywać informacji w sposób nielegalny, praca operacyjna funkcjonariuszy jest uregulowana setkami przepisów, a " wyjście" na procesówkę to rzecz trudna, pracochłonna i wielokrotnie niemożliwa, dlatego mimo " tak zdobytej wiedzy" nie dochodzi do procesów i skazania winnych. Podsłuchy, obserwacja, billingi itd. Prosze sobie poczytać, jak rozbudowana jest kontrola nad tego typu działaniem "niebieskich" m.in. Ale nie o tym chciałem. Dokumentację powinno się zostawić ku pamięci i przestrodze, może za szklanymi gablotami z dopiskiem" oto przepisy na medykamenty przedłużające życie i łagodzące cierpienie,zdobyte w obozach śmierci przez hitlerowskich zbrodniarzy. Uważasz, że powinniśmy z nich korzystać?" Problem w tym, że nikt nie zapytał, nie zastanowił się. Obecnie dzięki temu robi się olbrzymie pieniądze, a ludzie kupują, leczą się nie wiedząc czyim kosztem, wychwalają " zachodnią mądrość i niezawodność". Myśl hitlera jest dalej nieśmiertelna i partie skrajno prawicowe mają dalej stały dopływ gotówki. Jest to temat rzeka. Mówię o samych niemcach, ale nie byłoby mi wesoło, gdybym dowiedział się,że kupując witaminy firmy X uczestniczę w finansowaniu NPD. Nikt tego nie kontroluje, od samego momentu zawładnięcia dokumentacją. Kto ją zdobył, jak wykorzystał ile zarobił i na co poszły pieniądze. fakt, może prości ludzie cieszą się, bo powstały leki dzięki którym żyją bez cierpienia, ale jednocześnie dołożyli swoją cegiełkę do nowoczesnego nazizmu, którego naukowe zdobycze stały się produktem marketingowym. pudełko leków z napisem" powstałe dzięki testom na ludziach w obozach koncentracyjnych" skutecznie ostudziłoby popyt, ale nie ma o tym mowy. Zbyt potężne lobby zarabia dzięki temu krocie. Mamy owoce, warzywa, mięso i inne produkty, gdzie informacje na opakowaniach dotyczą wszystkiego, co związane z produktem. " testowane na ludziach" jakoś nie przechodzi, to jest utopia, proszę ja Pana. Obecnie w Niemczech ma miejsce " nowa afera". Wiąże się z Oktober festem,świętem w rejonie niemiec, gdzie tradycja, korzenie i naród wymienia się dumnie wypinając pierś. Chodzi o to, że pewien doktor, w trakcie pracy na terenie parku rozrywki, przez trwającego kilka dni święta, pobierał bez zgody spitych do nieprzytomności pacjentów różnych nacji krew do własnych badań. pracuje ten pan na codzień w szpitalu na oddziale toksykologii. Rzecz trwa już kilka lat, za każdym razem na Oktober fest, które stało się prawdziwym eldorado dla wszelkich spejalistów od zatruć alkoholem. Ów doktor napisał naukową pracę, podając takie szczegóły jak wiek, płeć, dane i stopień zatrucia swoich " pacjentów" z imprezy. Skandal wybuchł, kiedy dotarto do ludzi i okazało się, że nikt nie podpisał zgody, nie tylko na pobranie krwi w celach naukowych, ale opublikowanie danych. Jak pan myśli? Dobrze zrobił doktor, bo tłumaczy się, że to dla nauki i ratowania życia w przyszłości pacjentów trafiających na jego oddział. Obecnie większość poszkodowanych kieruje pozwy o odszkodowanie do sądów. A teraz wróćmy do Polski. Idzie ktoś " przytomny, zdolny do podejmowania decyzji" na operację, nie podpisze zgody, nie będzie operowany. Dostaje leki, zdrowieje dzięki " lekom" z testów na ludziach, nie wiedząc o tym, że tak jest. Po raz drugi powiem, to jest utopia proszę Pana. Dlatego kary za " negowanie" holokaustu są rozpaczliwą próbą narzucenia poglądów, bo co raz więcej ludzi uważa, że Hitler ocalił Europę przed komunizmem, dał Niemcom pracę i poczucie godności, był przy tym artystą/ ostatnia sprzedaż jego obrazów, które według specjalistów nie przedstawiają wielkiej wartości, ale namalował je On/, albo w końcu katolicki papież z przeszłością, który za samo włozenie munduru do końca swojego marnego żywota powinien siedzieć w pustelni klasztoru gdzieś w zapadłej dziurze swoich ukochanych Niemiec, bo z tego co wiem " przymusowe wcielenie do wojska" to kolejna utopia. Jak ktoś nie chciał iść to trafiał do paki albo obozu koncentracyjnego albo zostawał rozstrzelany. A jego zmusili. Czyny nie słowa się liczą. Zmienił sobie na początek autko na nowego mercedesa, która to firma dostarcza pojazdy dla watykanu od 1930 roku! Widać potępianie, potępianiem, odcinać się zawsze można, ale interes interesem jest i wygoda też się liczy. A zapomniałem, własne bezpieczeństwo tyż. Jak to mówią Das Auto. Jałowym nazwałbym pogodzenie się z tym, co nam obecnie serwują wielkie koncerny, władza i media. Mengele pozostał do końca życia nazistą i to jest straszne. Świadczy o tym, że nazim na trwałe wpisał się w historię ludzkości. Ma potencjał, wiedzę i zwolenników wśród ludzi wykształconych, którzy własne zdolności, życie i mądrość są w stanie poświęcić mu za cenę swojego istnienia. Nigdy nie zniknie i powinniśmy o tym pamiętać, a nie jałowymi nazywać dyskuje o tym. Brawo Polska! Tak się robi interesy! www.tvn24.pl/-1,1619263,0,1,chemik-saddama-ukryl-sie-w-polsce,wiadomosc.html Nie jestem ekspertem w dziedzinie prawa, ale jeżeli jest tak jak Pan pisze, to mnie to oburza. To absurdalne prawo, które zamyka organom ścigania ważne drogi do szybkiej eliminacji przestępczości. To tyle w tej kwestii. Co do reszty, tego jak postępuje branża farmaceutyczna, tego że na opakowaniach nie ma stosownych informacji, generalnie zgadzam się z Pańskim rozumowaniem. Przytoczona historia z Oktoberfest nijak ma się do naszej rozmowy. Ja piszę o wykorzystywaniu informacji, nie zaś o sposobie ich pozyskiwania (który w sposób jednoznaczny potępiam). Mam nadzieję, że to jasne. Nazizm, tak samo jak komunizm, będzie miał swoich zwolenników. Taka jest ludzka natura, że niektórzy szukają drogi w utopii i nic tego nie zmieni. Jedyna recepta: trzymać krótko za mordy i nie pozwolić zbytnio się wychylić. Boję się tylko tego, co się stanie kiedy niemiecka gospodarka pogrąży się w jakimś poważnym kryzysie i nasilą się ruchy nacjonalistyczne. Unia Europejska na pewno w stabilizacji systemu nie pomoże, co najwyżej podzieli społeczeństwa. Prawo, które zabrania negowania holokaustu tylko zwiększa prawdopodobieństwo umocnienia się takich środowisk. Osobiście uważam za skandal zakaz negowania ludobójstwa Żydów, przy jednoczesnym przyzwoleniu na negację ludobójstwa w byłym ZSRR, Iraku, Rwandzie, Sudanie, Chinach, Kambodży, Turków na Ormianach etc. Tak samo jak zakaz noszenia koszulek ze swastyką i przyzwolenie na obnoszenie się z sierpem i młotem czy tam mordercą Che Guevarą. Kiedyś przeczytałem, że z definicji tylko zbrodniarze nazistowscy byli po wojnie ścigani. No, ale niestety to zwycięzcy tworzyli i tworzą prawo. To jest dopiero hipokryzja. Zgadzam się z Panem całkowicie. Dziękuję za kulturalną dyskusję, a gospodarzowi tematu za cierpliwość.
  9. Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/. Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi? - Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce! Ha ha ha!!! Świetne! Marcin, ej, Ty zbereźniku! ;-DDD Ach tak? No to specjalnie dla Ciebie kolejna, chyba, że nie chcesz to mi powiedz, ale za późno, bo jak się dopuszczę do głosu to klękajcie narody. A więc: Mam kolegę, a ten ma znajomego, którego kuzyn ze strony matki pracował jako zawiadowca na dużej stacji PKP w mieście wojewódzkim, ale stacja była na dworcu podrzędnym, ale ważnym ze względu na harmonogram PKP, który przewidywał, że po cholerę pociągi mają jeździć na główny, jak mogą przesiadać się tutaj. No i ten koleś z lizakiem wypełzał na peron za każdym razem, jak wjeżdżał skład z Polski. Wtedy z wagonów najczęściej wysypywało się mnóstwo zziajanych, zmęczonych z bagażami stworków, którzy z lękiem starali odszukać się właściwy peron do przesiadki, a czasu mieli 23 sekundy albo mniej do odjazdu, albo doba na walizkach pod chmurkami. I oni, podbiegali zdyszani ciągnąc te toboły, z jęzorami do płyt chodnikowych do tego zawiadowcy i pytali: eeee, panie, do Świnoujścia to z którego? albo - na Kraków panie, który peron? Koleś rzucał bez zastanowienia: trzeci, czwarty, pierwszy, już odjechał, odwołany, spokojnie opóźniony dwie godziny i lud mu wierzył. Ale haczyk był taki, ze nikomu prawdy nie powiedział i ktoś pojechał pod Wawel zamiast nad morze. Inny spokojnie czekał w dworcowej restauracji i poatrzył jak mu pociąg odjeżdża ale zawiadowca powiedział, że opóźniony przecież. Kończąc powiem, że ten kolega znajomego, którego kuzyn ze strony matki był zawiadowcą twierdził, że przperacował w zawodzie trzydzieści siedem godzin, dwadzieścia pięć minut i jedenaście sekund zanim go o mało podróżni nie zlinczowali. Wyleciał na zbity pysk, ale nie podupadł na duchu i najął się na infolinię Lotu.....
  10. Tak Rhiannon. Nie każdy jest nazistą. www.tvn24.pl/-1,1619159,0,1,uliczne-walki-w-hamburgu,wiadomosc.html I uważasz, że cały Hamburg tam był, tak? Cały po stronie nazistowskiej? Brawo. To w takim razie skoro uważasz, że wszyscy Niemcy to naziści, to w takim razie krzycząc tak zażarcie o obozach koncentracyjnych, mydłach w muzeach i wystawach ludzkiego tłuszczu, sam przyjaźnisz się z nazistą. Bo mówiłeś gdzieś tam wyżej "mój kolega > Niemiec". Dwulicowość? Tak samo, jak te uprzykrzone koncerny farmaceutyczne? Nadal zgadzam się w pełni z Patrykiem. Zgadzam się też z Tobą, że na lekach powinno być napisane "testowane na ludziach". Jak również "testowane na zwierzętach", bo według mnie to taka sama zbrodnia. Nie widzę różnicy między męczarnią człowieka i zwierzęcia - cierpi tak samo. Być może ostudziłoby to nieco zapał, ale wątpię. Natomiast podtrzymuję, że jesli te informacje, zdobyte w obozach nie zostałyby wykorzystane, to męka tamtych ludzi poszłaby na marne. I nie ma to żadnego związku z Oktoberfestem i pobieraniem krwi! Dwie różne sprawy! Ci Niemcy nie cierpią, jak Żydzi w obozach, nie porównuj. Nie znaczy to też, że popieram uzyskiwanie informacji w ten sposób. Tego też nie mieszaj. A jaki ma z tym wszystkim związek obecny Papież, to, czy go zmuszano do założenia munduru, czy nie; i azyl, jakiego Polska udzieliła Irakijczykowi? Poza tym, odchodząc kompletnie od tego, co ja osobiście sądzę o papieżu i jak on wygląda w moich oczach; istniało coś takiego, jak przymusowe wcielenie do armii. Poza tym, z tego, co wiem, to on był w Hitlerjugend? To jeszcze nie armia. Ale może się mylę, nieważne. Nie o tym. W każdym razie było coś takiego, jak przymus. Zresztą sam powiedziałeś - nie założysz munduru - nie żyjesz. I twoja rodzina też. Może nie każdy chciał umrzeć? Ty jesteś pewny, jak byś się zachował z - choćby metaforycznie - lufą przystawioną do skroni? Wątpię. A ja ci powiem - najprawdopodobniej włożyłbyś ten mundur. Sobie pozwolę zacytować odnośnie papieża: Służba wojskowa (1943-1945) W wieku 16 lat (1943 r.) wraz z innymi kolegami z klasy rozpoczął przygotowanie wojskowe w zakresie obrony przeciwlotniczej. Powołany został do programu Luftwaffenhelfer. Zostali przydzieleni do oddziału odpowiedzialnego za ochronę fabryki silników lotniczych BMW w Ludwigsfeld na północ od Monachium. Następnie zostali przeniesieni do Unterföhring (na północny zachód od Monachium) i na krótko do Innsbrucka. Z Insbrucka ich oddział udał się do Gilching, by ochraniać bazę myśliwców niemieckich i atakować bombowce aliantów które urządzały naloty na Monachium. W Gilching Ratzinger służył w posterunku telefonicznym. 10 września 1944 r. jego klasa została zwolniona z korpusu. Jednak wracając do domu, Ratzinger otrzymał nowe powołanie do Reichsarbeitsdienst (Służby Pracy Rzeszy). Został oddelegowany do węgierskiego obszaru granicznego z Austrią, która została zaanektowana przez Niemcy w 1938. Tu pracował, aż do czasu kiedy Armia Czerwona zajęła Węgry, wtedy to został skierowany do przygotowywania umocnień przeciwpancernych, oczekujących na ofensywę wojsk radzieckich. Tam też był świadkiem pędzenia Żydów do obozów śmierci. 20 listopada 1944 jego oddział został zwolniony ze służby. Ratzinger znowu wrócił do domu, jednak nie na długo. Już w 3 tygodnie później dostał wezwanie do stawienia się w Monachium, gdzie otrzymał przydział do koszar, do Wehrmachtu w mieście Traunstein, blisko którego mieszkała jego rodzina. Po podstawowym szkoleniu w piechocie, Ratzinger służył w różnych posterunkach wokół miasta jego jednostki. Nigdy nie został wysłany na front. Na przełomie kwietnia i maja, w ostatnich dniach lub tygodniach przed poddaniem się Niemiec, Ratzinger zdezerterował. Dezercja była powszechna w ostatnich tygodniach wojny, chociaż karana śmiercią (wykonywana, często zasądzana bez procesu prawnego, nieprzerwanie do końca). Obniżone morale i niewielkie ryzyko osądzenia przez zdezorganizowane wojsko niemieckie, przyczyniło się do rosnącej fali dezercji wśród żołnierzy. Ratzinger opuścił miasto Traunstein i udał się do położonej nieopodal rodzinnej wsi. Użyłem mało znanej drogi, spodziewając się bezproblemowego przejścia. Ale kiedy wychodziłem z przejścia podziemnego pod torami kolejowymi, dwóch żołnierzy stało na posterunku, przez chwilę sytuacja była dla mnie niezmiernie krytyczna. Dzięki Bogu, że oni także mieli dosyć wojny i nie chcieli stać się mordercami. Jako usprawiedliwienia użyli ręki na temblaku i pozwolili odejść do domu. Wkrótce po tym, dwaj członkowie SS, którzy schronili się w domu Ratzingerów zwrócili uwagę na młodego człowieka w wojskowym wieku i zaczęli zadawać pytania. Ojciec Ratzingera stanowczo wyraził swoje złe zdanie na temat Hitlera i nazajutrz dwóch członków SS zniknęło nie podejmując żadnych działań. Kardynał Ratzinger powiedział później: Jakiś anioł wydawał się nas chronić. Kiedy do wsi przybyli Amerykanie: Zostałem rozpoznany jako niemiecki żołnierz, musiałem ubrać się z powrotem w mundur który wcześniej zrzuciłem, a także trzymać ręce u góry i dołączyć do stale rosnącej grupy więźniów wojennych, których oni ustawiali w szeregu na naszej łące. To szczególnie zraniło serce mojej matki, gdy zobaczyła jej chłopca i resztę pokonanej armii stojącej tam, wystawionej na niepewny los. Ratzinger przez krótki czas był internowany w obozie jenieckim niedaleko Ulm. Został wypuszczony 19 czerwca 1945 r. Wraz z innymi młodymi ludźmi zaczął iść do domu (120 km), jednak został podwieziony do Traunstein w ciężarówce wiozącej mleko. Rodzina ponownie była kompletna po tym jak brat Georg został wypuszczony z obozu jenieckiego we Włoszech. Nigdy nie powiedziałem, że każdy Niemiec to nazista, a nie cały Hamburg jest po stronie nazistów. Ci z St. Pauli, kurwy, ćpuny i napalone chuje nie. Dlatego tak ich osobiście lubię i bronię, zawsze.Też mnie tak możesz nazywać. Uważasz, że powinno pisać na lekach " testowano na ludziach", a na innym sprzęcie " pochodzi z fabryki, gdzie zatrudniano więźniów obozu pracy. Albo nie, taka reklama swieckiego pistoletu" prosty, niezawodny, oszczędny" testowany w Katyniu. ma związek z oktoberfestem, klonowaniem i innymi odkryciami nauki, która nie ma granic i oporów przed zdobywaniem i korzystaniem z informacji w imię dobra ludzkości, nawet nauka radziecka zna takie przypadki. polska nie udzieliła azylowi jakiemuś tam Irakijczykowi, bo on jest zbrodniarzem, którego wiedzę wykorzystują teraz w Polsce wojskowi, w kraju, gdzie władza tak brzydzi się zbrodnią, że niejednemu zdolnemu przetrącono kręgosłup, publikując jakieś esbeckie zobowiązanie do współpracy. To jest utopia proszę ja Ciebie! Wiesz co to jest podstawowe szkolenie w piechocie Wermachtu? Hę? Wydaje mi się, że nie.Sam B XVI dał przykład swoim czynem, że dla przeżycia człowiek jest zdolny zawrzeć nawet pakt z diabłem, więc stanowisko Watykanu odnośnie klonowania, in vitro i innych " życiowych" spraw jest gówno warte. Bo najważniejsze jest życie bez cierpienia, choćby zbudowane na cierpieniu i śmierci innych. Ale wracając do tematu, Polska przegrała II wojnę światową, nie pierwszą i nie ostatnią.
  11. Mnie się Panie Biały bardzo podoba pańska twórczość, mam tylko jedno zastrzeżenie: "Z Markiem nie raz całowali się i pieścili po kilku głębszych, lecz nigdy do niczego nie doszło." To niemożliwe jest, albo wóda była rozcieńczona/ skandal/ albo kieliszki z dziurą/ jeszcze większy skandal/ albo on nie był mężczyzną a ona nie była kobietą / tfu/.
  12. Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/. Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi? - Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce!
  13. Bardzo przepraszam, skoro zabronione jest m.in klonowanie, eksperymenty na ludziach itd, to nie można korzystać z wiedzy zdobytej przez nazistów albo należy jasno określić, że świat skorzystał na wiedzy nazistów, a to otworzy z pewnością droge do dalszych zdobyczy nauki, skoro przez kilka lat nazizmu tak wiele cennych informacji zdobyto w sposób uwłaczający ludzkiej istocie. Zgadzam się, większość naukowców gotowa jest pójść do samego piekła dla wyników w nauce i o to toczą się spory nam wszystkim znane, gdzie jest granica. Uważam, że na płocie obozu koncentracyjnego, a Pan może mnie nazwać jak chce z tego powodu, bo najwyraźniej reprezentuje Pan inny pogląd. Oczywiście bywam chory, leczę się i z pewnością mimowolnie przyjmowałem, korzystałem, zdrowiałem dzięki " spuściźnie" z tamtych, okrutnych czasów. Nie będę się bronił, może mnie Pan śmiało określić mianem głupka, choć osobiście wolę być błaznem i mam tego świadomość. Dlatego kiedy znajomy, " prawdziwy Niemiec" powiedział mi kiedyś, że w dzisiejszych czasach Niemcem uważa się każdy ze Wschodu, nawet jeśli kiedyś jego dziadkowi przez podwórko przebiegł jedynie owczarek niemiecki z oddziału zwiadowczego Wermachtu / miał na myśli przesiedlanych masowo na wschodnie tereny byłego DDR w rejony Eberswalde ludzi z Wielkiej Rosji, którzy mieli " niemieckie" korzenie, byli dziećmi żołnierzy Hitlera będących w niewoli u rosjan. Oni legitumują się do dzisiaj niemieckim ausweissem, nie mówiąc słowa w " ojczystym" języku./ to się po raz kolejny ucieszyłem, że jestem Polakiem. Wykorzystywanie informacji to cholerne świństwo, bo nie wolno dopuścić, żeby w imię idei wyższości jednej rasy, cierpiały inne narody, a korzystając z " takich dóbr" kupujemy życie, nie patrząc od kogo i ile kosztuje. Dla Pana? Nic chyba nie wniosła. Ale to Pańska sprawa. Po pierwsze ja Panu nic nie wytykam, nie sugeruję niczego. Ma Pan prawo do własnego zdania i ja to szanuję, a to czy uważa się Pan za błazna czy nie, mało mnie obchodzi. To, że należało przyznać się do korzystania z wyników badań jest oczywiste, ale to nie jest tylko problem natury moralnej. To, że czegoś zabrania prawo nie znaczy, że wszystkie implikacje nielegalnych kroków należy pominąć. Idąc Pańskim tokiem rozumowania policja nie może korzystać z informacji, które zdobyła mafia o innej grupie przestępczej (np. poprzez tortury, a torturowanie ludzi jest jak wiadomo zabronione), bo zdobyła je w nielegalny sposób! Poza tym nie potrafię sobie wyobrazić w jaki sposób miano by zniszczyć ową dokumentację. Uważam, że w praktyce to niemożliwe. Dla Pana to piękna idea, ale problem jest taki, że jest ona zupełnie utopijna. Rozwodzenie się tam tym, że stało się tak a nie inaczej uważam za jałowe. Mengele do końca życia pozostał nazistą. Wiemy o tym, ale to nic w kwestii wykorzystywania informacji nie zmienia. A gdyby nie pozostał to co? Proszę nie żartować. Jeśli Policja zdobędzie takie informacje i pójdzie z tym do sądu, każdy nawet początkujący adwokat zmiecie takie argumenty i ośmieszy organa ścigania. Organa ścigania nie mogą zdobywać informacji w sposób nielegalny, praca operacyjna funkcjonariuszy jest uregulowana setkami przepisów, a " wyjście" na procesówkę to rzecz trudna, pracochłonna i wielokrotnie niemożliwa, dlatego mimo " tak zdobytej wiedzy" nie dochodzi do procesów i skazania winnych. Podsłuchy, obserwacja, billingi itd. Prosze sobie poczytać, jak rozbudowana jest kontrola nad tego typu działaniem "niebieskich" m.in. Ale nie o tym chciałem. Dokumentację powinno się zostawić ku pamięci i przestrodze, może za szklanymi gablotami z dopiskiem" oto przepisy na medykamenty przedłużające życie i łagodzące cierpienie,zdobyte w obozach śmierci przez hitlerowskich zbrodniarzy. Uważasz, że powinniśmy z nich korzystać?" Problem w tym, że nikt nie zapytał, nie zastanowił się. Obecnie dzięki temu robi się olbrzymie pieniądze, a ludzie kupują, leczą się nie wiedząc czyim kosztem, wychwalają " zachodnią mądrość i niezawodność". Myśl hitlera jest dalej nieśmiertelna i partie skrajno prawicowe mają dalej stały dopływ gotówki. Jest to temat rzeka. Mówię o samych niemcach, ale nie byłoby mi wesoło, gdybym dowiedział się,że kupując witaminy firmy X uczestniczę w finansowaniu NPD. Nikt tego nie kontroluje, od samego momentu zawładnięcia dokumentacją. Kto ją zdobył, jak wykorzystał ile zarobił i na co poszły pieniądze. fakt, może prości ludzie cieszą się, bo powstały leki dzięki którym żyją bez cierpienia, ale jednocześnie dołożyli swoją cegiełkę do nowoczesnego nazizmu, którego naukowe zdobycze stały się produktem marketingowym. pudełko leków z napisem" powstałe dzięki testom na ludziach w obozach koncentracyjnych" skutecznie ostudziłoby popyt, ale nie ma o tym mowy. Zbyt potężne lobby zarabia dzięki temu krocie. Mamy owoce, warzywa, mięso i inne produkty, gdzie informacje na opakowaniach dotyczą wszystkiego, co związane z produktem. " testowane na ludziach" jakoś nie przechodzi, to jest utopia, proszę ja Pana. Obecnie w Niemczech ma miejsce " nowa afera". Wiąże się z Oktober festem,świętem w rejonie niemiec, gdzie tradycja, korzenie i naród wymienia się dumnie wypinając pierś. Chodzi o to, że pewien doktor, w trakcie pracy na terenie parku rozrywki, przez trwającego kilka dni święta, pobierał bez zgody spitych do nieprzytomności pacjentów różnych nacji krew do własnych badań. pracuje ten pan na codzień w szpitalu na oddziale toksykologii. Rzecz trwa już kilka lat, za każdym razem na Oktober fest, które stało się prawdziwym eldorado dla wszelkich spejalistów od zatruć alkoholem. Ów doktor napisał naukową pracę, podając takie szczegóły jak wiek, płeć, dane i stopień zatrucia swoich " pacjentów" z imprezy. Skandal wybuchł, kiedy dotarto do ludzi i okazało się, że nikt nie podpisał zgody, nie tylko na pobranie krwi w celach naukowych, ale opublikowanie danych. Jak pan myśli? Dobrze zrobił doktor, bo tłumaczy się, że to dla nauki i ratowania życia w przyszłości pacjentów trafiających na jego oddział. Obecnie większość poszkodowanych kieruje pozwy o odszkodowanie do sądów. A teraz wróćmy do Polski. Idzie ktoś " przytomny, zdolny do podejmowania decyzji" na operację, nie podpisze zgody, nie będzie operowany. Dostaje leki, zdrowieje dzięki " lekom" z testów na ludziach, nie wiedząc o tym, że tak jest. Po raz drugi powiem, to jest utopia proszę Pana. Dlatego kary za " negowanie" holokaustu są rozpaczliwą próbą narzucenia poglądów, bo co raz więcej ludzi uważa, że Hitler ocalił Europę przed komunizmem, dał Niemcom pracę i poczucie godności, był przy tym artystą/ ostatnia sprzedaż jego obrazów, które według specjalistów nie przedstawiają wielkiej wartości, ale namalował je On/, albo w końcu katolicki papież z przeszłością, który za samo włozenie munduru do końca swojego marnego żywota powinien siedzieć w pustelni klasztoru gdzieś w zapadłej dziurze swoich ukochanych Niemiec, bo z tego co wiem " przymusowe wcielenie do wojska" to kolejna utopia. Jak ktoś nie chciał iść to trafiał do paki albo obozu koncentracyjnego albo zostawał rozstrzelany. A jego zmusili. Czyny nie słowa się liczą. Zmienił sobie na początek autko na nowego mercedesa, która to firma dostarcza pojazdy dla watykanu od 1930 roku! Widać potępianie, potępianiem, odcinać się zawsze można, ale interes interesem jest i wygoda też się liczy. A zapomniałem, własne bezpieczeństwo tyż. Jak to mówią Das Auto. Jałowym nazwałbym pogodzenie się z tym, co nam obecnie serwują wielkie koncerny, władza i media. Mengele pozostał do końca życia nazistą i to jest straszne. Świadczy o tym, że nazim na trwałe wpisał się w historię ludzkości. Ma potencjał, wiedzę i zwolenników wśród ludzi wykształconych, którzy własne zdolności, życie i mądrość są w stanie poświęcić mu za cenę swojego istnienia. Nigdy nie zniknie i powinniśmy o tym pamiętać, a nie jałowymi nazywać dyskuje o tym. Brawo Polska! Tak się robi interesy! www.tvn24.pl/-1,1619263,0,1,chemik-saddama-ukryl-sie-w-polsce,wiadomosc.html
  14. Zgadzam się z Patrykiem Nikodemem. Przesada. Nie mówię, że robienie tych eksperymentów na ludziach było dobre i tego nigdy nie powiem. Ale dlaczego, u diabła wszystko niszczyć? Dlatego, że te informacje zostały uzyskane w obrzydliwy i nieludzki sposób? Czy nawet jeszcze gorszy, ale nie znajduję odpowiednich słów. Ale spójrzmy na to z innej strony - same wyniki tych badań są cenne. I gdyby tak to wszystko zniszczyć w imię ideałów, dla protestu przeciw takiemu traktowaniu ludzi, to wszyscy ci ludzie zginęliby w męczarniach na marne, a my byśmy nie umieli leczyć wielu rzeczy. A z samochodami to już naprawdę przesada. Nie każdy Niemiec to nazista. Ani teraz, ani wtedy. Nawet wielu było przeciw, jak już się zorientowali, do czego Hitler dąży. I nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy jeździć niemieckimi samochodami, skoro są dobre. Tak Rhiannon. Nie każdy jest nazistą. www.tvn24.pl/-1,1619159,0,1,uliczne-walki-w-hamburgu,wiadomosc.html
  15. Co ma wspólnego? Ktoś kto potępia zbrodniarzy, ale korzysta z ich dorobku jest dwulicowcem. Zapomniałeś Pan dodać, że za tymi informacjami stoją ogrodzenia z drutów kolczastych, komory gazowe i piece krematoryjne. W imię idei nie należy skazywać ludzi na cierpienia, ale nie można czegoś potępiać, korzystać z tego potem i udawać, że nie ma tematu. Ja bardzo chciałbym widzieć, co stałoby się z osobą, która precyzyjnie określiłaby jakie koncerny w jaki sposób wykorzystały te badania. Jak nazywają się leki i gdzie można kupić tabletki wyprodukowane z wykorzystaniem wiedzy obozowych lekarzy. Może mydło, leżące w zamkniętych muzeach również powinno trafić na rynki trzeciego świata? Pamiętasz Pan wystawę w Polsce kosmetyków wyprodukowanych z ludzkiego tłuszczu? Ps Brawo.Mendele to był Żyd, twórca nowoczesnej literatury jidysz, przez wielu określany mianem „dziadka literatury jidysz”., ale co za różnica dla kogoś, kto nie widzi nic złego w korzystaniu z dorobku Men g ele, który torturował Men d elów i jemu podobnych. Widzi Pan, jedna literka a taka różnica. Tu nazista a tu Żyd. A zupełnie inaczej widzieli ideę ludzkiego cierpienia. Gratuluję, pierwszy Pan zauważył. Jeszcze jedno Mengele nigdy nie żałował i do końca życia pozostał zdeklarowanym nazistą. Polecam na szybko link: www.reporter.edu.pl/europa_wg_auschwitz/z_kraju_i_ze_swiata/archiwum_wiadomosci/mengele_nigdy_nie_zalowal Doprawdy, można być dumnym z cywilizowanego świata, że zmalała śmiertelność i wydłużył się czas życia dzięki badaniom " takiego geniusza".Tfu. Na marginesie. Dr Mengele umarł w wieku 66 lat. Hm. Diabeł wcielony? Ciekaw jestem jak należałby nazwać kogoś kto potępia ludobójstwo, a sam, kierując się jakimiś abstrakcyjnymi wartościami, skazuje innych na cierpienia i śmierć. Jednym jest wykorzystanie tych badań do produkcji leków, a czym innym sposób w jaki zachowały się koncerny farmaceutyczne. Tego, że 'udaje się, że nie ma tematu' przecież nie popieram, bo pisałem o samej zasadzie, nie zaś o całej polityce branży farmaceutycznej. I nie pisz mi Pan o mydle i wystawach, bo kompletnie mija się to z celem i tematem tej rozmowy. Wykorzystywanie informacji to co innego niż sprzedaż przetworów ludzkiego ciała, czy wystawianie ich w muzeum! ps. I co nowego do dyskusji wniosła jakże cenna informacja o wierności Mengele nazizmowi? Bardzo przepraszam, skoro zabronione jest m.in klonowanie, eksperymenty na ludziach itd, to nie można korzystać z wiedzy zdobytej przez nazistów albo należy jasno określić, że świat skorzystał na wiedzy nazistów, a to otworzy z pewnością droge do dalszych zdobyczy nauki, skoro przez kilka lat nazizmu tak wiele cennych informacji zdobyto w sposób uwłaczający ludzkiej istocie. Zgadzam się, większość naukowców gotowa jest pójść do samego piekła dla wyników w nauce i o to toczą się spory nam wszystkim znane, gdzie jest granica. Uważam, że na płocie obozu koncentracyjnego, a Pan może mnie nazwać jak chce z tego powodu, bo najwyraźniej reprezentuje Pan inny pogląd. Oczywiście bywam chory, leczę się i z pewnością mimowolnie przyjmowałem, korzystałem, zdrowiałem dzięki " spuściźnie" z tamtych, okrutnych czasów. Nie będę się bronił, może mnie Pan śmiało określić mianem głupka, choć osobiście wolę być błaznem i mam tego świadomość. Dlatego kiedy znajomy, " prawdziwy Niemiec" powiedział mi kiedyś, że w dzisiejszych czasach Niemcem uważa się każdy ze Wschodu, nawet jeśli kiedyś jego dziadkowi przez podwórko przebiegł jedynie owczarek niemiecki z oddziału zwiadowczego Wermachtu / miał na myśli przesiedlanych masowo na wschodnie tereny byłego DDR w rejony Eberswalde ludzi z Wielkiej Rosji, którzy mieli " niemieckie" korzenie, byli dziećmi żołnierzy Hitlera będących w niewoli u rosjan. Oni legitumują się do dzisiaj niemieckim ausweissem, nie mówiąc słowa w " ojczystym" języku./ to się po raz kolejny ucieszyłem, że jestem Polakiem. Wykorzystywanie informacji to cholerne świństwo, bo nie wolno dopuścić, żeby w imię idei wyższości jednej rasy, cierpiały inne narody, a korzystając z " takich dóbr" kupujemy życie, nie patrząc od kogo i ile kosztuje. Dla Pana? Nic chyba nie wniosła. Ale to Pańska sprawa.
  16. Co do wykorzystania doświadczeń z obozów zagłady, to wybacz, ale pozyskane w ten sposób wyniki i " czerpanie" z nich przez system potępiający ludobójstwo to dwie wykluczające się sprawy, bo albo coś się potępia i definitywnie od tego odcina albo dochodzi się do wniosku, że eksperymenty na ludziach, skoro już się zdarzyły wniosły wiele do rozwoju cywilizacji, więc..... i tu zaczyna się pole do popisów dla dr Mendele. Nie bardzo wiem co ma wspólnego potępianie ludobójstwa z wykorzystywaniem informacji mogących pomóc innym ludziom. Cóż, widocznie jestem oszołomem twierdząc, że w imię idei nie należy skazywać ludzi na cierpienia. ps. Ten nazistowski zbrodniarz nazywał się Mengele, nie "Mendele". Na początku myślałem, że popełniłeś tylko literówkę, ale drugi raz chyba wyklucza przypadek? Pzdr Co ma wspólnego? Ktoś kto potępia zbrodniarzy, ale korzysta z ich dorobku jest dwulicowcem. Zapomniałeś Pan dodać, że za tymi informacjami stoją ogrodzenia z drutów kolczastych, komory gazowe i piece krematoryjne. W imię idei nie należy skazywać ludzi na cierpienia, ale nie można czegoś potępiać, korzystać z tego potem i udawać, że nie ma tematu. Ja bardzo chciałbym widzieć, co stałoby się z osobą, która precyzyjnie określiłaby jakie koncerny w jaki sposób wykorzystały te badania. Jak nazywają się leki i gdzie można kupić tabletki wyprodukowane z wykorzystaniem wiedzy obozowych lekarzy. Może mydło, leżące w zamkniętych muzeach również powinno trafić na rynki trzeciego świata? Pamiętasz Pan wystawę w Polsce kosmetyków wyprodukowanych z ludzkiego tłuszczu? Ps Brawo.Mendele to był Żyd, twórca nowoczesnej literatury jidysz, przez wielu określany mianem „dziadka literatury jidysz”., ale co za różnica dla kogoś, kto nie widzi nic złego w korzystaniu z dorobku Men g ele, który torturował Men d elów i jemu podobnych. Widzi Pan, jedna literka a taka różnica. Tu nazista a tu Żyd. A zupełnie inaczej widzieli ideę ludzkiego cierpienia. Gratuluję, pierwszy Pan zauważył. Jeszcze jedno Mengele nigdy nie żałował i do końca życia pozostał zdeklarowanym nazistą. Polecam na szybko link: www.reporter.edu.pl/europa_wg_auschwitz/z_kraju_i_ze_swiata/archiwum_wiadomosci/mengele_nigdy_nie_zalowal Doprawdy, można być dumnym z cywilizowanego świata, że zmalała śmiertelność i wydłużył się czas życia dzięki badaniom " takiego geniusza".Tfu. Na marginesie. Dr Mengele umarł w wieku 66 lat. Hm. Diabeł wcielony? Pozwolę sobie zacytować ostatni komentarz pod tamta dyskusją: Mengele Autor: Keller (Sobota 12-09-2009 00:21) Pozdro dla Josepha!Żaden z was oburzonych nie zdaje sobie sprawy z ilu jego doświadczeń korzysta do dziś nauka-ale o tym się nie mówi bo był ,,potworem,,.Poczytajcie na ten temat.
  17. Zgadzam się z Patrykiem Nikodemem. Przesada. Nie mówię, że robienie tych eksperymentów na ludziach było dobre i tego nigdy nie powiem. Ale dlaczego, u diabła wszystko niszczyć? Dlatego, że te informacje zostały uzyskane w obrzydliwy i nieludzki sposób? Czy nawet jeszcze gorszy, ale nie znajduję odpowiednich słów. Ale spójrzmy na to z innej strony - same wyniki tych badań są cenne. I gdyby tak to wszystko zniszczyć w imię ideałów, dla protestu przeciw takiemu traktowaniu ludzi, to wszyscy ci ludzie zginęliby w męczarniach na marne, a my byśmy nie umieli leczyć wielu rzeczy. A z samochodami to już naprawdę przesada. Nie każdy Niemiec to nazista. Ani teraz, ani wtedy. Nawet wielu było przeciw, jak już się zorientowali, do czego Hitler dąży. I nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy jeździć niemieckimi samochodami, skoro są dobre. Wiesz Rhiannon, Hitler ochrzcił tylko jedną markę : samochodem dla mas. Nie mam nic przeciwko niemieckiej jakości, ale skoro większość symboli wykorzystywana przez nazistów jest obecnie zakazana / nazistowskie pozdrowienie, swastyka, gest ręką/, to chyba nie najlepszym pomysłem jest zrobienie przeboju na rynku samochodowym z VW, co ewidentnie kojarzy się z pomysłami nazistów/ poczytaj wyżej historię koncernu/. Amerykanie złapali von Brauna, wykorzystali jego wiedzę i zdominowali dzięki temu program kosmiczny, jednak swoich rakiet nie nazwali V1/ V2 czy meserschmity. W Polsce natomiast, tak chętnie patrzy się w historię, ale wykorzystuje z niej tylko to, co przydać się może w karierze. Przemysł lotniczy również wiele skorzystał na nazistowskiej nauce, ale nie latasz Stukasami tylko Beingami. Volks - Wagen - to auto dla mas, spełnienie marzeń Hitlera - niemiecki samochód ludowy, nie powinien się tak nazywać, bo uderza w ofiary nazizmu, staje się produktem marketingowym i zapada w pamięć jako " jakość, bezpieczeństwo, niezawodność", a to chyba nie tak było. Tylko i aż tyle, o nazwę, nic więcej mi chodzi. Co do wykorzystania doświadczeń z obozów zagłady, to wybacz, ale pozyskane w ten sposób wyniki i " czerpanie" z nich przez system potępiający ludobójstwo to dwie wykluczające się sprawy, bo albo coś się potępia i definitywnie od tego odcina albo dochodzi się do wniosku, że eksperymenty na ludziach, skoro już się zdarzyły wniosły wiele do rozwoju cywilizacji, więc..... i tu zaczyna się pole do popisów dla dr Mendele. Lecąc następny raz samolotem, pomyśl czy wsiadłabyś, płacąc za bilet do Stukasa czy Dorniera czy Meserschmita bo są niezawodne, bezpieczne i mają klasę, mimo krzyży na skrzydłach. Fabryki VW pochłonęły wiele ludzkich istnień przymusowych pracowników/ współczesnej wersji niewolnictwa/, podobnie jak u von Brauna, w przemyśle zbrojeniowym czy lotniczym, ale większość technologi, kontunuacja produkcji opiera się na zmianie nazistowskiego nazewnictwa. Nie produkuje się już czołgów Panter, Tygrysów itd, samolotów z nazwami o jakich wspominałem. Jednak wiele produktów, gdzie pracowali także Polscy niewolnicy dalej ma " starą" - markową nazwę, która nie kojarzy się z nazistami ale z filarami kapitalizmu i tłucze dalej olbrzymią forsę. A teraz poczytaj sobie, kto finasnuje NPD, niemiecką, lekką odmianę faszystów, dumnie nazywających się partią narodową, która na 1 września rozlepiała plakaty w Loeckintz " dość polskiej inwazji na Niemcy", kto za to płaci, kto to finansuje i ilu przedstawicieli mają już w administracji niemieckiej, dlaczego wygrywają sprawy w sądach, mają bardzo dobrych adwokatów. Poszukaj, gdzie jest zaplecze finansowe NPD, no poszukaj... Masz rację, nie każdy Niemiec to nazista. W latach 30-tych nawet śmiali się z Hitlera tacy byli odważni. Mnie to wszystko przypomina aferę kiedy w drukarni w Polsce drukowano na zlecenie niemieckiej organizacj Mein Kampf. To nie było tak dawno, kilka lat temu. Nic, tylko głowę w piasek schować.
  18. Miałem na myśli narody, bo to one tworzą państwa . A to pieknie. Tylko o jakimz to narodzie owczesnym bialorusinskim pan piszesz? Proces ksztalotowania sie swiadomosci narodowej to proces baardzo skomplikowany, a wybor narodowosci zawsze ejst decyzja jednostkowa, indywidualna.Tych, co mysleli wowczas w kategoriach tozsamosci bailorusinskiej mozna policzyc na palcach jednej reki.. no ewentualnie dwoch. Prawda, pierwsze echa o pomysle panstwowosci bialoruskiej, pojawiaja sie w czasie wojny polsko- bolszewickiej lata 1919- 1920, jednak oprocz tej grupy, reszta to masy chlopskie, myslace w kategoriach my chlopi oni panowie. Problem z ukrainskoscia tak samo dotyczyl mas chlopskich. Do tej pory Ukraina jest podzielona,a tozsamosc Bialoruska nie wiem czy nadal jest szerzej oczywista, co do neizaleznosci panstwowej Bialorusi, no to kimze jest Lukaszenka wobec Putina. A organizacje ukrainskie w czasie II wojny? Co oni wniesli do II wojny swiatowej? Ah, wspolprace z Niemcami i mordy na Polakach. Pzdr Po co mnie Pani pyta, jak sobie sama jednocześnie odpowiada.
  19. Dlatego śmieszy mnie, kiedy widzę Polaka w volkswagenie - aucie stworzonym przez nazistów dla mas. Mercedesie czy BMW którymi poruszają się nasi politycy, wiecznie chętni do cofania się w przeszłość, lekko zapominając jaki udział miały te koncerny, technologie w eksterminacji polskiego narodu. Racja. Niech jeżdżą starymi fiatami 125p i 126p. ps. Nie rozumiem takiego idealistycznego podejścia. Wykorzystanie wyników badań przeprowadzonych na ludziach z obozów koncentracyjnych dało możliwość stworzenia nowych leków, które teraz pomagają wielu ludziom. A teraz uwaga: uważam, że to było słuszne! Idealistycznego? Przecież w tym kraju można przegrać wybory prezydenckie za to,że miało się dziadka w Wermachcie, obecny papież też w mundurku chodził i wali teraz pokutę, a Ci co zginęli w męczarniach, bo nie chcieli się bratać nikogo nie obchodzą. Niech jeżdżą czym chcą, mnie to jedynie śmieszy. Słuszne było wykorzystanie badań dr Mendele? Łał!
  20. Ma Pan na mysli narody czy panstwa? Przed II wojna, zreszta jak i po wojnie, trudno mowic o panstwie Ukrainskim, oprocz sowieckiej republiki USSR. Jako panstwo odrebne, niezalezne Ukraina nie brala udzialu w wojnie, bo takowej nie bylo. W ramach scislosci. Miałem na myśli narody, bo to one tworzą państwa. Dlatego śmieszy mnie, kiedy widzę Polaka w volkswagenie - aucie stworzonym przez nazistów dla mas. Mercedesie czy BMW którymi poruszają się nasi politycy, wiecznie chętni do cofania się w przeszłość, lekko zapominając jaki udział miały te koncerny, technologie w eksterminacji polskiego narodu. Nie zostały zlikwidowane tylko dlatego, że ich fabryki znalazły się w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby nasza armia zamiast czołgów Leopard, otrzymała w darowiźnie Tygrysy czy Pantery? A volkswagenami dalej jeździmy i podziwiamy ich markę. Podobnie jak z lekami, proszę sobie poczytać, co stało się z dokumentacją eksperymentów lekarskich przeprowadzanych w obozach śmierci. Nikt jej nie niszczył oprócz samych nazistów, którzy chcieli pozbyć się dowodów swoich zbrodni. Reszta świata, koncerny farmaceutyczne zbudowały potęgi na wynikach testów na ludziach przeprowadzanych w II wojnie światowej, ale o tym się już nie mówi. Mogli chociaż - chuje - za przeproszeniem zmienić nazwę:Historia koncernu Volkswagen rozpoczęła się 17 stycznia 1934 roku, kiedy to Ferdinand Porsche przedstawił rządowi niemieckiemu projekt samochodu - legendarnego Garbusa. Po wielu zbudowanych prototypowych modelach (konkretnie było ich 9) zatwierdzono w 1938 roku do produkcji seryjnej projekt „Porsche typ 60”. O prawdziwości tych zapowiedzi miała świadczyć oficjalna uroczystość państwowa, jaka odbyła się 26 maja 1938 roku w Fallersleben (Dolna Saksonia). Wtedy to położono kamień węgielny pod budowę przyszłej fabryki KdF-wagena (Kraft durch Freude-wagen), jak wtedy ochrzcił "niemiecki samochód ludowy" Adolf Hitler. Oficjalna produkcja KdF-wagena (późniejszego Volkswagena) w wersji cywilnej („garbusa”) rozpoczęła się 11 lipca 1941 roku i zakończyła 7 sierpnia 1944 roku. Łącznie w różnych wersjach nadwoziowych (kabriolet, sedan i kabrio-limuzyna) zakłady KdF-wagen Stadt wyprodukowały 630 sztuk. Pozostałe odmiany KdF-wagena (Schwimmwagen typ 166 – amfibia, Kubelwagen typ 82 – łazik terenowy, oraz wojskowy „garbus” typ 92, 82E i w wersji z napędem 4x4 jako typ 87) były przeznaczone dla armii niemieckiej. Ale cywilne KdF-wageny z lat 1941 - 1944 po II wojnie światowej uznano za prototypy, pomimo, że niczym nie róźniły się od pierwszych powojennych Volkswagenów „garbusów” produkowanych do 1949 roku. Powojenna produkcja ruszyła we wrześniu 1945 roku na potrzeby armii brytyjskiej, choć pierwotnie fabrykę VW przeznaczono do likwidacji.
  21. Oglądałem sobie relację z Westerplatte. Też nie wiem, śmiać się czy płakać. Mówił jeden, drugi twarz w dłoniach ukrywał, drugi mówił, pierwszy nie słuchał. A najlepszy był apel: Nigdy więcej wojny! Się zapomniało o Polakach w Afganistanie/ a może to tylko ćwiczenia?/ i Iraku/ obóz wędrowny, przeżyj to sam?/. II wojnę wygrali amerykanie. Tylko i wyłącznie. Hitler nie zrealizował marzeń o lebens raumie, Stalin nie wprowadził światowej rewolucji, bo go naziści napadli pi razy oko czternaście dni, przed atakiem sowietów, kórzy nie zatrzymaliby się na Odrze, ani w Berlinie. Japończycy też przerżnęli i Angole długo się lizali. Nie wspominając o Ukraińcach, Litwinach, Łotyszach czy Białorusi. Tylko USA, które po II wojnie wzięły sobie naukowców spod znaku sfastyki i technologie i dokumentów technicznych całą masę. Dla przykładu von Braun - nazista, dla którego spełnienia marzeń zdychali jeńcy w obozach pracy. Nie tylko nie poszedł na proces w Norymberdze, ale dostał robotę w dolarach płaconą. I jak dzisiaj popatrzycie na baterię rakiet patriot, to jest to spuścizna po naziście, któremu stany zawdzięczają gwiezdne wojny, discovery channel i MTV na całym świecie do oglądania. Bo Patriot, tak jak Hitler będzie chronił i zwalczał ruskich w Europie, jedynie pod flagą wolnej ameryki. Tfu.
  22. Dostałem natchnienia po przeczytaniu vel kolejnego pomysłu vel szaleństwa myśli, a to wiele Rhiannon. Ten kto wziął gołębia za znak wolności był skończonym durniem. Może są specjalistami w lataniu, ale na symbol wolności bardziej nadaje się wiecznie nawalony, zwisający miś koala niż te ptaki.
  23. Czy mądry - nie wiem, ale z całą pewnością logiczny ;) Logiczny? Czyli, że jak pada deszcz to jest mokro i sporo zobaczę na boisku, ale nie zawsze jak jest mokro to pada i muszę liczyć, aż się jakaś zawodniczka wykopyrci w błoto, ale wtedy nic nie widać.
  24. Zabiłeś mnie, Marcin. Leżę, kwiczę i wierzgam nogami. (: A ja się zawsze zastanawiałam, po co heteroseksualni mężczyźni oglądają mecze? I w dodatku się burzą, głupcy, jak kobiety grają w nogę. Naprawdę, nie rozumiem... O bardzo przepraszam, jestem zagorzałym fanem kobiecej piłki nożnej i chodze nawet na mecze, ale tylko kiedy pada deszcz. Oglądam także siatkówkę kobiecą/ łał/ oraz w wolnych chwilach tenis ziemny pań oczywiście / łał,łał/. Jestem mądry?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...