Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Konrad Czas Wiejski

Użytkownicy
  • Postów

    116
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Konrad Czas Wiejski

  1. Do dupy to raczej ty jesteś razem ze swoim komentarzem. Macie mózgi zamknięte i ciasne jak puszka tuńczyka w sosie własnym, bo i oleju to tam na pewno nie ma. Piszecie wszyscy tak samo, nastawiliście się na jednowymiarowy i na dodatek archaiczny odbiór słowa, kompletnie nie rozumiejąc, nie starając się nawet zrozumieć i docenić innego podejścia. Idziecie ulicą, widzicie coś i zastanawiacie się jak to ubrać w słowa, żeby dobrze oddać ekspresję, żeby było ładnie, jak to wszystko uogólnić, zmetaforyzować, ubrać w symbole. Założę, się, że żaden z was nawet na moment nie zastanowił się nad tym jednym zdaniem, nie wyciągnął z niego nic, choć niezaprzeczalnie to zdanie niesie ze sobą wiele sensu, szyderstwa i przewrotności i w swej dosłowności, wręcz dobitności wyraża dużo więcej niż na pozór mogłoby się wydawać. Na jakikolwiek KONKRET reagujecie z automatyką jakiegoś sortownika, wrzucając go automatycznie do kosza. Podczas gdy konkret bardzo często niesie ze sobą dużo szersze znaczenie, niż wasze wydumane abstrakcje. Bym sobie darował, ale nie wytrzymałem bo to już drugi raz. Poza tym brak wam dystansu do słowa, jakiegoś takiego luzu, jesteście napuszeni i najeżeni jakbyście byli ostatnimi obrońcami misterium. Narazie konserwy ;) K C W Ja konserwa, bo nie podoba mi się hasło-slogan-wiersz, ty konserwa, bo nie otwierasz się na odczucia innych. Możemy się skonserwować i żyć wiecznie, jak turystyczna ;) Takie argumenty to Ty sobie wiesz gdzie wsadź. Nie krytykuje was bo nie podoba wam się mój slogan, nie podoba mi się wasze podejście do słowa. Co do porównywania się do turystycznej - to masz rację, to lepsze porównanie niż tuńczyk. Jakość turystycznej świetnie wyraża waszą kondycję.
  2. Zamiast czasu wolałbym zabijać takich jak Ty, jesteście warci dużo mniej.
  3. Raczej do dupy to hasło. Pozdrawiam. Do dupy to raczej ty jesteś razem ze swoim komentarzem. Macie mózgi zamknięte i ciasne jak puszka tuńczyka w sosie własnym, bo i oleju to tam na pewno nie ma. Piszecie wszyscy tak samo, nastawiliście się na jednowymiarowy i na dodatek archaiczny odbiór słowa, kompletnie nie rozumiejąc, nie starając się nawet zrozumieć i docenić innego podejścia. Idziecie ulicą, widzicie coś i zastanawiacie się jak to ubrać w słowa, żeby dobrze oddać ekspresję, żeby było ładnie, jak to wszystko uogólnić, zmetaforyzować, ubrać w symbole. Założę, się, że żaden z was nawet na moment nie zastanowił się nad tym jednym zdaniem, nie wyciągnął z niego nic, choć niezaprzeczalnie to zdanie niesie ze sobą wiele sensu, szyderstwa i przewrotności i w swej dosłowności, wręcz dobitności wyraża dużo więcej niż na pozór mogłoby się wydawać. Na jakikolwiek KONKRET reagujecie z automatyką jakiegoś sortownika, wrzucając go automatycznie do kosza. Podczas gdy konkret bardzo często niesie ze sobą dużo szersze znaczenie, niż wasze wydumane abstrakcje. Bym sobie darował, ale nie wytrzymałem bo to już drugi raz. Poza tym brak wam dystansu do słowa, jakiegoś takiego luzu, jesteście napuszeni i najeżeni jakbyście byli ostatnimi obrońcami misterium. Narazie konserwy ;) K C W
  4. Don Kebabbo - nieźle.;) Kto da więcej?!:D PS: A Lecter oczywiście nie mógł się powstrzymać i musiał dać mi minusa, choć nawet nie pokusił się o napisanie dlaczego. Ale wiem, wiem, to nie warte jest nawet argumentacji dla swojej dezaprobaty. Czuję się niedowartościowany! :(
  5. sprzedaj się w Babilonie i idź na dupy to się opłaca ;)
  6. Dziękuję i przepraszam za interpunkcje. A na Z to rzeczywiście pewnie trochę za mało. Szczerze mówiąc to moje pierwsze poważne zmierzenie się z prozą, ale lubię rzucać się na głęboką wodę i słyszeć rzeczową krytykę, bez okoliczności łagodzących. ;)
  7. Szukanie mieszkania szło chujowo i mógłbym tu użyć eufemizmu, ale akurat to słowo jest najbardziej odpowiednie i nie będę go zmieniał, bo to by było fałszowanie, przeinaczanie świata, nieprawda. Zresztą, wszyscy którzy szukali mieszkania czy pokoju do wynajęcia w Warszawie wiedzą o co chodzi, a Ci co nie szukali, mają powody do zadowolenia – to kolejne problemy które ich w życiu ominęły. Z problemami jest ten szkopuł, że zawsze jest ich za dużo i nie da się niestety dostrzec, że w porównaniu do różnorodnego gówna tego świata, spadającego co dzień na ludzi, nasze chmury to ledwie letni deszczyk. No i tak klniemy na ten deszczyk, a jak przychodzi prawdziwa kupa to brakuje nam słów. Zatem rankami i wieczorami siedziałem na Gumtree, a za dnia latałem po całej Warszawie – wzdłuż i wszerz tzn. z Włoch, na których przemieszkiwałem u kumpla na Gocław, z Gocławia na Żoliborz, z Żoliborza na Targówek, z Targówka na Ursynów itd. W 3 dni poznałem więcej Warszawy niż przez cały rok. Zwiedzanie mieszkań nie było nudne, ale było męczące – nigdy nie wiedziałeś czym zaskoczy Cię kolejna oferta, miałeś jednak niemal pewność, że nie będzie to nic pozytywnego. I tak na Ursynowie proponowali mi za 650zł pokój, który od ściennej szafy różnił się tylko tym, że miał otwór okienny (oknem bym tego nie nazwał) – nawet miał zasuwane drzwi jak w tego typu meblach! Na Targowej za 500zł pokój w piwnicy i to na spółkę z jakimś kolesiem. Na Mokotowie pokój w przerobionym garażu za 550zł i wyprowadzanie psa... A jak nie mieszkanie to współlokatorzy – najczęściej kosmici, albo co gorsza – studenci prawa! Bywało też jeszcze gorzej – odwiedziłem dwa mieszkania, które kiedyś były willą i apartamentem, a obecnie zostały przerobione na coś w stylu młodzieżowej komuny – oglądanie mieszkania zaczynało się i kończyło na jaraniu zielska. Wiedziałem, że gdybym z nimi zamieszkał przepadłbym na amen, a ja jestem bardzo rozsądnym młodzieńcem, o czym dalej. Uciekałem więc i starałem się zapomnieć. Dni mijały, a ja nie znalazłem nic (udało się dopiero miesiąc później). Nie można jednak szukać mieszkania 24h, nic nie da się robić 24h, nawet myśleć o seksie – w końcu zachce Ci się siku albo cheeseburgera. Wieczorami więc siadałem z Tomkiem i Kaśką na balkonie i piliśmy piwo albo gin, paląc papierosy. Czasami też wpadała Sylwia. Sylwia była poprzedniego wieczoru i była chętna, by wypić ze mną flaszkę (z pewnością to ja proponowałem), ale nie mogła ze względu na pracę, musiała wcześnie wstać. Umówiliśmy się więc na następny dzień, że wypijemy, ale raczej ani ja ani ona nie braliśmy tego serio, a na pewno nie moglibyśmy wpisać tego w grafik, prawdopodobnie zgodziła się dla świętego spokoju. Sylwie znałem od jakichś 3 lat, była kiedyś najlepszą przyjaciółką mojej byłej dziewczyny. Dziewczyna naprawdę wyładniała (mimo że była blondynką) - miała jasnoniebieskie wielkie oczy, opaleniznę koloru wilgotnego piasku, kolczyk pod ustami, dobrą figurę i co bardzo ważne szerokie, zmysłowe biodra w bardzo krótkich dżinsach. Do tego krótko ścięte blond włosy, które nadawały jej w te letnie wieczory cholernie pociągający wygląd i jakąś świeżość. No i nadszedł kolejny dzień a za nim wieczór. Tomek pojechał na jakąś imprezę i nie zabrał mnie ze sobą, a jakby tego było mało, powiedział, że Sylwia zajebiście jęczy w łóżku. Kaśka natomiast wyszła na spacer z jakimś kolesiem, który wyglądał jak paź. Na dodatek wychodząc rzuciła do mnie – zadzwoń do Sylwii, miałeś się z nią dziś napić. No i w taki sposób zostałem sam w piątkowy wieczór, myśląc o Sylwii a raczej o jej tyłku, o tym jak jęczy w łóżku, o tym, że jest/była przyjaciółką mojej eks (pornusy produkują fetyszystów) i że jej najlepszą koleżanka każe mi do niej zadzwonić. A ja od półtora roku byłem z jeszcze ładniejszą brunetką o równie szerokich biodrach, tylko że dłuższych nogach, większych cyckach i zielonoszarych oczach, które biją na głowę banalność oczywisto-błękitnych jasnych gał. I miałem problem i miałem dylemat, tym bardziej, że byłem zakochany jak wariat, a ona miewała wątpliwości, które mnie dobijały i to akurat w tym momencie. Na dodatek startował do niej jeden koleś, a ona według mnie nie dawało mu w wystarczający sposób do zrozumienia pewnych rzeczy.. Jeszcze żeby było trochę ciekawiej Casanova był wicemistrzem polski ju jitsu i miał czarny pas aikido – czułem się nieco bezradny, nie wiedziałem co robić. Widzicie więc sami, że sytuacje dosyć beznadziejna... Pomyślałem jednak – ej przecież mogę się z nią po prostu spotkać, napić, zapalić pogadać, przecież wie, że mam dziewczynę, nie rzuci się na mnie, to faceci się rzucają na kobiety jak wygłodniałe zwierzę na ofiarę – zrywamy, rozrywamy zębami i pazurami opakowanie, skórę, wszystko jak leci, gdy dostajemy się do środka żremy łapczywie ale już się nieco uspakajamy, by na koniec przejść w zupełne ukojenie zaspokojonego głodu. Dobrze, że to kobiety a nie faceci mają często problemy z orgazmem, bo w przeciwnym wypadku byłoby jeszcze więcej wojen. Udało mi się oszukać samego siebie (nic bardziej prostego!) i zadzwoniłem do niej: -Cześć Sylwia -Hej Jaśku -Tomek i Kaśka zostawili mnie zupełnie samego w pustym mieszkaniu, robi się smutno.. Pijemy dziś tę wódkę? -W sumie to ja jestem już w piżamie... no ale, to wpadaj do mnie... u mnie też nikogo nie ma. -Ok, gdzie Ty dokładnie mieszkasz? -Na Woronicza, jak już tam będziesz, to zadzwoń, powiem Ci jak dojść. (ciekawe, zazwyczaj to faceci mówią jak chcą dojść, spoglądając z lekką obawą na partnerkę jeśli jest trochę pruderyjna czy naprawdę wstydliwa – zazwyczaj jest to oczywiście to pierwsze, na szczęście) -No dobra, to ja wychodzę, do zobaczenia -Pa Przebrałem się i wyszedłem. Wsiadłem do autobusu, jechałem, i myślałem, czy na pewno dobrze robię, a przynajmniej czy nie robię źle. Wtedy dostałem SMS: „Kup wódkę po drodze, bo mi nie chce się już ubierać”. Oho - powiedziałem sobie – będziesz piła ze mną wódkę w piżamie? I zacząłem myśleć jeszcze intensywniej, przesiadając się do tramwaju i wysiadając na Woronicza. Stałem pod jakimś mokotowskim blokiem i zastanawiałem się, kalkulowałem. Karolina spotyka się z tym kolesiem, mimo tego, że proszę by tego nie robiła, nie mogę być jej pewny, właściwie to mogę się spodziewać najgorszego. Ale! Było jedno zasadnicze „ale”. Kochałem ją. Wyobraziłem, sobie siebie jako zdradzającego i nie pasowało mi to, jesteśmy tacy jacy siebie uczynimy. Zdałem sobie sprawę, że w ten sposób zafundował bym sobie sam bankructwo wszystkich wartości w które wierzę i że lepiej, gdy one bankrutują z winy drugiej osoby. Wtedy dużo łatwiej się podnieść, bo zostaje to co najważniejsze – wiara w siebie i miłość do siebie. W miłości i w ogóle we wszystkim co dotyczy naszego wnętrza, ważniejsza jest dużo bardziej nasza wola, niż okoliczności i zachowanie drugiej osoby. Pielęgnacja miłości do kogoś odbywa się przede wszystkim osobno, w samotności. Przeszedłem na drugą stronę ulicy, wsiadłem w tramwaj i wróciłem na Włochy. Sylwii powiedziałem, że pomyliłem autobusy, a że zaczęło padać i zrobiło się późno to wróciłem do domu. Poczułem ogromną determinację do tego by mimo wszystko walczyć o siebie. Nie miało to nic wspólnego z walką o miłość, czy z walką w jej obronie, to była tylko i wyłącznie walka o siebie. Skąd o tym wiem? Jest kwiecień, Karolina zdradziła mnie z moim kumplem i zostawiła mnie dla tego głupiego skurwysyna, mimo że jeszcze tydzień wcześniej pieprzyła się ze mną, szepcząc mi do ucha dyszące „kocham”. Teraz opowiadam tę historię i nie myślę, że „nie było warto”, teraz wiem jak ważna to była decyzja. Z głośnika leci „Rób co chcesz” Paktofoniki, patrzę w lustro i jest mi dobrze.
  8. Janie Januszewski, równie dobrze mogłem tego "moim zdaniem" nie pisać - w tym wypadku to puste słowo. Ja mam nadzieję, że każdy wypowiadający się tu mówi według własnego mniemania. Każda ocena, każdy odbiór jest subiektywny, twórczości nie da rady odbierać obiektywnie - nie tłumaczmy rzeczy oczywistych. A teraz to przegiąłeś w drugą stronę. Bo oceny mogą zawierać elementy subiektywizmu i obiektywizmu. Gdyby ocena była wyłącznie subiektywna, to właściwie nie byłoby sensu mówić o ocenie, co najwyżej o wrażeniu - miłym lub niemiłym. Rzecz w tym, że wielu oceniających nadaje samozwańczo swoim wrażeniom przymiot obiektywizmu. To powszechne zjawisko, jak zauważyłem, w dyskusjach humanistów, gdzie co raz mamy do czynienia, jak mówią logicy, z rozgałęzionymi zdaniami Goedla. Czyli, mówiąc ludzkim językiem, z bełkotem pomieszanym z erystyką, a nieraz i niejasnymi intencjami. Że co?! Oceny zawierają elementy subiektywizmy i obiektywizmu?! To mnie Pan rozśmieszył! Ocena i odbiór są zawsze, ale to zawsze subiektywne. Możemy się co prawda odnosić do jakiejś obiektywności względnej - gdy np oceniając posługujemy się jakimiś w miarę sztywnymi kryteriami, ale to zupełnie co innego i nie zmienia to faktu, że te kryteria są wybrane przez nas samych, że druga osoba może mieć zupełnie inne kryteria, że co innego jest dla niej ważne, piękne, interesujące. Ocena jest zawsze subiektywna, może być tylko bardziej lub mniej "fachowa", bo oczywiście poczucie piękna, zdolność odczytywania pewnych symboli, znaków etc czy po prostu odbioru dzieł sztuki w ogóle wymaga wyrobienia.
  9. Mój komentarz nie jest tandetny, jest tylko szczery. Moim zdaniem ten utwór jest naprawdę kiepski. Bo to żadna sztuka po naśladować trochę prześmiewczo twórczość człowieka, który pisał prawie 200 lat temu. Żadna to też sztuka poukładać takie rymowanki w 10sylabowe wersy, choć tu też wkradła się do utworu niekonsekwencja, bo jeden wers ma 9 sylab. No żeby to chociaż dowcipne było... Ale w tym nic dowcipnego nie ma. Z biednego, zakochanego w Maryli Adasiu ludzie robią sobie jaja już tak dawna, że nic już zabawnego w tym być nie może. I proszę się nie obrażać, po to się wiersze publikuje (zwłaszcza tu, jak sądzę), żeby inni wyrazili na ich temat ocenę, komentarz. Pozdrawiam Konrad Dobrze, że dodałeś "moim zdaniem". Co jakby potwierdza fakt,że zdajesz sobie sprawę z możliwości subiektywizmu swojego odbioru. Ale tylko możliwości, bo zapewne w głębi ducha jesteś przekonany o swojej racji. Cóż, ludzkie to... Inni mają inne zdanie, jak zapewne zauważyłeś. Bo każdy ma unikatową konstrukcję psychiczną. I dobrze, "różnijmy się, byle pięknie" :) Janie Januszewski, równie dobrze mogłem tego "moim zdaniem" nie pisać - w tym wypadku to puste słowo. Ja mam nadzieję, że każdy wypowiadający się tu mówi według własnego mniemania. Każda ocena, każdy odbiór jest subiektywny, twórczości nie da rady odbierać obiektywnie - nie tłumaczmy rzeczy oczywistych.
  10. Zdecydowanie najsłabszy twój wiersz, jaki czytałem. (może czytałem za mało) Zbyt to wszystko oczywiste, nieodkrywcze, nieoryginalne i rzekłbym nie w twoim stylu, a na dodatek nadymane na koniec. Pozdrawiam Konrad
  11. Tandetny jest twój kom. "Jak szara srajtaśma" - że zacytuję fragment jednego z Twoich "mądrych inaczej" komentarzy :( Mój komentarz nie jest tandetny, jest tylko szczery. Moim zdaniem ten utwór jest naprawdę kiepski. Bo to żadna sztuka po naśladować trochę prześmiewczo twórczość człowieka, który pisał prawie 200 lat temu. Żadna to też sztuka poukładać takie rymowanki w 10sylabowe wersy, choć tu też wkradła się do utworu niekonsekwencja, bo jeden wers ma 9 sylab. No żeby to chociaż dowcipne było... Ale w tym nic dowcipnego nie ma. Z biednego, zakochanego w Maryli Adasiu ludzie robią sobie jaja już tak dawna, że nic już zabawnego w tym być nie może. I proszę się nie obrażać, po to się wiersze publikuje (zwłaszcza tu, jak sądzę), żeby inni wyrazili na ich temat ocenę, komentarz. Pozdrawiam Konrad
  12. Kiedy dowiedziemy już nie istnienia Boga świat się nie zmieni niebo nie odchmurnieje a w miastach wciąż będą ginąć te same ptaki I co? I banał.
  13. Panie Aleksie! No teraz to Pan się wygłupił niesamowicie. Przypomnę - kąt rozwarty to więcej niż 90 stopni. Dalej sobie Pan tego nie wyobraża? hehehe jeśli tak to współczuję. :P
  14. Opis, co erotyczny miał być a wyszedł sztuczny jakby autor całe życie tylko pornusy oglądał. Zakończenie miało być oczywiście zaskakujące. No i nawet mnie zaskoczyło - zamiast pomyśleć "kolejny grafoman" pomyślałem "ja pierdole nie dość, że grafoman to jeszcze wojaczek".
  15. Myślę, że one symbolizują tykanie zegara, bo przecież muszą coś znaczyć! Wiersz porażka.
  16. Dajcie spokój. To ma być dowcipne? W którym momencie, bo nie zauważyłem? Tania tandeta.
  17. Jedno Ci Leszku muszę przyznać - dużo wody w tym wierszu się przelało, to pewne. Możesz kandydować do parlamentu.
  18. i znów gówniane wiersze zagoszczą tu zapełnią całe strony od góry w dół na co po co czkawka Piękny wiersz. Nie mogłem się powstrzymać.
  19. Wiersz na początku mi się spodobał. Potem przeczytałem jeszcze raz i stwierdziłem, że jest nieprawdziwy, a może po prostu nieszczęśliwy. Rozumiem, że autor przez "autystycznego gadułę" rozumie kogoś kto dużo mówi, nie mówiąc tak naprawdę nic od siebie, nie potrafi siebie wyrazić, tylko działa koniunkturalnie. No tylko, że jeśli odczytać epitet "autystyczny gaduła" całkowicie dosłownie to stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że autystyczne gaduły to zazwyczaj prawdziwi artyści, świetni obserwatorzy siebie i otoczenia. Nie mogąc się uzewnętrznić w prostych kontaktach międzyludzkich, robią to doskonale w sztuce. Takich było naprawdę, naprawdę wielu i jest do dziś. Dlatego też dla mnie wiersz nieudany.
  20. Słabo. 3 pierwsze strofy to proza. W 4 zresztą też nic poetyckiego nie ma, ale jest pytanie, refleksja, tylko, że jakaś ona zbyt ogólna, pytanie zbyt o wszystko, czyli o nic.
  21. Mało odkrywcze. I chyba nic więcej o tym wierszy nie mogę powiedzieć.
  22. A moim zdaniem nie banał, moim zdaniem dość kontrowersyjna treść, wcale nie oczywista jak tak na nas spojrzeć. Ale sam wiersz słaby niestety, ani to urzekające ani odkrywcze... Ale Panie Leszku! Ja teraz też chciałbym mieć taką pewność co Pan! I wtedy już na pewno bym się nie przejmował tym czy umiem pisać wiersze czy nie. Więc ogólnie rzecz biorąc to Panu gratuluje.;)
  23. Aż 3 wiersze i żaden nic nie warty. Wbrew temu co twierdził Marx, ilość nie przechodzi w jakość.
  24. No i po co tyle tych wersów?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...