rozlała się trawa zielona
nad nią obłoki jak z waty
drzewa pęcznieją płodnością
wody rozpuszczone w potoki
w górze kluczem lecą łabędzie
wrony grę jakąś prowadzą
sroka uplata gniazdo
na wierzbie co jeszcze nie płacze
kaczeńce wychodzą spod wody
na dni dłuższe zerkając
słońce ucieka na zachód
wieczory znów są czerwone